Lektura na weekend – Zwierzęta wymierzają sprawiedliwość?

W górskiej osadzie w Kotlinie Kłodzkiej – gdzie rozgrywa się akcja „Prowadź swój pług przez kości umarłych” Olgi Tokarczuk – dochodzi do makabrycznych morderstw na myśliwych. Janina Duszejko – narratorka i główna bohaterka, którą mało kto traktuje poważnie – przekonuje, że tych zbrodni dokonują zwierzęta. Czy ma rację?

„- Pani bardziej jest żal zwierząt niż ludzi.
– Nieprawda. Tak samo żal mi jednych i drugich. Nikt jednak nie strzela do bezbronnych ludzi – powiedziałam funkcjonariuszowi straży miejskiej (…).
– Fakt. Jesteśmy krajem praworządnym – potwierdził strażnik. Wydał mi się dobroduszny i niezbyt bystry.
Powiedziałam:
– O kraju świadczą jego Zwierzęta. Stosunek do Zwierząt. Jeżeli ludzie zachowują się bestialsko wobec Zwierząt, nie pomoże im żadna demokracja ani w ogóle nic”.

Od dawna miałem ochotę przeczytać Prowadź swój pług przez kości umarłych Olgi Tokarczuk. A jednak trochę się bałem – unikam książek, w których giną zwierzęta. Takie sceny doprowadzają mnie na przemian do wściekłości i do rozpaczy. Zbyt mocno je odczuwam. Na marginesie – najgorsze pozostaje to, natykam się na nie również poza literaturą. Media bardzo często donoszą o skatowanych czy porzuconych zwierzętach, co wywołuje we mnie pragnienie powrotu do zasady Hammurabiego „Oko za oko, ząb za ząb”. Teraz, świeżo po lekturze, myślę, że podobne odczucia towarzyszą Oldze Tokarczuk – stąd Prowadź swój pług przez kości umarłych.

Janina Duszejko – narratorka powieści – dawniej budowała mosty, potem uczyła. Teraz jest starą, schorowaną kobietą i zajmuje się stróżowaniem w czasie, gdy domy sąsiadów stoją puste. Jej największą miłością są zwierzęta (przypomina w tym Florentynkę, ekscentryczną mieszkankę Prawieku). Rozumie je, kocha, sprzeciwia się światu, który pozwala je zabijać podczas polowań i nie tylko. W jednym ze swoich poruszających monologów powie:

„Co to za świat? Czyjeś ciało przerobione na buty, na pulpety, na parówki, na dywan przed łóżkiem, wywar z czyichś kości do picia… Buty, kanapy, torba na ramię z czyjegoś brzucha, grzanie się cudzym futrem, zjadanie czyjegoś ciała, krojenie go na kawałki i smażenie w oleju… Czy to możliwe, że naprawdę dzieje się ta makabra, to wielkie zabijanie, okrutne, beznamiętne, mechaniczne, bez żadnych wyrzutów sumienia, bez najmniejszej refleksji, którą za to hojnie obdziela się wymyślne filozofie i teologie. Jaki to świat, gdzie normą jest zabijanie i ból? Czy coś z nami jest nie tak?”.

Jest to osoba nietuzinkowa jak na lokalną społeczność – zaangażowana w sprawy zwierząt wegetarianka, odczytująca horoskopy z układu planet Kasandra, widząca tylko katastrofy. Miejscowi biorą ją za nieszkodliwą wariatkę. Wiek też nie działa na jej korzyść. To właśnie ona odnajduje ciało jednego z myśliwych i jest żywo zainteresowana przebiegiem śledztwa (niczym panna Marple! Jak może pamiętacie i ona – przenikliwa i inteligentna – bywała ignorowana przez funkcjonariuszy). Okazuje się, że to początek serii tak brutalnych, jak i dziwacznych zbrodni. Janina Duszejko chce przekonać policję, że to zwierzęta mszczą się za lata krzywd. Nie może znieść tego, że są zabijane i zjadane:

„Zabijanie stało się bezkarne. A ponieważ stało się bezkarne, to nikt go już nie zauważa. A ponieważ nikt go nie zauważa, nie istnieje. Gdy przechodzicie koło wystaw sklepowych, na których wiszą czerwone połacie poćwiartowanego ciała, to myślicie, że co to jest? Nie zastanawiacie się, prawda? Albo gdy zamawiacie szaszłyk czy kotlet – to co dostajecie? Nic w tym strasznego. Zbrodnia została uznana za coś normalnego, stała się czynnością codzienną. Wszyscy ją popełniają”.

Rozwiązanie kryminalnej zagadki może zaskoczyć (mnie nie zaskoczyło, znałem je jeszcze przed przystąpieniem do lektury), jednak myślę, że nie ono jest tu najważniejsze. Olga Tokarczuk wykorzystała formułę kryminału (czy może raczej thrillera), aby poruszyć jedną z palących kwestii społecznych i niejako oddać głos zwierzętom, których Janina Duszejko jest ambasadorką. Jej zapał angażuje emocjonalnie czytelnika. Myślę, że nie da się czytać obojętnie sceny w kościele, kiedy to miejscowy ksiądz wygłasza kazanie ku pochwale myślistwa. Ileż w tym zakłamania! Jakże wścieka bagatelizowanie przez tego samego księdza podczas kolędy śmierci zwierząt („to przecież tylko zwierzęta. (…) Bóg dał miejsce zwierzętom niżej, w służbie człowieka”).

