Magrat Garlick – młoda czarownica z uniwersum Świata Dysku – nieoczekiwanie zostaje wróżką chrzestną księżniczki z miasta Genoa. Okazuje się, że nie może dopuścić, aby ta poślubiła księcia. Wyrusza na zagraniczną wyprawę – a towarzyszą jej babcia Weatherwax i niania Ogg. Świetna zabawa gwarantowana!
„Opowieści – szerokie, falujące wstęgi ukształtowanej czasoprzestrzeni – powiewały i rozwijały się w całym wszechświecie od początków czasu. I ewoluowały. Najsłabsze wymarły, a najsilniejsze przetrwały i z każdym powtórzeniem nabierały mocy… Opowieści, wijące się i płynące w ciemności”.
Czy Terry’ego Pratchetta trzeba przedstawiać? To jeden z najbardziej znanych autorów fantasy w wersji satyrycznej. Wiele jego książek niebezzasadnie zyskało miano kultowych. Stworzył wyjątkowe uniwersum: Świat Dysku. To właściwie rzeczywistość znana nam, tylko przebrana w swoisty kostium. W swoich książkach Pratchett często brał na warsztat ważny społecznie temat i przedstawiał go w groteskowy sposób, pisząc tak naprawdę o naszych przywarach i słabostkach czy mechanizmach rządzących światem. Nierzadko to pozycje inspirowane literaturą czy rozmaitymi dziełami kultury. Przykładowo Trzy wiedźmy to przeróbka Szekspirowskiego Makbeta, z kolei Maskarada stanowi przetworzenie Upiora w operze, a w Eryku odnajdziemy echa Fausta. Również Wyprawa czarownic – jedna z najbardziej znanych pozycji cyklu – jest pełna ciekawych nawiązań. To właściwie rzecz o opowieściach, baśniach, mitach, tym, co głęboko zakorzenione w naszej kulturze:
„Opowieść, kiedy już się zacznie, nabiera kształtu. Przejmuje wszelkie wibracje wszystkich innych swoich realizacji, jakie się kiedykolwiek zdarzyły. Właśnie dlatego historia przez cały czas się powtarza. I dlatego tysiąc bohaterów wykradło ogień bogom. Tysiąc wilków pożarło babcię, tysiąc księżniczek zostało pocałowanych. Miliony nieświadomych aktorów poruszało się mimowolnie po ścieżkach opowieści. Jest już praktycznie niemożliwe, by trzeci i najmłodszy syn dowolnego króla, wyruszywszy z misją, w której wcześniej zginęli jego starsi bracia, nie odniósł sukcesu”.
Na początku umiera jedna z czarownic, Dezyderata Hallow. Nie znalazła na czas następczyni, ale przekazuje swoją różdżkę młodziutkiej Magrat Garlick. Wyznacza jej też pewną misję – jako nowo mianowanej wróżce chrzestnej. Magrat musi udać się do Genoi i – inaczej niż w baśniach – zapobiec pewnemu ślubowi. Kopciuszek (w tej historii nazwany Ellą) nie może wyjść za mąż za księcia. Zadanie wbrew pozorom nie jest proste – wszystkim steruje czarny charakter: Lilith de Tempscire. Dzierży ona władzę w Genoi i chce przekształcić to miejsce zgodnie ze swoimi wyobrażeniami. Jest gotowa iść po trupach do celu, przekonana, że kierują nią ją najlepsze intencje, a to przecież może bardzo wiele usprawiedliwić:
„Genoa była miastem baśniowym. Ludzie uśmiechali się tu i radowali z życia przez cały długi dzień. Zwłaszcza jeśli chcieli zobaczyć kolejny długi dzień. Lilith dopilnowała tego. Oczywiście, mieszkańcy sądzili pewnie, że byli szczęśliwi w czasach, nim zadbała o zastąpienie Dukiem starego barona. Jednak było to szczęście przypadkowe i nieuporządkowane. Dlatego tak łatwo mogła wkroczyć. A takie szczęście to żaden sposób na życie. Brakuje mu wzorca. Kiedyś jej za to podziękują.”
Knuje ona swój demoniczny plan i sądzi, że po śmierci Dezyderaty nikt nie jest w stanie jej przeszkodzić. Tymczasem Magrat podejmuje wyzwanie, a pomagają jej (zwabione podstępem przez czarownicę-nieboszczkę), starsze koleżanki po fachu – Esme Weatherwax i Gyntha Ogg („musi ich być trzy. Trzy to ważna liczba dla opowieści. Trzy życzenia, trzech książąt, trzy świnki, trzy zagadki… trzy czarownice. Panna, matka i… i ta trzecia. To jedna z najstarszych opowieści”). Towarzyszy im Greebo, kot niani Ogg – jak się okaże i on będzie miał do spełnienia ważną misję w tej historii.
Terry Pratchett w Wyprawie czarownic proponuje czytelnikowi przewrotną powieść drogi. Czarownice porzucają znany świat, aby uratować inny. Muszą się zmierzyć z własnymi uprzedzeniami (jak babcia Weatherwax, która nie ma zaufania do tego, co zagraniczne), przetestować własne umiejętności (jak Magrat, dla której różdżka – ów potężny artefakt – okazuje się raczej zawadą niż pomocą). Przemiany bohaterek to bardzo interesująca część tej powieści. Zdumiewające, na czym tak naprawdę polega bycie dobrą czarownicą i jak niepotrzebny okazuje się ten cały sztafaż, który czytelnik zwykł kojarzyć z tą profesją (wydaje się, że bardziej liczy się kapelusz niż różdżka). Ilekroć sięgam po Pratchetta, zawsze zdumiewa mnie bogactwo kontekstów, poruszonych spraw. Tutaj między wierszami mówi trochę o dojrzewaniu (i konieczności radzenia sobie bez czarów), trochę o emancypacji, o polityce, o postępie, o utopiach.
