„Nigdy nie miałam planu na życie, na zmianę gardziłam tymi, którzy go mają, i zazdrościłam im. Jedyne, w czym jestem naprawdę dobra, to pisanie” – wyznaje bezimienna bohaterka „Tej drugiej”. Nagle jej monotonną raczej egzystencję przerywa perspektywa romansu z żonatym doktorem. Wbrew pozorom nie jest to jednak opowieść o miłości.
Ta druga – taki tytuł mógłby kojarzyć się z romansem, prawda? Tak mówi się o kochance w trójkącie miłosnym. I oczywiście główna bohaterka powieści Therese Bohman, bezimienna kobieta zbliżająca się do trzydziestki, wchodzi w tę rolę. To mogłaby być banalna, ckliwa historia – jednak nie w tym przypadku.
Narratorka Tej drugiej prowadzi raczej monotonne życie. Pochodzi z prowincji, jest niezamożna, mieszka w istnej klicie, pracuje dorywczo w szpitalnej stołówce. Jest kobietą inteligentną, niepozbawioną ambicji (ma aspiracje pisarskie), zbuntowaną względem obowiązujących zasad. Nie umie sobie znaleźć miejsca wśród ludzi, nie chce się przystosować do przypisanej społecznie roli nowoczesnej kobiety („Kobiecość to zawiła siatka reguł, w której przestrzeń do gry jest minimalna”), w dążeniu do realizacji pewnych z góry ustalonych założeń widzi fałsz:
„Często myślałam o podstawach kobiecej wspólnoty, o tym, jak to się dzieje, że wydaje mi się klaustrofobiczna i dusząca, dlaczego zawsze było mi niewygodnie w towarzystwie kobiet. W pewien sposób zazdrościłam tym, które to potrafiły, wydawało mi się przyjemne to, że daje poczucie bezpieczeństwa: móc oprzeć się na jakiejś wspólnocie, mieć pewność, że zawsze jest pod ręką ktoś, kto cię wesprze, ktoś, komu można się zwierzyć, nawet gdy jednocześnie istniała zamknięta lista spraw, z których wolno się zwierzać. Właśnie tak się czuję przy Emelie: jej irytacja, kiedy mówię coś nieprzychylnego o innych kobietach, brak aprobaty dla postępowania, które nie pasuje do powszechnie stosowanego schematu, do czegoś, czego według niej powinnam pragnąć – na przykład, że po prostu mam ochotę sypiać ze starszym żonatym mężczyzną”.
Jest zainteresowana jednym z lekarzy, którego widuje w pracy – pięćdziesięcioletnim Carlem Malmbergiem. Komentuje to po swojemu ironicznie: „Właśnie takie rzeczy należy robić, jeśli chce się pisać, szczególnie mieszkając w mieście takim jak Norrköping: jeśli nic się nie dzieje, należy zadbać o to, żeby się działo, tak by miało się o czym pisać”. Ci dwoje wreszcie nawiązują kontakt, a później romans. To początek wielkich zmian. Bohaterka ma wrażenie, że „cała egzystencja się powiększyła, pogłębiła, wzbogaciła się jednocześnie o ciemność i światło. Że też można mieć takie życie – myślę – mieć tajemnicę niczym ciemną strunę, pulsujący bas ukryty pod powierzchnią zwykłego życia. To takie dorosłe”.
Oczywiście zaistniała sytuacja szybko ujawnia swoje niewygodne oblicze. Relacja doktora i jego kochanki obwarowana jest obostrzeniami, pojawia się zaangażowanie emocjonalne. Bohaterka – inteligentna, patrząca na rzeczywistość z trzeźwą ironią – niejako automatycznie wpada w pułapkę schematów, gotowych scenariuszy. Z jednej strony stwierdza: „przy nim (…) staję się kimś innym. Staję się bardziej tą, którą chciałabym być”, z drugiej – odczuwa samotność innego rodzaju, zazdrość, niespełnienie. Ona i doktor pochodzą z dwóch zupełnie różnych światów. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy Alex, jedna z przyjaciółek bohaterki, niejako wkracza między nią a doktora. To również do Alex może odnosić się tytuł książki. Niejeden mamy tu trójkąt.
Wspaniały to portret zagubionej kobiety, która pragnie „by życie było czymś więcej”, ale płaci za to wysoką cenę. Ta krótka powieść niesie ze sobą olbrzymi ładunek znaczeń, jest niejednoznaczna i cudownie kontrowersyjna. Z na pozór banalnej historii Therese Bohman uczyniła prawdziwy majstersztyk. To uczta dla koneserów dobrej, wymagającej literatury.
Źródło cytatów: Therese Bohman, Ta druga, tłum. Justyna Czechowska, Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2020.