Były prokurator Jakub Kania dostaje zlecenie od Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie. Ma odnaleźć miejsce pochówku żydowskich jubilerów najpewniej zamordowanych w obozie pracy na Annabergu. Kuba rozpocznie kolejne śledztwo zakrojone na dużą (historyczną) skalę.
Maciej Siembieda, uznany dziennikarz, zadebiutował jako pisarz w 2017 roku. Stworzył prokuratora Jakuba Kanię – inteligentnego, przebiegłego, a przy tym kierującego się solidnym kodeksem moralnym – który od razu podbił serca rzeszy czytelników. Powieść Miejsce i imię ukazała się jako drugi tom jego detektywistycznych perypetii. Biorąc pod uwagę kolejność wydania, to tom trzeci (Kukły – tzw. tom zerowy – miał swoją premierę później). Wydawnictwo Agora przygotowało kolejne wydanie tej książki – można powrócić do jednego z dawnych śledztw Kuby.

„- Słowo stało się ciałem – szepnął do siebie.
Legendarny szlif Schwartzmana był faktem.”
Właściwie Jakub Kania w tej powieści nie jest już prokuratorem. Teraz piastuje stanowisko konsultanta Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie, zajmującego się ofiarami i bohaterami Holocaustu. Pracuje dla takiej sekcji Instytutu, która oficjalnie nie istnieje – zwyczajowo nazywa się ją referatem cieni. Z początku sprawa, jaką powierza mu Instytut, wydaje się nie mieć w sobie nic niebezpiecznego. Chodzi o odnalezienie śladów – czy raczej grobu – zaginionych holenderskich jubilerów, którzy pracowali w obozie pracy mieszczącym się na Górze Świętej Anny i najprawdopodobniej tam zmarli lub zostali zamordowani. Jeśli miejsce pochówku ofiar zostanie odkryte, będzie można oddać należną zmarłym cześć – ofiarować im miejsce i imię (określenie pochodzące z Księgi Izajasza).
Ta powieść została stworzona na wyrazistym konflikcie interesów. Kuba ma solidnych przeciwników. Pozornie łączą ich te same cele, ale bohaterowie znajdujący się po drugiej stronie barykady, kierują się o wiele mniej szlachetnymi intencjami. Istne rekiny jubilerskiego świata nie cofną się przed niczym, aby zrealizować swoje zamiary – istny zamach stanu. („To wielka chwila (…). Jeśli nam się uda, jeśli dotrzemy na Annabergu do tego, czego szukamy… Amsterdam wróci do swojej dawnej świetności. I to będzie nasza zasługa. To my czterej przywrócimy temu miastu należne mu miejsce i imię”). Mówiąc precyzyjniej, chodzi im o odnalezienie grobu pomordowanych jubilerów, lecz nie dla uhonorowania pomordowanych. Interesują ich szczątki ofiar, a zwłaszcza to, co jeszcze kryje w sobie grób. Co znajduje się na Górze Świętej Anny? Czyżby chodziło o skarb generała Albrechta Schmelta (postać autentyczna – dlaczego wystawiono mu aż trzy akty zgonu datowane na lata czterdzieste?), który założył tajną szlifiernię diamentów w obozie pracy? A może o coś zupełnie innego? Jeden z potomków uczestników tamtych wydarzeń, ksiądz, radzi do tego nie wracać. Uważa, że należy „zamknąć tę księgę zła”

Jak to u Macieja Siembiedy zazwyczaj bywa, historia jest wielowątkowa, śledzimy ją w różnych perspektywach czasowych, różnych miejscach akcji. Towarzyszymy wielu ciekawym postaciom – nie tylko Jakubowi Kani, ale także m.in. tajemniczemu Johanowi Pinto, Dawidowi Schwartzmanowi (ktoś powie o nim: Człowiek, którego „przez dziesięciolecia uważano za ducha, legendę (…) – kogoś w rodzaju bohatera komiksu czyniącego rzeczy niemożliwe”), oddanej Marcie Nagler, mszczącemu się Danielowi, Oscarowi Rhode, kapitanowi ABW Teresie Barskiej, Wiesławowi Paluchowi, byłemu szefowi Jakuba (cóż to za odrażająca kreatura!), niepełnosprawnemu Unrze, Olegowi Woroninowi czy Krupierowi. Siembieda potrafi zadbać o wykreowane postaci – nawet Julia De Vries pojawiająca się tylko na początku epizodycznie została świetnie scharakteryzowana. To jak zawsze ludzie mocno zaangażowani w to, co dzieje się dookoła, poddani splotom pomyślnych lub mniej pomyślnych okoliczności, próbujący się jakoś odnaleźć w zmieniającym się świecie. Zagadki się mnożą z rozdziału na rozdział, ale wszystko rozgrywa się wokół pewnego diamentu:
„Szlif Schwartzmana… Czarny szlif… różnie mówiło się o tym w branży, rozbudowując legendę, ale czy jego unikalne metoda naprawdę istniała? (…) Jedna trzecia amsterdamskich Żydów zajmowała się szlifowaniem diamentów i dla połowy z nich Schwartzman był geniuszem, a dla pozostałych szarlatanem. Ani jedni, ani drudzy nigdy nie widzieli brylantu oszlifowanego metodą mitycznego czarnego szlifu. Ba! On sam nigdy go nie widział. Miał tylko pomysł, projekcję wyobraźni”.

Maciej Siembieda odsłania mało znaną kartę z historii drugiej wojny światowej. Danych jest mało, ale to nie szkodzi – te, które zebrał są wystarczająco inspirujące, aby osnuć wokół nich fikcyjną opowieść o ludzkich losach, nieszczęśliwych przypadkach, zetknięciu się jednostki z wichrami Wielkiej Historii (warto odnotować jedną myśl poczynioną niejako na marginesie tej opowieści: „Historia skażona polityką przestaje być historią i z reguły prowadzi na manowce”). Bardzo ciekawie został tu wykorzystany motyw diamentów – one przynoszą innym raczej pecha niż szczęście (jak słusznie zauważa przenikliwa Teresa Barska: „Diamenty są symbolem szczęścia i luksusu, choć powinny kojarzyć się z cierpieniem i śmiercią (…). Zabiły więcej ludzi niż niejedna epidemia. Zawsze stała za nimi chciwość i bezwzględność”).
Nietrudno zauważyć, że Miejsce i imię to dopiero druga książka cyklu. Są tu wszystkie składniki świetnego pisarstwa Macieja Siembiedy: duża oryginalność, opowieść poprowadzona z rozmachem, złożona intryga, intrygujący bohaterowie, zaskakujące zakończenie, a także drugie dno, które pozwala tej książce wyjść poza ramy gatunku. Używając tej diamentowej metaforyki, ma się wrażenie, że to jeszcze nie całkiem oszlifowane – inaczej niż w późniejszych powieściach: Kukłach, Kołysance, niedawno wydanym Sobowtórze czy w słynnej greckiej trylogii, na którą składają się Katharsis, Nemezis i Kairos). Autor świetnie się rozwinął – i chce się sięgnąć po więcej.
A Miejsce i imię to – już bez porównań z innymi – powieść utrzymana na bardzo dobrym poziomie. Świetna rozrywka. Znów odwołam się do metaforyki jubilerskiej: ma się wrażenie obcowania z literaturą kryminalną czy raczej historyczną bardzo obiecującej próby. Polecam!
Źródło cytatów: Maciej Siembieda, Miejsce i imię, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025.