Lektura na weekend – Matěj, jego babcie i polityka

Dorastanie Matěja – głównego bohatera najnowszej powieści Petra Šabacha – przypada na czas burzliwych przemian politycznych w Czechosłowacji. W „Babciach” mamy do czynienia z typowo czeskim przymrużeniem oka – a to gwarantuje dobrą zabawę przy lekturze.

Lubię czasem sięgnąć po czeską literaturę (i choć raczej rzadko oglądam filmy – po czeski film). Nasi czescy sąsiedzi mają wspaniałą umiejętność – potrafią tworzyć dzieła jednocześnie pełne lekkości i ciepła, zabawne i obciążone sporym ładunkiem dramatyzmu. To wyjątkowa mieszanka. W prozie Petra Šabacha (na zdj.) – jednego z najciekawszych czeskich twórców – jest podobnie.

Głównym bohaterem powieści Babcie jest urodzony w 1951 roku Matěj. Jego świat można przyrównać „do hali z setką automatycznie sterowanych drzwi, przez które ktoś bez przerwy wchodził lub wychodził. Jedni wpadali częściej, inni zjawiali się tylko od święta. Niektórzy powodowali lekki, ledwo dla Matěja odczuwalny przeciąg, inni, choć być może zamierzali tylko zajrzeć i spytać jak zdrówko, ostatecznie zostawali do końca życia”. Chłopiec jest otoczony kochającą rodziną. To istna galeria barwnych postaci, których egzystencję naznaczyły różnego rodzaju przewroty polityczne. Wyróżniają się zwłaszcza babcie Matěja. Babcia Maria to zaangażowana komunistka, babcia Irena – dama wychowana w klasztorze, miłośniczka rosyjskiego baletu i Szekspira. Każda z nich prezentuje zupełnie inny światopogląd, każda jest ważną częścią życia chłopca. W ramach powieści przebywamy głównie w komunistycznej Czechosłowacji, ale miejscem akcji bywa tu też Anglia czy Grecja, gdzie udaje się główny bohater (są to fragmenty słabsze, nieco powierzchowne, pozbawione pazura ). Wszystko kończy się przedstawieniem aksamitnej rewolucji z 1989 roku.

Babcie to typowa powieść inicjacyjna. Matěj poznaje świat, próbuje się w nim odnaleźć. Jego dzieciństwo jest pełne przygód, wybryków (upicie się leczniczym winem babci, lot samolotem na ciężkim kacu, włamanie do miejscowej pływalni). Mamy tu też pierwszą miłość (Alenka, córka sąsiadów), szkolne wpadki, wprawiających w zażenowanie krewnych, nietrafione prezenty (różowe kaloszki). Jego świat jest jednak naznaczony sprawami politycznymi, których chłopiec do końca nie rozumie – nawet w szkole straszy się nieuniknioną wojną, pokazuje się filmy propagandowe, przeprowadza próbne alarmy. Matej podchodzi do tego po dziecięcemu („poszedł do Alenki i razem zastanawiali się, czy jest sens odrabiać lekcje, skoro będzie wojna. Matěj uważał, że chyba nie”), choć to przecież przyspieszony kurs dorastania. Šabach nierzadko opisuje te polityczne wydarzenia „po czesku” – jako jednocześnie absurdalne i przejmująco. Tak dzieje się na przykład po dokonaniu inwazji na Czechosłowację w 1968 roku:

