Uwaga z ostatniej chwili! Okazało się, że ktoś plądruje groby na cmentarzu w Cikowicach, a nawet wykrada zwłoki! Nie… zaraz… nagrobne płyty zostały rozbite od środka! Czy grozi nam inwazja zombi? Przeczytajcie „Ale z naszymi umarłymi” – najnowszą powieść Jacka Dehnela, utrzymaną w iście kingowskich klimatach!
Powieściowe centrum Ale z naszymi umarłymi Jacka Dehnela stanowi Kraków. Tam – w jednej z kamienic Podgórza – mieszkają bohaterowie powieści; to m.in. starsza kobieta – pani Lola z mężem, Kuba i Tomek – para gejów, nastolatka Kamila, Dorota i Kenneth, a także pewien inwalida zajmujący suterenę. Ich wypełnione codziennymi troskami, ale w gruncie rzeczy spokojne życie burzy tzw. Incydent Cikowicki Pewna kobieta czekająca na przyjazd busika dostrzega osobliwego człowieka – a raczej to, co z niego zostało… To zdarzenie otwiera nową erę nie tylko w dziejach Polski, ale także całego świata.
Jacek Dehnel znów zaskakuje. Wraca do księgarń z powieścią, którą można by – oczywiście z pewnym przymrużeniem oka – przypisać raczej Stephenowi Kingowi. Bo mamy do czynienia z najprawdziwszym, trzymającym w napięciu, makabrycznym horrorem. Jednak autor Matki Makryny wykorzystuje tę horrorową otoczkę, aby opowiedzieć o świecie bardzo współczesnym, aktualnym. W sposób ironiczny rozprawia się on z pewnymi mitami, które przez stulecia narosły wokół polskości. Bo też atak zombi ma w sobie coś okropnie swojskiego. Jak mówi jeden z bohaterów: „To, co się dzieje, jest dziwne, ale jeszcze nie jest straszne czy podłe. Klasyczny polski romantyczny zapaszek trupa i upiora”.
Najlepsze w Ale z naszymi umarłymi są fragmenty bezpośrednio związane z reakcjami zdezorientowanego społeczeństwa na nową sytuację. Ludzie szybko dostrzegają potencjał handlowy zombich, rozrasta się specyficzny przemysł turystyczny. Zombie mają swoich pasjonatów, a wręcz wyznawców. Już nikt nie myli Polski z Holandią, stajemy się znani przede wszystkim z obecności zombich. Dla niektórych ci powstający z grobu to przerażające potwory, dla innych – antenaci, reprezentanci narodowej tradycji. Oto jak tę historię wykorzystali politycy: „Dla młodej lewicy zombi stanowili grupę najbardziej wykluczoną spośród wykluczonych, którą należy otoczyć natychmiastowo opieką; dla konserwatywnej prawicy była to nasza żywa, a może raczej przywrócona do życia tradycja. Pierwsi konsekwentnie przedstawiali to jako problem medyczny, który trzeba zbadać naukowo, racjonalnie, drudzy – jako dowód na obecność metafizyki w czasach szalejącego neomarksistowskiego kapitalizmu”. Również Kościół stara się wykorzystać pojawienie się „zmartwychwstańców” (biskupi „podkreślili, że wszelkie diecezje obsadzone przez żywych biskupów nadal pozostają w ich jurysdykcji, bez względu na ewentualne pojawienie się biskupów już nieżyjących, nawet jeżeli zmarli oni przed osiągnięciem wieku emerytalnego (…). Oprócz tego zalecili modlitwę i ubogacanie się duchowe poprzez kontemplację cudownych znaków dawanych nam przez Miłującego Ojca”).
Dla pewnej grupy ten stan rzeczy to „kolejny dowód wyjątkowości Polaków i szczególnej misji, jaką naród polski otrzymał w dziejach świata”. Nawet kiedy zombi zaczynają atakować obcokrajowców, nie ma powodu do niepokoju, przecież to „nowi polscy Polacy”. Jednak wkrótce sytuacja wymyka się spod kontroli.
Jacek Dehnel lubi eksperymentować z literaturą – i są to zazwyczaj bardzo odważne eksperymenty. Tym razem podjął próbę napisania horroru zanurzonego we współczesnej polskiej rzeczywistości, rozprawienia się z romantycznymi mitami w duchu groteski. Nie jest to wszakże powieść bez wad – postaci rażą schematycznością, a całości brakuje rozmachu, wszystko wydaje się opowiedziane zbyt pospiesznie, trochę płasko. Od pisarza tego formatu oczekuje się więcej. Mam wrażenie, że z taką fabułą i z całym tym ładunkiem ironii, mogła powstać powieść na miarę najlepszych dokonań Dehnela – a otrzymaliśmy całkiem udaną ciekawostkę.
Warto sięgnąć po Ale z naszymi umarłymi – to wszak pomysłowa, niepozbawiona cierpkiego humoru powieść, całkiem niezła w lekturze. Zobaczcie, co zombie nawyrabiały w Krakowie – i nie tylko w Krakowie!
Źródło cytatów: Jacek Dehnel, Ale z naszymi umarłymi, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019.
Źródło grafiki: https://pl.wikipedia.org/wiki/Kraków#/media/Plik:Rynek_Glowny_w_Krakowie.jpg i https://pl.wikipedia.org/wiki/Podgórze_(Kraków)
Dzięki za inspirację. Brzmi interesująco 🙂
Dziś na LC pojawił się bardzo ciekawy wywiad z Jackiem Dehnelem:
http://lubimyczytac.pl/aktualnosci/rozmowy/12357/kazdy-kataklizm-pochlania-milych-ludzi-wywiad-z-jackiem-dehnelem
A ja nie uważam, by w tej książce panowały klimaty kingowskie i by był to trzymający w napięciu horror. Moim zdaniem grozy u Dehnela tyle, co kot napłakał. Aż się dziwiłam, że czytam o wracających do życia zombich, o śmierci setek ludzi i… i nic. Zero strachu, zero napięcia. Może to kwestia tego, że Dehnel ciągle przytacza, co powiedziano w telewizji lub napisano na portalach społecznościowych, zamiast budować pełne napięcia sceny. Zgadzam się, że najlepsze są fragmenty pokazujące reakcje Polaków na nową sytuację.
Nie irytowało Cię, że tak wiele w tej książce zdrobnień? Bo mnie bardzo. Elżunia, Szymuś, Arturek – nawet narrator tak ich nazywał. 🙂
Mnie zdrobnienia nie drażnią:) Miewam do nich słabość:)