Paweł i Sebastian wyjeżdżają do domku na Podlasiu. Mają zamiar urządzić tam andrzejki dla grupy znajomych. Impreza okazuje się niewypałem, a Paweł zostaje sam. Tymczasem w domku zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Czy Paweł wariuje, czy raczej jest obiektem prześladowań?
„Kiedy wsiadłem do samochodu i zamknąłem drzwi, spojrzałem jeszcze na nasz dom. A jeśli już tu nie wrócę? Jeśli w leśniczówce wydarzy się jakaś tragedia? Gdybym tylko wtedy wiedział, jak trafne to były pytania…”.
Paweł i Sebastian – bohaterowie debiutanckiej powieści Jakuba Bączykowskiego Stanie się coś złego – mieszkają w stolicy. Są parą z długim stażem, ale aktualnie w kryzysie. Frustruje ich fakt, że nie mogą adoptować dziecka. Paweł – powieściowy narrator – zaczyna mieć problemy z alkoholem, co bagatelizuje, choć nadużywanie wina nie wpływa dobrze na jego kondycję. Co więcej, aktualnie to wyłącznie Sebastian zarabia na dom. Zmęczony i wypalony Paweł zrezygnował z pracy w korporacji. Ma teraz na zamówienie napisać przewodnik po Stanach, ale i to pisarskie zadanie mu nie idzie tak, jak powinno – a deadline nieubłaganie się zbliża. W tym motywie Bączykowski jest uroczo ironiczny:
„Tymczasem włożyłem do uszu słuchawki, dla stymulacji odpaliłem California Dreamin’ i z zamiarem pisania nachyliłem się nad stolikiem. Niestety sam zamiar nie wystarczył. W sytuacjach, kiedy brakowało mi kreatywności, moja przyjaciółka Beata mówiła: »Paweł, obudź w sobie szalonego dzieciaka i pisz. Masz talent«. W rzeczywistości przez ostatnie tygodnie rzeczony dzieciak spał głębokim snem, a zamiast niego obudziła się we mnie stara baba, która wszędzie widziała zagrożenia i o dwudziestej pierwszej była śpiąca. Naturalnie, trudno było od niej wymagać, żeby w interesujący sposób napisała o słonecznej Kalifornii. Lepiej poradziłaby sobie z Florydą – to tam wyjeżdżali Amerykanie po przejściu na emeryturę”.
Na domiar złego sąsiad Pawła i Sebastiana zostaje znaleziony martwy, a na skutek splotu okoliczności to Paweł staje się jednym z podejrzanych. Kwituje to bez entuzjazmu: „»Znalazła jego ciało«. W książkach i filmach był to punkt, po którym zaczynała się pasjonująca gra w »kto zabił?«. Jednak zdecydowanie lepiej się o tym czytało, a najlepiej z kieliszkiem wina w dłoni. Albo oglądało z miską popcornu”. Kto wie, czy nie będzie następną ofiarą – ciągle się boi (zresztą nie jest to zwykły strach – Paweł cierpi na stany lękowe). Dla oderwania się od przykrych spraw bohaterowie wyjeżdżają na Podlasie (może w tych niecodziennych warunkach Pawłowi uda się złapać inspirację?). Tam organizują imprezę andrzejkową dla grupki znajomych. Jednak impreza się nie udaje. Paweł, ogarnięty narastającą zazdrością i złością, obraża zarówno swojego partnera, jak i praktycznie wszystkich zaproszonych gości. W rezultacie nazajutrz zostaje w domku w środku lasu. Towarzyszy mu tylko suczka Rózia. Paweł niewiele pamięta z tego, co się wydarzyło. Sebastian, który obiecał być przy nim na dobre i na złe, odwraca się od niego, na jakiś czas ucina kontakt. Narrator musi się zmierzyć z własnym strachem i samotnością. Jednak sam nie wie, czy nie zaczyna wariować. W domku dzieją się dziwne rzeczy… A i samotność okazuje się straszna:
„Nie mieszkałem już sam. Nawet nie zauważyłem, kiedy wprowadziła się do mnie samotność. W kilka dni urządziła się na tyle sprawnie i swobodnie, że była wszędzie: na nietkniętej poduszce Sebastiana, w jego cały czas suchej szczoteczce do zębów, w byle jakim jedzeniu przygotowanym dla jednej osoby, w muzyce Adelle. (…) Dobrze jej ze mną było. Mnie z nią nie”.
Stanie się coś złego trudno zakwalifikować do jednego gatunku. Odnosi się wrażenie, że Bączykowski bawił się tym pomysłem, konwencją. Na początku miałem dalekie skojarzenia z prozą Stephena Kinga, zwłaszcza ze Lśnieniem, choć opuszczony hotel został tu zamieniony w domek. Narrator, któremu nie całkiem można ufać, zalękniony bohater zalewający swoje frustracje alkoholem (i dlatego mający luki w pamięci: „Znowu nie pamiętałem, co się działo wieczorem. Niewinny rytuał picia wina znacząco wpływał na moją pamięć. Niepamięć”), nieumiejący wyjść z blokady twórczej, do tego narastające napięcie, niewyjaśnione zdarzenia – niczym z niezbyt krwawego horroru. A jednak to kryminał – mamy tu trupa, mamy zagadkę, mamy i intrygę, która wyjaśnia się na ostatnich stronach. Dodatkowo warstwa obyczajowa została solidnie rozbudowana.
Jednym z najciekawszych motywów jest zobrazowanie stanów lękowych u głównego bohatera. Paweł – najciekawsza i najbardziej złożona postać w książce – snuje niekiedy niedorzeczne scenariusze, ciągle się boi opuszczenia, a zarazem robi wiele, żeby wyrozumiałemu Sebastianowi skończyła się cierpliwość: często reaguje złością, nie ufa ludziom. Trudno polubić Pawła (za pijaństwo, nieracjonalne zachowania, wyolbrzymione emocje), aczkolwiek im głębiej wchodzimy w powieść i poznajemy kulisy jego postępowania, tym łatwiej można go zrozumieć (co nie znaczy, że usprawiedliwić). Kieruje nim wystraszone wewnętrzne dziecko:
„Pawełek kontrolował mojego partnera, był o niego zazdrosny i ciągle mówił mu o czarnych scenariuszach, które mogą nas spotkać. Wmawiał choroby i wypadki. Przez wiele lat w obawie o życie Sebastiana zabraniał mu jeździć na motocyklu. Kochałem Pawełka i nie chciałem mu robić krzywdy, nie chciałem go uśmiercać lekami. Prawda jednak była taka, że czasami zupełnie nie dawałem sobie z nim rady. Na szczęście było coś, czego ten dzieciak nie znosił i po czym ustępował. Alkohol”.
Fabuła jest tu bogata, styl lekki, historia wciąga, a na końcu zaskakuje. Kartki przewracają się same. Chce się wiedzieć, co się stanie. Z drugiej strony widać, że to debiut. W swojej kolejnej książce – Nie mogę ci powiedzieć – Jakub Bączykowski o wiele lepiej zapanował nad rozbudowaną fabułą, a także nad psychologią postaci. Jako pisarz rozwija się w dobrym kierunku. Niemniej Stanie się coś złego to dobra literatura, jeśli szukamy niebanalnej czytelniczej rozrywki – coś w sam raz na wakacje: do pociągu, na plażę albo… na samotny pobyt w domku w środku lasu. Polecam!
Źródło cytatów: Jakub Bączykowski, Stanie się coś złego, Wydawnictwo Mięta, Warszawa 2023.