Ach, ta przeklęta pusta kartka!

Pamiętacie Agatę Abbott z „Tajemniczego opiekuna” Jean Webster? To siedemnastolatka z sierocińca, która za sprawą własnego talentu pisarskiego dostaje się do prestiżowego college’u. Tam może poznać świat i rozwijać swoje talenty pisarskie – i korzysta z tej szansy, choć droga do stworzenia arcydzieła okazuje się niełatwa.

Agata Abbott to jedna z tych bohaterek prozy młodzieżowej, którą pokochały kolejne pokolenia czytelników. Sympatyczna, inteligentna, pełna dystansu do siebie, a przy tym niepokorna, wytrwale dążyła do zamierzonych celów. Kiedy anonimowy darczyńca postanowił sfinansować jej naukę w college’u – i zrobić z niej pisarkę – skorzystała z tej szansy. Gdy znalazła się w nowym miejscu, stała się jakby nową Agatą Abbott. Jak pisała w jednym z listów:

„Mój pokój mieści się w północno-zachodnim rogu i ma dwa okna, z których jest śliczny widok. Kto jak ja spędził siedemnaście lat w jednej wielkiej sypialni Domu Wychowawczego razem z dwudziestoma współtowarzyszkami, czuje w całej pełni rozkosz zamieszkiwania w oddzielnym pokoju. Tutaj po raz pierwszy mam możność zapoznania się z Agatą Abbott. Zdaje mi się, że ją polubię. A pan jak sądzi, polubi ją pan?”.

Cóż, Agatę łatwo polubić, ale też łatwo odnaleźć w jej pisarskich rozterkach swoje własne. Można podzielić jej dumę i radość, kiedy donosi swojemu „Ojczulkowi”:

„Agata Abbott zaczęła być autorką. Poemat pod tytułem: Z mojej wieży ukaże się w lutowym zeszycie naszego miesięcznika, na pierwszej stronicy, co jest wielkim zaszczytem dla nowicjuszki. Nasza profesorka angielskiego zatrzymała mnie w drodze do kaplicy wczoraj wieczorem i powiedziała, że to bardzo ładny utwór z wyjątkiem szóstego wiersza, który ma o jedną stopę za dużo. Przepiszę go dla pana na wypadek, gdyby pan miał ochotę przeczytać”.

Swoją drogą – szkoda, że nie przepisała poematu i czytelnik nie miał okazji go poznać…

A jednak pisanie to nie sama radość – Aga poznaje również męki twórcze, na przykład podczas wakacji. Donosi wówczas nadal uparcie anonimowemu adresatowi:

„Piszę do pana z drugiego rozwidlenia wierzby przy stawie na łące. Pode mną rechocą żaby, nade mną wywodzi trele skowronek, a dwa małe, rude diablątka nie przestają śmigać po pniu w dół i na górę. Siedzę tutaj od godziny – znalazłam jak stworzone do siedzenia miejsce przy zbiegu dwóch gałęzi i urządziłam sobie świetny fotel za pomocą dwóch ściągniętych z kanapki poduszek. Wdrapałam się na górę z blokiem i piórem, mając nadzieję spłodzenia nieśmiertelnego arcydzieła, ani rusz jednak nie mogłam poradzić sobie z moją bohaterką – nie mogę skłonić jej do zachowania się tak, jak chcę, aby się zachowywała – dałam jej też na razie spokój i piszę do pana”.

Idealne warunki, czas, szczere chęci – i wymówki, szukanie innych zajęć. W rezultacie zostaje pusta kartka. Skąd my to znamy, prawda? Jak widać, niektóre sytuacje są – nomen omen – wpisane w pisarstwo. Cóż, jestem pewien, że na pewno polubilibyście Agatę… Czy często wam się zdarza długo wpatrywać się w pustą kartkę? Czy może raczej w kursor migający na nieskazitelnie białym dokumencie Worda?

Pamiętajcie, że na kursach Pasji Pisania uczymy, jak przełamywać blokadę twórczą i wyrobić sobie nawyk regularnego pisania. Wybierzcie kurs dla siebie i niech puste kartki odejdą do przeszłości!

http://www.pasjapisania.pl/harmonogram-kursow.html

Czekamy na was!

Źródło cytatów: Jean Webster, Tajemniczy opiekun, tłum. Róża Centnerszwerowa, Prószyński i S-ka, Warszawa 1997.

2 Replies to “Ach, ta przeklęta pusta kartka!”

  1. Marta Gruszczyńska says: Odpowiedz

    Uwielbiam tę powieść i wracam do niej kilka razy w roku 🙂 biała kartka potrafi działać czasem mobilizująco i magnetyczne, a czasami irytująco. Nie ma weny to trudno, zajmę się czymś innym, zrobię coś innego kreatywnego – może wróci! A męki pisarskie są też świetnie ukazane w Emilce ze Srebrnego Nowiu L. M. Montgomery, choć tam raczej chodziło o wybór tematyki i styl🙂

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Marta, to prawda, „Emilka” jest cudownie pisarska:) A propos „Tajemniczego opiekuna” i Montgomery – u Webster ta sieroca krzywda jest opisana dużo bardziej wprost niż w „Ani z Zielonego Wzgórza” – i robi wrażenie.

Dodaj komentarz