Osobliwe pisarskie nawyki

Co wam pomaga skupić się na pisaniu? Czy macie jakieś nietypowe, właściwe tylko wam, pisarskie nawyki? Zobaczcie, jak sobie radzi z rozproszeniem jeden z bohaterów powieści Edwarda St. Aubyna.

Być może znacie słynny cykl powieściowy Edwarda St. Aubyna – jego publikacji towarzyszył skandal obyczajowy, ale też zachwyt krytyków. To właściwie biografia Patricka Melrose’a – wzorowanego na autorze – i zarazem drapieżny, niemal brutalny portret współczesnej brytyjskiej arystokracji. Na cykl składają się części: Nic takiego, Złe wieści, Jakaś nadzieja, Mleko matki i W końcu (w Polsce wydano je w dwóch tomach).

Jednym z bohaterów Nic takiego jest Victor zmagający się ze swym dziełem. Jednak zamiary twórcze to jedno, a realizacja – drugie. Zobaczcie:

„W chwilach, kiedy nie szło mu pisanie, Victor miał zwyczaj nerwowego otwierania i zamykania kieszonkowego zegarka. Ten odgłos pomagał mu się skupić, gdy rozpraszały go hałasy robione przez innych ludzi. W bardziej kontemplacyjnych fazach swoich rozmyślań otwierał i zamykał zegarek wolniej, ale gdy czuł napór frustracji, tempo pstrykania rosło.
Ubrany tego ranka w obszerny nakrapiany sweter, który z premedytacją upolował na niezobowiązujące okazje, kiedy ubiór jest całkiem bez znaczenia, miał szczery zamiar zacząć swój esej o koniecznych i wystarczających warunkach tożsamości osobowej. Siedział przy nieco chwiejnym drewnianym stole pod żółknącym platanem od frontu domu i gdy temperatura się podniosła, rozebrał się do koszuli. Przed lunchem zanotował tylko jedną myśl: »Pisałem już książki, które musiałem napisać, ale nie napisałem jeszcze książki, którą inni muszą przeczytać«. Za karę zjadł na lunch zrobioną naprędce kanapkę zamiast udać się do La Coquière na trzydaniowy posiłek w ogrodzie, pod niebiesko-czerwono-żółtym parasolem z logo Ricard Pastis”.

A czy wy macie jakieś nietypowe pisarskie nawyki? Podzielicie się ze mną?

Jeśli chcielibyście zacząć prace nad waszą książką, a nie wiecie, jak się do tego zabrać, a może brak wam motywacji i wiary w siebie – zapraszamy na kursy Pasji Pisania. To może być pierwszy krok do literackiego sukcesu. Pełny harmonogram kursów znajdziecie tutaj.

Czekamy na was!

Źródło cytatu: Edward St. Aubyn, Nic takiego, przeł. Łukasz Witczak, Wydawnictwo W.A.B. 2017.

12 Replies to “Osobliwe pisarskie nawyki”

  1. W moim przypadku chyba łatwiej wyliczyć wszytkie formy rozpraszania. A przyznać muszę, że jest cała gama dźwięków i odciągaczy od pisania. Najlepiej jest wtedy gdy jest w miarę cicho, komputer wyłączony i koniecznie mieszkanie posprzątane, zwłaszcza biurko. Zero muzyki, picia, jedzenia. I dobrze by było mieć spokojną głowę, ale to już luksus.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      A mnie, widzisz, bałagan na biurku nie przeszkadza:)

  2. Ja przed pisaniem sprzątam. Głównie ścieram kurze i wietrzę mieszkanie. Potem wszystko ładnie układam, bo w trakcie pisania zazwyczaj robię niezły bajzel (siedem kubków, w każdym inna herbata albo kawa, notatki porozrzucane po podłodze – potrzebuję mieć porządek, żeby móc zrobić bałagan :D); Ubieram się, jakbym gdzieś wychodziła (nie mogę pisać w dresie, bo się czuję za bardzo „luzacko”); Ale to chyba większość sztuczek stosowanych przez osoby pracujące w domu – stwarzanie pozorów „wyjścia do pracy”;
    Jedynym dziwactwem jest fakt, że koniecznie muszę założyć zegarek. Bez tego nie da rady (albo idzie opornie);

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Magda, ja mam zupełnie inaczej – im swobodniej, im luźniejsze ciuchy, tym bardziej potrafię się skupić:)

      1. Myślę, że to kwestia już samego charakteru. Ja z natury jestem leniem, więc muszę się naprawdę zmusić do ruszenia z miejsca 😉 A wtedy muszę wytworzyć aurę zmiany, że aha – skończył się czas leniuchowania, pora na robotę.
        Inna sprawa, że jak się tak ubiorę bardziej oficjalnie, to też poważniej podchodzę do tego co robię – nawet przestałam mówić „idę pisać”, a zaczęłam „idę pracować” 😀 Dla mnie to zmiana na plus, bo dopiero się oswajam z taką rzeczywistością 😉

        1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

          Jasne, każdy sposób jest dobry, żeby się zmobilizować.

