I co dalej? KONKURS

Pora ogłosić następny blogowy konkurs. Czeka was kolejne twórcze wyzwanie! Tym razem możecie zajrzeć do świata „Kruchego fundamentu” i dokończyć pewien fragment. Do wygrania egzemplarze powieści Barbary Sęk z autografem!

Ostatnio Barbara Sęk (na zdj.), znakomita nauczycielka Pasji Pisania, wydała kolejną książkę: Kruchy fundament, pierwszą część cyklu o Nowakach – pisaliśmy o tym na blogu. To poruszająca historia pozornie szczęśliwej rodziny i tajemnicy, która może wszystko zniszczyć. Z okazji premiery przygotowaliśmy dla was konkurs.

Oto fragment Kruchego fundamentu. Występują: Krzysztof Nowak, Tomek Nowak (jego syn), Kasia Nowak (jego córka), Jarek Szymański (przyjaciel Tomka, chłopak Kasi). Scena rozgrywa się przed jedną z krakowskich restauracji:

„Chłopak, nie chcąc dymić przy gościach trattorii, wyszedł z podwórka na ulicę. Otworzył paczkę, którą kupił w kiosku pod Bagatelą, wciśniętym we wnękę budynku. Zapalił papierosa. Zaczął się rozglądać. Przy krawędzi chodnika stał rząd samochodów ciężarowych, które w znacznym stopniu przysłaniały widok. „Cholerne dostawy do knajp”, pomyślał. Obrócił głowę na prawo, gdzie kończył się parking, by popatrzeć na nadjeżdżające auta. Wśród nich zobaczył wlokącego się czarnego voyagera z migającym kierunkowskazem. I ze znajomym numerem rejestracyjnym. Na nim skoncentrował wzrok.
Chrysler stanął po przeciwległej stronie ulicy, dosyć szerokiej, dwukierunkowej z torowiskiem pośrodku, a mimo to Szymański dosyć dobrze widział sylwetkę kierowcy. Nie mylił się. To ojciec Kasi i Tomka parkował swoją furę.
– Ciekawie, o kurde! – mruknął pod nosem, zobaczywszy wysiadającą z niej kobietę.
W tym momencie van podjechał kilka metrów dalej. Zrównał się z dostawczym mercedesem, który pozbawił Jarka widoczności na punkt obrany za cel obserwacji. Chłopak zbliżył się więc do sprintera, by przez jego okno czuwać nad przebiegiem zdarzeń.
Nowak chyba zamierzał wysiąść, ale zrezygnował z rozpinania pasów, widząc duży ruch w lusterku. Zatrąbił, po czym wychylając się z auta, przywołał towarzyszkę. Natychmiast zareagowała i zawróciła, łapiąc się za czoło. Najwyraźniej czegoś zapomniała. Otworzyła drzwi pasażera, odebrała coś od kierowcy, a potem mocno się nachyliła. Na tyle mocno, że obserwator nie mógł dostrzec jej poczynań. Zauważył jednak, że mężczyzna ją pocałował. Przez chwilę porażony tym, co zobaczył, stał w bezruchu.
– Aż dwadzieścia minut. Kurde, może trzeba by sobie na przystawkę kupić obwarzanka. – Tomek po wyjściu z podworca rozejrzał się za wózkiem z preclami, ale najbliższego mógł się spodziewać na końcu ulicy pod domem handlowym Elefant. – Halo, ziemia. – Klepnął po ramieniu przyjaciela, który aż podskoczył, widząc i słysząc go obok siebie. – Zgubiłem gdzieś zapalniczkę. Moją ulubioną, rozumiesz? Ból. – Seplenił, trzymając papierosa w ustach.
– Rozumiem.
– Jezu, głąbie, obudź się, ognia potrzebuję. – Gdyby nie przeszkoda w zębach, pewnie by krzyknął. Czekając na pomoc, dyskretnie poprawił krawat i koszulę. – Piszesz dwa egzaminy, a nie jarzysz prostej sugestii.
Wreszcie Jarek odzyskał rezon. Wyjmując z kieszeni krawat, obrócił się plecami do szyby dostawczego samochodu. Znalazł zapałki i niezgrabnie podał je Tomkowi. Paczka, zgodnie z przewidywaniem, spadła na ziemię. Nowak się po nią schylił. Zanim się wyprostował, Szymański zdążył zgiąć ręce w łokciach i założyć je z tyłu głowy, próbując zasłonić widok za szybą pojazdu ciężarowego. W tym czasie przyjaciel poszukiwał patyczka z nieużytą siarką na czubku.
– Weź, nie opieraj się o czyjąś brykę. – Zdmuchnąwszy płomień, zaczął się rozglądać na prawo i na lewo. – Jest tu gdzieś śmietnik?
– Co? Kosz? Daj sobie siana, włóż do środka i tyle. – Jarek nie chciał, żeby Tomkowi poszerzyło się pole widzenia.
– Tak jak ty to robisz? – Rozsunął pudełko i pokazał wnętrze wypełnione prawie samymi wypalonymi drewienkami. – Serio ci mówię, nie masz co próbować. One nie są wielokrotnego użytku. – Podniósł głowę i nagle dostrzegł to, czego szukał. – Jest. – Ruszył. Minął mercedesa. Gdy opróżniał kieszenie ze ściąg i porządkował kartonik zapałek kumpla, ten skorzystał z okazji i obrócił się wokół własnej osi, żeby zobaczyć, co dzieje się po drugiej stronie ulicy.
Chrysler nadal stał w miejscu. Pasażerka chyba opuściła pojazd, lecz podglądacz miał mało czasu i mógł przeoczyć jej obecność.
Tomek zgasił papierosa w popielniczce. Zawracając, zobaczył voyagera.
W tym momencie z kamienicy wyszła kobieta i otworzyła drzwi czarnego vana. Szybko coś z niego wyjęła i jej postać zniknęła za murem budynku.
Pierworodnego Nowaków ta sytuacja nie zdziwiła. Ojciec często poruszał się po mieście, wożąc jakichś pasażerów. Ale dziś zamierzał cały dzień spędzić w kancelarii… Spotkali się rano przelotem w holu na piętrze. Wyraźnie słyszał, że tata ma wprawdzie jedno spotkanie, ale dzień spędzi nad robotą w biurze… Ojej, wielkie rzeczy, najwyraźniej, jak to często bywało, plany mu się zmieniły.
Niewzruszony dołączył do przyjaciela.
– Widziałeś? Starszy stoi naprzeciwko.
– No zauważyłem.
– To czemu nic nie powiedziałeś?
Jarek wzruszył ramionami i zapytał:
– Nie podejdziesz do niego?
– Nie, pewnie jest zajęty. Nie będę mu przeszkadzał.
Po kilku sekundach barczysty mężczyzna zajął fotel pasażera w mercedesie. Miejsce kierowcy też było zajęte. Zanim zdążyli się upewnić, usłyszeli warkot silnika.
– Chodźmy – zaproponował Szymański. – Może pizza już jest. Albo przynajmniej drink.
Tomek bez słowa ruszył, by wejść w podworzec, gdy w bramie stanęła Kasia. Zaparkowany sprinter odjechał.
– Podano do stołuuu. – Ostatnie głoski niemal wysyczała, wpatrując się ze zmrużonymi oczami przed siebie.
Nowak i Szymański obrócili się. Tomek nie wierzył. Naprzeciwko stał dobrze zbudowany szczupły mężczyzna średniego wzrostu w wąskich, granatowych spodniach i prążkowanej koszuli. Na wietrze powiewał mu czerwony krawat. Ich ojciec konwersował z kobietą o ciemnych, spiętych u nasady włosach, w lnianym kombinezonie w kolorze butelkowej zieleni i espadrylach na koturnie. Tata trzymał ręce w kieszeni, co mu się nie zdarzało, a na pewno podczas rozmowy z płcią piękną. Ale nie to wzbudziło największe zdziwienie Tomka. Coś tu nie grało i wszyscy obserwujący tę parę z jakichś trudnych do określenia powodów doskonale o tym wiedzieli”.

Co było dalej? Jak sądzicie? Dokończcie ten fragment lub po prostu poprowadźcie go dalej. Wasze prace nie powinny przekroczyć 1800 znaków ze spacjami.

Teksty umieśćcie w komentarzach do wpisu nie później niż 14 lipca 2018 r.

Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi 18 lipca. Spośród nadesłanych prac Barbara Sęk wybierze najlepsze, a laureaci zostaną nagrodzeni egzemplarzem powieści Nowakowie: Kruchy fundament z autografem.

Do dzieła! Jesteśmy bardzo ciekawi waszych tekstów!

