I pora rozstrzygnąć nasz lutowy konkurs. Przesłaliście wiele świetnych prac! Kto otrzyma powieść Rumaana Alama i pojedzie z Clayem, Amandą i ich dziećmi na wakacje na Long Island?
Lutowy konkurs dobiegł końca. Wyłonienie laureatów nie było łatwe – przesłaliście wiele świetnych prac! Wasza pomysłowość jest fascynująca! W finale decydowały absolutne niuanse. A kto otrzyma książkę Zostaw świat za sobą Rumaana Alama? Pisałem o niej w niedawnej „Lekturze na weekend”. Egzemplarze konkursowe ufundowało Wydawnictwo Prószyński i S-ka.
Nagrody otrzymują (w kolejności nadsyłania prac): Kasia, Michał oraz Alkalin
Zdecydowaliśmy się też wyróżnić pracę Neko. Wyróżnienie to 10%-owy rabat na wybrany kurs Pasji Pisania. Rabat jest ważny przez trzy miesiące.
Wszystkie prace konkursowe znajdziecie tutaj.
Kasia zaprezentowała apokalipsę… prawie szkolną:
„Taka to była apokalipsa. Niezapowiedziana, jak kartkówka, nieprzygotowana, jak uczeń po świętach, niedopracowana, jak apel z okazji Dnia Nauczyciela.
Gdzieś tam zawyły trąby, ale tak niemrawo, że dzieciaki nawet nie podniosły wzroku znad smartfonów. Potem faktycznie, jakieś plagi, potopy, spowodowały płacz i zgrzytanie zębów, ale to pikuś w porównaniu z maturami.
Na koniec kamień na kamieniu nie został i kto to wszystko posprząta?
Nikt nie panował nad tłumem. Niby mieli się ustawić w dwóch rzędach, do nieba na lewo, do piekła na prawo, a od razu zrobiło się zamieszanie, niczym na korytarzu w czasie długiej przerwy. Diabły uwijały się jak w ukropie, próbując ogarnąć bałagan, ale co one mogły, kiedy nawet wideł nie starczyło dla wszystkich? Łapały za grabie, miotły, kije trekkingowe, co wpadło im w ręce.
Jadwiga Borówka, która przed końcem świata przez trzydzieści lat pracowała jako woźna w liceum ogólnokształcącym w Dobrej Wólce, straciła cierpliwość. Opuściła ogonek po lewej, z żalem, trafiło jej się bowiem dobre miejsce (chyba, że ostatni będą pierwszymi- była milion sto pięćdziesiąta szósta w kolejce do raju), ale nie mogła spokojnie stać i patrzeć na to, co się wyprawiało.
– Dawaj mi to, urwisie – wyrwała mopa diabłu, który agresywnie trącał trzonkiem zdezorientowanego staruszka i zabrała się do roboty. – I znajdź sobie do dręczenia kogoś swojego wzrostu! – skarciła szatański pomiot. – Skórę bym ci przetrzepała, ino szmaty nie mam. A gdzie mi tu włazi, nie widzi, że podłoga mokra? – stanęła na drodze wyraźnie sponiewieranego archanioła. – Sio! Co z tego, że czystego serca, jak skrzydła ubłocone? – mruczała, potrząsając z dezaprobata głową. – Apokalipsa, pożal się Boże.”
Michał zaproponował taką historię:
„Leżę na kanapie, słucham Boba Dylana i czekam na koniec. Może przyjdzie dziś, może za tydzień, ale nadejdzie. To kwestia czasu. Kiedy byłem nastolatkiem, myślałem jakby to było przeżyć koniec świata. Po filmach o zabójczych wirusach, o zombi, o postapokaliptycznej rzeczywistości, snułem wizje o przemierzaniu krain wypstrykanych z ludzi. Wydawało mi się, że byłoby fajnie. Teraz wiem, że koniec świata jest nudny. Nic się nie dzieje, czeka się na śmierć, kolejne zgony już nie poruszają we mnie żadnej struny.
Apokalipsa kojarzyła nam się z czymś spektakularnym, wybuchowym, wydawało się, że będą fajerwerki, ostatnie porywy heroizmu i cała reszta bzdetów. Nasza apokalipsa przypomina umieranie na raka. Po początkowym przerażeniu, przyszedł czas na czekanie. Czeka się, żeby to wreszcie się skończyło. A cholerstwo się nie kończy. Droczy się, przeciąga.
Mój generator zaraz padnie. Nie będę mógł już słuchać Dylana. Samobójstwo byłoby wyjściem, ale chyba tego nie zrobię. Poczekam, choć wiem, że nic się już nie wydarzy.
Zastanawiałem się, czy inaczej jest umierać tak normalnie niż na bogato, z całym światem. Nie wiem. Chyba nie ma różnicy. Czy Aztekom zrobiło się lepiej, gdy pomimo ich wyginięcia, ktoś odnajdywał pozostałości ich cywilizacji? Naszego świata nikt nie odkryje, nie odkopie, nie wyciągnie wniosków. Czy robi mi to różnicę? Raczej niewielką, ale jest mi trochę smutno, że już nikt nic nie napisze, nie namaluje. To czym podniecaliśmy się przez stulecia, co sprawiało, że czuliśmy się wyjątkowi, przepadnie.
A Bóg? Znaczy, chyba że go nie ma. Bo co? Pozwoliłby, żeby świat tak się skończył? Bez arki, bez szansy dla ostatnich sprawiedliwych? No chyba, że od początku założył, że ten świat ma jakąś datę przydatności do spożycia”.
