Lektura na weekend – Zbrodnia na prowincji

„Czyżby w ich spokojnym osiemdziesięciotysięcznym mieście pojawił się szaleniec? To byłaby prawdziwa katastrofa!” – zastanawia się jeden z bohaterów „Życia po życiu” Aleksandry Marininy. Czy zabójstwa dwóch starszych pań to rzeczywiście sprawka szaleńca? Tę zagadkę rozwiąże – już na emeryturze – Nastia Kamieńska.

Prowincjonalne Tomilino (na zdj. powyżej), marzec 2009 roku. Galina Iljiniczina Koriagina, starsza kobieta, była działaczka partyjna, wybiera się na koncert, z którego już nie wróci. Zostaje uduszona. Sprawca wyrywa jej z ucha kolczyk, a na piersi zostawia stłuczone lusterko. Podobna zbrodnia w tej samej okolicy ma miejsce pół roku później. Tym razem ofiarą dusiciela pada Aida Borisowna Pawłowa, śledcza prokuratury, starszy radca prawny, od dziesięciu lat pozostająca na emeryturze. Morderca i z jej ucha wyrwał kolczyk, zostawił też przy niej rozbite lusterko. Okazuje się, że denatki należały do lokalnego klubu dla seniorów Złoty Wiek, mieszczącego się w dawnym odrestaurowanym dworze, zwanym dworem Wiaziemskiego. Zabójstwo dwóch członkiń może postawić przyszłość dotąd dobrze prosperującego klubu pod znakiem zapytania. Co więcej, na terenie tego miejsca dochodzi do niepokojących aktów wandalizmu. Co kryje się za tymi makabrycznymi zbrodniami? I czy są dziełem jednej osoby? A może zbrodniarz ma naśladowcę? W prasie pojawia się też teoria o rzekomym potomku Rumiancewów-Łobanowów, dawnych właścicieli dworu, który w ten koszmarny sposób chce podkreślić swoje prawo własności do tego miejsca. Śledztwo lokalnej milicji nie przynosi zadowalających rezultatów.

Moskiewski oligarcha, Andriej Biegorski, idealista, założyciel Złotego Wieku, zwraca się o pomoc do agencji detektywistycznej Władysława Stasowa. Do akcji wkracza pułkownik Nastia Kamieńska, obecnie świeżoupieczona emerytka. Nie może prowadzić oficjalnego śledztwa, więc z konieczności podaje się za socjolożkę przeprowadzającą badania dotyczące adaptacji socjalnej starszych ludzi po przejściu na emeryturę. Początkowo jest wyjątkowo niechętna zleceniu, nie umie się odnaleźć w niełatwych warunkach panujących w Tomilinie. Dochodzenie okazuje się skomplikowane, przymusowe incognito raczej utrudnia kolejne działania niż pomaga. Miejscowe organy śledcze są nieprzychylne gwieździe z Pietrowki. Ta sprawa jest ciężka z jeszcze innego powodu. Nastia, przebywając w środowisku ludzi starszych, emerytowanych, musi się skonfrontować z tym etapem życia, na którym sama się znalazła. To bolesne doświadczenie dla głównej bohaterki kryminałów Aleksandry Marininy. Nie bez przyczyny niespodziewaną towarzyszką „pomagającą” w śledztwie staje się suczka, która trafiła do schroniska przy ośrodku u kresu swego życia – między Nastią, a Kumpelką, bo takie imię nadaje tej czworonożnej biedaczce moskiewska milicjantka, rodzi się przyjaźń (na marginesie – rozwiązanie tego wątku trochę rozczarowuje. Mam wrażenie, że Marinina chciała zakończyć go inaczej, ale na ostatnich stronach się na to nie zdecydowała). Czy mimo wszystkich komplikacji Nastia dojdzie do prawdy i odniesie kolejny sukces?