„Za rogiem natknęli się na grupę ludzi, którzy otaczali radziecką ciężarówkę wojskową. W środku była masa żołnierzy o azjatyckich rysach, wydawali się zdenerwowani. Grupa pod przywództwem starszego pana, na oko emerytowanego profesora nauk humanistycznych, usiłowała wyjaśnić załodze, że zaszła fatalna pomyłka.
– Zdies niet kontrrewoluciji! Zdies nikakoj kontrrewoluciji! – dobiegało zewsząd.
Ludzie ci skojarzyli się Matějowi z gromadką smarkaczy, którzy przysięgają, że to nie oni wybili okno i nie mają pojęcia, jak to się w ogóle mogło stać.
Emerytowany profesor próbował wyjaśnić hordzie mongoloidalnych najeźdźców, że przez całe życie był wielkim miłośnikiem Dostojewskiego i Czechowa i że robią tą brutalną inwazją bardzo kiepską reklamę swoim wybitnym twórcom. Że już Czajkowskiego i Prokofiewa nie wspomni! Co oni by na to powiedzieli?! Wypowiada się wprawdzie jedynie we własnym imieniu, ale że może to robić, więc to robi i oto krzyczy im prosto w twarz: »Straciliście mnie na zawsze! Już nie jesteśmy kolegami!«.
Kiedy skończył swój wywód, żołnierze zabrali głos w dyskusji, odbezpieczając karabiny maszynowe. Wszyscy (z Matějem i Alenką włącznie) natychmiast usunęli się z pola rażenia i schowali za rogiem. Został sam profesor, który niestrudzenie powtarzał, że oto przelała się czara goryczy, oto skończyła się jego cierpliwość. Sowieccy żołnierze wpatrywali się w staruszka w zupełnym osłupieniu, jakby mieli przed sobą (…) wybryk natury, a nieszczęsny profesor, który nieświadomie wydeptywał sobie właśnie drogę do kostnicy, przypominał w tragiczny sposób Guliwera w Krainie Olbrzymów”.

Nie brakuje tu jednak scen czysto zabawnych:

„- Kto to? Czy to nasza Eva? – spytała babcia Irena, obserwując jak Matěj przytwierdza ogromny plakat do ściany.Jaka Eva? – zaseplenił Matěj, bo miał gwoździe w zębach.
– Eva Pilarova – wyjaśniła babcia. – Bardzo ją lubię, prawdziwa z niej dama.
– Babciu, to nie żadna Eva, tylko Alvin Lee, frontman Ten Years After! – wystękał Matěj. Próbował ustawić równo plakat.
– Prawy róg trochę wyżej. – Ciocia Daniela przyglądała się jego wysiłkom z kanapy.
Ciocia kibicowała wszystkiemu, co miało związek z długimi włosami i gitarą elektryczną, bo te właśnie atrybuty zajadle tępili komuniści. Więc jeśli komuniści uważali rock and roll za muzykę ideologicznie wrogą, ciocia w sposób naturalny wspierała ten nurt, uważała to za swój obowiązek obywatelski. Trzeba przy tym wspomnieć, że nie była wielką znawczynią muzyki i jeszcze niedawno pod pojęciem »zespół« wyobrażała sobie raczej »zespół desantowy«”.

Babcie to poruszająca, pełna ciepła opowieść o niełatwym dorastaniu w cieniu Wielkiej Historii, czyli spraw przeważnie niezależnych od jednostki. To także rzecz o potędze rodziny. Tytułowe babcie to dwa wyznaczniki patrzenia na świat. Stanowią dla Matěja gwarant stabilności:

„Matěj zapatrzył się na babcie, które przypominały teraz bramę, niczym dwie strony gotyckiego łuku. Wiedział, że właśnie na tych dwóch, tak różnych od siebie filarach z zupełnie innych światów opierało się od zawsze sklepienie jego duszy. W myślach przeszedł tą bramą i choć to może nielogiczne, zważywszy na wiek i stan filarów, poczuł się spokojnie i bezpiecznie.”

Lubicie literaturę naszych południowych sąsiadów? Jeśli tak – bardzo wam polecam Babcie Petra Šabacha. To książka typowo czeska – sympatyczna, pełna ciepła, zabawna i dramatyczna zarazem. Ten ironiczny sztafaż kryje w sobie głębię.

Źródło cytatów: Petr Šabach, Babcie, tłum. Julia Różewicz, Wydawnictwo Afera, Wrocław 2020.
Źródło grafiki: https://pl.wikipedia.org/wiki/Petr_Šabach

2 Replies to “Lektura na weekend – Matěj, jego babcie i polityka”

  1. Dziękuję za recenzję, uwielbiam czeskie spojrzenie na świat, a Petra Sabacha już wcześniej pokochałam za „Pijane banany” i „Masłem do dołu”, więc po „Babcie” też chętnie sięgnę.

  2. Michał dziękuję za inspiracje. Do tej pory z czeskich twórców znany mi był Bohumil Hrabal i Oto Pavel. Chętnie poznam Petra Sabacha.

Dodaj komentarz