Źródło cytatu: Barbara Sęk, Nowakowie: Kruchy fundament, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2018.

21 Replies to “I co dalej? KONKURS”

  1. Kasia Alias Kinga says: Odpowiedz

    Tak, tak weze udział w konkursie. Fragment przeczytalam, mysle nad ciągiem dalszym.

  2. Kasia Alias Kinga says: Odpowiedz

    jak zwykle cos mi zjadło, tym razem było to m

  3. Kasia intensywnie wpatrywała się w ojca, aby ściągnąć jego uwagę. Nie będzie jak małe dziecko lecieć na drugą stronę ulicy, przecież zobaczą się wieczorem, Trzymała w górze rękę gotową do zamachania.
    – Daj spokój, nie widzi nas – mruknął pod nosem Tomek.
    – Co robimy? – zapytał Jarek.
    – Przestańcie wreszcie palić to świństwo, do cholery!
    – Siostrzyczko, o co te nerwy? – Tomek odruchowo zareagował na tekst o paleniu, jednak bez przekonania i zwykłej zapalczywości. – To chyba, ta nowa partnerka ojca, miała przyłączyć się do kancelarii, nie sądzisz?
    – A co to ma rzeczy, co sądzę lub nie sądzę! W espadrylach? Nieustraszona prawniczka, pływająca bez szpilek w basenie z rekinami biznesu? Chyba cię pogięło! – Kasia wydęła usta.
    Kobieta w espadrylach nachyliła się, by strzepnąć jakiś paproch z ramienia ich ojca, a potem lekko popchnęła go, chyba ze śmiechem, aby już poszedł. Włos? Ziarenko piasku? Zwyczajny gest, troska kobiety, która wyprawia mężczyznę w świat. Żegnali się? Ojciec wyjął ręce z kieszeni i przytrzymał jej dłoń. Schylił się i pocałował. Dalej się śmiała.

    Jarek zerknął na przyjaciół. Kaśka nadal trzymała rękę w górze, z warg Tomka zwisał wygasły papieros, a dłonie zwinął w pięści. Istna grupa Laokoona, ojciec i synowie, No, tu córka. Wdeptał niedopałek w chodnik i zarządził:
    – Nie będziemy tu tak stać. Panie Nowak? – krzyknął do samotnej postaci zmierzającej do voyagera. – Panie Nowak!
    Mężczyzna w prążkowanej koszuli ocknął się i rozejrzał się w poszukiwaniu źródła głosu, a gdy ich zobaczył, chwycił za krawat i przygładził. Na przystanek wjechał tramwaj, hamując z głośnym wizgiem , rozdzielając ich.
    – Chodźcie, musimy przejść na drugą stronę. Tam… – Jarek wskazał na oddalone przejście dla pieszych.
    – Daj spokój, nie lubię zimnej pizzy.
    – Ja też – dodała Kaśka.
    Tramwaj ruszył, z ostatniego wagonu sypnęły się iskry, a swąd miasta nagle zaatakował ich żarem podtapiającego się asfaltu, spalinami i skwierczącym kablem elektrycznym. W tym mieście nie uświadczysz cienia wiatru. Miejsce po drugiej stronie ulicy było puste. Jarek bezradnie wzruszył ramionami i schylił się po zdeptanego peta:
    – Wrzucę do kosza przy wejściu do trattorii – oznajmił.
    Szli oddzielnie. Tomek wyrwał się do przodu. Kaśka odwróciła się jeden raz, poszukując ojca lub wypatrując kobiety w espadrylach. Jarek zamykał ich mały pochód. On znał ten gest poprawiania ubrania, Tomek, robił to samo, kiedy nawalił. Ojciec i syn.

  4. Powodzenia! 🙂

  5. Też kilka znaków diakrytycznych 😉 hehe

  6. — Co to za flądra? — Kasia wypowiedziała na głos to, o czym pomyślał Tomek. — Migdali się do niego jak…
    Zabrakło jej porównania.
    — … jak glonojad do szyby? — przyszedł z pomocą Jarek. Kasia wyraźnie nie zrozumiała, ale chłopak zaraz wyjaśnił: — Wasz ojciec ją pocałował. Widziałem przed chwilą.
    Atmosfera zgęstniała. Tomek i Kasia wymienili spojrzenia, a potem skierowali wzrok na Jarka. Chłopak Kasi poczuł się jakby był gnieciony imadłem.
    — W co ją pocałował? — spytała.
    — Nasuwa mi się jedna odpowiedź, ale nie chcę skończyć bez zębów. — Wyszczerzył je w uśmiechu, lecz Kasia nadal stała z gniewną miną. — Wyluzuj. W policzek ją pocałował, ale i tak wydało mi się to dziwne.
    — I dopiero teraz mówisz?! — niedowierzał Tomek. — Stary, w tej sytuacji powinieneś do mnie zadzwonić nawet gdybym siedział na kiblu.
    — Ale jakoś tak głupio… przecież to twój stary. Niewinny pocałunek nie musi oznaczać nic złego…
    — Ja mu dam nic złego — powiedziała dziewczyna. Kobieta właśnie poprawiła tacie krawat. To przeważyło. Kasia ruszyła w ich stronę. Kroki stawiała tak ciężko, jakby chciała podziurawić szpilkami asfalt. Tomek nie próbował jej powstrzymać, sam szukał wyjaśnień, więc szedł metr za siostrą. Jarek został.
    — Kto. To. Jest? — Zaatakowała ojca, cedząc słowa. O, dziwo, tata stał niewzruszony. Nie powinien spłonąć rumieńcem? Uciekać wzrokiem? — Co na to powie mama?
    — Poznajcie Żanetę — przedstawił towarzyszkę, a ta wyciągnęła rękę na przywitanie. Kasia tylko spojrzała na dłoń z pogardą. — Specjalistka od P.R., genialna researcherka, moja przyszła wspólniczka, no i moja szkolna miłość.
    Córka wypuściła powietrze z niedowierzania. Ojciec z Żanetą nie wytrzymali i zamiast odpowiedzi poczęstowali ją falą śmiechu.
    — Tak jak ci wspominałem — powiedział Nowak do Żanety. — Cała Kasia. Poszła w matkę.
    — O co chodzi? — Kasia straciła rezon i błądziła wzrokiem pomiędzy Tomkiem, ojcem i jego „researcherką”.
    — Zakładamy firmę. — Wskazał palcem na budynek Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej, jakby już to miało wszystko wyjaśniać. — A, oto moja pierwsza pracownica. A jeśli pytasz o matkę — spojrzał na zegarek — nie wiem dlaczego tak długo każe na siebie czekać.
    Kasia cała się trzęsła ze złości. Nie pierwszy raz wyszła na idiotkę, ale nigdy przy ojcu. Co ma o tym wszystkim myśleć?
    — Chodź, bo nam pizza wystygnie — wtrącił się Tomek, ratując siostrę. — Widzimy się w domu — rzucił na pożegnanie tacie. To, z pozoru, zwykłe zdanie zabrzmiało jak groźba.

  7. Dziewczyna wyglądała na ich rówieśniczkę. Jej ubiór był elegancki, ale za nadto eksponował atuty kobiecości. Makijaż? Prawie, że teatralny. Paznokcie? Żarówa.
    „Kurwa”, pomyślał Jacek.
    – Panienka – orzekło zgodnie półgłosem rodzeństwo.
    – Może to klientka waszego starego – powiedział Jacek śpiesznie próbując rozładować sytuację. – Ale jestem głodny…
    – Dziedziczka fortuny największej sieci burdeli w Polsce – wypaliła Kasia. – Ok. kupuję – mówiła zdenerwowanym półszeptem.
    – Nie no siostra, przesadzasz – U Tomka włączyła się solidarność męska.
    – Podchodzimy, czy spływamy? – pytała już nieco bardziej opanowanym głosem Nowakówna.
    Gwałtowniejszy podmuch wiatru poderwał krawat mecenasa Nowaka prawie do wysokości węzła. Nieznajoma kobieta chwyciła czerwoną wstążkę jedwabnego materiału i lekko pociągnęła rozmówcę ku sobie.
    Nie tylko nasza trójka była zafiksowana na obrazie tej interesującej pary. Chłopak od dostaw, rozładowujący piwo, kątem oka spostrzegł zjawiskowy biust kobiety o ciemnych włosach. Jego głowa obróciła się w kierunku dziewczyny automatycznie, tak jakby włączył mu się program „samica w polu widzenia”. Stracił równowagę. Beczka wyślizgnęła mu się z rąk i spadła na bazaltową kostkę, którą wybrukowano jezdnię. Huku było co niemiara. Wszyscy spojrzeli na środek ulicy. Mecenas ze zdziwienia otworzył usta. Uszkodzony pojemnik przeciekał. Kałuża piwnego moczu robiła się coraz to większa, a zapach wszechogarniający i detronizujący wszelkie inne wonie. Już nie dało się wyczuć delikatnego smrodku obsikanych ścian kamienic na Szewskiej. Byli w jednym wielkim kuflu piwa.
    Dzień dobry Panie Krzysztofie! – Jacek odezwał się jako pierwszy.
    Cześć! Jak wam poszły egzaminy? – zapytał mecenas spokojnym głosem, jakby nic zdrożnego się nie wydarzyło. Wyraźnie cieszył się, że ich widzi.

