Lekcja pisania z Anią Shirley

Na pewno pamiętacie, że Ania Shirley – najsłynniejsza bohaterka stworzona przez Lucy Maud Montgomery – miała pisarskie ambicje. W trzecim tomie cyklu postanawia napisać nowelę, która nadawałaby się do druku. Pomysł nabiera kształtów, a tymczasem Ania dzieli się Dianą pisarskimi przemyśleniami.

W trzecim tomie cyklu autorstwa Lucy Maud Montgomery Ania postanawia napisać nowelę, która zachwyci czytelników prasy. Nie ma jeszcze fabuły, ale powołuje do życia bohaterkę – Awerylę Lester. Jakiś czas później pomysł się krystalizuje – a przy okazji Ania udziela Dianie pisarskiej lekcji. Zobaczcie:

„Ania zbudziła się z zadumy z westchnieniem pełnym radości.
– Diano, mam już temat do mojej noweli!
– Czy ją już rozpoczęłaś? – zawołała Diana z wzrastającą ciekawością.
– Tak, mam wprawdzie dopiero kilka stronic, ale już obmyśliłam całą treść. Straciłam na to dość dużo czasu, bo wszystkie tematy, które mi przychodziły na myśl, nie pasowały jakoś do mojej bohaterki, której dałam imię Aweryla.
– A imienia nie mogłaś zmienić?
– Skądże? To tak samo, jakbym miała zmienić twoje imię. Aweryla stała się dla mnie istotą żyjącą i chociaż usiłowałam jej nadać inne imię, to jednak ciągle szumiało mi w głowie, że przecież nazywa się Aweryla. Po długich rozmyślaniach znalazłam wreszcie treść, która zresztą bardzo do mnie pasuje. Później musiałam wymyślać imiona dla innych bohaterów. Nie masz pojęcia, jaką mi to sprawiało przyjemność. Nawet wśród nocy leżałam z otwartymi oczami i myślałam o tym. Otóż główny bohater nazywa się Perceval Dalrymple.
– Czy wszyscy już mają swoje imiona? – zapytała Diana z zaciekawieniem. – Może i mnie pozwoliłabyś nazwać któregoś z nich? Niechaj to będzie nawet nic nie znacząca osoba. Chciałabym mieć wrażenie, że i ja chociaż w części przyczyniłam się do napisania tej noweli. – To może znajdziesz imię dla małego chłopca, pastuszka Lesterów – uśmiechnęła się Ania. – Nie odgrywa on wielkiej roli, ale przecież musi się jakoś nazywać.
– Niech się nazywa Raymond Fitzosborne – podchwyciła Diana, która pamiętała jeszcze z dawnych lat rozmaite imiona i nazwiska, wymyślane niegdyś wespół z Anią, Janka Andrews i Ruby Gillis. Ale Ania potrząsnęła przecząco głową.
– Dla pastuszka byłoby to zbyt arystokratyczne nazwisko, bo przecież trudno sobie wyobrazić, że jakiś Fitzosborne pasie świnie i zbiera gałązki na opał.
Diana nie bardzo rozumiała, dlaczego to nazwisko wydawało się Ani nieodpowiednie, lecz po chwili doszła do wniosku, że przyjaciółka prawdopodobnie zna się na tym lepiej, i koniec końcem mały pastuszek został nazwany Robertem Ray, a zdrobniale Bobbym. (…)
– A jaki będzie koniec, wesoły czy smutny?
– Tymczasem sama jeszcze nie wiem. Uważam, że lepszy byłby smutny koniec, bo jednocześnie zawierałby więcej romantyzmu, lecz wydawcy wolą na ogół wesołe zakończenie. Podobno profesor Hamilton utrzymuje, że tylko geniusze mogą sobie pozwolić na smutne zakończenie swych dzieł. A ja przecież – dodała Ania skromnie – kimkolwiek bym była, to w każdym razie nie jestem geniuszem.
– Ja osobiście także wolę wesołe zakończenie – rzekła Diana. – Najprzyjemniej jest, jak książka kończy się ślubem. – Diana od chwili swych zaręczyn z Alfredem uważała, że ślub przynosi ludziom najwyższe szczęście na ziemi.
– Ale czasami lubisz wypłakać się nad książką?
– Tak, lecz tylko w samym środku akcji. Za to koniec powinien być zawsze wesoły.
– W mojej noweli musi być choć jedna scena tragiczna – szepnęła Ania w zamyśleniu. – Może poprowadzę akcję w ten sposób, że Robert Ray zostanie ranny w jakimś wypadku i umrze.
– Nie, na to nie pozwolę! – zawołała Diana ze śmiechem. – Bobby należy do mnie i musi żyć, aby stać się dzielnym człowiekiem. Możesz przecież uśmiercić kogoś innego.
Podczas następnych dwóch tygodni Ania co dnia wpadała w inny nastrój, widocznie uzależniony od tego, jaki obrót przybierała akcja jej noweli. Chwilami była szalenie rozbawiona, chwilami znów pogrążała się w beznadziejnej rozpaczy. Diana nic z tego nie rozumiała.
– Przecież postępowanie twych bohaterów zależy od ciebie (…).
– Co też ty mówisz! – oburzyła się Ania. – Moja Aweryla jest typem stanowczym i trudno rozciągnąć nad nią kuratelę. Chwilami czyni coś zupełnie nieoczekiwanego, a mnie takie rzeczy narażają na przepisywanie całej noweli na nowo”.

I jak wam się podoba ta pisarska lekcja? Czy zgadzacie się z uwagami Ani?

Pamiętajcie, że na kursach Pasji Pisania zyskacie rzetelną wiedzę o tworzeniu opowieści, a także niezbędne wsparcie profesjonalistów. Popracujcie nad swoimi powieściami i opowiadaniami na najbliższej Pracy nad Tekstem, która rusza 24 kwietnia:

http://www.pasjapisania.pl/kurs-praca-nad-tekstem.html

Zapiszcie się już dziś!

Źródło cytatu: Lucy Maud Montgomery, Ania na uniwersytecie, tłum. Janina Zawisza-Krasucka, Nasza Księgarnia, Warszawa 2001.
Źródło grafiki: http://www.plotek.pl i https://www.tvn24.pl/

2 Replies to “Lekcja pisania z Anią Shirley”

  1. Doświadczenia pisarskie Ani nie są niczym niezwykłym. Rzeczywiście bardzo trudno jest pisać coś ściśle według planu. Najczęściej fabuła wymyka się autorowi z pierwotnego zamysłu i jest zmuszony podporządkować się nagłym inspiracjom chwili tworzenia. Sprawia to wrażenie, że wykreowana postać żyje i ma własną wolę w tym co się z nią dalej będzie dziać. Być może to właśnie w twórczej pracy literackiej jest najpiękniejsze. Dodaje tajemniczości i niespodziewanych zwrotów akcji.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      ” Być może to właśnie w twórczej pracy literackiej jest najpiękniejsze. Dodaje tajemniczości i niespodziewanych zwrotów akcji.”

      Zgadzam się, Andy:)

Dodaj komentarz