„Zapach czerwonych róż” – przeczytaj fragment!

Oto fragment książki Grażyny Ochenkowskiej „Zapach czerwonych róż”. Bohaterka odbiera wymarzone volvo i otrzymuje piękny bukiet. W nowym samochodzie może cieszyć się sukcesem, ale też wspominać, spotkać się z samą sobą. Przeczytaj koniecznie!

Niedawno na blogu pisałem o sukcesie jednej z kursantek Pasji Pisania. Grażyna Ochenkowska spełniła swoje wielkie marzenie i wydała książkę. Zapach czerwonych róż to autobiograficzna historia kobiety, która dzięki własnej sile i determinacji, pomimo traum i przeciwności losu. osiągnęła szereg sukcesów w życiu. Trudno czytać tę opowieść bez emocji.

Poniżej znajdziesz fragment Zapachu czerwonych róż. Miłej lektury!

Spełnione marzenie

„W grudniowy poranek wybrałam się do Warszawy po odbiór wymarzonego auta.
Pełna ekscytacji i rozpierającej dumy weszłam do salonu Volvo. Zapach skórzanej tapicerki i nowiutkich aut był tak intensywny, że czułam jak przenika moją skórę. Tam już czekała na mnie cała ekipa zarządu firmy. Wszyscy uśmiechnięci, jak na zawołanie bili brawo. Jakiś mężczyzna stał obok z naręczem czerwonych róż. Zapatrzona w nowe auto w kolorze palonego złota, obwiązane białą wstążką, nawet nie przyjrzałam się jego twarzy. Tyle splendoru naraz, że w głowie miałam mętlik, było mi gorąco, mimo że na dworze spadł pierwszy śnieg i temperatura była na minusie.
Wiedziałam już, że za chwilę zostanę posiadaczką auta o jakim marzyłam kilkanaście lat. Zastanawiałam się czy to sen, który nigdy się nie ziści czy to działo się naprawdę? Naczelnym dyrektorem firmy był wysoki Szwed – Magnus Holm Alsterlind – niezwykle ciepły i serdeczny człowiek. Zawsze miał problem z wymówieniem mego imienia.
Energicznym krokiem z serdecznym uśmiechem i szeroko rozłożonymi rękami szedł w moją stronę, wykrzykując:
– Hi Graźnyja! Greet to see you egain! How are you?
– Hi Magnus! I’m fine. Thank you. Haw are you?
– I’m fine! Thanks! – Wymieniliśmy serdeczności.
– Congratulations Graźnyja!
Objął mnie ramieniem, wręczył papierową teczkę z programem samochodowym i życząc – wide road Graźnyja! – podał mi kluczyki do samochodu z przywieszonym brelokiem z logo firmy.
W tym czasie ktoś wystrzelił konfetti i rozbłysły flesze aparatów. Wszyscy składali mi gratulacje. Przystojny mężczyzna z melancholijnym uśmiechem, lekkim zarostem, i bujnymi opadającymi na ramiona włosami, wręczył mi piękny bukiet czerwonych róż, a ja oślepiona światłem fleszy aparatów nie zapamiętałam jego twarzy. Nie to było wtedy najważniejsze, lecz nagroda, uwieńczenie mojego wysiłku w pracę w korporacji.
Ta chwila na zawsze pozostanie w mojej pamięci.