  8. Mojemu komentarzowi oczekującemu na moderację, życzę dobrej nocy 🙂

  9. Pomimo tego, że od momentu, w którym Jarek zobaczył ojca Kaśki z obcą kobietą, minęło pięć kawałków pizzy i trzy całkiem mocne drinki, to jakoś nie mógł pozbyć się tego obrazu z głowy. Z jednej strony próbował sobie wmówić, że to przecież nie jego sprawa, ale z drugiej chciał być szczery wobec swojej dziewczyny, a uważał, że w tej sytuacji zasługiwała na prawdę.
    Kiedy mieli już wejść do klubu Jarek nagle stanął w miejscu i mocniej ścisnął dłoń Kasi.
    – Muszę ci coś powiedzieć kochanie. – W tym momencie zaczął delikatnie gładzić dziewczynę po ramieniu.
    – O co chodzi? Czemu jesteś taki poważny?
    – Bo widziałem twojego ojca- na moment załamał mu się głos.
    – No wiem, ja też go widziałam i co z tego?
    – Chodzi o to, że widziałem, jak całował tamtą kobietę – zrobił krótką pauzę, spojrzał dziewczynie w oczy i dokończył- to na pewno nie jest jego klientka.
    – Jezu, masz rację. – Dziewczyna na moment zamarła. – Sposób w jaki z nią rozmawiał i na nią patrzył, tam było coś więcej – powiedziała już ściszonym głosem.
    – Może to nic takiego, może nie powinniśmy wyciągać zbyt pochopnych wniosków? – Jarek widząc minę dziewczyny pożałował, że w ogóle poruszył ten temat.
    – Dzwoń po taksówkę, jedziemy do mnie. – Twarz Kasi nie wyrażała już ani smutku, ani zdziwienia, lecz złość. – Niech ojciec lepiej ma jakieś dobre wytłumaczenie – wykrzyknęła tak, że wszyscy oczekujący na wejście do klubu nagle spojrzeli w ich stronę.
    ***
    – Jak dobrze, że już jesteście. – Krzysztof przywitał Kasię i Jarka uśmiechem od ucha do ucha. – Nie mogliśmy się was doczekać.
    W tym momencie zza pleców mężczyzna wychyliła się ta sama kobieta, która widzieli wcześniej. Odłożyła kieliszek z czerwonym winem na blat i wyciągnęła rękę w kierunku Kasi.
    – Cześć, jestem Magda, przyrodnia siostra twojego taty.
    – Ciotka w końcu dotarła do nas z Australii. – Krzysztof objął kobietę i z czułością pocałował w policzek.

  10. Na twarzy Tomka malowało się zdziwienie. Walczył z natłokiem myśli. Po chwili próbował coś powiedzieć, uśmiechnął się, otworzył usta i … zamarł na chwilę widząc ojca całującego nieznaną sobie brunetkę i wsiadającego z nią do samochodu.
    – O kurwa. Co za gnojek – wykrzyknął i podbiegł do swojego samochodu.
    Nie słyszał co do niego mówi Kasia, nie zauważał stojącego obok niej Jarka, . Uruchomił silnik i ruszył. Jechał bez celu, przed siebie. Mijały kwadrans za kwadransem.
    Do domu wrócił po północy i od razu poszedł do swojego pokoju.
    – Dlaczego zdradza mamę – pomyślał. – Przecież mama od tej brunetki jest o niebo ładniejsza! Leżał na łóżku nękany natrętnymi myślami. Po krótkiej chwili rozległ się w pokoju świszczący oddech kogoś kto był już w objęciach Morfeusza.
    Wstał wcześnie, umył się i powędrował do kuchni. Zobaczył, że ojciec, mimo niezwykle wczesnej pory, jest gotowy do wyjścia. Zrezygnował ze śniadania i popędził do swojego pokoju. Szybko się ubrał i słysząc trzaskające drzwi zbiegł na dół. Wyszedł przed dom. Zobaczył odjeżdżającego ojca, wsiadł do swojego samochodu i wolno ruszył jego śladem. Jechał za ojcem pozostając niezauważonym.
    Po kolejnych kilku minutach jazdy Tomek zauważył, że samochód ojca zatrzymał się przy gęstym płocie. Po chwili brama zaczęła się otwierać i po chwili ojca samochód schował się przed oczami syna. Tomek zatrzymał się. Siedział zamyślony pochylając głowę nad kierownicą. Zastanawiał się co robić. Znał ten dom, przecież tam mieszkał jego najlepszy przyjaciel. Trwało to długie minuty. W końcu zdecydował się wysiąść z samochodu.
    Spacerował po ulicy bez celu, a może raczej bez pomysłu co robić.
    – Nie, dość tego, co on chce od Jarka – powiedział na głos sam do siebie. – Siedzi u niego już pół godziny.
    Podszedł do płotu przy połączeniu z drugą posesją. Tam łatwiej było się wspiąć wykorzystując sąsiedni płot. Wspiął się i zeskoczył do ogrodu. Podszedł cicho i starając się pozostać niezauważony zajrzał, przez okno tarasowe, do środka. Chwile stał bez ruchu, jak zamurowany. Na jego twarzy pojawiło się przerażenie, jakby zobaczył ducha. Podszedł, nie zważając na to, że może być zauważony do otwartych drzwi tarasowych, stanął w nich.
    – O kurwa – wykrzyknął. – O kurwa!
    Widok, stojący mu przed oczami nie pozostawiał złudzeń. Nadzy: ojciec z Jarkiem, byli tak zaaferowani sobą, że nie zauważyli Tomka. Męskość ojca dumnie prężąca się do skoku nie pozostawiała złudzeń.
    – Nieeeeeeeeeee!- wykrzyczał i zaczął uciekać przed siebie.

    *****
    Pozdrawiam!
    Jacek

  11. — Ojciec ma romans. Kolejny, jak widzę.
    — Co? — Tomek zdębiał.
    — Dupczy się. Testosteron mu padł na mózg…
    — Od dawna wiesz?
    — Widziałam go już z innymi.
    — I nic nie mówiłaś?
    Jarek syknął ostrzegawczo. Kobieta przytulając Nowaka okręciła go, całując w usta. Jeśli teraz otworzyłby oczy, zobaczyłby ich.
    — Mama ma dość zmartwień.
    — To dlatego…
    — Tak. Dlatego przestałam być córeczką tatusia. A może znów najwyższa pora?
    — Co chcesz zrobić? — zapytał Jarek, próbując złapać ją za rękę. Wyrwała się jednak, podchodząc do krawędzi jezdni.
    — Tatuś! — Zamachała dłonią. — Tatuś!!!!
    Nowak wykonał gest, jakby chciał się uwolnić. Kobieta zaś zastygła, po chwili jednak opuściła ręce, odsunęła twarz od jego twarzy i niezdarnie poprawiała spodnie.
    — Chodźcie do nas! — Podskoczyła, sygnalizując swoją obecność. — Chłopaki po egzaminach, zamówiliśmy pizzę! Przedstawisz nam panią…
    Przechodząca obok staruszka obrzuciła ich zniesmaczonym wzrokiem.
    — Tato, nie krępuj się! Chodźcie! Tomek zadzwoni po mamę…
    — Kasiu… — zawołał Nowak. — Córeczko…
    — Albo ja do was dołączę! Poznam twoją nową znajomą… Która to ostatnio? Poprzednia była platynową blondynką…
    — Kaśka! — ojciec podniósł głos. — To nie jest miejsce na taką rozmowę…
    Nie rozglądając się wokół wbiegła na jezdnię.
    — Kaśka! — krzyknął Tomek. Jarkowi głos uwiązł w gardle.

    ***

    Cicho pracująca od tygodnia aparatura udowadniała, że krucha granica między życiem a śmiercią nie została przekroczona. Nowak siedział przy córce, Tomek stał przy ścianie. Zmieniali się regularnie, jednak nie zamienili dotychczas ani słowa.
    — Tatuś…
    Odzyskała przytomność.
    Tomek poszedł do łózka. Jego wzrok spotkał się ze wzrokiem ojca. Już wiedział. Nigdy więcej żadna kobieta nie zagrozi więzom rodziny Nowaków.

