Dwóch Swiftów

Jonathan Swift – czy te personalia wam coś mówią? Oczywiście! Myślicie pewnie teraz o „Podróżach Guliwera”? Cóż, nie tego Jonathana Swifta miałem na myśli, a raczej bohatera powieści „Więcej pań niż panów” o takich samych personaliach.

Ostatnio, powtarzając sobie „Więcej pań niż panów”, jedną z niewielu dostępnych w Polsce powieści Ivy Compton-Burnett, odkryłem ciekawego bohatera o pisarskich aspiracjach. To drugoplanowa postać – Jonatan Swift (tłumaczka zdecydowała się na polską pisownię imienia). Zobaczcie, jakie pobudki kierowały jego rodzicami, gdy przyszło nadać ich synowi imię, i co z tego wynikło:

„Był to wysoki, silny mężczyzna lat siedemdziesięciu z resztkami krzaczastych rudych włosów, o rysach nieregularnych (…); złotobrązowe oczy błądziły wokół spojrzeniem sentymentalnym i czułym, wyraz twarzy zdradzał naturę dobroduszną i niepohamowaną zarazem. Jego rodzice, zdając sobie sprawę z faktu, że nosić ma nazwisko sławnego człowieka, nadali mu także jego imię, robiąc tym samym wszystko, co było w ich mocy, aby ich zrównać. Może działała tu refleksja, że w przypadku jego ojca nie przedsięwzięto owych środków ostrożności i dlatego zrównanie nie nastąpiło. Co więcej, wykształcili go z przeznaczeniem do tego samego stanu – duchownego; on zaś szedł dalej po ich myśli, zwracając swe wysiłki ku literaturze. Tak, że jedyną różnicą, jaka dzieliła go od jego wielkiego poprzednika, była różnica w osiągnięciach. Ową różnicę Jonatan wyjaśniał tym, że dzieła jego wyprzedzają gust epoki i dlatego nie ma szans korzystnego ich wydania za życia”.

Jonatanowi była przeznaczona literatura!

Przypuszczam, że o ile bez problemu umieściliście realnego Jonathana Swifta w literaturze, o tyle Ivy Compton-Burnett (na zdj.) dla większości z was może być kimś nowym. Była to angielska pisarka żyjąca w latach 1884-1969. W Polsce wydano zaledwie trzy z kilkunastu jej powieści. „Więcej pań niż panów” i „Przeszłość i teraźniejszość” ukazały się w latach siedemdziesiątych, a „Dom i jego głowa” – w 2014 roku. Ciągle mam nadzieję, że więcej jej książek trafi na półki polskich księgarni. Jej proza jest niezwykle oryginalna.

Amerykańska pisarka Francine Prose ironicznie przyrównała Compton-Burnett do pijanej Jane Austen. To trochę naciągane, ale ma w sobie nieco prawdy. Compton-Burnett umieszczała swoje powieści w epoce edwardiańskiej i wiktoriańskiej, w świecie nieodległym od tego, jaki znamy z prozy Jane Austen czy sióstr Brontë. A jednak to świat wykoślawiony, aby nie powiedzieć potworny.

Powieści Compton-Burnett składają się praktycznie wyłącznie z dialogów. A jednak nie są to takie dialogi, do jakich zapewne jesteście przyzwyczajeni. Powiedzieć, że to szermierki słowne, to nic nie powiedzieć. Kwestia płynie za kwestią niczym w sztuce teatralnej, ale właściwie mało kto z nich mówi to, co naprawdę myśli. To gra w grze. Bohaterowie tych powieści ciągle walczą słowami, ich orężem jest słowo. Kto umiejętniej manipuluje, ten wygrywa. Powieści Ivy Compton-Burnett wymagają bardzo uważnej lektury, ale jest to nieodmiennie lektura fascynująca.

Przedstawię wam fragment powieści „Dom i jego głowa”. To rozmowa Dulcii i Beatrice – przyjaciółek. Tej pierwszej zwierzyła się w zaufaniu Sibyl. Teraz Dulcia czuje wielką pokusę, aby zdradzić powierzony sekret Beatrice, ale skrupuły nie pozwalają jej na to – przynajmniej do czasu. Zobaczcie:

