Nieznośna pierwsza czytelniczka

Dwudziestosześcioletnia pisarka Sara, narratorka powieści Krystyny Siesickiej „W stronę tamtego lasu”, chciała popracować nad swoją książką dla młodzieży. Jej ciotka zaoferowała, że zostanie pierwszą czytelniczką – skutki tej pomocy okazały się opłakane.

Z Sarą spotkaliście się już na blogu Pasji Pisania. Przyjechała ona do ustronnej leśniczówki wuja Bernarda i ciotki Ludmiły, aby poradzić sobie z kryzysem w związku, ale też popracować nad książką. Niestety, wujostwo od początku zdaje się bojkotować jej powieść:

„- Jaki tytuł będzie miała ta książka? – zapytała, wstając od stołu.
– „Czy to ty, kochanie?
– Saro! – zawołał mój wujaszek. – Czy doprawdy nie mogłabyś wymyślić czegoś mądrzejszego? „Czy to ty, kochanie?” – przedrzeźniał mnie. – Tak, to ja, twój stary wujaszek!”.

Zgodzenie się na to, aby ciotka Ludmiła została pierwszą czytelniczką powstającej powieści okazuje się jeszcze bardziej katastrofalną decyzją. Jej ingerencje w tekst są daleko posunięte. Wygląda to tak, jakby pierwsza czytelniczka chciała napisać książkę po swojemu. Upiera się m.in., że bohaterka powinna być ruda. A oto opinia Ludmiły po lekturze pierwszych stron książki Sary:

„- Jeżeli o to chodzi, nie mamy o czym mówić. Właściwie jedyną rzeczą, którą udało mi się poprawić, jest kolor włosów Matyldy. Napisałaś: bursztynowy. A cóż to jest za kolor? Bursztyn może być złocisty, brązowy, zielony, a nawet w kropki. To zdumiewające, że tylko dwa kolory pojawiają się w twoich książkach, bursztynowy i czerwonego wina. Może ty masz jakąś wadę wzroku, Saro, o której nawet nie wiesz? Wszystko u ciebie jest bursztynowe albo w kolorze czerwonego wina. Poprawiłam ci ten bursztynowy kolor włosów na rudy, tak jak obiecałam. Wykreśliłam bursztynowy i napisałam dosłownie: Matylda miała włosy rude jak Ania Shirley. Nie podoba mi się również to, że ona siedziała na trzepaku i machała nogami, jest przecież dużą panienką i to panienką z dobrego domu, prawda? I co? Na trzepaku? Szesnaście lat dziewczyna i siedzi na trzepaku? Przecież one noszą teraz krótkie sukienki, jeżeli Matylda usiądzie na trzepaku, będzie jej po prostu widać majtki, nie możesz jej tak zostawić, Saro. Napisałam, że usiadła na murku, obciągnęła sukienkę i ręce położyła na kolanach. (…)
– Czy zrobiłaś jeszcze jakieś poprawki, ciociu?
– Niewiele. Wyjaśniłam tylko sprawę tego chłopca Matyldy.
– Jeremiego?
– Tak. On nie może przyjaźnić się z Markiem, już ja czuję, czym się to skończy. Marek bardzo mi się nie podoba. Zmieniłam to. Teraz Matylda wybija z głowy Jeremiemu tę przyjaźń, nie czekając na najgorsze.
– Przecież nie może wtrącać się we wszystko.
– Jak to nie może? Może. Widzi przecież, w jakim on się obraca towarzystwie, prawda? Powinna albo z nim zerwać, albo mu wytłumaczyć, żeby dał sobie spokój”.

Pierwsi czytelnicy są bardzo przydatni w procesie pisarskim – ale warto znaleźć takich, do których możecie mieć zaufanie. Zapraszam was na Pracę nad Tekstem, która rusza 3 lipca. Podczas tych czterech tygodni popracujecie nad swoimi powieściami i opowiadaniami, znajdziecie się w towarzystwie ludzi podobnych do was, a wreszcie – otrzymacie profesjonalną i życzliwą krytykę.

http://www.pasjapisania.pl/kurs-praca-nad-tekstem.html

Czekam na was! Zostały ostatnie miejsca!

Źródło cytatów: Krystyna Siesicka, W stronę tamtego lasu, Wydawnictwo Akapit Press, Łódź, 1999.

6 Replies to “Nieznośna pierwsza czytelniczka”

  1. Chomik buszujący w zbożu says: Odpowiedz

    Kapitalne, ależ wnikliwa czytelniczka;DDD

  2. koczowniczka says: Odpowiedz

    Czytałam wiele książek Siesickiej. Tę też. Sara zaskoczyła mnie tym, że nie kopiowała swojej powieści. Gdyby komputer się zepsuł albo został skradziony, cała jej praca poszłaby na marne. 🙂

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Fakt:)

  3. Kiedyś mój wydawca dał moją książkę do korekty językowej początkującej redaktorce. Czepiała się dosłownie każdego zdania. Wszystko chciała mieć napisane po swojemu. To była książka popularnonanukowa. Pisałem na luzie nie siląc się na styl naukowy czy techniczny, a ona chciała mnie wtłoczyć w twarde ramy jakiegoś podręcznika czy instrukcji. W ten sposób z mojego lekkiego stylu nic nie zostało. Tę nową wersję trudno i nudno się czytało. Byłem załamany, ale wydawca uznał mój protest. Śmiał się mówiąc, że prorokował, że tak będzie. Podobno dziewczyna złożyła mu ofertę, że przerobi tak całą moją książkę i za tę cenną inicjatywę oczekiwała godnego wynagrodzenia, a może nawet miejsca wśród jej autorów.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Co za historia!

    2. Chomik buszujący w zbożu says: Odpowiedz

      Uh, no to niesamowita historia.

Dodaj komentarz