  12. – Chodźmy jeść. – Tomek pierwszy odwrócił wzrok.
    Kasia spojrzała na niego z niedowierzaniem.
    – Jak możesz myśleć o jedzeniu?
    – Jestem głodny. – Brat uniósł brwi. – A tobie co się stało?
    Wskazała ręką ojca.
    – To.
    – Odmawiasz mi pizzy, bo ojciec gada z jakąś laską?
    – Nie widzisz jak się do niej ślini?
    Jarek skulił się i wstrzymał oddech, by Kasia nie przypomniała sobie o jego obecności. Włączyłaby go do dyskusji i musiałby powiedzieć, co widział. Nie przeszłoby mu to przez gardło. Na szczęście dziewczyna skupiła się na bracie.
    – Nie dramatyzuj. To pewnie jakaś klientka. – Tomek bez skutku usiłował przepchnąć się obok niej do lokalu. – Możemy wreszcie zjeść?
    – Czemu rozmawia z klientką na ulicy?
    – Jezu, Kaśka, nie mam pojęcia. – Chłopak rozłożył ręce. – Stary może pogadać z inną babką, nie zdradzając matki. Masz paranoję jak ona.
    Kasia znów zmrużyła gniewnie oczy.
    – Co to ma znaczyć?
    – Ciągle suszy mu o wszystko głowę. Gdzie był, czemu tak późno wrócił, czemu krawat ma inny niż zwykle… Ogarnijcie się obie, bo nie ma powodów do podejrzeń.
    Kasia otwierała usta do riposty, ale zamarła, utkwiwszy wzrok w czymś ponad jego ramieniem. Oczy zaszły jej łzami.
    – Może jednak są.
    Tomek odwrócił się gwałtownie. Ojciec owinął jedną rękę wokół talii nieznajomej, a drugą czule pieścił jej policzek. Kobieta oplotła jego szyję ramionami. Ich usta zetknięte były w pocałunku zbyt zmysłowym, by można go było wytłumaczyć inaczej niż pierwszym oczywistym wnioskiem.
    Drzwi trattorii zatrzasnęły się głośno. To Kasia wróciła do lokalu. Hałas przywrócił kochanków do rzeczywistości. Nowak rozejrzał się i ujrzał syna. W oczach mężczyzny odmalowało się przerażenie.
    Jarek, który marzył tylko o tym, by rozpłynąć się w powietrzu, uśmiechnął się do niego nerwowo. Tomek powoli uniósł rękę i pokazał ojcu środkowy palec.

  13. – Niemożliwe – ciszę przerwał Tomek. – Przecież… przecież to jest Jowita.
    Zanim przyjaciele zorientowali się, Tomek już przechodził przez ulicę. Kasia ruszyła za nim. Nie chciała, żeby brat spotkał się ze swoją byłą dziewczyną. Tyle czasu trwało leczenie jego złamanego serca. W ciągu kilku sekund przed oczami stanął jej obraz cierpiącego brata. Chociaż kłócili się i wielokrotnie dokuczali sobie, jak to u rodzeństwa, tamtego dnia, kiedy zwierzył się jej z najbardziej bolesnego doświadczenia, poczuła z nim silną więź i wiedziała, że już nic tego nie zmieni. Jowita zerwała rok temu, nie tylko z Tomkiem, ale z całym swoim dotychczasowym życiem. Zniknęła. Zapadła się pod ziemię. Przez kilka tygodni sama próbowała się dodzwonić do Jowity, ale bezskutecznie. Miała nadzieję, że to chwilowa kłótnia, zwykle nieporozumienie, po którym następuje fala jeszcze gorętszego uczucia. Myliła się. Pocieszała brata i jednocześnie działała, ale ostatecznie dała za wygraną. Nikt nie wiedział co się z nią stało. Jej rodzice byli wówczas za granicą i niewiele interesowali się życiem jedynej córki pozostawionej w Polsce. Babcia natomiast, na którą spadła opieka nad wnuczką, była bardzo schorowaną kobietą i chociaż ją kochała, nie potrafiła więcej ofiarować poza dachem nad głową i ciepłym regularnym posiłkiem. Zniknięcie jej nie zdziwiło babci. Była przekonana, że wyjechała do rodziców, tym bardziej, że stało się to zaraz po zdaniu matury.
    Jowita zawsze marzyła o studiach zagranicznych. Świetnie znała angielski, niemiecki i hiszpański. Pragnęła wyrwać się z Polski by móc spełniać się w roli obieżyświata i zarabiać ludzkie pieniądze. Przy czym nikt nie spodziewał się, że w jej planach nie było miejsca dla Tomka. Byli nierozłączni od podstawówki. Coś jednak się zmieniło i na zawsze położyło kres ich znajomości. Kiedy Tomek uporał się z bólem po rozstaniu, Kasia modliła się, żeby już nigdy więcej Jowita nie weszła im w drogę. Wygląda na to, że modlitwa nie do końca została wysłuchana.
    Tomek był w połowie pasów, gdy Kasia szarpnę go za rękę i odciągnęła z powrotem na chodnik.
    – Co ty wyprawiasz? – próbowała mówić cicho, ale stanowczo. – To jest zamknięty rozdział. Daj spokój.
    – Ale rozmawia z naszym ojcem, a spotkanie nie wygląda na przypadkowe. – odpowiedział Tomek.
    – Co chcesz przez to powiedzieć? Że wróciła i tak zwyczajnie spotyka się z naszym tatą?
    – Może ma kłopoty i wynajęła go do załatwienia spraw. – Powiedział Tomek z nadzieją w głosie. – Zna go dobrze i wie, że można mu zaufać.
    – I akurat jest jedynym prawnikiem w mieście? – powiedziała Kasia ze złością.
    – Zawsze możemy zapytać.
    – Nie, nie chcę jej widzieć po tym co ci zrobiła. Nie zasługuje nawet na chwilę rozmowy z tobą.
    – Ale … może potrzebuje pomocy, wsparcia.
    – Jak tobie było potrzebne, Jowita rozpłynęła się w powietrzu. Bez skrupułów rzuciła wszystko i wyjechała.
    Do rozmowy dołączył Jarek.
    – Może wcale nie wyjechała? Mam wrażenie, że widziałem już tę dziewczynę w okolicy.
    – Dzięki Jarek – rzuciła Kasia rozżalona. – Nie pomagasz mi.
    – Przecież nie znałem Jowity i nawet nie wiedziałem, że była dziewczyną Tomka. – usprawiedliwiał się. – Nawet nigdy nie wspominaliście, że taka piękność kręciła się wokół Ciebie.
    – Wtedy wyglądała bardzo zwyczajnie – wtrącił Tomek – I za to ją kochałem.
    – Chodźmy stąd. – zarządziła Kasia. Ale w tej chwili Jowita odwróciła się w ich kierunku i kompletnie zamarła. Patrzyła na Tomka, który odwzajemniał jej spojrzenie. Tata Kasi i Tomka podążył za jej wzrokiem i ujrzał swoje dorosłe dzieci. Na jego twarzy widoczne było zakłopotanie i strach. To jeszcze bardziej zaintrygowało rodzeństwo, które znało tatę jako człowieka pewnego siebie, niezależnie od sytuacji. Ktoś kto jawił im się jako podpora całej rodziny, nagle stał się kruchym filarem, który za moment miał się zawalić. Najwyraźniej ukrywał więcej niż można przypuszczać. Ale w tej chwili dla Tomka liczyło się tylko jedno: widział Jowitę, dziewczynę swojego życia, której nigdy nie przestał kochać. Marzył o takiej chwili, w której znów się spotkają a tamte potworne dni pójdą w niepamięć. Wyobrażał sobie jak znów przytula ją po długiej nieobecności i nie pozawala już odejść. Obiecał sobie, że nie dopuści więcej do dramatu w swoim sercu.
    Teraz jednak stał naprzeciwko i nie był w stanie zrobić kroku. Nie słyszał swojej siostry, która nadal trzymała go za rękę. Nie wyrywał się, czuł się bezpiecznie mając Kasię u swego boku. Sam nie wiedział czy rzeczywistość zadrwiła z niego. Co mam jej powiedzieć? – myślał – Jak się teraz zachować? Odejść czy iść i porozmawiać?
    – Cały czas myślałem o takiej chwili – zaczął mówić ochrypłym głosem. – A teraz nie mam pojęcia co zrobić.
    – Tomek, tyle razy prosiłam cię, żebyś nie projektował przyszłości. – powiedziała Kasia. – Miałeś iść na przód i nie oglądać się na tych, którzy nas krzywdzą. Chcesz powiedzieć, że mnie oszukiwałeś przez cały ten czas? Udawałeś szczęśliwego?
    – Kasia – Tomek spojrzał na swoją siostrę. – Jesteś moją najukochańszą przyjaciółką. Pomogłaś mi w najtrudniejszych chwilach, ale zrozum, nie byłem w stanie zapomnieć a jednocześnie nie chciałem patrzeć jak ty cierpisz. Bo cierpiałaś, razem ze mną. – Tomek otulił Kasię. – Kocham cię siostrzyczko…
    – Ale ją kochasz bardziej? – powiedziała Kasia przez łzy.
    – Ją… kocham inaczej. Nigdy nie zapomnę tego co dla mnie zrobiłaś i zawsze będę wdzięczny. Teraz mam jednak szansę odbudować swój domek z kart, a przynamniej dowiedzieć się prawdy. I jest to możliwe dzięki tobie.
    Stali tak chwilę, gdy Jarek odchrząknął. Tomek podniósł głowę i zobaczył Jowitę stojącą obok siebie. Spojrzał za nią w stronę parkingu. Taty już nie było. Nie przejął się tym. Liczyła się tylko ona, Jowita. W dalszym ciągu szukał w myślach słów, które planował wypowiedzieć w takiej chwili, lecz jedynie wydusił z siebie: Dlaczego? I rozpłakał się.
    Jowita wtuliła się natychmiast w jego ramiona. Z jej twarzy zniknęło całe napięcie. Kasia wyglądała na zaskoczoną. Przez ostatni rok wyobrażała sobie jak oziębłą i wredną jest dziewczyna, które teraz czule obejmowała jej brata.

