Amanda i Clay razem z dwójką swoich dzieci wyjeżdżają z Nowego Jorku na tygodniowy urlop na Long Island do wynajętego domu. Jakież jest ich zaskoczenie, gdy na progu zjawiają się właściciele. Przynoszą wieści, w które z początku trudno uwierzyć. Czy świat oszalał?
Zdumiewa mnie czasem, jakim splotem okoliczności trafiają do nas ważne książki. Nie miałem pojęcia o istnieniu powieści Zostaw świat za sobą Rumaana Alama, dopóki nie zobaczyłem reklamy z filmową okładką na Facebooku. Fabuła mnie zaciekawiła, lecz odstręczyła niska średnia na jednym z wiodących portali czytelniczych. Recenzje były mieszane, ale przeważały te dalekie od entuzjazmu, zarzuty okazały się dość konkretne. Mimo wszystko postanowiłem dać tej powieści szansę.
Zaczyna się pozornie niewinnie. Poznajemy Amandę i Claya oraz ich nastoletnie dzieci Archie’ego i Rose. To rodzina nowojorczyków. Amanda i Clay są małżeństwem z szesnastoletnim stażem. Ona pracuje w reklamie, nadzorując kontakty z klientami, on jest wykładowcą uniwersyteckim na anglistyce i medioznawstwie. Wybierają się na zasłużony tygodniowy urlop na Long Island. Tam, na odludziu, czeka na nich wynajęty luksusowy dom („Amanda znalazła ofertę na Airbnb. Ogłoszenie obiecywało »Idealny azyl«. Doceniała poufały reklamowy język z opisu. Przekrocz próg naszego pięknego domu i zostaw świat za sobą”). Rodzina stara się do tego dostosować. Szybko zagarniają tę przyjemną przestrzeń dla siebie. A jednak pojawia się ledwie wyczuwalna groza. Czasami chodzi o pojedynczy motyw (wspomnienie o katastrofie lotniczej), a czasami o wrażenie. Alam umiejętnie buduje nastrój osaczenia, wyparty przez złudzenie komfortu:
„Otworzyła drzwi i noc była wprost zdumiewająco głośna. Świerszcze czy jakieś inne robale, niemal złowrogie kroki na suchych liściach w lesie za trawnikiem, ukradkiem poruszający wszystkim lekki wiatr, może też rosnące rośliny wydawały jakieś dźwięki, choćby najcichsze skrzypnięcia przedłużających się traw, pulsowanie dębowych liści wypełnionych chlorofilem. Amanda miała wrażenie, że jest obserwowana, ale przecież nikt jej nie oglądał, prawda? Odruchowy dreszcz na samą myśl o tym, a potem powrót do dorosłej iluzji bezpieczeństwa”.
Wkrótce dzieje się coś osobliwego. W nocy zjawiają się Washingtonowie – George „G.H” oraz Ruth – prawowici właściciele domu. Okazuje się, że tutaj uciekli. Na Wschodnim Wybrzeżu stało się coś osobliwego – nie było prądu. Nie działa telewizja, nie ma dostępu do internetu. To wszystko wygląda na poważniejszą awarię („- Wszystkie światła uliczne przestały działać. Zapanował chaos. – Ruth nie chciało się rozwijać tematu. Miasto było czymś maksymalnie nienaturalnym, konglomeratem stali, szkła i kapitału, światło zaś było kluczowe dla jego funkcjonowania. Miasto bez prądu było jak ptak nielot, błąd ewolucyjny.”). Jakimś cudem w domu na Long Island nadal świecą się światła – choć brakuje zasięgu i nie można połączyć się z internetem. Washingtonowie chcą przeczekać awarię w swoim domu. Jednak niebawem wychodzi na jaw, że to coś dużo poważniejszego niż chwilowa niedogodność – choć trudno rozstrzygnąć, do czego właściwie doszło, jaka katastrofa nie tyle wisi w powietrzu, co stała się faktem. Czy dobrze zaopatrzony dom jest – jak w ogłoszeniu – azylem, czy może raczej pułapką?
Czytając tę powieść, trudno nie myśleć o Komecie nad Doliną Muminków Tove Jansson. W tym tomie o przygodach Muminków nad Dolinę nadciąga kometa zagrażająca całemu światu, a bohaterowie muszą się odnieść do nieubłaganego niebezpieczeństwa. Przyjmują szereg rozmaitych postaw. Każde z nich próbuje sobie poradzić na swój sposób. Jednak choć tematyka jest bardzo podobna, w książce Alama człowiek nie został ukryty za kostiumem sympatycznych stworzonek, a świat nie jest przyjaznym miejscem. Napięcie narasta z każdą stroną. Staje się jasne, że ta historia nie może skończyć się dobrze (narrator miejscami wybiega w przyszłość, czasami pokazuje też Nowy Jork pogrążony w ciemnościach i prawdziwej katastrofie – te fragmenty są wstrząsające).
