To miał być spokojny, krótki lot. Nagle pewna staruszka wstaje ze swojego miejsca i zaczyna makabryczną litanię: mówi kolejnym współpasażerom, w jakim wieku i jak umrą. Jak poradzą sobie ludzie obdarzeni tę wiedzą? I kim właściwie jest Pani Śmierć?
Liane Moriarty to jedna z najbardziej znanych współczesnych australijskich pisarek. Napisała m.in. powieści obyczajowe: Sekret mojego męża, A teraz śpij, Kilka dni z życia Alice, Niedaleko pada jabłko czy Dziewięcioro nieznajomych. Większość z nich przeniesiono na mały ekran. Największą popularność przyniosły jej Wielkie kłamstewka (zekranizowane w formie fenomenalnego kilkuodcinkowego serialu – z udziałem Nicole Kidman, Reese Witherspoon i Shailene Woodley. Stworzono nawet drugi sezon, niezależny od literackiego pierwowzoru – wystąpiła w nim m.in. Meryl Streep). Teraz powraca z kolejną książką – Zaledwie moment to (pozornie) historia z elementami niesamowitości.

„Podobno tylko cztery na dziesięć osób wierzy w przepowiadanie przyszłości. Nie jestem w stanie zweryfikować tej statystki. (…). Uważam, że naprawdę uczucia, jakie budzi w ludziach przepowiadanie przyszłości, mogą być wielowarstwowe niczym tort szwarcwaldzki. Twój racjonalny umysł mówi: »Nonsens«. Twoja podświadomość odpowiada: »A jeśli to prawda?«”.
Wprowadzenie w tę opowieść jest dość długie – obserwujemy kilku pasażerów i członków załogi opóźnionego krótkiego lotu do Sydney. Samolot w końcu startuje. Jednak w trakcie podróży dzieje się coś dziwnego. Starsza pani nagle podnosi się z miejsca i zagaduje kolejnych pasażerów. Mówi im, w jakim wieku i w jaki sposób pożegnają się z życiem. Przepowiednie są różne – niektórzy przekroczą dziewięćdziesiątkę, a nawet setkę, innym zostały zaledwie miesiące zwieńczone tragiczną śmiercią (przykładowo Eve, panna młoda, wybierająca się wraz z mężem Domem w podróż poślubną, dowiaduje się, że zginie uduszona z rąk partnera, a piękna stewardessa Allegra w ciągu roku popełni samobójstwo. Z kolei synek Pauli, na razie malutki, utonie jako chłopiec). Pasażerowie są zszokowani, sceptyczni, wystraszeni, niektórzy reagują na wróżby wzruszeniem ramion. Kiedy samolot ląduje, a bohaterowie znajdują się z powrotem na twardej ziemi, łatwiej przyjąć im, że padli ofiarą zbzikowanej kobiety, a te całe przepowiednie to pozbawione dobrego smaku żarty:
„Starsza pani stoi na końcu kolejki, ciągnąc za sobą walizkę na kółkach – nieszkodliwa, opanowana, zwyczajna. Babcia, która regularnie podróżuje. Żadna jasnowidzka. Teraz, gdy Leo wydostał się już z klaustrofobicznego samolotu i wrócił na znajomy grunt, groza jej słów prawie całkiem się rozpłynęła, tak jak rozpływa się nadmiar emocji po filmie albo koncercie”.

