Lektura na weekend – Złe macochy?

Macocha – zwłaszcza w baśniach – to figura kobiety złej, często podstępnej i pełnej zawiści. Jak z takim baśniowym brzemieniem czują się kobiety XXI wieku, które zostają (prawdziwymi lub „przyszywanymi”) macochami? Poznajcie dwie siostry – Anitę i Nadię – z powieści Danuty Awolusi „Macochy”.

Uwielbiam powieści traktujące o rodzinach patchworkowych. Po pierwsze – takie rodziny można dziś rozumieć rozmaicie, po drugie, z literackiego punktu widzenia tworzenie nowej rodziny to historia z wielkim potencjałem dramatycznym (ach, te napięcia, które muszą pojawić się między bohaterami wchodzącymi w nowe układy i role!). Wreszcie – to tematyka bardzo bliska życiu. Z ciekawością sięgnąłem po Macochy Danuty Awolusi.

Między siostrami – Nadią i Anitą – jest osiem lat różnicy i milion innych różnic. Wychowały się w jednym domu jako córki zimnych emocjonalnie, surowych lekarzy. Ich rodzice stworzyli im w swoim odczuciu idealny dom. Dziewczynki funkcjonowały wśród wymagań, zakazów i nakazów. Każda radziła sobie inaczej z tą sytuacją – Nadia starała się zadowolić rodziców, Anita buntowała się. Choć tak samo cierpiały z powodu braku miłości, nie potrafiły cierpieć wspólnie. Dorosły i stały się dla siebie obce („Nie łączyła ich żadna więź. To się zdarza, przecież bycie czyjąś siostrą nie oznacza od razu zażyłej relacji”). I nagle obie trafiają do grupy „Macochy Polska”. Okazuje się, że obie mają problemy z dziećmi swoich partnerów. Początkowo nieoczekiwane spotkanie nasila tylko wzajemną wrogość:

„Obawiały się wzajemnej oceny. Całe życie, jako siostry, taiły przed sobą wszystko. Lubiły myśleć, że ich życie jest świetne, dokładnie takie, jakie sobie zaplanowały. A teraz znalazły się w miejscu, gdzie trzeba było pokazać słabości. Odsłonić się przed wrogiem”.

A jednak spotkania w ramach grupy, rozmowy z psycholożką, prowadzenie dzienników uczuć, a wreszcie – osobiste dramaty pozwolą Nadii i Anicie zbliżyć się do siebie. Czy siostry wykorzystają tę szansę?

W Macochach Danuta Awolusi (na zdj.) przedstawia trudy budowania rodzin patchworkowych. Anita nie umie się porozumieć z kilkuletnim synem swojego męża – Leosiem, chłopcem zamkniętym w sobie, niesamodzielnym, zapatrzonym w tablet. Z kolei Nadia zmuszona jest prowadzić wyrafinowaną wojnę z dwunastoletnią Klaudią, córką swojego chłopaka. Dziewczynka torpeduje wszelkie próby nawiązania porozumienia, nie ma szacunku ani dla nowej partnerki ojca, ani dla jej rzeczy. Panowie w tych układach są zdecydowanie najsłabszymi ogniwami – Olaf jest pogubiony i nieodpowiedzialny, Szymon reaguje złością i agresją. To, co zaczynało się jak romantyczna baśń, szybko odsłania swe mniej baśniowe oblicze – i niekoniecznie macocha jest tu czarnym charakterem (choć ani Nadia, ani Anita nie są święte).

Danuta Awolusi przygląda się swoim bohaterom z ogromną uwagą. Jest przy tym konkretna, rzeczowa i przekonująca. Ma się wrażenie, że czyta się zapis drobiazgowego dziennikarskiego śledztwa. Dobrze poznajemy bohaterów, choć zostają odsłonięci stopniowo – w ten sposób autorka Na wysokim niebie świetnie pogrywa również z emocjami czytelnika. Pokazuje, że role nie zostały na stałe przypisane, a czyjeś postępowanie może być w rzeczywistości wołaniem o pomoc. Jest przy tym odważna – to powieść bez eufemizmów i bez tabu.

