Jeszcze tylko przez tydzień możecie nadsyłać prace na styczniowy konkurs Pasji Pisania i wygrać znakomitą książkę „Czytaj jak profesor. Nietypowe i ciekawe wskazówki, jak czytać między wierszami” Thomasa C. Fostera.
„Literatura to głównie dobra zabawa”
Na blogu Pasji Pisania trwa pisarski konkurs – do wygrania książka profesora Thomasa C. Fostera Czytaj jak profesor. Nietypowe i ciekawe wskazówki, jak czytać między wierszami. Prace możecie przesyłać do 19 stycznia 2020 r.
Spróbujcie literacko odpowiedzieć na pytanie, kim Jaś i Małgosia byliby dziś. Co z chatką z piernika? Babą Jagą? Swoje prace wklejajcie w komentarzach do wpisu konkursowego. Nie powinny przekraczać 1700 znaków ze spacjami.
Powodzenia!
Źródło cytatu: Thomas C. Foster, Czytaj jak profesor. Nietypowe i ciekawe wskazówki, jak czytać między wierszami, tłum. Elżbieta Janota i Paulina Rzymanek, Wydawnictwo Fabula Fraza, Warszawa 2019.
Baba Jaga – Jacek Fleiszfreser . Witam – o to „wyciąg” z dwa razy większego opowiadania. Skróciłem tak jak się dało. Bardziej, już utraci swoją wymowę. Jak się podoba, to super, jak nie to trudno. Pozdrawiam. Będzie ono – te większe publikowane w książce, ale chyba fragment możemy na stronie zamieścić. Jakby co pisz: jackf@o2.pl
Wakacje się kończyły, Andżelika i Brajan wracali o zmroku od kuzynostwa.
– Zobacz, tam siedzi sowa! – zawołała dwunastoletnia dziewczynka.
– Jebnę ją kamieniem! – dziesięcioletni chłopiec wziął kawałek cegły.
Biegli dobre pięć minut, a ptak jakby specjalnie przelatywał kawałek i czekał na nich. Dotarli tam, gdzie uliczka kończyła się zarośniętą działką na szczycie wydmy.
– Gdzie ona jest? – Andżelika rozejrzała się.
Górka okazała się o wiele bardziej stroma, niż się wydawało. Stare jabłonki i krzaki głogu utrudniały wspinaczkę.
– Już niedługo – Brajan się zasapał. Brakowało mu kondycji, odkąd matka go ciągle zwalniała z wu-efu. Więc siedział na korytarzu i żarł chipsy oglądając filmiki z gołymi dupami.
– Jakieś światełko! – Andżelika była pierwsza na szczycie wydmy, gdzie o dziwo stała maluteńka chatka.
– O w mordę! – Brajan pamiętał, że jak był tu ostatnio z kolegami palić papierosy, to były tu tylko ruiny.
– Zobacz jaka śmieszna, jak z bajki!
Rzeczywiście, była cała z namalowanymi piernikami i cukierkami. Dach wyglądał jak wielki wafel. Podeszli bliżej, a dziewczynka stanęła przy samej ścianie.
– Jak pysznie pachnie! – Niewiele myśląc urwała i spałaszowała piernik – delicje!
– Zostaw! To trucizna! Zaraz baba Jaga wyjdzie i nas zje!!! – W jego otępiałym od Internetu mózgu zaskoczyły klepki. – Uciekajmy!
– Nigdzie nie pójdziecie! – ze zmroku wyłoniła się przygarbiona postać staruszki.
Chłopak wrzasnął, a dziewczynka zaś jadła dalej, bo nigdy nie miała do czynienia z czymś takim dobrym.
– Nie pójdziecie, póki nie wypijecie kubka kakao! – Dzieci ujrzały staruszkę ubraną dosyć staromodnie, w szarą płócienną chustkę, fartuch i inne folklorystyczne dodatki. Jednak na widok zakrzywionego nosa, zakończonego pypciem, Brajanek uciekł prosto w ścianę starego sadu.
– Poczekaj malutka, zaraz ci zagrzeję.
Dziewczynka zaczęła gryźć kolejny kawałek ściany.
Po chwili przed domek wypadł Brajan.
– Wróciłeś po mnie? – zapytała siostra.
Rozejrzał się dookoła.
– Zgubiłem się w tym cholernym sadzie, jakieś czary! – ryknął przerażony i wbiegł w zarośla. Długo nie dał na siebie czekać, bo znów wypadł przed domkiem.
– Poczekaj, zaraz będzie kakao! – zawołała Andżelika.
– Uciekaj głupia! – zniknął w gęstwinie.
Gdy za dziesiątym razem wrócił przed chatkę, nie miał siły się ruszać. Z domku wyszła staruszka niosąca dwa kubki.
– Proszę usiądź, nie jestem taka straszna, jak ci się wydaje.
– Utuczysz nas, a potem zjesz!
Staruszka zdębiała na progu, a potem zaczęła się serdecznie śmiać. Oddała kubek dziewczynce a drugi wręczyła Brajanowi. Ten zrezygnowany przyjął i usiadł na ziemi.
– Sam się grubasku tuczysz, obrastasz w sadełko, że przykro patrzeć. Wypij, odpocznij, zjedz zdrowe pierniczki. Opowiem wam bajkę i sobie pójdziecie do domu.
– Obiecujesz? – kakao tak bardzo nęciło zapachem, że nie czekał na odpowiedź i łyknął. Gorąca słodycz rozlała mu się w gardle, aż jęknął z rozkoszy.
– Oczywiście, że tak. Usiądź na ławeczce, musiałeś się zmęczyć.