Najłatwiej włożyć te wróżby między bajki – jednak trudno to zrobić, kiedy pierwsza z przepowiedni się spełnia… Równocześnie poznajemy porywającą historię Cherry Lockwood, pokładowej jasnowidzki. Jej biografia jest bogata, aczkolwiek naznaczona kolejnymi stratami. Jako córka słynnej wróżki od zawsze miała kontakt z przepowiedniami. Matka wpoiła jej zasadę – nie da się wygrać z losem. Czy miała rację? Sama Cherry zawsze ceniła sobie logikę, dającą (rzekomo) odpowiedź na wszystkie pytania – jednak i ona poznaje ograniczenia logiki…
„Tego dnia, podczas lotu z Hobart do Sydney, byłam motylem. Właściwie to byłam raczej mniej poetycką mewą. To wydaje się bardziej trafne. Szłam przez samolot, skrzecząc swoje przepowiednie, trzepocząc skrzydłami, a moje zachowanie miało konsekwencje, które miały konsekwencje, które miały konsekwencje. Byłam agentką chaosu”.
W Zaledwie moment obserwujemy, jak grupka pasażerów radzi sobie z informacjami, o które wcale nie prosili, ze swoistym wyrokiem. A wróżba dotyka także ich najbliższych. Leo – ojciec rodziny, który ma niedługo zginąć w wypadku na budowie, podejmuje środki zaradcze (czy nie najłatwiej się zwolnić?). Paula zapisuje synka na lekcje pływania – mały częściej chyba przebywa w wodzie niż na lądzie. Stres sprawia, że do Pauli wracają objawy pewnej choroby (to bardzo ciekawy wątek). Sue – szczęśliwa żona i matka, nad którą zawisło widmo nieodległego raka trzustki – nie daje się zwariować, ale jednak coś sprawia, że decyduje się na wykonanie kompleksowych badań. Ethan sporo myśli o śmierci, bo jest w świeżej żałobie – właśnie przedwcześnie stracił przyjaciela. Czy jest możliwe, że zginie w bójce? Przecież nigdy się nie bił. A może ma to związek z Jasmine, współlokatorką, która mu się podoba, niestety, wiąże się z dość wybuchowym Carterem? Allegra sama nie rozumie, dlaczego miałaby popełnić samobójstwo – choć w jej rodzinie zdarzały się epizody depresyjne. Dom i Eve przeżywają trudności początków małżeńskiego życia – głównie finansowe – ale ich życie zaczyna determinować lęk: czy Dom rzeczywiście udusi swoją żonę? Ma tendencje do lunatykowania – co może zrobić w takim stanie? Tymczasem opowieść o tym locie i wróżbach trafia do internetu, a jasnowidzka zyskuje przydomek „Pani Śmierć”.

Liane Moriarty podjęła odważny, choć bardzo trudny temat. To świetna wariacja na temat „memento mori”. Czy da się żyć z wyrokiem śmierci? A przecież ten danse macabre będzie dotyczył każdego. To może być impuls do zmian i przewartościowania swojego życia. Niektórzy są nawet wdzięczni „Pani Śmierci”. Jedna z pasażerek mówi: „No wiecie, to daje człowiekowi inną perspektywę, prawda?”. Bohaterowie zaczynają zastanawiać się nad swoim życiem, ale też próbują działać, chciałoby się powiedzieć: oszukać przeznaczenie. Mamy tu zaprezentowane najróżniejsze postawy względem przemijania. Australijska pisarka skupia się na psychologii postaci i przedstawia je bardzo wiarygodnie. Równie dobrze wypada opowieść Cherry – to świetna gawędziarka, której zwyczajnie chce się słuchać. A co naprawdę wydarzyło się na pokładzie? Liane Moriarty bardzo umiejętnie igra z czytelnikiem. Rozwiązanie zagadki lotu naprawdę może zaskoczyć… Za tym wszystkim kryje się w gruncie rzeczy smutna historia.
„Nie możecie wybrać swojej przeszłości. Nie w świecie pełnym ryzyka i niepewności. Bez względu na to, co mówią wam poradnikowi guru. Możecie tylko postarać się naprowadzić ją we właściwą stronę, jak narowistego konia, ale musicie zaakceptować to, że czasem pogalopuje w zupełnie innym kierunku, niżbyście sobie życzyli.”
Zaledwie moment to nader satysfakcjonująca lektura. Rzecz dopracowana, napisana bardzo sprawnie, porywająco, ale przede wszystkim dająca do myślenia – mamy do czynienia z literaturą obyczajową bardzo wysokiej próby. To zdecydowanie jedna z najlepszych powieści Liane Moriarty. Polecam z pełną odpowiedzialnością!
Źródło cytatów: Liane Moriarty, Zaledwie moment, tłum. Dominika Kardaś, Znak Literanova, Kraków 2025.