Lektura na weekend – Nie tylko pamięci stryja

Kim był Désiré i jaki los go spotkał? Dlaczego się o nim nie mówiło? W „Uśpionych” Anthony Passeron odsłania kulisy wstydliwej rodzinnej tajemnicy, ale wpisuje historię swojego stryja w szerszy kontekst historyczny i społeczny.

„W rodzinnych archiwach koniec jego życia został objęty cenzurą. Odtąd będzie się już tylko mówiło, że zmarł w kwietniowy poranek 1987 roku na zator tętnicy płucnej. Tak odpowiadała babcia, kiedy pytano ją o przyczynę śmierci jej syna. Jako jedyny powód zgonu podawała jego chorobę. Nieważne, że była to tylko częściowa prawda. Dla niej długo będzie to jedyna prawda o jego śmierci. Cała prawda”.

Anthony Passeron, francuski pisarz i nauczyciel słabo pamiętał swojego stryja. Miał raptem kilka lat, kiedy Désiré umarł. Zostało po nim kilka zdjęć i wielkie milczenie. Żadnych wspomnień – poza świadomością tragicznego losu. Krewni zacinali usta. Jakby Désiré stał się persona non grata, bohaterem rozdziału w sadze rodzinnej, którego lepiej nie pamiętać. A jednak już mały Anthony drążył. Tak się zaczyna jego poruszająca książka Uśpione:

„Kiedyś spytałem ojca, jak się nazywa najbardziej oddalone miasto, które odwiedził w całym swoim życiu. Odpowiedział krótko: »Amsterdam, w Holandii«. Nic więcej. Nie przerywając pracy i nadal rozcinając martwe zwierzęta. Miał krew nawet na twarzy.
Gdy chciałem dowiedzieć się, co było przyczyną tej podróży, nagle zacisnął szczęki. Czy to ścięgno cielaka nie chciało ustąpić, czy moje pytanie go zirytowało? Nie wiedziałem. Usłyszałem suchy trzask i westchnienie, wreszcie odparł: »Pojechałem tam po tego cholernego durnia Désiré«”.
Napotkałem opór. Byłem jeszcze dzieckiem, a ojciec po raz pierwszy wymówił przy mnie imię starszego brata”.

Passeron, już dorosły, próbuje ocalić pamięć o swoim stryju. Désiré mieszkał na francuskiej prowincji, pochodził z rodziny masarzy, którzy pomimo trudnej wojennej przeszłości, poradzili sobie w życiu. U siebie byli darzeni powszechnym szacunkiem. Ich młodszy syn – ojciec autora – poświęcił się pracy w masarni. Jego życie upływało w znoju, ale i miało swój rytm i cel. Nieco inaczej było z Désiré. Faworyzowany – jak to się często działo w tych okolicach w przypadku pierworodnych synów – poszedł indywidualną drogą. Uczył się w liceum, więc nie pracował w sklepie. Jako pierwszy w rodzinie zdał maturę. Dostał więcej wolności, niż powinien: Désiré „odkrywał, że można żyć inaczej, z dala od mięsa i doliny (…) Starszy syn poznawał nowe terytoria, pełne miejsc i twarzy znanych tylko jemu. W dolinie nic nie umykało uwadze jego bliskich, lecz większa część jego życia rozgrywała się teraz na scenie, do której nikt prócz niego nie miał już dostępu”.

Désiré przestaje panować nad swoim życiem. Wyjeżdża na pewien czas do Amsterdamu. Gdy wraca w rodzinne strony, wpada w nałóg: narkotyki. To, co z początku jest elementem buntu, nadrabianiem „spóźnienia” na rewolucję obyczajową lat 60., szybko pokazuje swoje tragiczne konsekwencje: wuj autora szybko jest wyniszczony, jego jedynym celem staje się zdobycie pieniędzy na kolejną działkę. Podejmowane próby odwyku niewiele dają. Mało tego – nierozważne używanie wspólnych strzykawek kończy się tym, że do ciała Désiré dostaje się wirus jeszcze wtedy, we wczesnych latach osiemdziesiątych, ledwo znany, a którego ofiarami początkowo stają się przede wszystkim homoseksualiści i narkomani.