  14. – Kto to jest? – Kasia wycedziła te słowa, jakby chciała nimi rzucić w stronę ojca.
    – Daj spokój, to pewnie klientka. Chodźmy w końcu coś zjeść. Umieram z głodu. – Odparł znudzonym tonem Tomek.
    – Stary… To chyba nie jest klientka. – Jarek zawahał się patrząc na niedowierzenie malujące się w oczach pozostałej dwójki. – Dobrze nie widziałam, ale chyba ją… pocałował.
    – Idę tam.
    Jarek w ostatniej chwili złapał Kaśkę za rękę. Przejeżdżające z co najmniej dwukrotnym przekroczeniem prędkości BMW o mały włos nie zabiłoby jego ukochanej. Kaśka z przerażeniem popatrzyła na Jarka, a potem na ulicę. W jednym momencie fakt, że o mały włos nie straciłaby życia, przestał mieć znaczenie, gdy z budynku po przeciwległej stronie wyszła starsza kobieta z małym chłopcem.
    Wszystko trwało nie więcej niż kilka sekund. Chłopczyk na oko miał jakieś trzy latka. Wyrwał się starszej kobiecie i wpadł w ramiona towarzyszki Krzysztofa. Kobieta przykucnęła mocno ściskając dziecko. Mówiła do niego ściszonym głosem, a wszyscy, łącznie z trójką młodych obserwatorów, wpatrywali się w szczupłego kilkulatka.
    – Co to, kurwa, ma być? – Na twarzy Tomka malowała się wściekłość.
    – Poczekaj… -Jarek próbował połapać się w całej sytuacji. – Czy myślisz, że…
    – To jego dziecko? – dokończyła za niego Kaśka.
    – Myślę, że w innym przypadku, nie zrobiłby tego. – Tomek wskazał na ojca mocno ściskającego malca.
    – To niemożliwe… – Kaśka miała łzy w oczach.
    Kobieta po przeciwległej stronie ulicy przypadkiem spojrzała w ich stronę. Chwilowo wydawałoby się, że przelotnie, jednak momentalnie ojciec podążył za jej wzrokiem. Z oddali zauważalne było przerażenie Krzysztofa zmieniające się w smutek. Odstawił chłopca na ziemię, kiedy rozwścieczona Kaśka wybiegła w ich kierunku.

    – Tato… – Kasia patrzyła prosto w oczy swojemu ojcu.
    Jedno słowo zawierało w sobie wszystkie emocje, które buzowały w całej trójce. Nieme pytania, żal, rozczarowanie i smutek.
    – Tato, powiedz, że to nie jest to, co nam się wydaje. – Dopowiedział Tomek starając się zachować zimną krew.
    – Nie powiem synu. – Krzysztof patrzył na nich łagodnym wzrokiem.
    Nie chciał żeby dowiedzieli się w taki sposób. Miał im wszystko wyjaśnić na spokojnie. Kochał swoje dzieci i nie chciał ich ani zranić, ani co gorsza stracić. Kasia i Tomek stali jak wmurowani, chcieli wyjaśnień. Co stało się z kochającą się i szczęśliwą rodziną? Bo przecież tacy byli. Idealni.
    – Nie wierzę… – Tomek nerwowo przeczesał ręką włosy.
    – Posłuchajcie, to nie jest miejsce na takie rozmowy. Wyjaśnimy wam wszystko w swoim czasie. – Odparł już dużo spokojniej.
    – Żądamy wyjaśnień tu i teraz. – Kaśka prawie, że tupnęła nogą. – I w ogóle jakie my? Nie chcę mieć nic wspólnego z tą… kobietą. – Spojrzała z pogardą w kierunku zielonookiej piękności.
    – Mówiąc my, miałem na myśli mnie i twoją matkę, kochanie.
    Rodzeństwo miało wrażenie, że to jakiś kawał czy ukryta kamera. Tylko gdzie ją schowali? Jak to wyjaśni to z mamą? Mówiąc to, patrzył poza dwójkę swoich dzieci.
    – Witaj. Chyba musimy zrobić to od razu. – zwrócił się poważnie do kobiety, która jest matką dwójki jego dzieci.
    – Mamo…? – Kaśka z jeszcze większym niedowierzeniem wpatrywała się w nią niż uprzednio w ojca.
    – Kochani, wejdźmy do środka – wskazała na restaurację – to nie jest sprawa do omówienia na chodniku.
    – Spotkamy się później – Jarek, który trzymał się z boku ucałował Kaśkę. – Trzymajcie się.
    – Zadzwonię.

    – A więc? Ktoś nam wyjaśni, co tu się, do jasnej cholery, dzieje? – Kaśka była jeszcze bardziej zdenerwowana od czasu pojawienia się mamy.
    – Kasiu, córeczko… Ja i twój tata rozwodzimy się.
    Kamień zszedł jej z serca, kiedy w końcu to oznajmiła. Od dawna z Krzysztofem planowali się rozstać, ale dom i rodzina kładła na nich zbyt dużą presję odpowiedzialności.
    – Przez nią? – Tomek wskazał na młodszą kobietę.
    – Nie. Agnieszka to przemiła osoba. Polubicie ją.
    – Bronisz ją? Mamo? – córka prawie krzyknęła, tak, że kilka osób zwróciło na nich uwagę.
    – Posłuchajcie – wtrącił się Krzysztof – ja i wasza mama od dawna nie czujemy do siebie tego, co dwoje ludzi po ślubie powinno czuć. Wiem, że trudno wam to pojąć, ale…
    – Ale rozstajemy się w zgodzie. – Dokończyła Anna. – Jedynym powodem dla którego staraliśmy się tworzyć wspaniały dom, byliście wy. I chyba się nam to udało. – Z uśmiechem popatrzyła na męża.
    – Przecież to chore… – wyszeptała Kasia.
    – Kochanie, wiem, że nie wygląda to najlepiej. Kiedy spotkałam swoją miłość od razu powiedziałam o tym waszemu ojcu. Rozmawialiśmy długo i szczerze. Doszliśmy do tych samych wniosków Chcemy być w końcu szczęśliwi dla siebie.
    – Jak to spotkałaś swoją miłość? – zapytał Tomek.
    – Od jakiegoś czasu spotykam się z kimś. To lekarz, myślę, że niedługo go poznacie. Dzisiaj niestety nie mógł mi towarzyszyć.
    Dla Kasi i Tomka wszystko wydawało się takie absurdalne. Pozostawali w małżeństwie ze względu na swoje dzieci, a na boku mieli inne związki. To chore i obrzydliwe. W dodatku jak ci inni ludzie godzili się na taki układ?
    – Zdecydowaliśmy w końcu podjąć z matką decyzję o rozwodzie. – Krzysztof przeszedł do rzeczy. – Jesteście już dorośli i w zasadzie mieliśmy wam o wszystkim dzisiaj powiedzieć.
    – Jak to o rozwodzie?
    – Posłuchajcie, byliśmy z waszą mamą szczęśliwi. Jesteśmy z was naprawdę dumni. To najlepsze, co nas spotkało i zawsze będziemy dla was oparciem.
    – Daliśmy wam dom i miłość. Wszystko, co najlepsze, było w zasięgu waszych rąk. Podeszliśmy odpowiedzialnie do życia i uwierzcie, nigdy nikogo tak nie kochaliśmy jak was.
    – Jasne. – Tomek miał minę jakby ktoś go właśnie kopnął w brzuch.
    – A ten dzieciak? – Kasia wskazała na chłopca bawiącego się ze starszą panią w kąciku dla dzieci.
    – W zasadzie to wasz brat. – Odpowiedział spokojnie ojciec. – Ma na imię Daniel.
    – Tego już za wiele… – Kasia gwałtownie wstała od stołu.
    – Od jak dawna nie żyjecie ze sobą? – Tomek z niedowierzeniem patrzył na całą trójkę ponoć dorosłych ludzi.
    – To nie ma znaczenia. Najważniejsze, że w końcu odważyliśmy się zawalczyć o własne szczęście.
    Kasia wręcz wyskoczyła od stołu i ruszyła w stronę drzwi. Tomek wybiegł za nią. Nie miało do końca sensu to, co mówili ich rodzice, a przynajmniej tak im się wydawało. Skoro od dawna ze sobą nie są, dlaczego tak długo zwlekali z rozstaniem. Wiedzieli, że to nieuniknione i bez względu na czas, dla dzieci zawsze jest to ogromny cios. W końcu fundament, na którym budowali całe swoje życie, przekonania i wartości, właśnie okazał się nic nie wart. W jednej sekundzie okazał się jednym wielkim kłamstwem i stał się archaiczną ruiną.

