Lekcja pisania z Astrid Lindgren

W 1971 roku Astrid Lindgren poznała dwunastoletnią Sarę Ljungcrantz. Ta korespondencyjna znajomość nieoczekiwanie przerodziła się w przyjaźń i przetrwała wiele lat. W jednym z listów Sara oznajmiła: „Myślę, że sama napiszę książkę, to naprawdę bardzo fajne, faktycznie”. Astrid Lindgren udzieliła jej paru rad.

To była niezwykła znajomość. Kiedy się korespondencyjnie poznały, Astrid Lindgren miała niespełna siedemdziesiąt lat i osiągnęła spektakularny sukces jako pisarka. Sara była nastolatką – zbuntowaną, trochę egzaltowaną, trochę zuchwałą. Miała parę pomysłów na siebie. W pewnym momencie marzyła o napisaniu książki. Astrid Lindgren zasugerowała jej, aby napisała o sobie („powinnaś pisać o Sarze Ljungcrantz, zapisać wszystko, co ona czuje, uważa i myśli. Sądzę, że ty myślisz i uważasz niezwykle dużo jak na swój wiek”). Cóż, Sara widziała swoją powieść trochę inaczej:

„Napiszę książkę, jak będę miała czas. Przypuszczalnie to będzie o jednym chłopcu, który czuje się jak dziewczyna, a więc będę pisać o niej/nim, jak gdyby to była dziewczyna, i ona mieszka ze swoją mamą (która jest prostytutką) w małym mieszkanku, ale potem przeprowadzają się do nowego miejsca i mieszkają w jednym ładnym starym domu, dlatego że dziewczyna chce żyć jako normalna dziewczyna, w nowym mieście, w którym nikt jej nie zna i nie wie, że ona jest chłopcem.
Niestety, bardzo mało wiem o takich rzeczach, ale chyba się uda. To, co mnie irytuje, to to, że nie wiem, jak się pisze. Czy po prostu pisze się całe stronice z góry na dół, no i co się robi, jak się chce coś zmienić itd. (…) Gdybyś troszkę opowiedziała mniej więcej, jak ty robisz, byłoby strasznie fajnie”.

Czy to nie urocze? Dziewczynie brakuje czasu, w zasadzie bardzo mało wie o problematyce własnej powieści i o pisaniu, ale chęci ma jak najlepsze Oto co odpowiedziała Astrid Lindgren:

„I chcesz wiedzieć, jak się pisze. Wiesz, mnie jest łatwo dzięki temu, że potrafię bardzo dobrze stenografować, więc siedzę na swoim balkonie albo leżę w łóżku, w ręce trzymam mój blok do stenografowania i mogę na nim pisać równie szybko, jak myślę. Ale przepisuję i przepisuję, i znów przepisuję, wyrywam kartki, wyrzucam je i piszę na nowo, póki każde zdanie nie będzie dokładnie takie, jak chcę. (…) Jest wielu pisarzy, którzy mówią, że oni nigdy niczego nie zmieniają, tylko pozwalają płynąć inspiracji i wszystko piszą raz, no i gotowe. Nie sądzę, żeby ten sposób był dobry, myślę, że potrzeba wiele pracy, aby jakaś rzecz była rzeczywiście gotowa. Wiesz, co jeszcze myślę? Myślę, że należy pisać o tym, co się naprawdę dobrze zna i o czym się coś wie. Dlatego zastanawiam się troszkę, czy to taki dobry pomysł, żebyś pisała o chłopcu, który zostanie zoperowany na dziewczynkę – taka książka, sądzę, powinna zostać napisana przez kogoś, kto rzeczywiście ma takie problemy. Gdybym ja była tobą, pisałabym książkę o tym, jak to jest być Sarą, jak to jest i jak to było i jak myślisz, że będzie. Zwykło się mówić, że każdy człowiek może napisać jedną książkę o sobie samym i myślę, że napisałabyś bardziej interesującą i lepszą książkę o Sarze niż o chłopcu, który chce być dziewczynką”.

Pewnie i w was siedzą historie, które chcielibyście opowiedzieć – albo oparte na własnym doświadczeniu albo całkowicie zmyślone. Zaprezentujcie je na kursie Praca nad Tekstem, który rusza 20 lutego. Zapraszam:

http://www.pasjapisania.pl/kurs-praca-nad-tekstem.html

Zapiszcie się już dziś! Pora przejść od słów do… słów – tym razem pisarskich!

Źródło cytatów: Astrid Lindgren, Sara Schwardt, Twoje listy chowam pod materacem. Korespondencja 1971-2002, przeł. Anna Węgleńska, Nasza Księgarnia, Warszawa 2015.
Źródło grafiki: http://www.astridlindgren.se/ i https://pl.wikipedia.org/wiki/Astrid_Lindgren

Dodaj komentarz