Bukiet czerwonych róż położyłam na tylnym siedzeniu, siadłam za kierownicą, rozparłam w wygodnym fotelu i całą sobą wchłaniałam zapach nowiutkiego auta. Zrobiłam kilka fotek, wrzuciłam na jeden z portali społecznościowych, przekręciłam kluczyk w stacyjce, wskaźniki zaświeciły się na czerwono. Samochód wydał cichy pomruk. Na wyświetlaczu pojawił się komunikat „Brak wiadomości”. Ruszyłam ostrożnie, jak panienka w wysokich obcasach, delikatnie naciskając pedał gazu. Poczułam ogromny respekt do tego prestiżowego auta, a po chwili uderzenie nadmiernej ilości endorfin.
Pragnęłam, żeby ktoś mnie uszczypnął, byłam tak podekscytowana, że wszystko mi wirowało wkoło.
„Marzenia nie spełniają się same, marzenia się spełnia”.- powtarzałam w kółko jak mantrę. Ciśnienie krwi podskoczyło gwałtownie, jak podczas treningu na trampolinie a serce waliło jak młotem. Pot strugami spływał mi po plecach. Chciałam krzyczeć z radości. Potężna fala wdzięczności do wszystkich, którzy mi zaufali, zalała mnie niczym morskie fale wywołane Cyklonem.
Miałam przed sobą ponad dwieście kilometrów do pokonania. Jadąc drogą E – 75 z prędkością nie przekraczającą osiemdziesięciu km/h, co dla takiego auta z pewnością oznaczało katowaniem go, nie znając jego możliwości, trzymałam kurczowo kierownicę i wolałam zachować ostrożność. Śnieg sypał niemiłosiernie, wycieraczki chodziły cały czas nieprzerwanie.
Rozmyślałam o moim życiu i o tym, że po powrocie znów nie będę miała z kim podzielić się tą radością. W domu przecież nikt już na mnie nie czekał. Zatrzymując się na światłach wyjęłam z torebki swój różowy smartfon i zadzwoniłam do Sylwii – przyjaciółki od serca.
– Cześć Sylwuniu! Mam nadzieję, że nie przeszkadzam, możesz pogadać?
– Cześć kochana! Pewnie, że mogę ale krótko, za chwilę mam zajęcia ze studentami – odpowiedziała.
– Wiesz skąd wracam? – zapytałam nieskromnie, bo przecież Sylwia wiedziała o wszystkim.
– Wracasz z Warszawy tym swoim volvo! – zawołała z wyraźnym podnieceniem w głosie.
-Tak, i jeszcze nie mogę w to uwierzyć! – powiedziałam z równym jej entuzjazmem.
– Super! Wow! Cieszę się! – krzyczała do telefonu. – Udało ci się! Brawo! Szczęściara z ciebie!
– Ty też możesz Sylwuniu! Wiesz przecież, że system naszej pracy pasuje do każdego stylu życia!
– Marketing sieciowy to nie dla mnie! Ja się do tego nie nadaję!
– Każdy jest dziełem własnych wyborów Sylwuniu.
– To kiedy mnie przewieziesz? – zapytała pośpiesznie zmieniając temat.
– Kiedy tylko zechcesz!
– Możemy umówić się na jutro? Przyjadę po ciebie.
– Fajnie byłoby się spotkać, dawno się nie widziałyśmy ale teraz, to ja mam trudny okres w pracy – oznajmiła.
– To przyjadę kiedy zechcesz i pojedziemy gdzieś poza miasto. Co ty na to? – zapytałam niecierpliwie.
– Nie mam pomysłu, bo cały czas jestem w rozjazdach – zamilkła na chwilę, jakby czekała na moją propozycję albo przeglądała swój miesięczny grafik pracy, szukając wolnej chwili na spotkanie ze mną.
– Halo, Sylwuniu, jesteś tam?!
– Jestem – odpowiedziała cicho – muszę się zastanowić!… – po chwili wykrzyknęła:
– Ty szczęściaro! Aż ci zazdroszczę! Teraz to już każdy facet poleci na ciebie! – dodała z nieukrywanym podziwem.
– Na mnie czy na moją furę? – zaśmiałam się w głos.
– Zadzwoń około dwudziestej drugiej, do tej pory powinnam być już do domu. Na pewno coś wymyślę. Ściskam! Lecę na zajęcia! Pa…
– Pa – odpowiedziałam i odłożyłam telefon na siedzenie obok.
Sylwia była młodsza ode mnie o dziesięć lat, wysoka, szczupła blondynka z doktoratem w kieszeni. Wyglądała jak milion dolarów, przyciągała spojrzenia mężczyzn i wzbudzała zazdrość kobiet.
Cieszyłam się, że traktuje mnie jak swojego spowiednika lub starszą siostrę, z którą może o wszystkim pogadać. Nie raz pół nocy rozmawiałyśmy przez telefon i nigdy nie kończyły nam się tematy. Wielokrotnie wyjeżdżałyśmy na wspólne wycieczki.
Traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa sprawiły, że miałam wiele kompleksów ale Sylwia dostrzegała we mnie coś więcej, coś czego ja nie widziałam. Wytrwale pomagała mi uwierzyć w siebie i swoje możliwości”.

Grażyna była uczestniczką kursów Pasji Pisania. Dziś może się cieszyć obecnością swojej powieści w księgarniach.

Też marzycie o wydaniu własnej książki? Zerknijcie na harmonogram kursów:

http://www.pasjapisania.pl/harmonogram-kursow.html

Czekamy na was! I na wasze książki!