  15. — A to kto? — Kasia nie potrafiła ukryć zdziwienia.
    — Nasz ojciec, nie poznajesz? — Tomek próbował zażartować, chociaż dobrze wiedział co miała na myśli.
    Jarek spojrzał na Kasię, podszedł do niej i objął w pasie. Ale ona nawet nie drgnęła, tylko jak zahipnotyzowana wpatrywała się, w stojących naprzeciwko, ojca i kobietę. Dlaczego miała wrażenie, że jest między nimi coś, czego nie powinno być? Intymna więź, która wznosi się wraz ze wschodzącym słońcem i próbuje schować wśród ulicznego kurzu. Nawet z tej odległości dostrzegła wzrok ojca-przenikliwy, zachłanny, próbujący zapamiętać każdy szczegół. Kasia nie mogła przypomnieć sobie, gdzie wcześniej widziała podobne spojrzenie.
    Tomek obrócił się na pięcie.
    — Chodźmy do środka, to nie ma sensu. Przecież nie będziemy przyglądać się starszemu jak jakieś przedszkolaki.
    — Masz rację — przytaknął Jarek. — Pizza pewnie jest już zimna.
    Wtedy Kasia wyrwała się z objęć Jarka, wbiegła na ulicę i mijając, stojące na drodze, dostawcze auto, stanęła obok ojca. Ten zaskoczony wypuścił z uścisku dłoń kobiety.
    — Kasia co ty tu robisz?
    — Przyszliśmy coś zjeść. — Wskazała kierunek, gdzie przed trattorią nadal stali Tomek i Jarek. Przeniosła wzrok na stojącą obok kobietę. Gwar ulicznego zgiełku, miał w sobie coś kojącego, tak samo jak jej łagodne rysy twarzy. Obok nich przejechało auto z dużą prędkością-zapach spalin wymieszał się z intensywną wonią kobiecych perfum.
    — Dagmara to jest Kasia, moja córka. — Na czole Nowaka pojawiły się krople potu. — Dagmara jest moją wspólniczką — dodał pospiesznie.
    Dagmara. Kasia miała wrażenie, że imię kobiety odbiło się echem. Uścisnęła wyciągniętą dłoń-ciepłą i delikatną. Przeszedł ją dreszcz i uczucie dejavu. To niemożliwe, żeby ta sytuacja już kiedyś się zdarzyła. Ale te ciemne włosy i malinowe usta… Zamglony obraz wkradł się do jej głowy, który z każdą chwilą ustępował pewności, że to spotkanie nie jest ich pierwszym.

  16. Tomek miał dobry wzrok i widział ich doskonale. Za to przestał zauważać wszystko inne wokół. Ruch uliczny zwolnił, a potem zupełnie się zatrzymał, tło rozmyło się jak na portretowym zdjęciu. Kadr. Zbliżenie. Pstryk. Déjà vu. On i ona. Mężczyzna i kobieta. Ojciec i … No właśnie, ojciec i kto? Gdzie on to już widział? Skąd zna tę kobietę? Był pewien na bank, że już się kiedyś spotkali. Tylko gdzie? Kiedy? Na pewno bardzo dawno, bo wspomnienie było odległe i mgliste. Coś mu jednak nie pasowało. Coś było inaczej. Szukał punktu zaczepienia. Kolor włosów? Ubranie? Makijaż? Fryzura? Nic, pustka w głowie. Kto to jest? I skąd ją do cholery zna?
    Te i podobne pytania nie dawały Tomkowi spokoju przez cały wieczór. Chyba każdy zna to męczące uczucie, kiedy próbujesz sobie pilnie coś przypomnieć, jakieś słowo, tytuł, melodię, nazwisko, cokolwiek, i masz to dosłownie na końcu języka, ale w ostatniej chwili to ci się wymyka, ucieka, wyślizguje z rąk, umyka i chowa, gdy prawie masz to w garści. Cholernie irytująca sprawa. Nie możesz przestać o tym myśleć, bo to drażni, łaskocze, doskwiera. Nie pozwala skupić się na niczym innym, musisz sobie przypomnieć, natychmiast, teraz, bo zwariujesz. Tak było właśnie tego popołudnia. Choć starał się zachowywać pozory beztroski, z tyłu głowy ciągle pojawiała się ciemnowłosa kobieta. Piękna nieznajoma. Znajoma nieznajoma. Niech to szlag! Nie pomagało też to, że cała czwórka próbowała zatuszować niesmak po scenie, która rozegrała się na ulicy i nikt nie poruszał drażliwego tematu. Każdy starał się poruszać zupełnie neutralne tematy, ale co jakiś czas zapadała drętwa cisza. Fuck. Kto to, do cholery, jest?
    Wreszcie wieczorem, gdy położył się zmęczony do łóżka, senny po kilku wypitych drinkach, dosłownie tuż przed samym zaśnięciem, na granicy dwóch światów, gdzieś pomiędzy, w stanie, który nie jest ani jawą, ani snem, ale ma w sobie sporo elementów jednego i drugiego, w końcu zaskoczyło. Ha! Jest! Mam! Wiem! Po czym natychmiast zasnął.
    ***
    Było grudniowe popołudnie, a zimowy zmierzch już całkiem spowił miasto, choć była dopiero czternasta. Sypał drobny śnieg. Tomek miał szkarlatynę i nie chodził do szkoły. Powinien właściwie leżeć cały czas w łóżku, ale nudziło mu się tak strasznie, że cichcem wymknął się z pokoju i jak zwykle przed świętami, zaczął myszkować po szafkach w poszukiwaniu gwiazdkowych prezentów. Znał skrytki rodziców, które choć coraz bardziej wymyślne, były natychmiast przez syna odkrywane. Jednak tego dnia poszukiwania okazały się bezowocne. Niczego nie znalazł w spiżarni za słoikami z kompotem, ani w schowku na narzędzia pod schodami, nie było też nic szafie z pościelą, nie było nawet w bieliźniarce mamy. Nic! Kompletnie nic! Czyżby nie zasłużyli w tym roku na prezenty? Zawiedziony, wszedł się do gabinetu ojca. Wiedział, że nie wolno mu szperać i bałaganić w jego rzeczach, ale pokusa była silniejsza. Wspiął się na krzesło i zaczął sprawdzać, co znajduje się na górnej półce za książkami. Pomyślał, że to świetne miejsce, by ukryć klocki Lego albo zdalnie sterowany samochód. Trudno było dosięgnąć, więc wspiął się na palce. Nagle stracił równowagę i runął z krzesłem na podłogę, a w ślad za nim encyklopedia, słownik języka polskiego oraz geograficzny atlas świata. Gdy siedział już na dywanie i rozmasowywał obolałe cztery litery, z regału spadła jeszcze jedna książka, z której wypadło świadectwo maturalne ojca i pogniecione zdjęcie. Najpierw zainteresowało go świadectwo, do tej pory pamięta, że zdziwił się, że nie ma na nim samych piątek, choć rodzice zawsze przedstawiali mu się jako wzorowi uczniowie. Potem wziął do ręki fotografię. Młody roześmiany ojciec w białej koszuli, z rękami w kieszeniach, a naprzeciwko niego … hmm… to nie matka. Ani siostra matki. Ani siostra ojca. Ani nikt z bliższej ani dalszej rodziny. Ani w ogóle nikt kogo zna. Młoda ładna kobieta w czarnej sukience i butach na obcasie, ciemne włosy wysoko spięte w kok. Zdjęcie było pogniecione, przerwane i nierówno sklejone taśmą. Zdążył jeszcze przeczytać na odwrocie „Bal Maturalny 1980”, gdy w drzwiach stanął ojciec i wkurzył się zupełnie nieadekwatnie do sytuacji; wyrwał mu fotografię i odłożył wysoko na regał. Tego dnia pierwszy raz w życiu na niego wrzasnął:
    — Wyjdź stąd natychmiast i nigdy więcej nie grzeb w moich rzeczach!
    ***
    Nie znał jej, ale był pewien, że to ta sama osoba, którą wczoraj widział przed restauracją, a elementem, który się w tej układance nie zgadzał, był wiek. Na fotografii oboje byli bardzo młodzi, a kobieta na ulicy była w wieku jego matki. Nie ulegało jednak żadnej wątpliwości, że to ta sama osoba. Tej twarzy nie dało się pomylić z żadną inną. A więc wszystko jednak się zgadzało; trzydzieści lat temu młodzi, teraz starzy. Bingo.
    — Kto to jest, do licha? Jakaś jego była laska? Fuck. Na to wygląda. Niezła historia. — Tomek obudził się z postanowieniem jak najszybszego rozwikłania tej zagadki.