Grzecznie ze spuszczoną głową usiadł i pił łapczywie napój.
Czarownica pstryknęła palcami i między nimi pojawiło się małe ognisko.
– Rzeczywiście, dawno, dawno temu zdarzały się wariatki, które zjadały dzieci. Starałyśmy się takie potwory same likwidować, ale nie zawsze to się udawało.
– Czy mogę babciu pierniczka? – Brajan od biegania złagodniał.
– Oczywiście moje słoneczko – podała mu koszyk ciastek.
– Ludzie teraz z całych sił dążą do samozagłady. Zabiegani, zestresowani w ciągłym pędzie zatracili kontakt z przyrodą i swoim jestestwem.
– Niszczą środowisko naturalne?
– Tak maleńka, oczywiście, że tak. Jednak największym problemem są pseudo-ekolodzy. Kupieni przez wielkie korporacje protestują przeciwko jakiejś inwestycji, atakują tych, którzy starają się być niezależni na Świecie. To jeszcze może dla was za trudne, ale nie możecie ślepo zachwycać się tym co mówią oszołomy z Greenpeace czy innej brudnej ekologicznej bandy.
Dalej wiedźma opowiadała im o żywności zmodyfikowanej genetycznie i o zagrożeniach z tym związanych. Skrytykowała fast foody, dmuchane bułki, nadmiar tłuszczu i uzależniające składniki. Oberwało się nadmiernej cyfryzacji i zidioceniu społeczeństwa, że ludzie tylko macają ekrany, a nie są sami w stanie niczego wytworzyć praktycznego.
Jak na zawołanie Brajan poczuł, że boli go kark i kciuki.
– Ale nie możemy być wykluczeni ze społeczeństwa…
Ta pieszczotliwie potarmosiła go po włosach.
– Widzisz, używanie to jedno, bo sama na co dzień korzystam z tabletu, a przesiadywanie nad nim godzinami to drugie. Zapomnieliście co to książka, czy zwykła aktywność sportowa. Kiedy byliście ostatnio na wycieczce rowerowej? Ot tak nad rzeczkę z rana wybrać się. Tylko na godzinkę. Ptaszków posłuchać, rybki pooglądać. Rzucić kamieniem, pochodzić na bosaka na brzegu. Wsłuchać się w bicie własnego serca, poczuć potęgę wody, przejąć moc ziemi, schwytać wiatr chociaż na chwilę. Wszelka elektronika to zabija, tracimy kontakt z tym co ludzkie. Często słyszymy o eutanazji starszych osób, czy walce zwyrodniałych babiszonów o dowolną aborcję. Pamiętajcie, życie ludzkie jest najważniejszą wartością, chociaż… Jak widzę, słyszę tych szaleńców, którzy niszczą naszą cywilizację, to mam ochotę ich wszystkich pozabijać. Bez wyrzutów sumienia. Z jednej strony gadają, że wszystkie nasze tradycje są do bani, nawet te tfu, chrześcijańskie a z drugiej namawiają, żeby być tolerancyjnym dla innych kultur i religii. Brońcie i chrońcie swego rodu i tego co słuszne. Nie dajcie się omamić. Nic nie trwa wiecznie, bo kiedyś te tereny pokrywała puszcza a ludzie modlili się do drzew i do sił przyrody. Wszystko toczyło się zgodnie z wielkim kołem życia, a teraz? Dehumanizacja, zezwierzęcenie i utrata wszelkich ideałów.
Jeszcze chwilę mówiła im o zagrożeniach ze strony globalizacji, konsumpcjonizmu, neokomunizmu, co złego może przynieść liberalizacja społeczna i inne oszukańcze idee. Dzieciaki z otwartą buzią chłonęły wszystko i czuły, że bezpieczna bańka w której były wychowywane, to jedno wielkie kłamstwo.
– Dzieciaki, mam jeszcze dla was dobrą nowinę, gdyż widzę waszą świetlaną przyszłość.
– Na prawdę? – Andżelika ucieszyła się, bo ostatnio usłyszała od mamy, że nic z niej nie będzie.
– Słoneczko, najpiękniejsze, ty moje! Krąży w tobie prastara krew królów, którzy przed tysiącami lat władali tą ziemią. Nie czujesz tego?
Z wrażenia wypuściły kubki.
– Ale jest jeden warunek, moja księżniczko. Zacznij się uczyć na samych piątkach i przestań się kolegować z tymi idiotkami z 7b. Bo skończysz z brzuchem w wieku siedemnastu lat i będziesz uzależniona od starych do końca swych dni.
– Dobrze proszę pani. – Odpowiedziała, chociaż nie wiedziała o co chodzi.
– Ty natomiast… – wskazała go długim paluchem zakończonym ostrym jak sztylet pazurem – za rok, znajdę cię, albo któraś z moich sióstr. Jeśli będziesz dalej się obżerał frytkami i tuczył dupę przed telewizorem, wtedy nie uciekniesz. Liczę na ciebie. Teraz chodźcie, pokażę wam drogę.
Wzięła ich za ręce i podprowadziła do ulicy, przy której mieszkali.
– No uciekajcie, a jeszcze macie pierniki. Poprawcie się tylko…
– Tak proszę pani.
Gdy odbiegli kawałek, czarownica splunęła i zasyczała pod nosem.
– Już to widzę. Cholerna gównarzeria.
Po czym rozpostarła skrzydła i poleciała.
Ja Małgosia 🙂 mój mąż Jaś 🙂 z pewnością się zainteresuję 🙂
cześć, i co zgłosił się jeszcze ktoś?
pozdrawiam
Jacek f
Oczywiście:) We wpisie konkursowym jest blisko 30 prac:)