Co się wydarzyło w Kalifornii? – debiut Karoliny Szablewskiej-Olejarz

Miło nam ogłosić, że kolejnej kursantce Pasji Pisania udało się wydać powieść. Tym razem debiutuje Karolina Szablewska-Olejarz – jako Caroline Evans – z książką „W słońcu Kalifornii”. Karolina pracowała nad nią m.in. na jednym z kursów Pasji Pisania.

I mamy kolejne święto Pasji Pisania! Powieść absolwentki naszych kursów – Karoliny Szablewskiej-Olejarz, piszącej pod pseudonimem Caroline Evans – trafiła na księgarniane półki. W słońcu Kalifornii opublikowało Wydawnictwo Novae Res. Bohaterowie tej powieści mają za sobą ciężkie przejścia – gdy spotykają się w Los Angeles, działa niesamowita chemia. Jeff i Ann czują, że oto odmienia się ich życie.

Karolina Szablewska-Olejarz

Karolinę poznałem w listopadzie 2015 roku na Internetowym Kursie Podstawowym. Pracowała wtedy nad pięknym projektem – rodzinną książką kucharską. Początki nie były łatwe. Zaczęło się od istnego zimnego prysznica, ale potem było już tylko lepiej. Karolina nabrała wiary we własne siły, sumiennie pracowała nad swoim projektem, a potem nad powieścią. Uczestniczyła jeszcze w Internetowych Kursach Praca nad Tekstem pod moim przewodnictwem. To właśnie podczas jednego z nich poznałem Jeffa i Ann. Dziś i wy macie szansę poznać tych dwoje.

Oto początek powieści Caroline Evans:

„Ann stała przy oknie hotelowego pokoju i podziwiała budzący się dzień. Widok był niesamowity. Ocean lekko się kołysał, ciepły wiatr poruszał palmowe liście i delikatnie smagał kwiaty papuzie, które bujnie porastały tutejsze trawniki. Wpatrzyła się w ocean, który z minuty na minutę stawał się jaśniejszy, i głęboko westchnęła. Urok tego miejsca ją oczarował. Stała jak zaklęta, prawie trzy tysiące mil od domu, w jakże odmiennej rzeczywistości, i wypatrywała dzikich delfinów. Zawsze marzyła, by je zobaczyć, i liczyła na to, że może tym razem się uda. Narzuciła na siebie ciepły sweter i poszła na spacer. Cicho zamknęła drzwi, przemknęła długim, oświetlonym korytarzem, po czym skręciła w kierunku lobby. Lekko zaspana obsługa hotelowa przywitała ją bez większego zdziwienia, co sugerowało, że pewnie nie była pierwszą osobą zrywającą się bladym świtem na spacer. Wyszła na zewnątrz przez taras i przecięła nieduży ogród kwiatowy. Asfaltowa ścieżka wiła się pośród żółtych bungalowów posadowionych na stromej skale. Ann szła tak kilkaset metrów, aż dotarła do piaszczystej dróżki, schodzącej bezpośrednio do skalistego brzegu. Przytrzymując się barierki, ostrożnie stąpała po skałach i kamieniach w dół. Fale z ogromną siłą uderzały o brzeg. Co rusz drobne krople wody spadały na twarz dziewczyny, a wiatr targał jej długie, ciemne włosy. Słońce powoli wynurzało się zza gór, oświetlając delikatnie groźne, skaliste, suche zbocza kalifornijskich wzniesień. W powietrzu unosił się jeszcze zapach porannej mgły, która była ostatnim elementem przypominającym chłodniejszą noc ustępującą ciepłemu porankowi. Ann zamyśliła się i wpatrzyła w ocean, jakby chciała ujrzeć jakiś niezwykły statek. Woda to ogromny żywioł, pomyślała. Z jednej strony zachwyca pięknem kolorów, szumem fal, z drugiej zaś kryje w sobie wiele tajemnic. Zachwyca i przeraża. Ann nie bała się wody, ale czuła wobec niej respekt. Potrafiła godzinami wpatrywać się w fale rozbijające się o skalisty brzeg; tak odzyskiwała wewnętrzny spokój. Jednocześnie przerażała ją myśl o tym, że fale nagle staną się kilka razy większe i żaden człowiek nie obroni się przed ich niszczącą siłą. Nawet nie próbowała wyobrazić sobie, jakie rośliny i zwierzęta oraz jakie ludzkie tajemnice kryje ta otchłań. Ann uważnie obejrzała najbliższe otoczenie, próbując wykryć wszystkie zagrożenia ze strony krabów, skorpionów czy innych mieszkańców nabrzeża.