Źródło cytatu: Grażyna Ochenkowska, Zapach czerwonych róż, Wydawnictwo Czerwona Szpilka, Wrocław 2018.
Źródło grafiki: https://czerwonaszpilka.pl/sklep/zapach-czerwonych-roz-grazyna-ochenkowska/

10 Replies to “„Zapach czerwonych róż” – przeczytaj fragment!”

  1. Powieść wygląda na mocno babską, ale to Volvo? Przecież wypasione auto to typowo męski gadget. Tak nawet się przyznam, że Volvo jest jedną z marek, które robią na mnie wrażenie. Ale nie poznałem go na ulicy. W głębokim PRL-u takich nie spotykało się na naszych ulicach zwłaszcza, że nie mieszkam w Warszawie. To była książka, powieść dla młodzieży – http://lubimyczytac.pl/ksiazka/51487/podroz-na-wyspe-borneo mojego ulubionego autora z tamtych lat Aleksandra Minkowskiego. Volvo to było chyba 454 wtedy z nowatorskimi rozwiązaniami w zakresie bezpieczeństwa jazdy. Autor pisał, że samochód stanowił równowartość willi ojca jednego z bohaterów, co jak na tamte czasy zupełnie nie dziwi. Dzisiaj to pewnie by było najwyżej 10%. A jak wy (i Ty Michał) oceniacie wprowadzanie luksusowych gadgetów do literatury? Urozmaica ją czy raczej spłyca?

    1. Akurat to Volvo ma tutaj najmniejsze znaczenie …

    2. Co do numerka auta to było raczej to: https://pl.wikipedia.org/wiki/Volvo_PV544 bo książkę wydano w 1969 roku. Auto produkowano od 1958 roku i trójpunktowe pasy bezpieczeństwa to była ta rewelacja Volvo.

    3. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      „Powieść wygląda na mocno babską, ale to Volvo? Przecież wypasione auto to typowo męski gadget.” – Andy, ale dlaczego myśleć tak stereotypowo w dobie, w której od stereotypów płciowych (na szczęście!) się odchodzi?
      Myślę, że gadżety-szczegóły, uatrakcyjniają opis, czynią rzeczywistość przedstawioną prawdziwszą.

  2. Ja oczywiście tak prowokacyjnie. Już nawet w krajach arabskich kobiety mogą prowadzić samochody, a u nas od samego początku mogły mieć prawo jazdy na równi z mężczyznami. Dlaczego więc nie mogłyby się też zachwycać się pięknem samochodów podobnie jak mężczyźni kwiatami.

    1. No to prowokacja się udała, bo mnie też zmierziła 😀
      A 10% nadal jest aktualne – taki VW Touareg potrafi kosztować pod 300 tysięcy, a przecież to klasa niżej niż Volvo (cena XC90 w niektórych wersjach przekracza pół miliona :D).

      A pani Grażynie serdecznie gratuluję 🙂 Dobrze, że uwierzyła we własne słowa, tj. „Marzenia nie spełniają się same, marzenia się spełnia”.
      Życzę dalszych sukcesów! 🙂

      1. Myślę, że z cenami we współczesnej Polsce to trochę podobnie jak dzisiaj z literaturą. Wszystko jest bardziej płynne, zwłaszcza ceny nieruchomości. Podmiejski domek nie musi kosztować nawet miliona, ale ekskluzywna willa może przecież kosztować wiele milionów. Zmianę relacji cenowych polskich nieruchomości z zachodnimi samochodami dało się najbardziej odczuć niedługo po wprowadzeniu wymienialności złotego.

        Też gratuluję pani Grażynie sukcesów literackich i wcześniejszych biznesowych. (VOLVO jako nagroda czy pojazd służbowy to jest coś!)

  3. Mam pytanie do autorki:
    Z mapy wynika, że droga E-75 znajduje się na północy Norwegii tymczasem autorka jedzie z Warszawy i to tylko nieco ponad 200 km. Jak to pogodzić?

  4. E75, ale bez kreski to inna nazwa A1 od granicy z Czechami przez Łódź do Trójmiasta. Ale z samej Warszawy nie biegnie.

  5. Jeszcze raz gratuluję autorce 🙂
    Lubię czytać o ludziach, którzy potrafią walczyć o swoje marzenia, a dobre zakończenia, działają kojąco na moją niepoprawnie romantyczną duszę.
    Grażynko, z pewnością sięgnę po Twoją książkę.
    Pozdrawiam 🙂

Dodaj komentarz