Alkalin przysłała miniaturkę, w której groza miesza się ze zwyczajną codziennością:
„„Nie wiem, czy państwo to widzą, ale z morza właśnie wyłoniła się siedmiogłowa bestia! Czy to nieodkryty dotąd przez naukowców gatunek? Nie mam pojęcia, tyle tylko mogę powiedzieć, że rozdeptując położone przy plaży bary, sieje popłoch i zniszczenie…” Hałaśliwa relacja reportera dobiegająca z dużego pokoju irytowała jak natrętna mucha. Że też Władek musi puszczać telewizor na cały regulator. Beata otrzepała ręce z mąki, przykryła ściereczką pierogi leżące w karnym szyku i podreptała do salonu. Tam, oprócz głosu z telewizora, słychać było miarowe pochrapywanie.
Beata wyjęła z ręki męża pilota, żeby przyciszyć, gdy nagle niebo na ich pięćdziesięciocalowym ekranie rozbłysło przerażającymi fajerwerkami. Z daleka trudno było ocenić, czy wystrzeliły ze szczytu widocznego na horyzoncie wulkanu, czy to gwiazdy spadały, czy ki diabeł. Reporter dwoił się i troił, starając się przekrzyczeć wycie syren: „Za nami płonie dżungla, powietrze zasnuł dym, z którego wylatuje olbrzymich rozmiarów szarańcza. Jedna o mało co nie zahaczyła mnie swoim żądłem! Ludzie w panice uciekają przed…”. Nie czekając na ciąg dalszy, Beata nacisnęła guzik pilota, żeby uciąć podszyty paniką potok słów. Wzdrygnęła się. Ziarno strachu zaczęło kiełkować.
Wtedy jak trąby jerychońskie zadzwonił dzwonek u drzwi, a za nimi rozległo się energiczne tupanie i przytłumione śmiechy. Na widok rumianych policzków wnuczek, ich przekrzywionych czapek i mokrych rękawiczek Beata przypomniała sobie o szykowanych na późny obiad pierogach. Dziadek Władek ziewnął i odruchowo przełączył na skoki narciarskie, gderając na żonę pod nosem. Woda w garnku zabulgotała, zagwizdał czajnik, za ścianą szczekał pies.”
A oto praca Neko – z akcją osadzoną w dalekiej przyszłości:
„Dziennik Dowódcy — Bunkier 54
23/07/2099
Dzień 679 zimy nuklearnej
Dzień 63 od ogłoszenia zagrożenia epidemiologicznego
Członkowie mojego zespołu nadal przebywają w izolatkach. Doktor Edmund Nożycoręki, jak nazywamy naszego robota medycznego, nie pozwala załodze opuścić pomieszczeń. Naszym trzem programistom wciąż nie udało się nadpisać jego programu.
Symulacje zużycia reaktorów bez naszego nadzoru nie wyglądają optymistycznie.
Dziś mija również czterdzieści dni, odkąd straciliśmy naszego dobrego doktora Sama.
Oddał życie w poszukiwaniu lekarstwa na zmutowanego wirusa, któremu udało się przedostać przez filtry. Zmiany, jakie zaszły na powierzchni po wybuchu bomb, przeszły nasze najśmielsze wyobrażenia.
Zapis personalny: Wewnętrzne rozmowy przez kamerki już nie są wystarczające. Po twarzach i wypowiedziach moich ludzi widzę, że odosobnienie odbija się bardzo negatywnie na ich zdrowiu psychicznym. Tom przez kilka godzin walił pięścią w drzwi. Teraz już go nie słychać… Oprogramowanie kucharza nie działa poprawnie. Mięso ma wyraźnie dziwny smak…
24/07/2099
Dzień 680 zimy nuklearnej
Dzień 64 od ogłoszenia zagrożenia epidemiologicznego
Zapis personalny: Nie mogę nawiązać komunikacji z żadnym z moich ludzi. Sieć wewnętrzna przestała odpowiadać. Słyszałam jakieś krzyki i zawodzenia, ale przez podłużne, niewielkie okienko w drzwiach widzę tylko część gabinetu medycznego.
Nie mogę uwierzyć w to, co zobaczyłam. Na stole operacyjnym Edmund właśnie rozkrawa ciało Toma! Nie wygląda to jednak na normalną sekcję zwłok.
Edmund zignorował wszystkie moje krzyki i wołania.
Straciłam przytomność, a kiedy się obudziłam, ciała już nie było. Mięso wciąż ma dziwny smak…”
Serdecznie gratulujemy laureatom, ale także wszystkim uczestnikom i uczestniczkom konkursu! Pamiętajcie, że zmierzenie się z tematem konkursowym samo w sobie jest już sukcesem! Wyglądajcie następnego konkursu!
Źródło cytatów: https://blog.pasjapisania.pl/2024/02/11/zostaw-swiat-za-soba-konkurs/
Źródło grafiki: https://www.eurogamer.pl/thriller-naszpikowany-gwiazdami-netflix-pokazal-zwiastun-zostaw-swiat-za-soba
Ojej! Aż mnie zatkało! Dziękuję za nagrodę, ten konkurs stał na wyjątkowo wysokim poziomie, wcale się nie dziwię, że szanowne jury miało kłopot z wyborem. Gratulacje dla pozostałych laureatów oraz wszystkich autorów!
Gratuluję Zwycięzcom!
Bardzo też dziękuję za to wyróżnienie! Cieszę się, że mój tekst został zauważony! Niezmiernie mnie to motywuje do dalszej pracy.
Czytając konkursowe teksty, zaskoczyło mnie, na ile sposobów można przedstawić „apokalipsę”! To było bardzo ciekawe i inspirujące doświadczenie!