Pisarska zabawa „pamiętam, że” prowokuje do snucia wspomnień. Czasami to smutne, nostalgiczne obrazy, refleksje. Niekiedy zaś chce się opisać coś zabawnego. Zobaczcie, co zdarzyło się w szpitalnej poczekalni.
„Pamiętam, że” to interesująca literacka zabawa. Pozwala sięgnąć w odmęty wspomnień, wskrzesić słowami dawne sytuacje, emocje. W ten sposób powstają świetne teksty. Możecie je zobaczyć w komentarzach na blogu Pasji Pisania.
Dziś chciałem wam zaprezentować kolejny tekst. Autorką jest Wioletta Białkowska, która kiedyś znalazła się w szpitalu. Może i okoliczności są dramatyczne – ale w tym dramacie znajdzie się i śmiech:
„Pamiętam, że siedząc na szpitalnej poczekalni, przyglądałam się, jak mój kochany małżonek, dwoi się i troi, by zapewnić mi najlepszą opiekę. Musiał to zrobić całkiem sam, bo niestety stan, w jakim się znajdowałam, nie sprzyjał mojej aktywności. Dorobiłam się pięknego zakażenia stopy po iniekcji dokonanej przez pająka. Bolało. Czułam się zmęczona i słaba, ale patrzyłam na mojego rycerza w białej zbroi, jak się sprawdza jako mężczyzna i uśmiechałam się zadowolona. Teraz wiem, że zawsze mogę na niego liczyć.
Przyglądałam się mojej uszkodzonej stopie owiniętej bandażem i zastanawiałam się, czy nie byłoby lepiej, gdybyśmy się udali do botanika, w ciągu ostatnich szesnastu godzin moja stopa przeobrażała się najpierw w kabaczka, potem w cukinię, by dzisiejszego ranka okazać się fioletowym i błyszczącym bakłażanem a do tego odrobinę przeciekającym. Zrobiłam mu szereg zdjęć, dokumentując moje zdolności ogrodnicze. Jedno wysłałam mojemu mężusiowi, który wpadł zziajany pół godziny później, zapakował mnie do auta i przywiózł tutaj.
Patrzyłam jak w końcu, po odstaniu swojego w kolejce, podszedł do dziewczyny w rejestracji. Był wściekły, że tyle musieliśmy czekać, a to skutkowało zanikiem przyjemnego obycia, więc patrzył na dziewczynę z głęboką urazą.
– Potrzebujemy się dostać do dermatologa- powiedział, kiwając głową w moją stronę.
Owa młoda istota łypnęła na mnie i się uśmiechnęła.
– Czyli chce się pan z córką dostać na ostry dyżur?
Przysięgam, że widziałam parę buchającą mu z uszu i słyszałam zgrzytanie zębów, pochylił się nad nią i warknął.
– To nie jest moja córka, tylko żona!
Szczerze, pomimo mojego stanu dławiłam się ze śmiechu, co wcale nie pomagało, bo mój- doprowadzony do ostateczności mąż wyglądał, jakby miał wyjść z siebie i stanąć obok. Warknął więc też i na mnie.
– A ty byś mogła się chociaż raz odezwać!”.
Ciekawe, co Wioletta odpowiedziała na taką uwagę!
Tych z was, którzy jeszcze nie uczestniczyli w kursie Pasja Pisania I chciałbym zaprosić na lipcową odsłonę. Spróbujcie swoich sił, podzielcie się tekstami. Trwają zapisy:
http://www.pasjapisania.pl/kurs-pasja-pisania-i-2.html
Czekam na was!
Mojemu mężowi też kiedyś znajomy powiedział, że odprowadza córkę na pociąg – jechaliśmy do Paryża. Prawdę mówiąc bardzo go to ucieszyło. Powiedział mi później, że faceci myślą, że jest bogaty skoro ma młodą żonę.
A tak z ciekawości, to był pająk tropikalny czy ma Pani alergię na ukąszenie?
Jeśli chodzi o to co odpowiedziałam, to nic , bo nie mogłam przestać się śmiać- jego mina była bezcenna.
Pająk był zwykły, nasz krajowy, tylko wdało się zakrzenie.
„Pasja Pisania” – niesamowite doświadczenie
Dzięki udziale w kursie wiem ,że mogę .