W 1983 roku na działkach w Oławie Kazimierzowi Domańskiemu (na zdj.) ukazała się Matka Boska, a on sam podjął się religijnej misji. Łukasz Orbitowski w swojej najnowszej powieści przedstawia historię oławskich objawień. A jednak „Kult” nie jest reportażem. Orbitowski wykorzystał autentyczną historię, aby zbudować autonomiczną opowieść – nie tylko o kwestiach wiary.
„- Matka Boża mi się ukazała – odezwał się wreszcie. (…)
– Co ty gadasz, Heniu? Może ci się przyśniło?
– To stało się przed chwilą u mnie na działce. Podwiązywałem pomidory, wróciłem do altanki po tasiemki i Pani już tam czekała na chmurce”.
Narratorem Kultu – najnowszej powieści Łukasza Orbitowskiego – jest Zbigniew Hausner, prosty człowiek rozliczający się ze swoim życiem. To jego opowieść pisarz o imieniu Łukasz nagrywa na dziesięciu taśmach. Najważniejszą osobą w życiu Zbyszka okazał się jego brat. Henio Hausner wyrastał jako nieszkodliwy poczciwina, otoczony czułą opieką Zbyszka i jego żony Danuty. Status Henia zmienia się praktycznie z dnia na dzień, kiedy doznaje on objawienia – na działkach ukazuje mu się Matka Boska i go uzdrawia. Wyznacza mu też odpowiedzialne zadania. Lokalny głupek przeobraża się w wizjonera-uzdrowiciela. Do Oławy przybywa tysiące pielgrzymów (zwanych w powieści jeremiaszami). Objawienia są regularne, a słowa przekazywane ustami Henryka zapisywane i powielane (jak to ironicznie ujął Zbyszek: „Dobra Pani miała fest gadane i srogi rozstrzał tematyczny”). Oława staje się „nową Częstochową”. A Henio? Uzdrawia, wierzy w swoją misję, nie zraża się przeciwnościami. Jego działalność nie podoba się ani miejscowym władzom, ani Kościołowi.
Najciekawszą warstwą Kultu jest oczywiście ta religijna. Orbitowski (na zdj. obok) przekonująco oddaje mechanizmy, które rządzą takimi sprawami. Z zaciekawieniem czyta się o tym, jak zmienia się Oława pod wpływem kolejnych zdarzeń związanych z wizjonerem, jak wokół objawień narasta biznes, jak duchowy charakter zajść zostaje wyparty przez inne – całkiem przyziemne – kwestie. Mamy tu subiektywnego narratora – z jednej strony wątpiącego w cuda, z drugiej, niepotrafiącego wyjaśnić przyczyny nagłych uzdrowień, ani tego, że wycofany, niepewny siebie brat tak bardzo się zmienił. Nie znajdziemy tu rozstrzygnięcia, nie dowiemy się, czy Henryk Hausner był wizjonerem, czy oszustem (a może po prostu „był popsuty”?), czy to wszystko, co się działo, ma rzeczywiście podłoże religijne, czy jest tylko mistyfikacją. To najbardziej intrygująca zagadka Kultu. Taka, którą próbuje się rozwiązać już po zakończeniu lektury.
Kult nie traktuje jednak tylko o objawieniach. Głównym bohaterem pozostaje Zbigniew, to on monopolizuje tę opowieść. Poznajemy przede wszystkim jego spojrzenie na życie (proste, naznaczone schematami, irytującym szowinizmem), wspomnienia, radości i błędy. Orbitowski niejako przy okazji snuje opowieść o przemianach społecznych dokonujących się w późnym Peerelu i czasach transformacji. Trzeba powiedzieć, że Zbigniew ma dużo do powiedzenia (czasem trochę za dużo. Opowieść wydaje się miejscami zbyt szczegółowa. Sam narrator zdaje się usprawiedliwiać: „Miałem panu opowiadać o lodołamaczach, łabędziach i krze, opowiadam o górce, a pan chcesz słuchać o Heniu. To dlatego, że nie wie pan nic o opowiadaniu. Pan by chciał otworzyć historię jak plik w komputerze, a tak się po prostu nie da, bo Heniek jest też w tej górce, w lodołamaczach, zaś nade wszystko w wodzie, o której tak bardzo nie chce pan słuchać”). Niemniej – nawet przy tym nadmiarze słów, wątków, dygresji – Zbigniew pozostaje ujmującym gawędziarzem. Zresztą czy w gruncie rzeczy nie ma racji, zwracając uwagę Łukaszowi znudzonemu dygresjami, chaosem? Taka jest natura opowieści.
Powieść o objawieniach? Oczywiście. O pewnym wycinku historii Polski? Tak. O małomiasteczkowej społeczności? Też. Jednak nade wszystko jest najnowsza książka Orbitowskiego jednak opowieścią o braterskiej miłości. To właśnie ta wieloaspektowość czyni Kult tak interesującym. Można odczytywać ją wielorako, nie poddaje się łatwemu etykietowaniu.
Zauważcie, że Łukasz Orbitowski nie proponuje zbeletryzowanego reportażu. W posłowiu podkreśla, że nie jest to opowieść o Kazimierzu Domańskim. Jego i Henryka Hausnera wiele różni, podobnie jak ich historie. Inspiracją były autentyczne wydarzenia, ale Orbitowski przystosował je do własnych twórczych potrzeb, wymieszał je z fikcją, zuniwersalizował. Nie bójcie się w ten sposób korzystać z rzeczywistości. To wymaga nie tylko dużego nakładu pracy, ale i odwagi – jednak efekty mogą być fantastyczne!
Źródło cytatów: Łukasz Orbitowski, Kult, Świat Książki, Warszawa 2019.
Źródło grafiki: http://booklips.pl/wywiady/moja-intencja-nie-bylo-pisanie-powiesci-antyklerykalnej-wywiad-z-lukaszem-orbitowskim-o-powiesci-kult/ i https://kultura.onet.pl/wywiady-i-artykuly/lukasz-orbitowski-jestem-bezboznikiem-ale-chcialem-napisac-o-domanskim-z-miloscia/tn049k8