Historia opisana w Życiu po życiu Aleksandry Marininy (na zdj.) porywa od pierwszych stron. Pomimo pewnej brutalności popełnionych zbrodni, ma w sobie coś z atmosfery kryminałów Agathy Christie (sądzę, że nie bez powodu to właśnie jej książki – te, w których występuje panna Marple, staruszka, prowincjonalna pani detektyw-amator – pojawiają się w toku śledztwa jako ważny element układanki). Wszystko rozgrywa się na ograniczonej przestrzeni, skupia się wokół ośrodka Złoty Wiek. Nastia rozmawia z kolejnymi osobami, uważnie słucha, sprawdza poszczególne teorie. Ma poczucie, że znalazła się w istnym gnieździe żmij (powie mężowi przez telefon: „Tutaj kipią takie emocje, o jakie trudno podejrzewać nas, młodych! (…) Czego tu nie ma! Miłość, zazdrość, stare legendy i obłąkani arystokraci”). Pozostaje przy tym bardzo „swojska” – na przykład gdy tęskni za Loszką, swoim mężem, cieszy się na wspólne oglądanie Zimowych Igrzysk Olimpijskich odbywających się w Kanadzie, spaceruje z Kumpelką czy gdy narzeka na nieprzydatne w Tomilinie ubrania, które spakowała do walizki, nie bacząc na dobre rady natarczywego, ale jednak obdarzonego zdrowym rozsądkiem Biegorskiego.

Cykl o Nastii Kamieńskiej przekonuje nie tylko złożonymi intrygami. Caryca rosyjskiego kryminału – jak nazywa się Marininę – dba także o tło. Sporo tu szczegółów – a ten świat wkroczył już w XXI wiek, mamy więc m.in. telefony komórkowe, wszechpotężny internet, pojawia się nawet cytat z twórczości Paulo Coelho. W tym tomie świetnie wypadają postaci, czy to te z pierwszego planu, czy zaledwie epizodyczne. Zwracają uwagę portrety psychologiczne ofiar. Koriagina, pierwsza z nich, dawna nauczycielka historii, instruktorka w wydziale propagandy komitetu miejskiego KPZR w Tomilinie, do końca życia pozostała ślepo oddaną stalinistką (ktoś nazwie ją, nie bez racji, „zacofanym wytworem radzieckiego systemu”). A jednak nie miała już realne władzy – to właśnie wskutek tego „stała się drobną manipulantką, usiłującą za wszelką cenę postawić na swoim. Nikomu nie może już niczego nakazywać, nikt się jej nie boi, mimo to uparcie prze do celu, posługując się głupim kłamstwem, śmiesznymi, błahymi intrygami i pozoranctwem”. Przeciwstawiona jest jej druga z zamordowanych staruszek – Aida Pawłowa. To osoba wielkiej inteligencji i kultury, empatyczna, otwarta na drugiego człowieka. Była bardzo związana z podopiecznymi miejscowego domu dziecka, dla niektórych z nich stanowiła przyszywaną babcię (dodam, że Borisowna miała też ambicje literackie – pisała wcale dobre filozoficzne opowiadania dla dzieci). Ciekawie prezentują także inne postaci – na przykład Jelena Stanisławowna Murawjowa, przyjaciółka (ujmijmy to tak) obu ofiar, mitomanka, prowincjuszka z pretensjami, wyobrażająca sobie, że jest potomkinią znamienitego rodu („Płynie we mnie nie tylko krew Murawjowów, ale i francuska. Mam zachodnioeuropejskie geny, a gdzieś we Francji mieszkają moi krewni, których mogłabym odszukać, gdybym tylko chciała. Nic dziwnego, że z taką siłą odzywa się we mnie orientacja prozachodnia, umiłowanie wiedzy i duch wolności”). Jej główną kartą atutową, swoistą wizytówką kobiety światowej, stał się miesięczny pobyt we Włoszech. Wśród innych interesujących bohaterów można wymienić: Dimę Fiedułowa, który po latach funkcjonowania w zatłoczonej klitce, doczekał się własnego domu i zyskał świetny życiowy status, Tamarę Nikołajewnę Winogradową, czwartą żonę in spe Biegorskiego, kobietę mądrą, wyważoną, poświęcającą czas wielu pasjom czy wreszcie odtrąconą przez matkę Tatianę Koriaginę – pomimo iż osiągnęła ona wielki sukces biznesowy i ułożyła sobie życie, tej miłości matczynej zdecydowanie jej brakowało.

