Lektura na weekend – Czy starsza pani zniknęła?

Wyobraź sobie, że jedziesz pociągiem, gawędzisz z miłą współpasażerką z naprzeciwka, zapadasz w drzemkę, a gdy się budzisz, miłej współpasażerki nie ma w przedziale. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie okazało się, że wszyscy dookoła zaprzeczają jej istnieniu… To właśnie wydarzyło się bohaterce thrillera „Starsza pani znika”.

Główną bohaterką powieści Ethel Liny White Starsza pani znika jest młodziutka Angielka Iris Carr. Spędza wakacje wraz z paczką przyjaciół gdzieś w nieokreślonym miejscu w Europie. Jej znajomi w wyniku pewnych komplikacji wyjeżdżają, niejako porzucając swoją towarzyszkę. Iris decyduje się na samotną podróż do Triestu. Nieoczekiwanie tuż przed podróżą dostaje udaru słonecznego. Na szczęście udaje jej się znaleźć w zatłoczonym pociągu. Współpasażerowie z przedziału są raczej wrogo nastawieni do Iris. Sympatię okazuje jej tylko dobroduszna starsza pani – Winifred Froy, guwernantka. Odbywają pozornie kurtuazyjną pogawędkę w wagonie restauracyjnym. Gdy wracają do przedziału, Iris, która nie czuje się najlepiej, zapada w drzemkę. Po przebudzeniu stwierdza, że panny Froy długo nie ma w przedziale. Mało tego – inni twierdzą, że nigdy jej tam nie było. Iris w żaden sposób nie może przekonać towarzyszy podróży o istnieniu jeszcze jednej pasażerki („Nie mogła do nich dotrzeć, ani oni nie okazali najmniejszej ochoty porozumienia się z nią. Gapili się, wzbudzając w niej dreszcz strachu. Byli zupełnie obojętni. Tak jakby panna Froy znajdowała się poza zasięgiem ich zobowiązań cywilizacyjnych”). Przekonana o tym, że pannie Froy grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, podejmuje prywatne śledztwo. Zdaje sobie sprawę, że to gra z czasem.

Starsza pani znika – jestem pewien, że większość z was kojarzy ten tytuł z filmem Alfreda Hitchcocka z 1938 roku (powstał dwa lata po premierze pierwowzoru). Jednak i książkę – wznowioną ostatnio przez Wydawnictwo MG – naprawdę warto poznać. To zdumiewająco ciekawa historia, pełna napięcia, dogłębnie przemyślana. Iris długo jest przekonana o swoich racjach, brakuje jej jednak sojuszników. Zewsząd napotyka na niedowierzanie, wrogość, brak zainteresowania. W końcu sama zaczyna powątpiewać w to, czego dotąd była pewna. Ethel Lina White umiejętnie myli tropy – w końcu „rozmowa” z panną Froy mogła być wytworem wyobraźni, przywidzeniem, przesłyszeniem, następstwem udaru słonecznego, a cała sytuacja – bezczelną próbą zwrócenia na siebie uwagi. Czy Winifred Froy istniała naprawdę?

Myślę, że z dzisiejszego punktu widzenia trochę szkoda, że odpowiedź na powyższe pytanie poznajemy dosyć szybko, co w pewnym sensie rujnuje zagadkę. Natomiast mimo tego można czerpać wielką przyjemność z lektury. W powieści panuje klimat zagrożenia. Iris jeszcze w hotelu, przed podróżą, jest sama, zagubiona (choćby na górskiej ścieżce), mierzy się z nieżyczliwością otoczenia. Narastają w niej lęki – bo co jeśli ktoś uzna ją za osobę chorą psychicznie i zamknie na długie lata w zakładzie, niczym kobietę z opowieści panny Froy? Klaustrofobia się nasila. Iris jest uwięziona w ciasnej przestrzeni pociągu. Bariera językowa też nie jest tu bez znaczenia. Bohaterka nie może wyjść, może tylko krążyć dookoła, przepychając się przez tłum pasażerów. Ethel Lina White mnoży sugestywne opisy, od których aż robi się duszno:

