Pansy czy Scarlett? Bohater niejedno m(i)a(ł) imię!

Czy mieliście kiedyś problem z nadaniem postaci literackiej imienia czy nazwiska? Pojawiały się kolejne kandydatury, ale to wciąż nie było to? A może imię bohatera nie ma dla was większego znaczenia, nadajecie je przypadkowo? Zobaczcie, co o tym mówi historia literatury.

Susan Ryeland – narratorka powieści Anthony’ego Horowitza Morderstwa w Somerset – jest miłośniczką literatury i doświadczoną redaktorką. Na początku ma zająć się redakcją najnowszej powieści jednego ze swych ulubionych pisarzy – Alana Conwaya. Niestety, okazuje się, że w tym kryminale brakuje zakończenia. Na domiar złego autor właśnie pożegnał się z życiem. Susan staje przed dużo większym wyzwaniem niż redakcja książki! Mówi: „po dwudziestu latach redagowania kryminałów wyczuwam temat na tyle, by się zorientować, że właśnie znalazłam się w samym środku akcji jednego z nich”.

W swoim nieformalnym śledztwie próbuje m.in. analizować twórczość Conwaya. Miał on osobliwy zwyczaj – nadawał swoim postaciom imiona i nazwiska wedle określonego porządku. Czymże jest imię – chciałoby się zapytać. Jak się okazuje – dla literatury ma kolosalne znaczenie. Zobaczcie, co o tym mówi Susan:

„Imiona i nazwiska postaci są istotne. Znam pisarzy, którzy wykorzystywali nazwiska znajomych, ale i takich, którzy szukali wsparcia w Oksfordzkiej księdze cytatów czy Encyklopedii biograficznej Cambrige. Na czym polega sekret dobrego nazwiska w beletrystyce? Często kluczem jest prostota. James Bond nie został tym, kim został, dzięki nadmiarowi sylab. Co więcej, imię i nazwisko bywają elementem pierwszego kontaktu z bohaterem i dlatego, moim zdaniem, dobrze jest, gdy brzmią należycie, gdy po prostu pasują. Inspektorzy Rebus i Morse będą tu doskonałym przykładem – ich nazwiska od razu kojarzą się z szyfrem, kodem, a jako że rolą detektywa jest rozwiązywanie zagadek, trudno o lepsze dopasowanie. Dziewiętnastowieczni pisarze, tacy jak Charles Dickens, posunęli się jeszcze dalej. Kto chciałby mieć nauczyciela nazwiskiem Wackford Squeers, kto polubiłby pana Bumble, kto poślubiłby Jerry’ego Crunchera? To jednak sfera komedii, groteski; autor był ostrożniejszy, gdy nazywał bohaterów i bohaterki, których mieliśmy polubić.
Niekiedy wybór nazwisk, które wydają nam się dziś ikonami, jest całkiem przypadkowy. Najsławniejszym przykładem są z pewnością Sheeringford Holmes i Ormond Sacker. Trudno nie wątpić, czy osiągnęliby ten sam ogólnoświatowy sukces, gdyby się Conan Doyle nie rozmyślił i w ostatniej chwili nie przechrzcił ich na Sherlocka Holmesa i doktora Johna Watsona. Widziałam na własne oczy rękopis, w którym dokonała się ta wiekopomna zmiana: historia literatury narodziła się od jednego zdecydowanego ruchu pióra. A czy świat zapłonąłby równie gwałtownie dla Pansy O’Hary, jak dla Scarlett, gdyby Margaret Mitchell nie zmieniła zdania, ukończywszy pracę nad Przeminęło z wiatrem? Piotruś Pan, Luke Skywalker, Jack Reacher, Faggin, Shylock, Moriarty…
Czy potrafisz wyobrazić sobie te postaci pod innym nazwiskiem? Rzecz w tym, że nazwisko i postać są ze sobą nierozerwalnie związane. Wpływają na siebie nawzajem”.

A jak wy pochodzicie do imion i nazwisk swoich bohaterów? Czy personalia są starannie przemyślane, czy raczej przypadkowe?

Źródło cytatów: Anthony Horowitz, Morderstwa w Somerset, przeł. Maciej Szymański, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2018.
Źródło grafiki: https://ornatowski.com/

7 Replies to “Pansy czy Scarlett? Bohater niejedno m(i)a(ł) imię!”

  1. Nie może być mowy o przypadkowości. Muszą pasować, wręcz tworzyć z postacią nierozerwalną całość. Poza tym moda na imiona zmieniała się na przestrzeni lat. Był czas na Eleonory, Krystyny, Isaury, teraz Jessica Kowalska nie dziwi, ale kiedyś przez myśl by nikomu nie przeszedł taki mariaż 🙂 I jeszcze pozostała sprawa konotacji imion. Jeśli np. bohaterem ma być krystaliczny człowiek o złotym sercu, to nie będzie miał na imię Adolf 🙂

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Prawda, Anetta! Gdy przeglądam księgi metrykalne, czasem się zdumiewam tym, jakie imiona były wówczas powszechne.

  2. No nie, imie musi pasowac. Inaczej nic sie nie bedzie kleilo. Niepasujace imie drazni, jak kamyk w bucie. Nie pozwala fabule isc naprzod. Najczesciej to pierwsze imie, ktore wpadnie nam do glowy, jest najlepsze. Proby zmiany spelzaja na niczym. Czasami zaczyna sie od imienia 🙂 Najpierw do glowy wpada imie, a potem krztaltuje sie postac.
    Ja na przyklad nigdy nie dalabym swojemu bohaterowi na imie Milosz. Strasznie mnie to imie denerwuje 🙂 Jessica Kowalska tez nie 😀

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      „Najczesciej to pierwsze imie, ktore wpadnie nam do glowy, jest najlepsze. ”

      Też tak mam:)

    2. Chomik buszujący w zbożu says: Odpowiedz

      A czemuż to Miłosz jest „nie teges”? Z Jessicą Kowalską nie dyskutuję, dla mnie też – błe. Ale, ale… jeśli rodzice wymyślą tę Jessicę to cóż poradzić?

      1. I właśnie o to mi chodzi, że rodzice mogą wpaść na ten pomysł i nierzadko wpadają…

        1. Chomik buszujący w zbożu says: Odpowiedz

          To wtedy masz przechlapane i najlepiej używać innego.

Dodaj komentarz