Uznała, że teren jest bezpieczny i usiadła na skale po prawej stronie od zejścia. Siedziała zamyślona, wpatrzona w pelikany, które polują na dorodne rybki, i zupełnie zapomniała, gdzie się znajduje. Po dłuższej chwili ocknęła się i zauważyła szczupłego, wysokiego mężczyznę, który stał i też patrzył na ocean. Była szczęśliwa tu i teraz. Dźwigając bagaż życiowych doświadczeń, zachowała dziewczęcy optymizm.
– Dzień dobry, czy mogę się przyłączyć? Skąd jesteś? – zapytał nieznajomy i usiadł na kamieniu obok, nie czekając na jej odpowiedź.
Co za natręt, pomyślała w pierwszej chwili.
– Z Nowego Jorku – odpowiedziała nieco nieprzytomnie, wyrwana ze stanu nieważkości, w który wprawiło ją patrzenie na ocean.
– Co tu robisz, jeśli mogę zapytać? – Cieszę się życiem – odparła spontanicznie i przegarnęła włosy, targane wiatrem we wszystkie strony. Myślała, że tą odpowiedzią pozbędzie się natręta, nie dając mu kolejnego wątku do kontynuowania rozmowy”.

Karolina, w imieniu całego zespołu Pasji Pisania serdecznie ci gratuluję spełnionego pisarskiego marzenia! Życzę ci, aby historia Jeffa i Ann poruszyła mnóstwo czytelników. No i czekamy na kolejne twoje książki!

Źródło cytatu: Caroline Evans, W słońcu Kalifornii, Wydawnictwo Novae Res, Gdynia 2020.
Zdjęcie Autorki: archiwum rodzinne.

6 Replies to “Co się wydarzyło w Kalifornii? – debiut Karoliny Szablewskiej-Olejarz”

  1. Interesuje mnie, dlaczego autorka przyjęła pseudonim imienia i nazwiska anglojęzyczny ? Dlaczego postacie są akurat amerykańskie? czy dlatego, że powieść dzieje się w Kalifornii? Dlaczego akurat takie miejsce akcji? Z wyżej cytowanego fragmentu nic nie wynika. To mogłoby się dziać wszędzie… Jeśli jestem zbyt wścibska, to proszę o wybaczenie. Przepraszam z góry.

    1. Caroline Evans says: Odpowiedz

      Akcja powieści dzieje się w Kalifornii i Nowym Jorku. Wiele lat spędziłam w USA: współpracując z różnymi firmami, podróżując, poznając tamtejsze zwyczaje i kulturę. Mam tam wielu przyjaciół, dzięki którym poznałam realia ich codziennego życia, sposób myślenia, relacje rodzinne, wartości, problemy, różnice społeczne a przede wszystkim emocjonalność.
      Większość czasu przebywałam w Kalifornii oraz Nashville, Tennessee, stolicy muzyki country.
      To głównie tam tworzy się najpiękniejsze teksty piosenek, którymi w skrócie opowiada się historie o życiu, miłości i przyjaźniach. To tam Dolly Parton, Bon Jovi, Jony Cash w krótkich tekstach opowiadali światu o tym co ważne i mniej ważne. Przyglądałam się dziesiątkom artystów, przysłuchiwałam kameralnym koncertom songwriterów w klubach, garażach, małych studiach i wszystkie te zasłyszane historie rozwinęły we mnie potrzebę opowiedzenia mojej własnej.
      Osadziłam akcję w świecie, który przez wiele lat był i jest moim drugim domem.
      Pseudonim artystyczny, który przyjęłam jest stworzony na podstawie imienia, którym nazywają mnie moi znajomy za oceanem: Caroline.
      Jednocześnie oddziela jasno moje biznesowe życie, od artystycznego.
      W „Słońcu Kalifornii” zaczęłam pisać w Nashville i skończyłam ją pisać w kafejce „Fajdo”, gdzie spotykają się muzycy, autorzy tekstów, producenci muzyczni i długimi godzinami dyskutują o emocjach i życiu.
      Nie boją się mówić o tym co czują i myślą. Nie Boją się marzyć i mieć pragnień.
      To świat , którego jestem częścią i natchnął mnie do realizacji moich marzeń o pisaniu.
      Pozdrawiam serdecznie.

      1. Bardzo dziękuję za obszerne, interesujące bardzo wyjaśnienie, które jest niczym prolog do powieści, bardzo zachęcający do lektury. Przyznaję, że zmienia to moje pierwotne odczucia. Powodzenia życzę! BRK.

        1. Caroline Evans says: Odpowiedz

          Pozdrawiam serdecznie. Karolina

  2. świetnie, wspaniała wiadomość. Gratulacje 🙂

    1. Caroline Evans says: Odpowiedz

      dziękuję:-) pozdrawiam serdecznie.

Dodaj komentarz