  17. Chomik buszujacy w zbożu says: Odpowiedz

    Nowak zauważył swoje dzieci. Przekląl w myślach, chociaż wiedział, gdzieś głęboko na dnie duszy, że to musi się zdarzyć, wcześniej czy później. Czyż nie ma prawa do szczęścia? Dlaczego w tym milionowym mieście musiał się na nich napatoczyć? Dzieci ma prawie dorosłe, prawie wszystkie, chyba odpokutował już za błędy młodości? Czy ma do śmierci przepraszać, że żyje, omotany przez tę ćmę nocną. Jak mógł dopuścić do urodzenia Kuby? Przykleiła się do niego po Sylwestrze. Nic nie pamiętał. Wstrętna ćma. Nie wierzył, że to on był ojcem. Nie, nie zamierzał się temu poddać. Stawi czoła i niech się dzieje, co chce, niech los tańczy walca lub fado z jego życiem. Teraz on, będzie się temu przyglądał, beznamiętnie. Chwycił mocno za rękę Joannę i lekko opierającą się pociągnął na drugą stronę ulicy.
    Świat wybuchł. Kanonada i cisza. Oczy Kasi zokrąglały się jak wtedy kiedy nagle zaskakiwała podczas nauki matematyki, Tomek wydłużał swoją nadąsaną minę, odwieczny krytykant. Nie, nie będzie się na tym skupiał. To ta wstrętna ćma. Ciepła dłoń Anity dodawała mu odwagi. Nie zrezygnuje z niej, nigdy w życiu. Odetchnął pełną piersią. Kochał ten smog, zapach śmieci, papierosów i miasta. To jego miasto i jego czas, i nikt nie będzie mu dyktował tego, co ma robić, jak żyć. Wreszcie wolny, wreszcie szczęśliwy.
    – Cześć dzieciaki. Jak samopoczucie po egzaminach?
    – Dobrze – odpowiedział Jarek.
    – To dobrze. A to jest Anita – Puścił jej dłoń i przyglądał się powitaniu.
    Podawali sobie ręce i potrząsali nimi. Anita była skrępowana jak zwykle lecz szczęśliwa. Uff, lody wreszcie przełamane, dzisiaj porozmawia z żoną, a jutro się wyprowadzi. Im szybciej, tym lepiej. Anita będzie wniebowzięta. Pochwycił jej wolną już dłoń i zarządził:
    – Pewnie zamówiliście już pizzę? My teź przyjechaliśmy na lunch. To ważne, aby umieć się wyluzować. Chodżmy i opowiecie mi, co tam było na maturze.

    Odpowiedziało mu milczenie. Nie zamierzał się tym przejmować, dzieciaki zawsze się boczą, początkowo, a potem im mija, w końcu taki jest ten świat. Ścisnął dłoń Anity, aby dodać jej odwagi. Odpowiedziała nieśmiało. Byli idealni, nie to co ćma.

  18. Najbardziej wiedziała to Kasia, która ponad rok temu dowiedziała się paru niewygodnych prawd o ich ojcu. Bardzo dobrze pamięta ten dzień, w którym z powodu zablokowania swojego hasła do „Apple ID” w akcie desperacji, skorzystała z ID i hasła ojca. Nie wiedziała, że jak będą podłączeni do tego samego domowego wi-fi, na jej tablet ściągną się wszystkie aplikacje, wiadomości i maile ojca z jego telefonu. W ten sposób trafiła do szafy pełnej trupów, o której istnieniu wolałaby nie wiedzieć. A z niej płynął jeden bardzo jasny wniosek – ojciec miał bardzo poważny problem z monogamią. Kaśkę zmroziło, nie wiedziała co z tą wiedzą zrobić, czuła się totalnie zagubiona. Liczne smsy, maile i zupełnie jednoznaczne zdjęcia wielu kobiet zupełnie zrujnowały obraz taty. Dopiero po dwóch dniach zebrała się, by pogadać z ojcem. Mama akurat wyjechała na weekend do spa z przyjaciółkami, a Tomek szedł na jakąś imprezę. Usiadła wtedy z tabletem w ręku w swoim ulubionym turkusowym fotelu w salonie, naprzeciwko miejsca na kanapie, gdzie zawsze wieczorami siadał ojciec. Podniósł wzrok zza czytanej gazety:
    – Coś się stało?- zapytał unosząc lekko brwi.
    – Może ty mi powiesz?- Kaśka podała ojcu tablet, nie mogąc powstrzymać łez.
    Rozmawiali dwie długie godziny. Ojciec opowiedział jej swoją wersję historii. Nie bez trudu przyznał się do uzależnienia od seksu i o tym jak sobie z tym radzi lub bardziej jak sobie z tym nie radzi. Mówił też o tym jak bardzo kocha mamę i za nic w świecie nie chciałby stracić rodziny. Kaśka wysłuchała wszystkiego nie podnosząc wzroku wbitego w drewnianą podłogę w salonie. Gdy skończył, przez wielką gulę w gardle powiedziała tylko:
    – Idziesz na terapię, dowiesz się jak nad tym pracować i sam powiesz mamie o wszystkim – bez niej sobie z tym nie poradzisz.
    Potem przez cały rok widziała, jak razem starają się ogarnąć swoje małżeństwo na nowo. Miała nadzieję, że uda im się to posklejać.
    Gdy dziś zobaczyła ojca i tę kobietę, gula sprzed roku znów trafiła do gardła. A tak bardzo w niego wierzyła…

