Lektura na weekend – Osaczone matki, poranione córki

Poznajcie Teresę, Aleksandrę, Marię i Lenę – bohaterki debiutanckiej powieści Pauliny Klimańskiej-Nowak. Kądziel to przejmująca saga rodzinna, w której kobiety są najpierw ofiarami, a później jako matki zamieniają się w oprawczynie własnych córek. Gdzie leży wina?

Oto prababka, babka, matka i córka (ta ostatnia sama zaraz stanie się matką). Ich historie (a może raczej jedna historia rozpisana na kilka pokoleń kobiet) budują debiutancką powieść Pauliny Klimańskiej-Nowak, absolwentki kursów Pasji Pisania. W kolejnych rozdziałach czytelnik naprzemiennie śledzi losy bohaterek. Już pierwsze intrygujące zdania Kądzieli określają problematykę tej powieści:

„Stało na kuchennym stole, oparte o prosty szklany wazon. Śledziło każdy jej krok. Niewielkie wydrukowane zdjęcie, zwyczajny prostokątny kartonik, a niósł ze sobą tyle znaczeń. Nie była w stanie podejść i wziąć do ręki tej czarno-białej fotografii. Dzieliło ją od niej zaledwie kilka rzędów białych kafelków, ale stanowiły granicę nie do pokonania. Brakowało jej sił, by sprostać temu w pojedynkę. Jeszcze nie teraz”.

Lena Pasyn spodziewa się dziecka, ale czuje intuicyjny opór, strach przed nadchodzącym macierzyństwem. Relacje z własną matką, zdradzającą cechy psychopatyczne, odłożyły się traumą na jej życiu. Jaką matką przy takich wzorcach mogłaby być dla własnego dziecka? Czy w ogóle nadaje się do macierzyństwa? Lena nie ma pojęcia, że przed podobnymi dylematami, jeszcze bardziej dramatycznymi, stały kiedyś jej antenatki. Co ciekawe, jej samej pozornie niczego nie brakuje. Ma stabilną sytuację życiową, oddanego i troskliwego męża, pracę, pasję, którą może rozwijać. A jednak to osoba, która nie do końca radzi sobie ze sobą – jest nieco zamknięta w sobie, niepewna. Wciąż dręczą ją demony przeszłości. Jej dzieciństwo zostało zdominowane przez okrutną matkę, która niszczyła każdą bliską sobie osobę. Ani ojciec Leny, ani jej brat Sebastian, ani ona sama – nie mogło się uchronić przed przemocą psychiczną. Rodzina w końcu się rozpadła – matka Leny zachorowała i aktualnie przebywa w szpitalu psychiatrycznym, ojciec stał się cieniem dawnego siebie, a brat odszedł, aby już nie powrócić. Choć Lena wyprowadziła się z rodzinnego domu, co właściwie miało znamiona ucieczki, zabrała trudną przeszłość ze sobą.

Marię poznajemy jako dojrzałą kobietę, żonę, matkę dorastających dzieci. To kobieta pełna pretensji, nienawiści do świata. Rozczarowana życiem, wyładowuje się na najbliższych, stopniowo zamieniając ich życie w piekło. Paulina Klimańska-Nowak dokonała tu mocnego połączenia literackiego – Maria jest po trosze Anielą Dulską (rozmyślania o porzuceniu męża i dzieci, rozpoczęciu nowego rozdziału kwituje ona w ten sposób: „sprawy rodzinne powinny zostać w rodzinie! A rozwód? Hańba przecież. Kto to widział, żeby się rozwodzić”), po trosze Barbarą Niechcic, żyjącą w cieniu niespełnionej miłości, a najwięcej ma w sobie z Róży Żabczyńskiej, tytułowej Cudzoziemki. Maria jest odpychająca ze swoim ostentacyjnym brakiem miłości, ze swoimi okrutnymi. Jednak nie stała się taka bez przyczyny. Dorastała niemal niezauważana w myśl zasady „dzieci i ryby głosu nie mają”. Apodyktyczna, zimna matka nie miała dla niej czułości i empatii, bywała też okrutna. Jako dorosła osoba Maria nie czuje się szczęśliwa – ani jak żona, ani jako matka, ani jako pracownica, a przede wszystkim – jako kobieta. Brutalnie podsumowuje swoje życie:

„Gdzie minęły te lata? Między szykowaniem śniadań i obiadów, pracą w biurze i czekaniem na urlop. Wieczorny serial w telewizji, Paweł chrapiący w fotelu. Grypa Leny, zapalenie płuc Sebastiana. Gdzie ona, Maria, była w tym wszystkim? Cząstka w cieście drożdżowym, cząstka w schabowym. Sebastian już ich nie jadł, może siłą zacznie mu je wpychać do gardła, żeby ten jej fragment się w nim zagnieździł? Cząstka w dżemach i w kiszonych ogórkach. Kawałek w wykrochmalonej pościeli, kolejny w wyprasowanych majtkach, bo bakterie należało zabijać. Cząstka w wyszorowanym kiblu i wypastowanej podłodze. Nie wchodźcie w butach, dopiero co myłam podłogę. I tak się rozdrabniała od lat, od tylu lat. Gdzie się podziała Maria? Gdzie ona była? Wszędzie i nigdzie. Zjedzona i przetrawiona przez Pawła i dzieci. Wydalona i spuszczona w sedesie”.

