Dziś nawołuje się do pozostania w domu i czytania książek. Wiele z nas wykorzystuje obecny czas na nadrobienie zaległości lekturowych. A co czytają bohaterowie literaccy? W „Małych kobietkach” tytułowe bohaterki są wiecznie zaczytane. Niestety Jo – druga z sióstr – w ramach pracy musi też czytać książki nielubianej ciotce. Ich gusta się mijają – ale i na to sprytna Jo znalazła sposób!
W Małych kobietkach Louisy May Alcott panuje swoisty kult literatury. Siostry March sporo czytają, nawet zakładają stowarzyszenie pod patronatem Klubu Pickwicka Dickensa. Tymczasem Jo – przyszła pisarka – jest zatrudniona jako dama do towarzystwa swojej zgryźliwej ciotki. Tym co ją naprawdę przyciąga do domu cioci March, jest „ogromna biblioteka, od śmierci wuja Marcha pozostawiona na łasce kurzu i pająków”. Jo, będąc u ciotki, robi też za lektorkę – choć nudzą ją wskazane przez ciotkę eseje Belshama. Pewnego dnia sprytna dziewczyna musi wybrnąć z czytelniczych tarapatów. Zobaczcie, jak opowiada o tym siostrom:
„- Czytałam jej tego nieśmiertelnego Belshama, monotonnie jak zawsze, bo wtedy ciotka zasypia, a ja mogę wziąć się do jakiejś naprawdę ciekawej powieści. Ale tym razem poczułam senność wcześniej niż ciotka i tak ziewałam, że zapytała mnie, czy zamierzam połknąć całą książkę naraz.
»Chciałabym, przynajmniej byłby z nią koniec« – odparłam, starając się, żeby to nie zabrzmiało zuchwale.
Wtedy ciotka palnęła mi kazanie na temat moich grzechów i poleciła mi je przemyśleć, podczas gdy ona zdrzemnie się na chwilkę. Ta chwilka zwykle trwała dość długo, więc gdy tylko zobaczyłam, że jej czepek opada niczym przekwitająca dalia, wyciągnęłam z kieszeni Plebana z Wakefieldu i pogrążyłam się w lekturze, zerkając od czasu do czasu na ciotkę. Doszłam właśnie do miejsca, kiedy wszyscy wpadli do wody, na śmierć zapomniałam, gdzie jestem i głośno się roześmiałam. Ciotka się obudziła, ale jak to po drzemce, była w dobrodusznym nastroju, więc kazała mi przeczytać kawałek. Chciała wiedzieć, jaką to frywolną powieść przedkładam nad pouczającego Belshama. Starałam się jak mogłam i nawet jej się spodobało, ale powiedziała tylko tyle:
»Nic z tego nie rozumiem. Zacznij od początku, moje dziecko«.
Wróciłam więc do początku i wychodziłam ze skóry, żeby ją zainteresować losami Primerose’ów. Raz umyślnie przerwałam w najciekawszym miejscu i powiedziałam grzecznie:
»Obawiam się, że to ciocię nudzi, więc może na tym skończymy?«.
Na to ona złapała robótkę, która wcześniej wypadła jej z rąk, rzuciła mi ostre spojrzenie zza okularów i fuknęła gniewnie:
»Skończ rozdział i nie bądź bezczelna, moja panno«.
– Czy przyznała, że jej się podobało? – spytała Meg.
– Skądże znowu! Ale zostawiła starego Belshama w spokoju, a kiedy po południu wróciłam po zapomniane rękawiczki, siedziała z nosem w Plebanie… tak zaczytana, że nawet nie słyszała, jak pękam ze śmiechu w hallu, tańcząc z radości w nadziei na dobre czasy. Jak przyjemnie mogłaby pędzić życie, gdyby tylko zechciała!”.
Swoją drogą, Pleban z Wakefieldu Olivera Goldsmitha został opublikowany w Polsce w 1817 roku (pół wieku po premierze) i doczekał się sporej ilości tłumaczeń i wydań (inne tytuły to m.in.: Wikary Wakfildzki, Wikary Wakefield’ski czy Czuły człowiek).
Tak jak wspomniałem, Małe kobietki to również skarbnica ówczesnych amerykańskich trendów czytelniczych. Czy zdarzyło się wam czytać książkę tylko dlatego, że zaczytywał się ją bohater lubianej przez was powieści?
Źródło cytatów: Louisa May Alcott, Małe kobietki, tłum. Anna Bańkowska, Wydawnictwo MG, Warszawa 2019.
Źródło grafiki: http://www.playbill.com/article/little-women-starring-angela-lansbury-emily-watson-michael-gambon-concludes-on-pbs-may-20 i https://www.telemagazyn.pl/artykuly/little-women-emma-waston-i-meryl-streep-w-nowej-adaptacji-malych-kobietek-zobacz-zwiastun-74522.html?zdjecie=6
Ha, pewnie, komu się nie zdarzyło! Pierwszym takim doświadczeniem było chyba sięgnięcie po wspomniane w „Marii i Magdalenie” Samozwaniec „Dzieje grzechu”, bo mnie strasznie korciło, żeby wiedzieć, dlaczego pannom (także starszym, niż ja byłam wówczas), zabraniano tej lektury. Stylu Żeromskiego jeszcze nie umiałam docenić, a tematyka… cóż, jak się jest lekarskim dzieckiem, to kwestie prokreacji nie są tajemnicą… więc nie doznałam jakiegoś szczególnego wstrząsu. Potem często zdarzało mi się zainteresować cytowanymi przez bohaterów fragmentami poezji, i niejednego poetę dzięki temu odkryłam. A, no i oczywiście „Myśli” Seneki, czytywane w domu znanej chyba wszystkim poznańskiej rodzinki :-).
Ja nadal nie umiem docenić stylu Żeromskiego w „Dziejach grzechu”. A czytałem już po 30-tce. Nie przebrnąłem.
A mną „Dzieje grzechu” wstrząsnęły, bo tam było dokładnie opisane, jak matka tuż po porodzie zamordowała swoje dziecko… Do dziś ten opis pamiętam.
Może kiedyś wrócę do „Dziejów grzechu”.