„Być może nie ma na świecie nic trudniejszego od przyznania się do nienawiści. Nienawiści do dziecka. Nie znam nikogo, kto by kiedykolwiek powiedział coś takiego głośno. Nigdzie o tym nawet nie czytałam”

Czyta się Macochy z prawdziwym zaangażowaniem. To jedna z tych pozycji, przy których obiecujecie sobie „jeszcze tylko kilka stron”, a i tak czytacie dalej (pssst! osobiście zarwałem przy tej książce noc!). Sytuacje są bardzo realne, przedstawione niebanalnie, a bohaterowie muszą podjąć niełatwe decyzje. Świetna to literatura środka – podchodząca z szacunkiem i do zaprezentowanego tematu, i do fabuły, i do czytelnika, skłaniająca do refleksji. Oby więcej takich pozycji na wolny wieczór! Polecam!

Źródło cytatów: Danuta Awolusi, Macochy, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2019.
Źródło grafiki: https://disneyprincess.fandom.com/wiki/Lady_Tremaine i http://lubimyczytac.pl/autor/74383/danuta-awolusi

11 Replies to “Lektura na weekend – Złe macochy?”

  1. Super. Wpisuję tę książkę, na listę lektur obowiązkowych 🙂

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Warto:)

  2. Recenzja zachęcająca. 🙂 Słyszałam, że autorce udało się zrzucić kilkadziesiąt kilogramów, a jednocześnie straciła zamiłowanie do czytania książek i teraz niemal nic nie czyta.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      O, o tym nie wiedziałem:)

      1. koczowniczka (Agnieszka K.) says: Odpowiedz

        No i przeczytałam. 🙂 Wprawdzie nie tak szybko, jak planowałam, ale lepiej późno niż wcale.

        1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

          I jak Twoje wrażenia?:)

    2. Racja! Tak było. Ale całe szczęście, wróciłam do czytania z całą mocą. I pisania też 😉

  3. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

    Moi drodzy, a już niedługo zaprosimy Was do udziału w konkursie, w ramach którego będziecie mogli wygrać „Macochy”:)

  4. Miłość i nienawiść to dwa najsilniejsze uczucia, jakie wpływają na ludzkie losy. Z tym, że według moich obserwacji, o wiele częściej zdarza się, że wygasa miłość, niż nienawiść. To drugie potrzebuje o wiele mniej „pokarmu”, by nabrać sił i trwać. Dlatego z pewnym dystansem przyglądałam się losom Anity i Nadii, zwłaszcza gdy budowany przez lata między siostrami mur wrogości, zaczął się chwiać. Jednak autorka tchnęła w swoje bohaterki tyle życia i skrajnych emocji, że wszystko stało się prawdziwe do granic bólu. Emocje – właśnie! To główny mechanizm napędowy tej historii. I to zarówno w sytuacjach, gdy emocje biorą górę na rozumiem, jak i w chwilach, gdy tych emocji całkowicie brak. Choć jako główny wątek „Macoch” wskazywana jest nienawiść Nadii i Anity do dzieci ich partnerów, to w mojej ocenie, jest to wątek mniej istotny. Nie raz aż mną trzęsło nad książką, gdy widziałam jakie błędy życiowe popełniają zarówno Nadia jak i Anita, jakie są ślepe na wady partnerów, jakie naiwne. I to uważam z główny wątek, wzajemne relacje obu sióstr, naznaczone piętnem kalectwa uczuciowego wyniesionego z domu. Ale tu znów punkt dla autorki – za to, że umiała to uwiarygodnić i „sprzedać” tak, by czytelnik sam doświadczył tej huśtawki uczuć. A za największą zaletę książki uważam jej zakończenie. Przy tak zagmatwanych losach bohaterów, trudno zaplanować rozstanie w czytelnikiem tak, by nie zepsuć osiągniętego wcześniej efektu. D. Awoulsi udało się uniknąć zbyt łzawej czy zbyt przesłodzonej pointy, wyciszyła emocje w najbardziej realny sposób, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że oto przeczytałam naprawdę świetną książkę.

    1. Cudownie czytać takie wypowiedzi i mieć poczucie, że jednak czytelnicy potrafią czytać emocje… DZIĘKUJĘ!

    2. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Beata, bardzo dziękuję, że podzieliłaś się swoimi odczuciami po lekturze. Cieszę się, że wzbudziła w Tobie takie emocje!

Dodaj komentarz