  3. Czy to nie dziwne? Żeby pisać, potrzebne są wena, czas, strój, jedzenie i picie lub ich brak, akcesoria, gadżety, taniec deszczu, wróżby z fusów. A tymczasem żeby czytać, wystarczy książka.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Świetna myśl!

  4. Nie ma takiego sposobu, który mógłby zmobilizować mnie do wykonania zaplanowanych zadań we wcześniej ułożonym porządku. Jutro mam na 14., więc najpierw dwie godziny na pisanie, a później dwie na stolarnię. Kiedy tak sobie układam czas, to z pewnością naprawię jakieś stare usterki, narąbię drew jeśli zima, nawet mogę skosić trawnik. Dobrze jeśli otworzę plik we właściwym miejscu, o napisaniu akapitu, zdania choćby, raczej mowy nie ma. Stolarnia też zalega, ale jakby mniej, tam jest mi trochę łatwiej. Do pisania czasem zabieram się wyskoczywszy z łóżka, bo nadciągający sen przynosi interesujący pomysł, który w efekcie okazuje się interesującym złudzeniem.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Cezary, znam takie mechanizmy:)

  5. Słowami kabaretowego pieśniarza: Pisać każdy może, troche lepiej, lub troche gorzej.

    Pisać można zawsze i wszędzie. Rozpędziłem iluzje, natręctwa, uprzedzenia. Powiedziałem sobie, że to szmelc robiący za barykadę chroniącą wrażliwe ego wielkiego literata przed nieuchronną klapą czytelniczego niezrozumienia.
    Do pisania wystarczy szczera chęć, reszta to psychotyczne drzazgi własnej niepewności rozbijanej właśnie w pył twórczym aktem. Krótko – sami sobie przeszkadzamy niezrozumieniem sytuacji.
    Oczywiście możemy być po grypie, po przepiciu, bądź w dołku. Nie przeczę, nie da się wówczas pisać. No, ale wtedy na nic nasze najbardziej wysublimowane przyzwyczajenia, czy pozy. Lepiej nie próbować, a porządnie się wyspać, wydobrzeć.
    Pisałem na kolanie, na budowie koło turkoczących wiertarek, w poczekalni na dworcu, pośród rozprzeklinanej na boisku chłopięcej łobuzerki. Zdarzyło mi się napisać wiersz w autobusie, niemal na waciastych plecach PRL-owego robociarza. Wypadło pisać i w kawiarni, przy rozchichotanych blond perełkach ze stolika obok. Jeśli cisza może być oklaskiem, to biły mi je obie, gdym im podbarwiony pąsem wiersz, chyłkiem z knajpy uchodząc darowywał. Ale było też tak, że tam gdzie zaklęty w dębowym drewnie biurka spokój, w osobistym gnieździe nocy, w jasnych lumenach słów nagle wkurwiała mnie krzywo położona na blacie linijka. Gdy ją zakopałem pięć stóp pod szufladą, wyskakiwał z cienia pierdołowaty podręcznik Villego do biologii i rżał w oczy czerwoną mordą okładki. Waliłem jego tępym grzbietem o ścianę, lecz wtedy w sąsiednim pokoju wstawał ojciec i dudnił przez przedpokój zmartwiałą autostradą nocy do kibla. Nie wspomnę o kukułce, co o trzeciej oznajmiała dwunastą, a której wyrwaną minutową wskazówkę wsadziłem głęboko w kukające odrzwia. Rozproszyć mnie potrafił kompulsywny nurt dymu, niebieskim zakosem unoszący się do burego sufitu z wścibionego w źródlany kryształ popielniczki papierosa. Denerwowałem się i miast weny, nieciłem kolejnego szluga.
    Nie byłem gotów na pisanie. Pisanie nie było gotowe na mnie.

    Niewątpliwie cisza sprzyja, pod warunkiem, że sprzyjamy ciszy.
    Fakt, trzeba poukładać świat, by nie uniemożliwił nam pisania (to najtrudniejsze). Jednak przeszkadzające przymiary liniowe, biblia Villego, kroki, rechoty, babajaga za ścianą, to już tylko my, nasze wnętrze, kontra moc tego, co chcemy napisać.

    Wzmocnić siłę pragnienia, a łzy napiszą się same…

    PS. Ha! Koniaczek bywa przydatny (chociaż nie aż tak istotny). Jak sądzicie, marka ma znaczenie, czy odsetek procentów?

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Tomek, dzięki za ciekawe przemyślenia! Tyle jest barw w tych Twoich obrazach słowami!

      „Do pisania wystarczy szczera chęć, reszta to psychotyczne drzazgi własnej niepewności rozbijanej właśnie w pył twórczym aktem. Krótko – sami sobie przeszkadzamy niezrozumieniem sytuacji.”

      Rzeczywiście, czasem w pisaniu jesteśmy swoimi najgorszymi wrogami.

Dodaj komentarz