Lektura na weekend – Jeszcze raz w świecie „The Crown”

Czy są wśród nas fani serialu „The Crown”? Obejrzeliście już wszystkie dostępne sezony? Zżyliście się z bohaterami? Chcielibyście przeżyć tę historię raz jeszcze? A może zastanawiacie się, co było prawdą, a co fikcją? Sięgnijcie po wspaniały przewodnik po serialu!

Olga Tokarczuk sporo miejsca w swoim pasjonującym wykładzie noblowskim poświęciła współczesnym serialom. Jak się okazuje, seriale to często dzisiejsze odpowiedniki napisanych z rozmachem powieści. Swoista literatura mająca formę nie zadrukowanych stron i rozdziałów, ale odcinków. Pisarka stwierdza:

„Możemy mieć dziś wielką satysfakcję, że jesteśmy świadkami powstania nowego sposobu opowiadania świata, jaki niesie ze sobą serial filmowy, a którego ukrytym zadaniem jest wprowadzić nas w trans. Oczywiście ten sposób opowiadania istniał już w mitach i opowieściach homeryckich, a Herkules, Achilles czy Odyseusz to bez wątpienia pierwsi serialowi bohaterowie. Jednak nigdy wcześniej nie zagarnął on dla siebie tak dużo przestrzeni i nie wpływał tak istotnie na zbiorową wyobraźnię. Pierwsze dwie dekady XXI wieku z pewnością należą do seriali. Ich wpływ na sposoby opowiadania (i przez to też rozumienia) świata jest rewolucyjny. (…) Ta forma opowieści chyba najbardziej twórczo szuka dziś nowej formuły. W tym sensie odbywa się w serialu poważna praca nad narracjami przyszłości, nad dopasowaniem opowieści do nowej rzeczywistości”.

Pozwolę sobie na wtręt autobiograficzny – nie przepadam za serialami, bardzo rzadko je oglądam. Nie, żebym nie potrafił ich docenić. Rozumiem, jakie miejsce zajmują w dzisiejszym świecie i jakie potrzeby odbiorców spełniają, zdaję sobie sprawę, że zrobienie dobrego serialu to wielka sztuka. Z drugiej strony – wieloodcinkowe seriale wciągają, pochłaniają, szybko okazują się stałym elementem naszego życia. Zwykle boję się takich zależności, bronię się przed nimi. A jednak i ja w końcu się złamałem. Zaczęliśmy na próbę oglądać „The Crown” – właściwie był to mój wybór. Stwierdziłem, że jeśli serial, to taki, dzięki któremu będę mógł pogłębić swoją wiedzę. Cóż, ten o brytyjskiej rodzinie królewskiej szybko mnie zachwycił – dopracowaniem, szczegółami, wspaniałą grą aktorską, kapitalnie pomyślanym scenariuszem, wreszcie – odwzorowaniem rzeczywistości. Ja, trzymający się od seriali z daleka, zacząłem zachęcać bliskie mi osoby do oglądania „The Crown”. Kiedy dowiedziałem się, że Wydawnictwo Kobiece wydaje kilkutomowy przewodnik po serialu – autorstwa Roberta Laceya, konsultanta historycznego i biografa rodziny królewskiej – postanowiłem, że muszę się z nim zapoznać. Tom pierwszy to The Crown: Oficjalny przewodnik po serialu: Elżbieta II, Winston Churchill i pierwsze lata młodej królowej.

Już samo wydanie robi wielkie wrażenie. Na eleganckiej czarnej okładce widnieje wizerunek królowej Elżbiety II, na który nakłada się portret jej serialowej odpowiedniczki, czyli Clare Foy (zresztą fenomenalnej w tej roli). W środku znajdziemy mnóstwo wysokiej jakości fotografii – wspaniałych kadrów z filmu, archiwalnych zdjęć, przedruków stron gazet. Twórcy tej książki zebrali naprawdę bogaty materiał. A co składa się na jej treść? We wstępie Petera Morgana, scenarzysty serialu, czytamy: „Co jest faktem, a co wytworem wyobraźni? Co jest prawdą, a co fikcją? Co rzeczywiście się zdarzyło, a co nie? okazuje się, że wielu widzów podczas oglądania The Crown przeczesuje Wikipedię w poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania”. Morgan od razu się asekuruje: „Oglądasz serial kostiumowy, drogi czytelniku, nie dokument historyczny The Crown to fikcja filmowa oparta na faktach i utrzymana w duchu wydarzeń historycznych”.

Poszczególne rozdziały zostały poświęcone kolejnym odcinkom pierwszego sezonu „The Crown”. Robert Lacey omawia je, odwołuje się do konkretnych scen, padających w serialu kwestii. Powołuje się na wiele źródeł historycznych, w tym na artykuły prasowe, pamiętniki z epoki czy prywatną korespondencję. Wyczerpująco wyjaśnia kwestie związane z kontekstami historycznymi. Przypuszczam, że o ile dla Brytyjczyków są one jasne, dla odbiorów spoza Wielkiej Brytanii to może być świetna lekcja historii, dzięki której lepiej zrozumie się serial i motywy kierujące jego bohaterami. Jeszcze raz możemy prześledzić dzieciństwo Elżbiety, romans Edwarda VIII i Wallis Simpson z jego dalekosiężnymi konsekwencjami, pierwsze trudne lata panowania Elżbiety II, jej kłopoty małżeńskie związane z nową rolą, zmagania Winstona Churchilla, aby utrzymać się u władzy na przekór pogarszającemu się zdrowiu, wreszcie – historię miłosną Petera Townsenda i księżniczki Małgorzaty. Ponadto poznamy sporo ciekawostek. W publikacji zamieszczono biogramy rodziny królewskiej i osób z ich otoczenia. Niektóre podrozdziały są poświęcone portretom, sukniom królowej czy jej hobby – koniom. Lacey pisze w sposób przystępny, ale i porywający. Przebija z tego prawdziwa pasja, widać, że fascynują go losy rodziny królewskiej. Przypuszczalnie może się zafascynować nimi również czytelnik.