„- Sibyl ciężko znosi szok – stwierdziła Dulcia po drodze do domu. – Nigdy bym nie przypuszczała, że aż tak ją to poruszy. Nie wolno mi ujawnić całej prawdy, ale nie uwierzyłby w nią nikt, komu Sibyl by się nie zwierzyła. (…) Tak jak mówiłam: sama bym w to nie uwierzyła.
– A ja na pewno tak – oświadczyła Beatrice tonem pełnej szczerości. – Widziałam przecież, jak strasznie jest przybita; tego wprost nie da się wypowiedzieć.
– Nawet nie podejrzewasz, i to lepiej dla twojego spokoju. Ale wypowiedziane, niestety, zostało z uszczerbkiem dla mojego własnego.
– Przyznam, że dosyć mi trudno myśleć o niej ze spokojem.
– Stałoby się to całkiem niemożliwe, gdybyś wiedziała.
– Dokładnie oczywiście nie wiem, ale mam pewne palące podejrzenie.
– Nie, moja droga, możesz sobie mieć palące podejrzenia, ale nie trafiasz w sedno, o nie. I całe szczęście.
– Czy mogę ci jakoś pomóc w tej przykrej sytuacji?
– Nie, nie mam zamiaru niczego zdradzać. Muszę być silna. Nie wolno mi dać się skusić takim zawoalowanym propozycjom i zdradzić zaufanie.
– Ja wcale nie sugerowałam, że masz mi coś zdradzać.
– Nie dosłownie oczywiście. – Dulcia uśmiechnęła się do własnych słów. – A jednak w takiej propozycji tli się iskierka nadziei na objaśnienie. Ja na twoim miejscu cała bym się w środku gotowała; podziwiam twoją stoicką postawę.
– Zbyt łatwo sądzisz innych podług siebie.
– Nawet jeżeli tak, to jest to jedyna pewna metoda osądu – odcięła się Dulcia, nieznacznie przyspieszając kroku.
– Zachowujesz się trochę nieswojo.
– Bo nieswojo się czuję, tając coś przed tobą; jednak decyzja w tej sprawie nie należy do mnie.
– Okazałabyś samodzielność decyzji, gdybyś wcale o tym nie wspomniała.
– I tak powinnam zrobić. To podłość budzić ciekawość, nie mając władzy zaspokojenia jej.
– Nie przyznaję się do aż tak wielkiej ciekawości, jaką usilnie starasz się we mnie wzbudzić. A ta odrobina jest tylko zasługą twoich starań, prawda? Mniemam jednak, że nie są to starania w złej sprawie? – Beatrice z uśmiechem machnęła parasolką.
– Kochanie, nie chcę cię już dłużej dręczyć. Czuję, że w tym momencie ujawnienie prawdy jest obowiązkiem. (…) Przecież zwierzenie czegoś tobie to synonim milczenia, a będę ci wdzięczna za radę związaną z Sibyl. Ty mi powiesz, czy udzieliłam jej rady mądrej, czy tylko przemądrzałej.
– Nie zdradzaj mi niczego, czego w swoim mniemaniu nie powinnaś.
– Kiedy w tej chwili czuję, że wręcz powinnam. Twoja cierpliwość i hart ducha czynią cię właściwym repozytorium mojego zaufania. Bo ma to być zaufanie bezgraniczne, niezłomne, na wieki. Tak nam dopomóż Bóg”.

Jeśli jesteście ciekawi, jaki to sekret wyjawiła Sybil Dulcii, zapraszam do lektury.

Mam cichą nadzieję, że zachęciłem was do poznania rozgadanego świata Ivy Compton-Burnett. Sięgnijcie po którąś z jej książek, a przekonacie się, ile mocy może mieć w sobie dialog.

Źródła cytatów: Ivy Compton Burnett, „Więcej pań niż panów”, tłum. Bronisława Bałutowa, wyd. Czytelnik, Warszawa 1976 oraz tejże, „Dom i jego głowa”, tłum. Jolanta Kozak, wyd. WAB, Warszawa 2014.
Źródło grafiki: https://pl.wikipedia.org/wiki/Jonathan_Swift i https://writerswrite.co.za/literary-birthday-5-june-ivy-compton-burnett/

3 Replies to “Dwóch Swiftów”

  1. Najbardziej w powieściach Compton-Burnett lubię właśnie dialogi – doskonałe, mam wrażenie, że jestem w teatrze na błyskotliwej tragifarsie. W tej, którą ostatnio czytałam („Teraźniejszość i przyszłość”) świetnie wyszły autorce zwłaszcza dialogi dzieci – z jednej strony naznaczone piętnem wychowania w dość szczególnej rodzinie, z drugiej przepełnione dziecięcą świeżością i bezpośredniością – i zakulisowe pogawędki służby, wałkującej w kuchni problemy pana domu.
    Sceneria oczywiście „z myszką”, ale przecież znamy to środowisko choćby z Galsworthy’ego.

  2. Oj, Michał!
    I jak tu spać spokojnie! Teraz z pewnością muszę przeczytać tę książkę ((:
    Z twórczością Ivy Compton-Burnett zetknęłam się stosunkowo niedawno i kiedy dowiedziałam się, że swoje historie opiera głównie na dialogach, niemal nie klasnęłam w dłonie. Lubię ożywione dyskusje w powieściach, bo to one pchają akcję do przodu, pomagają się skupić, kiedy opisy zaczynają nużyć… Ale kiedy dialogi stają się narzędziem do ugrania tego na czym komuś zależy, to sprawa się komplikuje. Słowo staje się kartą przetargową, a jego pierwotne znaczenie traci na ważności.
    U nikogo wcześniej nie spotkałam się z takim sposobem ,,informowania” czytelnika i przyciągania jego uwagi, jak zrobiła to Compton-Burntt. Czytając ,,Więcej pań niż panów”, miałam wrażenie, że znajduję się na scenie, gdzie każdy z aktorów próbuje postawić na swoim, a chwila nieuwagi może spowodować stracenie wątku.
    Choć książka wygląda niepozornie, to jest jednak ,,bombą” wypełnioną emocjami, inteligencją i wyrafinowaniem. Lektura nie jest łatwa, ale z pewnością warta poświęcenia należytej uwagi.
    Myślę, że w niedługim czasie sięgnę po następny tytuł tej oryginalnej pisarki (:

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Lucy, świetnie podsumowałaś Compton-Burnett:)

Dodaj komentarz