Lektura na weekend – Maria o wielu twarzach

Była posłuszną córką wśród kilku innych córek. Była żoną. Była matką – nie z tych najlepszych. Była kobietą rozczarowaną swoim życiem i gotową zawalczyć o swoje marzenia. Taką, która starała się podążać własną drogą. Maria Konopnicka do dziś jest po trosze zagadką, którą chce się rozwikłać.

Można z powodzeniem uznać, że Maria Konopnicka to jedna z najbardziej złożonych postaci naszej rodzimej literatury. Kiedyś na przemian czczono ją jako literackie objawienie lub odsądzano od czci i wiary. Niektórzy uważali ją za wieszczkę narodową, inni za osobę pozbawioną moralności i talentu. Później została praktycznie znienawidzona jako postać zbyt pomnikowa, autorka nieprzystępnych lektur szkolnych w rodzaju O krasnoludkach i sierotce Marysi i przygnębiających pozytywistycznych opowiadań czy podniosłych patriotycznych wierszy w rodzaju Roty. A jak odbiera się Marię Konopnicką w XXI wieku?

Cóż, okazuje się, że ten pomnik, który jej wzniesiono nie jest stabilny. Bo Konopnicka to postać o wielu twarzach, dlatego mocno kontrowersyjna – dość powiedzieć, że obecnie na sztandar biorą ją sobie zarówno patrioci, jak i środowiska LGBT. Nic dziwnego, że inspiruje kolejnych polskich twórców. W 2022 roku znalazła swoje oczywiste miejsce w monumentalnej biografii Samotnica: Dwa życia Marii Dulębianki Karoliny Dzimiry-Zarzyckiej (Wydawnictwo Marginesy) Kilka miesięcy temu ukazała się powieść biograficzna Maria. Dziesięć dni z życia Konopnickiej Doroty Ponińskiej (Wydawnictwo Lira). Z kolei teraz ma swoją premierę długo wyczekiwana biografia Marii Konopnickiej pióra Magdaleny Grzebałkowskiej (Wydawnictwo Znak).

Warto zwrócić uwagę na okładkę książki Dezorientacje. Biografia Marii Konopnickiej. Przedstawia tradycyjny wizerunek pisarki, ale z dodanym nietuzinkowym kapeluszem, przyozdobiony polnymi kwiatami, owocami, owadami, ptakami, czy książkami. Znajdzie się tu nawet krasnoludek. Nieopodal bociana – jednego z polskich symboli – wyrasta wieża Eiffla, a spośród łąki wyłania się lokomotywa odwołująca się do licznych podróży (warto tu zacytować wyimek z jednego z listów autorki Miłosierdzia gminy: „Jak cygan wałęsać się lubię! Gdybym tylko czas miała. Ale cóż! Póki dzieci nie zaczną pracować na siebie – jam najemnicą życia, wyrobnicą dnia”). To pomysłowe, plastyczne ukazanie bogactwa życia Marii. Nieprzypadkowy wydaje się też dobór motta – pochodzącego z listu Elizy Orzeszkowej z 1884 roku:

Powieść biograficzna o Marii Konopnickiej

„Przeznaczenie dziwne. Do lat trzydziestu kilku siedziała na wsi nieznana, prawie uboga, skłopotana gospodarstwem i dziećmi. W latach 40-stu wykierowała się na genialną, światową i piękną kobietę. Zazwyczaj bywa to pora schodzenia z pola pod każdym względem, ona tymczasem w porze tej weszła na wszystkie możliwe.”