Bo  równolegle śledzimy historię walki z wirusem, który zaczął zbierać śmiertelne żniwo i był odpowiedzialny za jedną z najbardziej tragicznych epidemii w dziejach świata. Grupa przerażonych, ale niebojących się wyzwań francuskich naukowców chciała zrozumieć i pokonać AIDS – a przecież niewiele wiedziano o tej wyniszczającej chorobie:

„Mięsak Kaposiego, środowisko gejowskie – stereotypy związane z tą chorobą zostaną utrwalone na lata. Wobec braku wiarygodnych wyjaśnień co do jej przyczyn media długo będą się ograniczały do pokazywania wycieńczonych ciał pacjentów skazanych na śmierć. Samotność i izolacja nosicieli choroby nazywanej w tym czasie »gejowskim rakiem« z czasem jedynie się pogłębią.”

Badania są przeprowadzane z małym wsparciem – za to w atmosferze powszechnej obojętności napędzanej nienawiścią wobec chorych („pacjenci są skazani podwójnie: na śmierć fizyczną, ale także na śmierć społeczną. Artykuły prasowe i reportaże telewizyjne na temat choroby wzbudziły strach w społeczeństwie. Krewni rzadko pojawiają się przy łóżkach chorych, których sprowadzono do ich homoseksualności, do ich narkomanii, większość nie ma żadnych rozmówców oprócz nielicznych lekarzy”). Naukowcy z różnych uniwersytetów kłócą się ze sobą, rzekome odkrycia okazują się błędne, a kolejne obiecujące terapie chybione, umiera coraz więcej osób – w samotności, wielkiej rozpaczy i społecznej pogardzie. Wszak „pacjenci są skazani podwójnie: na śmierć fizyczną, ale także na śmierć społeczną. Artykuły prasowe i reportaże telewizyjne na temat choroby wzbudziły strach w społeczeństwie. Krewni rzadko pojawiają się przy łóżkach chorych, których sprowadzono do ich homoseksualności, do ich narkomanii, większość nie ma żadnych rozmówców oprócz nielicznych lekarzy”.

Dziś wiemy o wiele więcej o AIDS. Są leki, które pozwalają zakażonym prowadzić długie i satysfakcjonujące życie. Jednak Passeron wraca do tych trudnych czasów, kiedy właściwie nic nie wiedziano – a już najmniej, jak pomóc umierającym. Jego książkę można zestawić z fenomenalną trylogią Jonasa Gardella Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek albo z powieścią Rebekki Makkai Wierzyliśmy jak nikt. Rodzina wujka autora dotknięta została podwójnie przez epidemię – najpierw utratą Désiré, a później opieką nad jego małą córką, zarażoną już w okresie prenatalnym. Stanęli na wysokości zadania – ale nie mogli przecież wygrać z chorobą. Właśnie to zderzenie świata prostych ludzi (którzy jednak zdobywają się na empatię i troskę wobec chorych) z czymś wówczas niezwyciężonym, robi ogromne wrażenie.

„Mikroorganizm, który wyłonił się nie wiadomo skąd, przekreślił długą historię awansu społecznego, walki o to, by stać się kimś godnym szacunku. Wzbudzał w niej poczucie wstydu, wykluczenia i upokorzenia, choć dawno temu przysięgła sobie, że już nigdy nie będzie przeżywać tego na nowo. Ta choroba sprawiła, że matka zobaczyła syna takiego, jaki był: dogorywającego ćpuna pośród jemu podobnych, narkomana, którego czekał ten sam los co jego towarzyszy. Tutaj nie liczyły się jego nazwisko, imię, nadzieje, jakie pokładali w nim jego rodzice, reputacja porządnej rodziny. AIDS nie chciał o niczym wiedzieć. Drwił sobie ze wszystkich: z naukowców, lekarzy, chorych i ich bliskich. Nikt nie mógł mu się wymknąć, nawet ukochany syn rodziny masarzy z dalekiej prowincji.”

Historia angażuje, jest napisana kunsztownym językiem i pomysłowo (przeplatające się rozdziały poświęcone AIDS oraz rodzinie autora). Francuski pisarz nie tylko chce opowiedzieć o swoim wujku i innych z kręgu rodzinnego, ale właśnie o ofiarach straszliwej epidemii, a także o wykoślawionym awansie społecznym – wojenne pokolenie chciało dla swoich dzieci stabilizacji i spokoju, ale im nie był potrzebny spokój. Anthony Passeron pozostaje oszczędny w środkach, ale w jego opowieści czuje się wielkie emocje. Uśpione to przejmująca literatura – i bardzo ważna.

Źródło cytatów: Anthony Passeron, Uśpione, tłum. Jacek Giszczak, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2024.
Źródło grafiki: https://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_nabytego_niedoboru_odporno%C5%9Bci

Dodaj komentarz