Niesprawiedliwie byłoby traktować Prowadź swój pług przez kości umarłych tylko w kategoriach thrillera ekologicznego. To także książka o wykluczeniu. Jednostka pozostaje bezradna w obliczu prawa, procedur, a także układów i układzików, które scalają społeczność. To naprawdę przerażający obraz. Zwierzęta nie mają tu prawa głosu, ale niektórzy ludzie również. Janina Duszejko jest jawnie lekceważona, wyśmiewana – starsza kobieta nie wygra z kipiącymi butą mężczyznami (tak samo jak zwierzęta – polowanie jest tu świetną metaforą władzy i zależności). Podobnie na marginesie sytuują się inne postaci – Dyzio, tłumacz poezji Blake’a, Matuga czy Dobra Nowina. Jak mówi sama narratorka: „należymy do tych ludzi, których świat bierze za bezużytecznych”. To również opowieść o tym, jak próbuje się łamać ustalony, porządek („Są pewne reguły i tradycje i my w tym tkwimy” – zauważa jedna z epizodycznych bohaterek), buntować się przeciwko temu, co ustalone i pozornie oczywiste.

Prowadź swój pług przez kości umarłych to powieść pomysłowa i świetnie skonstruowana. Trudno się od niej oderwać. Najważniejsze jednak, że zostawia po sobie pytania, otwiera na refleksje, niepokoi (nie chodzi tylko o sytuację zwierząt, ale o – wiarygodnie umotywowane – postępowanie bohaterów, o kwestie moralności, o kondycję dzisiejszego świata i o panujące w nim kompromisy). Myślę, że to książka bardzo ważna i aktualna – nie bez przyczyny jest doceniana również za granicą, została także przeniesiona na ekran przez Agnieszkę Holland (we wpisie umieściłem zdjęcia z filmu Pokot). Szczerze wam ją polecam. Wiem, że we mnie zostanie na długo.

Źródło cytatów: Olga Tokarczuk, Prowadź swój pług przez kości umarłych, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017.
Źródło grafiki: https://www.spidersweb.pl/rozrywka/2017/02/27/pokot-recenzja/ i http://kultura.gazeta.pl/kultura/56,114438,21285672,pokot-agnieszki-holland-powalczy-o-zlotego-niedzwiedzia-w.html oraz https://okiemfilmoholika.pl/filmy/pokot-recenzja-filmu-2017/

9 Replies to “Lektura na weekend – Zwierzęta wymierzają sprawiedliwość?”

  1. Michale, dziekuje Ci, ze napisales o tej ksiazce! Porusza ona tak wazne tematy. Janina Duszejko jest wspaniala bohaterka i ilez to razy mialam okazje poczuc sie tak jak ona … zreszta, w naszej kulturze kazdy, kto interesuje sie, lub angazuje w sprawy prozwierzece czy ekologiczne, od razu jest traktowany jako wariat.
    Ksiazka traktuje o prawdzie, bez owijania w cokolwiek. Od tytulu poczawszy.
    Zwierzeta oczywiscie nigdy na nas sie nie zemszcza, bo nie znaja takiego uczucia – sa tak bardzo od nas lepsze!
    Z calego serca Wam ja polecam.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Janina jest cudownie złożoną bohaterką, umieszczoną w niełatwej przestrzeni i w niełatwej sytuacji. Bardzo mnie do siebie przekonała.

      1. Tak, zgadzam sie. Literatura potrzebuje wiecej takich Janin.

  2. Dlatego mówią o niej, że jest „barbarzyńcą”. I mają rację. Barbarzyńcy, to ludzie chołdujący jeszcze jakimś wartościom. Interesują się czymś więcej poza czubkiem swego nosa. Co innego cywilizowani ludzie, szlifowani wysoką kulturą wsobną i faszerowani teologią zbawiennej tradycji. Nie muszą myśleć, wiedzą i mają poparcie z najwyżej wydumanego szczebla.
    Ludy barbarzyńskie, często głodne, płakały gdy musiały upolowane jeść. Przedmioty były częścią ich duchowego życia. Szanowali swój świat, szanowali wzajem.
    Światem cywilizowanym żądzi mord. Naród przeciw narodowi, religia przeciw religii, człowiek przeciw wszystkim i wszystkiemu. I ta nostalgia za łatwym światem polowania na bezbronnego.
    Daleko zaszliśmy. Wypisuję się, jestem Barbarzyńcą.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Tomek, w takim razie wpisuję się na listę Barbarzyńców!

  3. Chomik buszujący w zbożu says: Odpowiedz

    i ja jestem barbarzyńcą.

    1. W takim razie to ja tez jestem barbarzynca, poganka, heretyczka i dzikuska 🙂

  4. Po 100kroć czuję się barbarzyńcą! Dzięki za recenzję, Michale.

  5. Jakie to smutne, że o coś tak oczywistego, jak poszanowanie natury, dziś trzeba walczyć, a ludzi którzy to robią, uznaje się w najlepszym przypadku za dziwaków. I jaką nadzieją tchnie fakt, że tym którzy decydują się na tę walkę, jednak przyznaje się prawo głosu, a w tych najszlachetniejszych przypadkach – nagrody. Nie o nagrody jednak toczy się ten bój, ale o prawo głosu dla tych, którzy według uzurpatorów życia, tego głosu nie mają.
    Olga Tokarczuk powiedziała, że mimo wszystkiego złego, co się dzieje w świecie, ludzkość dokonuje wielkiego kroku w dobrym kierunku. Jeszcze dwieście lat temu rozmowa o prawach zwierząt była abstrakcją, dziś jest czymś naturalnym.

    Barbarzyńcy! Przyjmijcie mnie do swego stada – jestem jedną z Was!

Dodaj komentarz