O kobiecym brzemieniu – debiut Agnieszki Gniewek

Rozsypał się worek z debiutami absolwentek i absolwentów kursów Pasji Pisania! Tym razem na łamach magazynu „Biały Kruk” debiutuje Agnieszka Gniewek ze znakomitym opowiadaniem „Ptaki ognistych skrzydeł”.

I kolejna kursantka Pasji Pisania debiutuje! Tym razem to Agnieszka Gniewek. Jej opowiadanie Ptaki ognistych skrzydeł trafiło na łamy najnowszego numeru magazynu „Biały Kruk”.

Agnieszka zaczęła swoją przygodę z Pasją Pisania wiosną 2019 roku. Uczestniczyła wówczas w Internetowym Kursie Podstawowym prowadzonym przez Basię Sęk. Później spotkałem się z Agnieszką na moim autorskim Internetowym Kursie Inspiracje latem tego samego roku. Zaczęła też odnosić sukcesy w blogowych konkursach (na marginesie – jeden właśnie trwa, czekamy na wasze prace!). Byłem pod wrażeniem jej pomysłowości i tego, jak cudownie dopracowane są te teksty. Miałem pewność, że jeśli starczy jej wytrwałości, osiągnie pisarski sukces. Ten moment właśnie nadszedł. Ptaki ognistych skrzydeł to poruszająca opowieść fantasy o kobiecym brzemieniu, utrzymana w barwnym, orientalnym klimacie. Zobaczcie fragment:

„Piękno ruin Tik-Taalik boleśnie wdzierało się w duszę Shari. Jasny kamień dachów mienił się złotem w ciepłym świetle późnego popołudnia, a pokryte grubą warstwą czerwonego pyłu ulice tworzyły krwawe rzeki. Pośrodku wznosiła się niemal nietknięta żywiołem świątynia bogini, z kolumnami i wysokim sklepieniem, delikatna i potężna zarazem. Wokół martwego miasta życie zdawało się eksplodować rozkwitłą zielenią i głosami tysięcy ptaków. Bogini Taalik ukochała niegdyś tę żyzną dolinę u podnóża wulkanu i tu pozwoliła żyć swym dzieciom. Na radość im i na zgubę, pomyślała Shari, kładąc rękę na brzuchu w obronnym geście.
Nie powinna tu przychodzić, nie w odmiennym stanie. Tik-Taalik przyciągało ją jednak mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Nie martwym pięknem, nie pustką zniszczonych domów (mówiono zresztą, że wciąż leżą w nich zastygłe w pyle ciała pierwszych dzieci bogini). Nie śmierć przyzywała tu Shari, lecz to dziwne życie… Dostrzegła wreszcie ruch między kolumnami świątyni. Najpierw jeden błysk czerwieni, potem kolejne, aż rozświergotana wstęga wzbiła się w niebo i jęła zataczać kręgi nad miastem. Niektóre ptaki przelatywały tak blisko, że Shari widziała ich złociste główki, długie fioletowo-różowe ogony i skrzydła, których czerwone, pomarańczowe i żółte pióra migotały niczym płomienie. Żyjące tylko w Tik-Taalik ogniste ptaki Kafti, ucieleśniony ból bogini.
Nie, nie śmierć przyzywała Shari, nie śmierć.
A… jeśli?