  19. Nowak klął pod nosem jak szewc próbując przedrzeć się przez zapchaną do granic bólu ulicę i gdzieś zaparkować swojego czarnego voyagera.
    – Skąd tu tyle ludzi? – warknął w stronę Leny.
    Ta udawała, że gapi się przed siebie rozluźniona i obojętna na cały świat, ale nie umiała zapanować nad podrygującą nogą. Do tego przez cały czas pocierała nadgarstki.
    – Jak wyglądam? – zapytała nagle.
    – Bosko.
    Lena wydęła usta, choć oczy jej się uśmiechały.
    – Mógłbyś na mnie popatrzeć, zanim skłamiesz.
    – Parkuję – Krzysztof prawie ukręcił kierownicę próbując wcisnąć auto pomiędzy dwie ciężarówki. Spojrzał ukradkiem na Lenę. Mimo, że lniany kombinezon w kolorze butelkowej zieleni zapięła po samą szyję, nie mógł oderwać wzroku od jej piersi. Znów poczuł to mrowienie w podbrzuszu. Ponownie skupił się na parkowaniu, wreszcie wcisnął auto w mikroskopijną lukę tuż przy krawężniku.
    – Jeśli tyle samo czasu zajmie ci wyjazd…
    Nowak tym razem zerknął na jej smukłą szyję, na ułamek sekundy skupił się na ciemnym kosmyku, który zamiast wraz z resztą włosów wpleść się w kok na czubku głowy, tańczył po szyi Leny.
    – Czuję się jak bym szła na bal maskowy. Wolałabym być w swoim mundurze – Lena błądziła myślami daleko.
    – I jeszcze z bronią, o to chodzi, tak? Tylko wtedy czujesz się pewnie?
    Lena zignorowała złośliwość Krzysztofa. Ostatnio oboje żyli w wielkim napięciu i często mówili coś, czego nie powinni byli powiedzieć i co cięło na ostre kawałki powietrze między nimi. Znów w milczeniu pocierała nadgarstki.
    – Tu musimy stanąć, wszystko zapchane. – Krzysztof zgasił silnik i zaczął odpinać pasy. – Może jednak pójdę z tobą, co? – szybko zerknął w lusterko i od razu wiedział, że nie da rady wysiąść nie pakując się pod maskę przejeżdżającego obok mercedesa.
    – Nie.
    – Przecież…
    – Krzysztof, nie. Jesteś amatorem, nie chcę mieć dodatkowego kłopotu.
    – I to niby ja miałbym być tym kłopotem?
    – Sytuacja może nagle się zmienić. I wtedy co? Wtedy trzeba kombinować, a nie jeszcze oglądać się na innych. Zresztą i tak nie znasz rosyjskiego. Wszystko byś zepsuł.
    – Jak dotąd twierdziłaś, że pomagam – teraz Nowak się nadąsał.
    – Pomogłeś bardzo, ale resztę załatwię sama.
    – Rozkaz.
    – No nie złość się – Lena zniżyła głos i dotknęła jego dłoni. – Po prostu rób swoje, tak jak to ustaliliśmy, dobrze?
    I już jej nie było. Wyskoczyła z chłodnego wnętrza auta i zanurzyła w lepkim koktajlu upału i miejskiego smrodu. Teraz stała tuż przy torowisku i próbowała wypatrzyć lukę wśród jadących aut, by przejść na drugą stronę.
    Krzysztof kątem oka zauważył, że na siedzeniu pasażera leży ciemnoczerwona apaszka Leny. Krwisty talizman, który nosiła na szczęście. Zatrąbił i prawie leżąc, otworzył drzwi pasażera.
    – Zapomniałaś! – krzyknął za oddalającą się Leną i w tym momencie poczuł, jakby raził go piorun. Po przeciwnej stronie ulicy stał Jarek Szymański, kolega Tomka. Stał i gapił się prosto na niego.
    Lena zawróciła i odruchowo klepnęła się w czoło.
    – Moja apaszka – uśmiechnęła się, odbierając zwitek jedwabiu z ręki Krzysztofa.
    – Bliżej – syknął Nowak i kiedy Lena mocno się nachyliła, pocałował ją. Wpił się w jej usta z mocą, która oboje pozbawiła tchu.
    – No co ty…
    – Wsiadaj, odwołujemy wszystko – jego głos drżał.
    – Oszalałeś?! – Lena była tak zaskoczona, że posłusznie wsiadła do auta.
    – Widzisz tego tam pod knajpą? Tego chudego w szarym garniturze – skinął głową. Lena podążyła wzrokiem we wskazanym kierunku.
    – Widzę. No i co z nim?
    – To Jarek, kumpel mojego Tomka. Młody więc pewnie też gdzieś tu jest. I jeszcze Kasia, jak znam życie.
    – Jesteś pewien? Widział cię?
    Krzysztof bez słowa skinął głową.
    – O cholera. To nam może trochę utrudnić sprawę. No dobra, ale chyba z tego powodu nie będziemy odwoływać…? I po co było TO? – Lena dotknęła ust.
    – Udajemy randkę.
    Kobieta prychnęła.
    – Sam to wymyśliłeś?
    – A masz lepszy pomysł? – Krzysztof czuł jak dudni mu w skroniach. – Miałem dziś cały dzień być w pracy, a jestem tu i to na dodatek z tobą. Jak to lepiej wytłumaczyć? Niech to wygląda na mój skok w bok, poradzę sobie. Ale nie pozwolę, żeby…
    – A ja nie pozwolę teraz wszystkiego spieprzyć! – Lena przerwała mu podniesionym głosem. – Pół roku kombinowania teraz ma iść do diabła, bo zobaczyłeś jakiegoś kolesia? Naprawdę oszalałeś.
    – Jego mam gdzieś. Ale rodzina to inna bajka. Zresztą taki był warunek, pamiętasz?
    – Jaka rodzina? Przecież tam nikogo więcej nie ma! Masz przywidzenia.
    – No to są w środku w knajpie. Oni chodzą stadem, uwierz mi.
    Lena pokręciła głową i szybko wyszła z auta. Krzysztof próbował złapać ją za rękę, ale nie zdążył. Skoczył więc jak kot i w ułamku sekundy stanął tuż obok niej. Wsunął ręce do kieszeni, by ukryć ich drżenie.
    – To teraz spójrz jeszcze raz – szepnął Lenie wprost do ucha – I co? Mamy widownię! Tych dwoje z lewej, to moje dzieci. Poznajesz, prawda?
    Kobieta spojrzała ukradkiem w bok. Przed trattorią stała cała trójka: Jarek, Tomek i Kasia. I wszyscy gapili się na nich. Nawet gdyby chcieli, nie daliby rady ukryć, że widok Krzysztofa i pięknej nieznajomej podziałał na nich niczym płachta na byka.
    – Widzą nas, za późno na ucieczkę. Czyli zmiana planów, pani komisarz – Krzysztof uśmiechnął się cierpko. – W życiu jak w teatrze, kurtyna w górę i gramy.
    Lena zazgrzytała zębami, ale skinęła głową i jednym ruchem rozpuściła włosy.

  20. Coś tu nie grało i wszyscy obserwujący tę parę z jakichś trudnych do określenia powodów doskonale o tym wiedzieli”….
    Tomek przyglądał się nie mogąc dojść do tego, co mu nie pasowało.
    Ojciec pochylił się i pocałował kobietę w usta. Otworzył drzwi auta. Kobieta wsiadła.
    On młodzieńczym krokiem wyprostowany, obszedł samochód i wsiadł ze swojej strony.
    Tomek poderwał się jak opatrzony.
    – Za nimi – wysyczał do kolegi wpychając go niemal do auta.
    -Oszalałeś. Daj spokój. Takie jest życie. Wasz stary ma dupę na boku. Normalna sprawa.
    – Zamknij się i jedź. Muszę wiedzieć, gdzie pojechali.
    – No dobra – kumpel ruszył za Chryslerem. Tomek nie odzywał się. Kaśka także. W końcu wydusił.
    – Mogę zapalić?
    – Pal.
    – Co on wyprawia? – Tomek spojrzał na Kaśkę zaciągając się papierosem– Mamy ojca idiotę.
    Chrysler nagle skręcił tuż przy hotelu na parking.
    – Jedź!!
    Jarek zaparkował auto nieco dalej na parkingu, gdy para znikała w drzwiach do hotelu.
     – On Ciebie nie rozpozna – Tomek powiedział do kumpla – Idź i zrób, żebyś wiedział gdzie idą. Czekam.
    Nie dyskutując Jarek poszedł, załatwić sprawę. Kilka minut później wysłał smsa.
    Tomek rzucił niedopałek i wpadł do hallu. Kaśka za nim. Wjechali na piętro. Na drzwiach wisiała tabliczka z napisem „nie przeszkadzać”. Drzwi były niedomknięte. Ktoś na tyle się spieszył, że nawet tego nie zauważył. Z wewnątrz dochodziły śmiechy i westchnienia.
    – Zabiję go. Ku.. – Tomek wycedził pchając z całej siły drzwi. Minął rozrzucony czerwony krawat i lniany butelkowy kostium i wpadł do pokoju.
    Ojciec leżał nago na łóżku. Na nim okrakiem siedziała kobieta z długimi rozpuszczonymi ciemnymi włosami. Odwróciła się gwałtownie słysząc hałas i starając zakryć nagie ciało.
    – Tomek? Kasia? – wykrzyknęła nerwowo.
    – Mama?! – Tomek gwałtownie się zatrzymał, rozpoznając przed sobą matkę, która na co dzień była blondynką, a tu miała perukę pełną ciemnych długich włosów na głowie.
    Jarek cofnął się zmieszany.
    Krzysztof Nowak dostał gwałtownego ataku śmiechu.

  21. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

    Dziękuję wszystkim za udział w konkursie.
    Wyniki ogłoszę 18 lipca:)

Dodaj komentarz