Aleksandrę Wasiak czytelnik poznaje jako starą kobietę. Mogłoby się wydawać, że Aleksandra, choć dorastała przy toksycznej matce, jako jedyna z bohaterek ostatecznie jest spełniona i szczęśliwa w małżeństwie i w macierzyństwie. A jednak dla swoich dzieci była zimna i wymagająca, paradoksalnie mając na uwadze ich dobro. Również dla Aleksandry przeszłość to wciąż niezabliźniona rana. Ta kobieta u schyłku życia zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę nie uwolniła się od dręczącej ją matki.

Owa dręcząca matka to Teresa Tymian. Widzimy ją jako dwudziestoczterolatkę właśnie szykującą się do ślubu z zakochanym w niej Antonim. Dorastała na początku dwudziestego wieku, w czasach, kiedy kobiety nie miały wiele dróg samorealizacji do wyboru. Nieoczekiwanie odkrywa ona w sobie wielki talent do haftowania i to rodzi w niej wątpliwości. Czy na pewno musi być żoną i zostać na rodzinnej wsi? Czy musi mieć dzieci? Wszak obserwuje kobiety tracące potomstwo, a często i życie w koszmarnych porodach, jej strach jest uzasadniony. Sytuacja nie poprawia się, gdy Teresa zachodzi w ciążę. Jeszcze nieśmiało, ale jednak kwestionuje role przypisane jej płci. Nie chce być zależna od mężczyzny, jego pożądania – ale czy ma wyjście?

Kądziel to poruszająca historia o społecznym przymusie bycia matką i o konsekwencjach tego przymusu. Paulina Klimańska-Nowak nie tyle kwestionuje samo macierzyństwo jako wielkie zło tego świata, co właśnie owo szkodliwe społeczne przekonanie, wedle którego prawdziwa kobieta to matka (i w domyśle: również żona). Ofiarą tego niepisanego nakazu padają kolejne kobiety z rodu w powieści.. W zależności od  czasów, w których żyją, swój sprzeciw wypowiadają ciszej lub głośniej, bardziej lub mniej świadomie. Oczywiście, na skutek złych wyborów matek cierpią dzieci – a córki przekażą traumę własnym córkom. Czy jednak ta spirala wzajemnej nienawiści i niespełnienia może zostać przerwana? Warto zwrócić uwagę na precyzję w kształtowaniu fabuły. Z fascynacją śledzi się podobieństwa dramatycznych losów kolejnych kobiet z tej samej rodziny, przy czym nie jest to proste przekazywanie cech i historii z pokolenia na pokolenie, one są podobne, lecz ulegają swoistemu przetworzeniu. Ważnym elementem, scalającym kolejne bohaterki podobnie jak krew czy geny, a także podejście do ciała, okazuje się szycie, haftowanie. Takie leitmotivy budują opowieść o tej rodzinie, pokazując, że pomimo wszelkiej nienawiści, prób zapomnienia przeszłości, bohaterki istnieją niejako razem, piszą tę samą historię od nowa i na nowo. Nie mogą się od siebie odciąć, popełniają te same błędy.

Wbrew pozorom nie ma tu jednoznaczności, łatwych klasyfikacji, jest prawdziwa wirtuozeria psychologiczna. Chciałoby się nazwać te kobiety potworami – wszak z perfidią bądź w najlepszych intencjach (nie wiadomo, co gorsze) krzywdzą własne dzieci – lecz znając ich biografie, trudno im nie współczuć. Pozostają katami, ale i ofiarami. Wszystkie stały się niewolnicami rodzinnych zależności, społecznych powinności, narzuconych ról. To literatura dojrzała, mądra, zaangażowana, a jednocześnie nietendencyjna. Sięgnijcie koniecznie po Kądziel – długo nie zapomnicie tej historii!

A już niedługo będziecie mogli wygrać Kądziel w kolejnym konkursie blogowym!

Źródło cytatów: Paulina Klimańska-Nowak, Kądziel, Wydawnictwo Moc Media, Warszawa 2024.

2 Replies to “Lektura na weekend – Osaczone matki, poranione córki”

  1. Piękna książka i piękna recenzja 🙂

  2. Dziękuję za recenzję, cieszę się, że „Kądziel” Cię poruszyła!

Dodaj komentarz