„Mężczyźni gapili się na nią, kobiety mamrotały coś, narzekając, gdy przepychała się bez przepraszania. Prawdę mówiąc, prawie nie była świadoma obecności tych ludzi z wyjątkiem faktu, że stanowili przeszkodę na drodze. (…) Musi się spieszyć, (…), chociaż na drodze stoją twarze, mnóstwo twarzy, twarze śmiejące się, twarze skrzywione, twarze obce. Roztapiały się, rozpływały tylko po to, by ustąpić miejsca innym, następnym twarzom. Błysk oczu, błysk zębów – kłębowisko ciał. Pchała się, walczyła z opadającymi na twarz włosami I płonącymi policzkami”.

„Obok niej przepływał ciągły strumień pasażerów, przyciskając ją do ściany korytarza. Wszyscy dążyli w tym samym kierunku, spoglądając na zegarek. Nadeszła pora pierwszej tury kolacji. (…). [Iris] Zatrzymała się w głównym nurcie tej procesji i podczas gdy mijali ją przeważnie ci sami przeraźliwie głodni pasażerowie, czuła, że stanowi dla nich uciążliwą przeszkodę. Brutalnie popychana, nie mogła się przeciwstawić, nie potrafiąc zwalczyć naporu ludzkich ciał; a gdy uczyniła ku temu wysiłki, bywała szturchana i popychana, niby jakiś przedmiot, który należy bezwzględnie usunąć z drogi. Nikt nie zwracał uwagi na jej trudną sytuację. Pociąg mknął z pełną szybkością i wraz z jego ruchem zataczała się, obijała o ściany korytarza i chwytała za poręcze, czując, że jest cała posiniaczona. Z przerażenia, że zostanie zgnieciona, miała już całkiem lepkie dłonie, a serce zaczęło jej gwałtownie bić w panice”.

W czasach, kiedy bardzo podobne do siebie, często sztampowe, a przez to trudne do zapamiętania thrillery, okupują księgarniane półki, sięgnięcie po powieść jeszcze przedwojenną może okazać się wspaniałym lekturowym „odświeżeniem”. Choć od premiery tej książki minęło ponad osiemdziesiąt lat, wydaje się nowoczesna – nawet jeśli wszystko rozgrywa się w świecie bez internetu czy telefonów komórkowych. Język jest przystępny, elegancki (być może to również zasługa nowego tłumaczenia), sceny plastyczne, a całość czyta się szybko i zaangażowaniem. Chce się poznać rozwiązanie tej zagadki, kibicuje się wytrwałej Iris Carr. To coś więcej niż służąca rozrywce książka o zbrodni popełnionej w pociągu. Ma w sobie zdumiewającą głębię – właśnie jako historia uwięzienia i bezradności, którą trzeba przezwyciężyć. Dobrze, że dzięki wznowieniom, tego typu zapomniane książki, znów oddaje się do rąk czytelników.

Wybierzcie się koniecznie w tę duszną, ale fascynującą przecież podróż!

Źródło cytatów: Ethel Lina White, Starsza pani znika, tłum. Jan S. Zaus, Wydawnictwo MG, Warszawa 2020.
Źródło grafiki: https://www.imdb.com/title/tt0030341/mediaindex?ref_=tt_pv_mi_sm

3 Replies to “Lektura na weekend – Czy starsza pani zniknęła?”

  1. Brzmi bardzo zachęcająco ☺

  2. Znam podobne schematy thrillera z filmów. Być może późniejszych od tej powieści.
    W jednym okazuje się, że zaginiona osoba zachorowała na chorobę zakaźną i w ten sposób chciano ukryć zarazę.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Ciekawe:)

Dodaj komentarz