Ponadto dowiemy się, co było interpretacją twórców (warto dodać: zawsze utrzymaną w duchu historycznego prawdopodobieństwa) – chodzi tu głównie o rozmowy toczące się z dala od cudzych uszu, a co fikcją. Zresztą nieraz można się zdziwić – to, co większość przypuszczalnie brała za wymysł scenarzystów, nie miało nic wspólnego z artystyczną wizją (sfilmowana kłótnia małżeńska księcia Filipa i Elżbiety II podczas ich pobytu w Australii naprawdę miała miejsce). Pojedyncze postaci (nauczyciel Elżbiety, sekretarka Winstona Churchilla, jedna z ofiar tych dni, w których nad Londynem zawisł smog) stworzyli scenarzyści. Niektóre wydarzenia nieco „uatrakcyjniono” na potrzeby serialu (przykładowo kwestia transmitowania koronacji przez telewizję nie przedstawiała się tak, jak widzieliśmy na ekranie – to sama przyszła królowa była przeciwniczką kamerowania tej przełomowej chwili). To prawdziwa gratka dla fanów serialu – choć pewnie nie tylko dla nich.

„The Crown” niebezzasadnie zyskał wielką popularność i sądzę, że łatwo byłoby to wykorzystać marketingowo bez większego wysiłku. Inaczej mówiąc, wystarczyłoby po prostu pospiesznie wydać taki album, dodać ładnie zdjęcia, uzupełnić o niezbyt rozbudowane notki. Twórcy przewodnika nie popełnili tego błędu. To nie cacuszko dla kolekcjonerów do postawienia na regale, nie filmowy gadżet w formie książki. To pozycja przygotowana rzetelnie, dopracowana i wartościowa, stworzona z wielką pasją – z taką samą, z jaką zrealizowano serial.

A na koniec przypominam, że możecie wygrać pierwszy tom przewodnika w blogowym konkursie! Prześlijcie swoje prace nie później niż w najbliższą niedzielę!

Powodzenia!

Źródło cytatów: Robert Lacey, The Crown: Oficjalny przewodnik po serialu: Elżbieta II, Winston Churchill i pierwsze lata młodej królowej, tłum. Edyta Świerczyńska, Wydawnictwo Kobiece, Białystok 2020, oraz Olga Tokarczuk, Czuły narrator, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020.
Źródło grafiki: http://ksiazkatooknonaswiat.blogspot.com/2017/05/sen-o-potedze-crown.html

4 Replies to “Lektura na weekend – Jeszcze raz w świecie „The Crown””

  1. Racja! Świetny serial, zwłaszcza do oglądania we dwoje. Dla nas szczególnie miły był jego wspominkowy charakter. Król Jerzy (znany z filmu „Jak być królem”). Winston Churchill tak zasłużony w II wojnie światowej. Margaret Thacher. Wojna o Falklandy. Terroryzm IRA. Historia Diany. Wszystko to można było konfrontować z wcześniejszą, nie zawsze pełną, wiedzą.
    Szczególnie zachwycała wypielęgnowana scenografia. Stroje, meble i pojazdy z tamtych lat. Wszystko jakby żywcem zaczerpnięte.
    Przy okazji wspomnę o naszym zdaniem prawie dorównującemu mu mini serialowi z naszego podwórka. „Osiecka” świetnie opowiada o słynnej poetce na tle naszej historii. Też zadbano o detale scenograficzne: garbate „Warszawy”, telewizory z miniaturowymi czarno-białymi ekranami, stroje, wnętrza. A również przemówienia niegdysiejszych „wodzów”. No i przede wszystkim piosenki z tekstami bohaterki. Dowiedziałem się jak narodziła się słynna „Małgośka”.

  2. Właśnie obejrzeliśmy 6 odcinek 4 sezonu „Crown”. Ten o wizycie Karola i Diany w Australii. Nie wiedziałem, że tak to wyglądało. Nawet od tej oficjalnej strony, nie mówiąc o tajemnicach alkowy. Ciekawe, że królowa nie chciała sama pojechać, przecież nie była jeszcze tak stara, żeby to dla niej był problem. Wzorowała się na ojcu? Ale wyszło na dobre dzięki Dianie. Australijczycy oszaleli z radości, że mają tak ludzką księżniczkę. Całość uzupełniały urokliwe zdjęcia Australii i Nowej Zelandii.

  3. Młoda królowa, co za klasa zachowań wszystkich członków rodziny.. Żadnego krzyku, żadnego gderania, wypominania. Rozumiano się bez słów. Gesty i słowa powściągliwe a także powściągliwość w okazywaniu emocji,. Całkowity brak egzaltacji i epatowania czymkolwiek. Obejrzałam z zachwytem do pojawienia się na planie Diany i Kamili. Już nowa aktorka w roli królowej nie przemawiała do mnie, i nowy scenariusz dla nowych aktorów „królewskich głów” mnie zniechęcił.
    Może dlatego, że to już pamiętam, te wydarzenia nie są dla mnie historią. Ale tamto świetne. Może zdąże z króciutkim opowiadankiem królewskim. ALe miałabym nawet dwa.

  4. @BRK
    Ale przecież Diana też była genialnie zagrana! Ta jej umiejętność występów przed tłumem. A królowa trochę się posunęła i popadła w królewską rutynę.

Dodaj komentarz