„Świat pani Bovary pochłonął Isabelle do tego stopnia, że już dawno przestała sobie gratulować, że czyta książkę”. Znacie to uczucie pochłonięcia? Elizabeth Strout w „Amy i Isabelle” świetnie opisuje ten stan, kiedy trudno jest wrócić do własnego życia.
Amy i Isabelle – debiut amerykańskiej Elizabeth Strout, dziś kojarzonej przede wszystkim z Olive Kitteridge – to powieść o skomplikowanych relacjach łączących matkę i córkę. Ich poukładany świat chwieje się w posadach, kiedy dochodzi do dramatycznego zdarzenia. Amy i Isabelle muszą poznać lepiej siebie nawzajem i się zrozumieć.
Isabelle szuka drogi do porozumienia z córką m.in. przez klasykę literatury. Nie potrafi odnaleźć się w Hamlecie, za to Pani Bovary nieoczekiwanie ją zachwyca, przywołuje niewygodne wspomnienia, zmusza do refleksji. Spójrzcie na ten fragment, w którym Isabelle kończy lekturę (UWAGA – w poniższym tekście zdradzone są szczegóły fabuły i zakończenia Pani Bovary):
„Isabelle się rozpłakała. Poszukała w schowku chusteczki, żeby wytrzeć oczy, i zaczęła rozmyślać, jak bardzo Emma Bovary nabałaganiła w swoim życiu. Nawet powiedziała to na głos. (…) Cieszyła się, że to Emma znosiła te cierpienia, a nie ona sama. Była z tego zadowolona. Zrobiła głęboki wdech i spojrzała przez przednią szybę na parking, gdzie kawałki żwiru połyskiwały w słońcu. Odczuwała ulgę i lekkie znudzenie, że siedzi na parkingu przed fabryką obuwia w Shirley Falls, w dwudziestym wieku, podczas gdy jej umysł nadal przeżywa okropne zamieszanie rozgrywające się we francuskiej wiosce wiek wcześniej; wyobraziła sobie mały pokój, pszczoły w oknie, ostatnie krzyki Emmy cierpiącej po zażyciu trucizny… Okropność, okropność. Tak bardzo było jej żal Emmy. Do oczu znowu napłynęły jej łzy.
Ale mimo wszystko… (Isabelle po raz ostatni spojrzała na Emmę Bovary i wsunęła książkę do schowka). Sama była sobie winna. Naprawdę, sama to sobie ściągnęła na głowę. Karol był bardzo porządnym mężem. Gdyby go kochała, odkryłaby, że mógł być silnym i interesującym mężczyzną. Isabelle w to wierzyła. Jeśli chodzi o ścisłość, nie potrafiła wyzbyć się wrażenia, że sama byłaby bardzo zadowolona z takiego męża jak Karol, więc rzecz jasna miała problem z tym, by patrzeć na wszystko z perspektywy Emmy.
Tylko że to było skomplikowane. W głębi serca Isabelle rozumiała potworne tęsknoty Emmy. W całym Shirley Falls nie było osoby, która mogłaby w to uwierzyć, ale Isabelle nosiła w sobie wspomnienie niszczycielskiej fizycznej miłości z mężczyzną i zdarzało się, że owe wspomnienia tańczyły w niej jak żywe istoty. Postąpiła wówczas źle – tak źle, jak to tylko możliwe – i serce podskakiwało teraz szaleńczo w jej piersi. Poczuła, że zaraz się udusi w tym samochodzie.
Uspokoiła się, idąc wzdłuż skraju parkingu, skąd obserwowała dwa jastrzębie szybujące po błękitnym niebie, a potem wzdłuż rzeki, gdzie spieniona mętna woda pędziła spod fabryki na granitowe skały. Emma Bovary była samolubna (…) i niekochająca, a dowodziła tego nie tylko jej obojętność wobec męża, ale też straszne zaniedbywanie dziecka. Nie, Isabelle Goodrow nigdy nie była i nie będzie tak zła jak Emma Bovary, która za swoją odrażającą śmierć mogła winić wyłącznie siebie.
Isabelle otworzyła ciężko tylne drzwi fabryki, wdzięczna za znajomą woń skóry i kleju, głośny stukot maszyny dobiegający z mijanego pomieszczenia oraz furkot windy, która zawiozła ją na górę i z której wyszła na cichy korytarz przed biurem. Zajrzała do toalety, żeby poprawić szminką usta i przeczesać włosy, zastanawiając się przy tym, czy nie powinna zrezygnować na jakiś czas z czytania książek, bo przecież w życiu ma się wystarczająco dużo własnych kłopotów i nie trzeba sprowadzać sobie na głowę smutków innych ludzi”.
Zabawna konkluzja, prawda? Czy bliskie są wam takie reakcje? Czy pamiętacie książkę, która tak was poruszyła, z której nie mogliście się „przebudzić”? Proszę, podzielcie się ze mną tytułami.
Źródło cytatów, Elizabeth Strout: Amy i Isabelle, tłum. Agnieszka Wyszogrodzka-Gaik, Wielka Litera, Warszawa 2018.
Źródło grafiki: http://www.berfrois.com/2017/11/emma-bovary-absolutely-refuses-good/