Jakub Kania, natrafia na podejrzaną sprawę. Bronisław Soboń z pewnej wpływowej fundacji chce zaprezentować dotąd nieznane portrety pędzla Hansa Holbeina. Czy to rzeczywiście arcydzieła, czy zręczne falsyfikaty? Co się kryje za tą historią?
„- Czy pana zdaniem namalowałem ten portret jak Holbein?
Egzaminator spojrzał na niego w skupieniu.
– Nie, chłopcze – odpowiedział. – Ty nie namalowałeś tego portretu jak Holbein. Ty jesteś Holbeinem”.

Maciej Siembieda, dawniej związany przede wszystkim ze światem dziennikarskim, w wieku pięćdziesięciu sześciu lat zadebiutował jako pisarz. Dziś jest jednym z najciekawszych polskich autorów literatury kryminalnej. Wielką popularność przyniósł mu cykl z prokuratorem IPN-u Jakubem Kanią, człowiekiem dociekliwym i nieustępliwym, ceniącym sobie honor i prawdę (jak mówi: „Często mi się zdarza, że robię coś, co uważam za słuszne, choć mam świadomość, że inni uznają mnie za frajera. Taka karma”). W najnowszej powieści Macieja Siembiedy Jakub Kania powraca.
Obecnie nie jest już prokuratorem IPN-u, a ekspertem od oszustw ubezpieczeniowych. Wszystko wskazuje na to, że trafił na wielki przekręt związany z dziełami sztuki (a może jedynie falsyfikatami). Polityk Bronisław Soboń z Fundacji Soboniów chce zaprezentować na wystawie dwa nieznane światu arcydzieła – portrety autorstwa Hansa Holbeina, jednego z najwybitniejszych malarzy renesansu, nadwornego malarza Henryka VIII. Jednak Kania podejrzewa, że nie chodzi tu o zaprezentowanie sztuki, co o naciągnięcie towarzystwa ubezpieczeniowego Hathor na wielką sumę. Jednak szefowa Jakuba (zwana „Excelencją”) odsuwa go od tej sprawy. Nie byłby jednak sobą, gdyby dalej nie drążył. A do pomocy ma dziennikarkę Ludmiłę Ungier – inteligentną i bezkompromisową – która zresztą najchętniej przeniosłaby tę znajomość poza grunt zawodowy. W tym samym czasie Jakub przeżywa także problemy rodzinne – odkrywa, że jego partnerka Kasia podstępem próbuje go przekonać do emigracji.

Jednocześnie śledzimy historię zaczynającą się jeszcze w latach dwudziestych ubiegłego wieku w Miechowie. Kazimierz Soboń jest wychowankiem księdza. Proboszcz Kalęba pokłada w nim wielkie nadzieje. Stara się w nim zaszczepić ciekawość do dawnej historii. Wysyła go na dalsze nauki do Krakowa. Tam szczęście uśmiecha się do Kazika – zyskuje na znaczeniu jako pracownik żydowskiego antykwariusza. To historia trochę jak z Balzaka – ze Straconych złudzeń albo Ojca Goriot. Kazimierz marzy o związku z hrabianką Niną Rzewuską. Choć zdaje sobie sprawę, że ma małe szanse powodzenia („On był plebejuszem, ona arystokratką. Takie mezalianse zdarzają się tylko w romansidłach dla pokojówek i kucht. W tej opowieści to on był »trędowaty«”), nie ustaje w wysiłkach. Gdy zostaje odtrącony przez Ninę z piętnującymi słowami: „Moja matka powtarza (…) że cham wyjdzie ze wsi, ale wieś z chama nigdy”, poprzysięga jej zemstę. A tymczasem świat drży w posadach, nadchodzi II wojna światowa…
A kim jest tytułowy sobowtór? To ktoś, kto umiejętnie kopiuje obrazy Hansa Holbeina – a to wcale nie jest łatwe. Renesansowy malarz był tak drobiazgowy w szczegółach, że dziś jego obrazy można oglądać niemal jak fotografie (na marginesie – ciekawe, jak ma się ta sława wiernego odwzorowania portretowanego człowieka do słynnego portretu Anny Kliwijskiej – o tej historii, przedstawionej m.in. przez Alison Weir, pisałem w niedawnej „Lekturze na weekend”). Co więcej, nieuchwytny naśladowca kopiuje od setek lat! Jak to możliwe? Pakt z diabłem? A może wyjaśnienie jest całkiem realistyczne? Tę zagadkę próbuje rozwiązać współcześnie Jakub Kania. Znacząca jest jego rozmowa z Ludmiłą Ungier:

