Śniadanie u Tiffany’ego? Czemu nie?

„Nie chodzi mi o to, że mam coś przeciwko sławie i bogactwu. To się całkiem dobrze mieści w moich planach i pewnego dnia postaram się zdobyć jedno i drugie; ale jeśli to się stanie, chciałabym, żeby moje ego powlokło się razem ze mną. Nadal chcę być sobą, gdy obudzę się pewnego pięknego ranka i zjem śniadanie u Tiffany’ego”. Pamiętacie, kto wypowiedział te słowa? Oczywiście – Holly Golightly, bodaj najsłynniejsza bohaterka stworzona przez Trumana Capote’a.

Teraz Holly rzeczywiście mogłaby się udać na śniadanie u Tiffany’ego. 10 listopada 2017 słynny nowojorski sklep otworzył swoją kawiarnię. Mieści się na Manhattanie przy Piątej Alei. W menu można znaleźć m.in. herbatę, kawę, croissanty, gofry czy bajgle. Ten posiłek raczej nie będzie należał do tanich, ale dla fanów powieści amerykańskiego pisarza może stanowić prawdziwą ucztę!

Główny bohater i narrator „Śniadania u Tiffany’ego” to początkujący pisarz, który sprowadza się do swojego pierwszego mieszkania na Manhattanie. Jedną z jego sąsiadek jest ekscentryczna Holly Golightly – tajemnicza młoda kobieta będąca ciągle w podróży. Bohater poznaje ją lepiej i tak rodzi się wielka fascynacja. Kim naprawdę jest Holly Golightly?

Oczywiście w tej powieści nie mogło zabraknąć fragmentów poświęconych pisaniu. Kiedy Holly dowiaduje się, że jej sąsiad pisze, wydaje się zaciekawiona. Prosi go, aby przeczytał jedno ze swoich opowiadań. Bohater, początkowo zachwycony propozycją, później zaczyna żałować, że tak łatwo się na to zgodził. Zobaczcie:

„Niewielu autorów, zwłaszcza niepublikowanych, potrafi się oprzeć zaproszeniu do czytania na głos. Przyrządziłem nam obojgu po drinku i, usiadłszy w fotelu naprzeciw, zacząłem czytać głosem lekko drżącym pod wpływem tremy połączonej z ekscytacją: było to nowe opowiadanie, dokończone zaledwie poprzedniego dnia, toteż nie zdążyło jeszcze we mnie zakiełkować nieuchronne poczucie niedoskonałości. Historia mówiła o dwóch kobietach, nauczycielkach, które mieszkają razem, jedna z nich, kiedy druga się zaręcza, rozsiewa skandaliczne plotki w anonimowych liścikach, uniemożliwiając małżeństwo. Gdy tak czytałem, z każdym ukradkowym spojrzeniem, które posyłałem Holly, serce ściskało mi się coraz bardziej. Wierciła się. Rozkruszyła niedopałki w popielniczce, zadumała się nad swoimi paznokciami, jakby potrzebowała pilniczka – mało tego, kiedy wydawało się, że moja historia wreszcie ją zainteresowała, jej oczy zasnuły się nagle wyraźną mgiełką, jak gdyby się zastanawiała, czy powinna kupić pantofle, które widziała na jakiejś wystawie sklepowej.
– Koniec? – spytała, ocknąwszy się. Nie bardzo wiedziała, co dodać. – Oczywiście, lubię lesby. W ogóle mnie nie przerażają. Ale historie o nich nudzą mnie śmiertelnie. Po prostu nie umiem się postawić w ich sytuacji. Naprawdę, skarbie – dorzuciła, bo miałem zdezorientowaną minę. – Jeśli to nie jest historia o parze lesbijek, to o czym, do cholery?
Do błędu, którym było przeczytanie opowiadania, nie miałem ochoty dokładać wstydu, jaki bym czuł, gdybym musiał wyjaśniać jego sens. Ta sama próżność, która najpierw kazała mi się odsłonić, teraz kazała mi uznać Holly za pozbawioną wrażliwości bezmyślną pozerkę”.

Czy ktoś z Was był w podobnej sytuacji?

Pamiętajcie, że na warsztatach Pasji Pisania zapraszamy Was do przesyłania swoich tekstów.

Harmonogram kursów znajdziecie na stronie Pasji Pisania – czyli tutaj.

2 Replies to “Śniadanie u Tiffany’ego? Czemu nie?”

  1. Niestety z pisaniem wiąże się to, że trzeba mieć odwagę przyznać się do tego (najpierw przed samym sobą i to jest naprawdę trudne; potem przed innymi). A jeszcze później trzeba mieć odwagę udźwignąć ocenę innych. To może przerażać. Kiedy jednak powiemy sobie, że inni nie krytykują nas, tylko nasz tekst, znoszenie krytyki przychodzi troszkę łatwiej 😉 I tak jest przecież z każdą dziedziną. Kiedy chcemy nauczyć się czegoś nowego, musimy ćwiczyć. Raz będzie lepiej, raz gorzej, ale generalnie do przodu 😉 Ps. Kawiarnia u Tiffany`ego? Nie miałabym nic przeciwko, aby wypić tam filiżankę gorącej, mocnej, aromatycznej kawy i zagryźć ją croissantem!

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Masz rację, Aniu! Pisanie wymaga sporej odwagi. Zresztą nie tylko, jeśli chodzi o znoszenie krytyki. To w dużej mierze także walka z samym sobą, z nadchodzącymi falą wątpliwościami. Tak jak piszesz – oby do przodu:)

Dodaj komentarz