Pozornie mamy tu do czynienia z thrillerem (co podbija wydawca, niesłusznie sugerując na okładce, że którejś z par nie można ufać) – i może to jest źródło czytelniczych rozczarowań. Bo z takiego zawiązania akcji dałoby się stworzyć zupełnie inną historię. Na przykład nie wiedzielibyśmy – jako czytelnicy – czy Washingtonom można ufać i czy rzeczywiście na Nowy Jork spadła ciemność. Albo całość mogła skręcić w stronę survivalu: oto bohaterowie odważnie mierzą się ze światem i kolejnymi przeszkodami, przekraczają niedogodności, aby ocalić rodzinę.
Może stąd wynikło rozczarowanie wielu czytelników – bo Zostaw świat za sobą bliżej do wyrafinowanej powieści psychologicznej niż do typowego thrillera – choć groza jest tu obecna. Alam obserwuje swoich bohaterów niczym pod mikroskopem, odsłaniając rozmaite emocje, najbrudniejsze myśli, wielki i mały strach. Najpierw pokazuje ich w sytuacji dyskomfortowej – kiedy nagle wynajęty dom, który uważali niemal za własny, przyszło im z kimś dzielić („Płacili za iluzję posiadania. Przyjechali na urlop. Zamknął drzwi, zostawiając świat na zewnątrz, tam, gdzie było jego miejsce”). Próbują oswoić sytuację wśród kurtuazyjnych rozmów i sprawdzonych czynności. Amerykański pisarz świetnie uchwycił zachowanie człowieka w obliczu katastrofy, próbę utrzymania pozorów na przekór okolicznościom:
„Może wybuchła wojna, może doszło do katastrofy przemysłowej, może tysiące nowojorczyków zostało uwięzionych pod ziemią w wagonach metra, może wystrzelono pocisk rakietowy, może rozgrywało się coś, czego nigdy nie uznaliby za możliwe (…) Clay jednak wciąż miał ochotę zapalić, wciąż martwił się manierami swoich dzieci i zastanawiał, co zjedzą na kolację. Normalny bieg spraw, zwyczajność życia”.
Jednak wyzwań przybywa a bohaterowie muszą zjednoczyć siły, pomóc sobie nawzajem. Tylko do czego to doprowadzi? Amanda, Clay, G. H. i Ruth stopniowo zrzucają maski, tracą panowanie nad sytuacją. Siła tej książki polega na tym, że podczas lektury czytelnik ma świadomość, że to mogłoby zdarzyć się naprawdę. Żyjemy wygodnie, ale wystarczyłoby nam zabrać telefony i internet, aby nie utrzymała się gospodarka, a ludzie, pozbawieni pracy, zwyczajnego życia, kontaktu z innymi a przede wszystkim informacji, wpadali w histerię. Zazwyczaj odpychamy od siebie świadomość tego, co dzieje się ze światem („Przeważnie udawało jej się nie myśleć o czapach lodowych lub o prezydencie. Udawało jej się odpędzić strach, skupiając się na drobnostce, jaką było jej własne życie”). Trudno ogarnąć to, co nas przerasta: „Domagasz się odpowiedzi, ale wszechświat ci ich odmawia. Komfort i bezpieczeństwo są tylko złudzeniem”.
Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że „od rzeczy niewytłumaczalnych odwraca się wzrok”. Alam każe się nam z nimi skonfrontować i robi to po mistrzowsku. To powieść napisana z pomysłem, wirtuozerią i psychologiczną prawdziwością. Nie sposób się od niej oderwać. Rozumiem tych, którzy byli rozczarowani tym „niby-thrillerem”. Ja mam poczucie, że otrzymałem o wiele więcej! To być może najlepsza powieść, jaką czytałem w zeszłym roku.
Źródło cytatów: Rumaan Alam, Zostaw świat za sobą, tłum. Jerzy Kozłowski, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2023.
Źródło grafiki: https://film.org.pl/news/netflix-pokazal-zwiastun-apokaliptycznego-thrillera-netflixa-zostaw-swiat-za-soba
Ty to umiesz zachecic do przeczytania ksiazki! Az rece sie rwa do siegniecia po nia!
Cieszę się ogromnie!