Magdalena Grzebałkowska opisuje całe życie Marii Konopnickiej. Obserwujemy przyszłą pisarkę od czasów narodzin w Suwałkach. Widzimy, jak dorasta w Kaliszu wśród licznego rodzeństwa, wcześnie traci matkę, przebywa na pensji sióstr sakramentek w Warszawie (tam pozna i zaprzyjaźni się z Elżbietą Pawłowską, czyli późniejszą Elizą Orzeszkową – odnajdą się dopiero po latach), aż wreszcie wychodzi za mąż za o wiele starszego Jarosława Konopnickiego i staje się panią dworu, a także matką – szybko rodzi dzieci. Nie na długo odnajduje się w narzuconych sobie rolach. Podejmuje pierwsze próby pisarskie. Niedługo po tym, jak jeden z jej wydrukowanych utworów zostaje doceniony przez samego Henryka Sienkiewicza, Maria decyduje się na dobre wejść na pisarską ścieżkę. Czyni coś, co w tamtych czasach zakrawa na prawdziwy skandal: zostawia męża (choć formalnie się nie rozwiodą) i razem z dziećmi przenosi się do Warszawy. Szuka zarobku, chce żyć z pisania. Będzie dawać korepetycje, a uznanie dla kolejnych wierszy podniesie jej status i doprowadzi do tego, że zacznie redagować (z różnym powodzeniem) pismo dla kobiet „Świt” (redakcyjni towarzysze będą ją nazywać „kolegą w sukience”). Jako pisarka jest najpierw wielbiona, aby na jakiś czas paść ofiarą – jakbyśmy dziś powiedzieli – „cancel culture”. Rozwija się twórczo, ma coraz więcej do zaoferowania czytelnikom. Jej późniejsze życie to podróże, niełatwa emigracja, kłopoty z dorosłymi dziećmi, pogarszające się zdrowie, a wreszcie wielkie uznanie, którego dowodem jest „dar od narodu” – dworek w Żarnowcu, w którym Maria spędzi ostatnie lata życia.

Magdalena Grzebałkowska snuje opowieść o niej z pazurem. Korzysta z wielu źródeł, zwłaszcza z zachowanej korespondencji, ale też innych książek, czasem zaskakujących (znajdziemy tu na przykład cytat z książki kucharskiej Lucyny Ćwierczakiewiczowej). Niekiedy odwołuje się do utworów Konopnickiej. Stara się oddać życie swojej bohaterki na tle epoki. Przedstawia najważniejsze wątki czy sceny, bawiąc się konstrukcją w obrębie poszczególnych rozdziałów. Co ciekawe, pomijając wstęp, bardzo tu mało odautorskiego komentarza. Jakby Maria sama miała przemawiać własnym życiem. Dużo miejsca autorka poświęca Helenie Konopnickiej, znienawidzonej wyrodnej córce, która przez kleptomanię i różne ekscesy – szokujące nawet dziś – starała się chyba zwrócić uwagę matki, w pewien pokraczny sposób wyegzekwować należną sobie miłość. Grzebałkowska nie powiela tu błędu z ostatnich kilku książek poświęconych autorce Panny Florentyny: opowiada o Helenie do samego końca (bo dzięki badaniom genealogicznym już wiadomo, co się stało z nią i jej dzieckiem). Ważną postacią pozostaje Maria Dulębianka. Autorka pisze wprost i bez uników: obie Marie były partnerkami i takiego też określenia używa. Nie wdaje się w długie wyjaśnienia – wystarczy krótki przejmujący w swej bezpretensjonalności rozdział „Dowody na istnienie miłości”, w którym przedstawia Dulębiankę. Jakże wymowny jest jego koniec:

„Spędzą razem dwadzieścia jeden lat.
Maria Konopnicka vel Czeladnik i Maria Dulębianka vel Pietrek, Chudziak, Majster.
Wszystkie listy od Dulębianki zostaną po śmierci poetki odłożone na jeden stos, a potem prawdopodobnie spalone przez jej córki. Losy korespondencji Konopnickiej do malarki pozostaną nieznane. Przetrwają tylko dwie karty pocztowe od poetki do Dulębianki z kwietnia 1903 roku.
»Pietruchna […] Czekam z wielkim upragnieniem na wieści od Ciebie […] Bardzo mi smutno i ciężko na duszy«.
»Bardzo się Majstrowi za list kłaniam. […] Napiszę jutro długi list, chce Majster? Czy chce czy nie chce to i tak napiszę«”.

Bo ważnym motywem w książce Grzebałkowskiej pozostają również swoiste białe plamy w biografii. To, jaką władzę mają potomni wielkich nad naszą wiedzą. Zniknęła korespondencja z Dulębianką. Podobnie jak listy z okresu, kiedy zmarła Helena Konopnicka. Prawnuczka Marii Konopnickiej spaliła bez czytania kopertę z najbardziej problematycznymi dokumentami. Wygrała lojalność wobec rodziny. W rezultacie pewnych rzeczy nigdy nie będziemy pewni. A może to właśnie ten gest spalenia rękopisów powinien nam dać pewność?

Pewnie również dlatego Maria Konopnicka fascynuje do dziś. Polecam Dezorientacje… Magdaleny Grzebałkowskiej – owoc tej fascynacji.

Źródło cytatów: Magdalena Grzebałkowska, Dezorientacje. Biografia Marii Konopnickiej, Wydawnictwo Znak, Kraków 2024.

Dodaj komentarz