To właśnie historie tych i innych bohaterów budują tkankę opowieści, wzbogacają ją, sprawiając, że Życie po życiu to nie tylko kryminał. To także rzecz o nieuchronnych zmianach, o rozmaicie rozumianej „emeryturze”. Coś się kończy, coś się zaczyna, chociaż zazwyczaj bywa gorzkie – oto tytułowe życie po życiu. Jedni lepiej umieją się przystosować do tej prywatnej epoki, inni gorzej. Dobrze rozumie to Biegorski – dlatego umożliwił emerytom naukę korzystania z komputera. Swój klub stworzył nie dla zysku, a z myślą o osobach już wykluczonych („Mówimy o ludziach, którzy przestali być aktywni zawodowo, gdy zaczęła się era komputerów, więc nie zdążyli się niczego nauczyć i są teraz oderwani od życia”). Jednak pewnych spraw nie załatwi umiejętność obsługi komputera. Inaczej mówiąc, to nie wystarczy, aby dobrze się przystosować. Przykładowo Galina Iljiniczina Koriagina nie ma realnej władzy, jedynie jej złudzenia (Aida Borisowna podsumuje ją celnie: „To nieszczęśliwy człowiek. Jedyna rzecz, która daje jej radość, to władza i możliwość podporządkowania sobie ludzi. Nic innego nie sprawia jej przyjemności. Można jej tylko współczuć”). Murawiowa, niby tak światowa, ceniąca sobie „europejski styl życia i kulturę europejską”, przyzna jakby w kontraście: „Nasze życie jest zwyczajne i szare”. Tytułowe „życie po życiu” niejedno ma imię. Kapitalna jest jedna z początkowych scen, w której Fiedułow – obecnie właściciel wygodnego, imponującego domu – przypomina sobie dawne lata spędzone w zgoła innych warunkach:

„Okazało się, że mieszkanie nieżyjącej Galiny Iljinicziny było całkiem przyzwoite – trzypokojowe, duże, choć dawno nieremontowane. Tak, nieźle się powodziło członkom partii za czasów władzy radzieckiej. Dymitrij znowu przypomniał sobie swoje ciasne M-2, w którym przez długi czas gnieździł się z rodzicami, żoną, dwójką dzieci, młodszą siostrą, jej mężem i synem. Spali niemal sobie na głowach, w mieszkaniu nie mieściło się nic innego prócz łóżek, jedli w kuchni na trzy zmiany, do łazienki połączonej z toaletą zawsze stała kolejka. Co za szczęście, że Dima ma już to za sobą i kwestia mieszkania w końcu została rozwiązana! Ale do tej pory pamiętał życie w dwupokojowym mieszkaniu, widział je w sennych koszmarach, budził się zlany potem i uspakajał się dopiero potem, gdy przywidzenie mijało, a on zaczynał dostrzegać wokół siebie inne ściany, okna i meble.”

Również Nastia, odchodząc na emeryturę, zamykając pewien rozdział, musi się zmierzyć z własnym „życiem po życiu”, ale pod koniec powieści wychodzi z tej próby zwycięsko:

„Pułkownik Kamieńska z Pietrowki to przeszłość, trzeba się z tym pogodzić, ale kto powiedział, że Nastia Kamieńska to też przeszłość? Wprawdzie nie jest to już ta sama, tylko inna Nastia, która jednak rozpoczyna życie od nowa. Nie ma znaczenia, że to już inne życie, mimo wszystko to nadal życie, które właśnie się zaczyna. Z nową pracą, nowym uczesaniem, nowymi znajomościami i nowym systemem wartości. To przecież wspaniałe! Nie ma powodu, żeby się bać. Trzeba otwierać wszystkie drzwi, które napotyka się na swojej drodze…”.

Od literatury kryminalnej zaczynam oczekiwać drugiego dna. Akurat Aleksandra Marinina zawsze zapewnia owo „drugie dno”. Z drugiej strony równie dobrze można tego drugiego dna nie szukać i potraktować cykl o Nastii Kamieńskiej jako świetną rozrywkę na wolny wieczór. W każdym przypadku lektura może się okazać bardzo satysfakcjonująca.

Źródło cytatów: Aleksandra Marinina, Życie po życiu, tłum. Aleksandra Stronka, Wydawnictwo Czwarta Strona (Grupa Wydawnictwa Poznańskiego), Poznań 2017.
Źródło grafiki: : https://ru.wikipedia.org/wiki/Томилино i https://www.granice.pl/autor/aleksandra-marinina/1514

2 Replies to “Lektura na weekend – Zbrodnia na prowincji”

  1. Ja serdecznie zachęcam do serii Pozłacane Wilki!

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Dlaczego?

Dodaj komentarz