„- Czego nie rozumiesz? Po prostu Hans Holbein nigdy nie umarł. Mieszka sobie gdzieś w świecie, ma jeszcze parę starych desek, trzaska co jakiś czas kolejny portrecik z epoki i układa listę gości na swoje pięćsetne urodziny.
– A bez żartów?
– A bez żartów, to jest właśnie legenda, do której nikt poważny się nie przyzna. Że Holbein miał sobowtóra. Kogoś, kto malował dokładnie tak jak on. Nie w stylu Holbeina, ale identycznie jak Holbein.
– Dlaczego to legenda?
– Bo sobowtór, żeby namalować te wszystkie »nieznane« portrety też musiałby żyć z dwieście lat. Mało tego. Żyje do dziś, bo »cudowne odnalezienia« obrazów Holbeina nadal się zdarza, a policje wielu krajów szukają człowieka, który za tym stoi.
– Jednego człowieka?
– Tak, bo to ciągle ta sama ręka. Od czasów napoleońskich, kiedy zdemaskowano pierwsze dzieło sobowtóra. Wtedy Włosi nadali mu przydomek »Gamello«. Brat bliźniak”.

Intrygujące, prawda? Jak to u Macieja Siembiedy bywa, to właściwie kryminał bez trupa, wokół którego zgonu mogłoby toczyć się śledztwo. To znaczy, ktoś zostaje zamordowany, ale od razu wiemy dlaczego i kto jest za tę śmierć odpowiedzialny. A mimo to od Sobowtóra trudno się oderwać. Warstwa historyczna i współczesna zostają umiejętnie splecione ze sobą. Całość została napisana z wielkim rozmachem i pomysłem, z dbałością o szczegóły. Postaciom poświęcono wiele uwagi – czy Jakubowi Kani, czy Kazimierzowi Soboniowi, czy tym z pierwszego planu: charyzmatycznej Ludmile Ungier Dorocie Szymańskiej „Excelencji”, mającej jedynie na względzie dobro korporacji, księdzu Kalębie i jego gospodyni, Ninie Rzewuskiej żyjącej ponad stan, antykwariuszowi Tadeuszowi Seifertowi. Tutaj nawet bohaterowie epizodyczni są bardzo wyraziści, jak ochroniarz, sąsiadka otrzymująca pewną wycieraczkę czy hrabina zmuszona mieszkać w dawnej służbówce własnego domu. Mają swoje racje i powody postępowania. To zazwyczaj postaci niejednoznaczne, uwikłane w rozmaite konflikty – tak historyczne, jak i całkiem współczesne. A to wszystko napisane w wysmakowanym stylu. Dopełnieniem jest posłowie, z którego dowiemy się, co było inspiracją, co fikcją, a co prawdą.
Myślę, że sukces Macieja Siembiedy zasadza się nie tylko na świetnych pomysłach, które potrafi przekuć na dobrą literaturę. Widać w tym wielki szacunek – dla historii (tej wymyślonej i tej autentycznej), dla literackiego materiału, a wreszcie dla czytelnika.
Polecam Sobowtóra, jak i inne powieści Macieja Siembiedy – to satysfakcjonująca rozrywka na bardzo wysokim poziomie!
Źródło cytatów: Maciej Siembieda, Sobowtór, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025.