Wracając do wioski głaskała ledwie zaokrąglony brzuch, jakby chciała ukoić maleństwo w swym łonie. Zdało jej się, że poruszyło się niespokojnie, gdy jeden z ptaków prawie musnął ją skrzydłem, choć nie mogła przecież nic takiego poczuć. Zbliżała się dopiero trzecia pełnia, odkąd nie przyszło jej miesięczne krwawienie. Serce Shari napełniło się wtedy radością, ale i dziwnym lękiem, a ruiny, które fascynowały ją, odkąd jako mała dziewczynka przyszła tu po raz pierwszy z babcią Neną, wyśpiewywały w nim nieustanny zew. W słodko-gorzkim zachwycie podzieliła się nowiną jedynie z mężem. Anahit, najukochańsza przyjaciółka, została wydana za mężczyznę z odległej wioski, babcia zaś zmarła zeszłego lata i Shari brakowało jej boleśnie. Matki prawie nie pamiętała. Nie było więc nikogo, komu chciałaby powiedzieć o rosnącym w niej maleńkim życiu, dopóki brzuch nie stanie się widoczny. Ukryć ciążę było tym łatwiej, że czuła się dobrze. Zdarzało się co prawda, że ogarniała ją nagła senność lub lekkie mdłości, ale wystarczało, że Hayk brał na siebie cięższe prace, z pozostałymi radziła sobie jak zwykle. Nocami jednak, wtulona weń i wsłuchana w miarowy oddech, myślała o babci, o jej domu, w którego wszystkich gładkich, błyszczących powierzchniach – od wypolerowanego lustra, przez glazurowane kafle pieca, po wodę stojącą w misce – łowiła kątem oka odbicia migoczącej czerwieni, pomarańczu, różu i fioletu. Jako mała dziewczynka mówiła o nich „śliczne kolorki” i cieszyła się nimi jak najpiękniejszą zabawką. Ilekroć jednak pytała, dlaczego zawsze uciekają, nim zdąży się im przyjrzeć, babcia Nena smutniała.
– Oj, dziecko, dziecko, lepiej, żebyś ich nigdy nie widziała… – mówiła. – Miej ją w opiece, dobra matko Taalik – dodawała ciszej, spoglądając na wiszący na ścianie haftowany obraz bogini z ptakiem Kafti na ramieniu. Gładząc wnuczkę po głowie, ukradkiem kreśliła na jej czole znak Kafti-Taalik, w kształcie ptaka o uniesionych skrzydłach i spływającym w dół ogonie.
Shari przejmował wtedy ten sam dziwny lęk, jaki towarzyszył jej, odkąd upewniła się o swej brzemienności. I choć w dzieciństwie trwał ledwie chwilę, przestała pytać babcię o „śliczne kolorki”. Szybko też zorientowała się, że nie widzi ich żadna z koleżanek, nawet Anahit. Gdy nadeszła jej pierwsza miesięczna krew i poznała prawdziwą opowieść o Lik-Taalik, zrozumiała smutek babci Neny. Przynajmniej tak wówczas sądziła. W te noce u boku Hayka coraz częściej nachodziła ją myśl, że kryło się za nim coś więcej.
Droga z Tik-Taalik wiodła przez radosny, tętniący życiem las i Shari zwykle lubiła tędy chodzić. Dziś jednak jakiś cień kładł się na jej sercu i nie rozpraszał go ani świergot ptaków, ani ciepły, żywiczny zapach drzew, który wdychała zachłannie. Szła wolno, jakby dźwigając niewidzialny ciężar. Zmęczenie ciążowe, pomyślała, i ta huśtawka nastrojów, o której zawsze opowiadają kobiety. To tylko to. Za omszałym głazem ścieżka skręcała w stronę wioski i Shari wreszcie poczuła się raźniej. Hayk wrócił już może z pola i czeka na nią. Przytuli się do niego, nie uśpionego, lecz czułego i żartującego za dnia. Zgłodniał, trzeba mu będzie szybko odgrzać dhal na kolację. Przyspieszyła kroku”.

Koniecznie ściągnijcie darmowy numer „Białego Kruka” i poznajcie tę historię w całości!

Agnieszko, w imieniu całego zespołu Pasji Pisania serdecznie ci gratuluję. Wcale nie dziwi mnie twój debiut. To ważny, piękny czas. Czekamy na twoje kolejne sukcesy!

Źródło cytatu: https://magazyn.bialykruk.org/wp-content/uploads/2021/09/magazyn_bialy_kruk_-_nr_1_specjalny_2021.pdf
Fotografia autorki: archiwum rodzinne.

Dodaj komentarz