Jednak najważniejsze pozostają opowieści – baśnie i mity. To, co robi z tymi powszechnie znanymi tekstami Pratchett, zdumiewa i zachwyca. Bohaterki wchodzą w światy kolejnych baśni – odwiedzają Śpiącą Królewnę i babcię czekającą na przyjście Czerwonego Kapturka, wspominają o (w gruncie rzeczy nieszkodliwej) czarownicy z domku z piernika, starają się udaremnić pójście Kopciuszka na bal, stosują fortel znany z „Kota w butach”. Mnóstwo tu aluzji – m.in. do Sinobrodego, do Roszpunki, do trzech świnek, rodziny misiów, a nawet Achillesa i jego pięty. Pojawia się i żaba będąca księciem i krasnoludki, i dwie siostry (jedna zła, druga dobra). Ma się wrażenie, że to nieco ambitniejszy „Shrek”. Pratchett przekształca te historie, zwraca uwagę na aspekty, które zwykle pomijamy (przykładowo: dlaczego matka wysłała w ogóle Czerwonego Kapturka do babci, wiedząc, że w lesie może czaić się zły wilk? Nie mogła jej towarzyszyć? Dlaczego nikt nie myśli o tym, co musiała czuć pożerana przez wilka babcia? Jak mogły funkcjonować myszy zamienione w lokajów i woźniców obsługujących dyniową karocę? Skąd pewność, że książę, który uwalnia królewnę, będzie dobrym mężem?). Choć wszystko aż kipi charakterystycznym dla tego pisarza humorem, nie brak tu kwestii poważnych, prawdziwych dramatów, czy wreszcie motywów jak z horroru (choć i te zostają tu po części ośmieszone – scena, w której czarownice nieświadomie pokonują wampira należy do najzabawniejszych w powieści).
Choć czytuję fantastykę raczej rzadko i równie rzadko do mnie trafia (nawet jeśli potrafię ją docenić), mam dużo zaufania do Terry’ego Pratchetta, podziwu dla jego przenikliwości i inteligencji. A typowy angielski humor jest dla mnie dodatkowym atutem. Świetnie to napisane. Cieszę się, że powróciłem do Wyprawy czarownic – tej opowieści o opowieściach. Wiem, że za jakiś czas znów odwiedzę Świat Dysku. A na zakończenie znamienny fragment, rozmowa czarownic tuż po obudzeniu Śpiącej Królewny:
„- Zastanawiam się, czy słusznie postąpiłyśmy. Jestem pewna, że było to zadanie dla jakiegoś przystojnego księcia.
– I co? – zapytała babcia lecąca na czele. – Co by komu z tego przyszło? Wytnie sobie drogę przez jeżyny i to ma dowodzić, że będzie dobrym mężem? To wróżkowe myślenie, ot co! Bieganie po świecie i sprowadzanie na ludzi szczęśliwych zakończeń, czy ich chcą, czy nie! Tak?
– W szczęśliwych zakończeniach nie ma nic złego! – zaprotestowała gorąco Magrat.
– Posłuchaj mnie uważnie. Szczęśliwe zakończenia są świetne, jeśli okażą się szczęśliwe. – Babcia spojrzała gniewnie w niebo. – Ale nie można tego załatwić za innych. Bo jedynym pewnym sposobem doprowadzenia do szczęśliwego małżeństwa jest ucięcie im głów, gdy tylko powiedzą »tak«, prawda? Nie stworzysz szczęścia… Spojrzała na odległe miasto. – Jedyne, co możesz – powiedziała – to doprowadzić wszystko do końca”.
A wy lubicie Świat Dysku?
Źródło cytatów: Terry Pratchett, Wyprawa czarownic, tłum. Piotr Cholewa, Prószyński i S-ka, Warszawa, brak roku wydania.
Źródło grafiki: https://en.wikipedia.org/wiki/Terry_Pratchett i https://www.reddit.com/r/MovieDetails
Lubię trochę pofantazjować, ale zgodnie z tytułem książki Stefana Bratkowskiego z 1968 „Księga wróżb prawdziwych”. Opisał w niej między innymi konstruowane z szyb opartych na ciekłych kryształach okna, które stają się przezroczyste dopiero po przyłożeniu do nich niewielkiego prądu. Doczekaliśmy się tych rozwiązań dostępnych w sklepach dopiero w drugiej dekadzie XXI wieku. A kilka lat temu Szwedzi wydali serię gier planszowych o terraformacji Marsa i innych planet i księżyców Układu Słonecznego. Oceniam, że na chociaż częściowe dostosowanie Marsa do oczekiwań ludzi poczekamy przynajmniej ze sto lat. Ale jesteśmy w stanie objąć to rozumem.
Obawiam się, że twórczość Pratcheta dotyczy światów, które są poza granicami naszych możliwości. Ale moja córka lubi go czytać.
Myślę, że Pratchetta można czytać z różnych powodów:)
Określenie czarownice źle mi się kojarzy z procesami i egzekucjami o czary: https://pl.wikipedia.org/wiki/Proces_o_czary, a także pokrewne temu egzorcyzmy: https://pl.wikipedia.org/wiki/Egzorcyzm
To ostatnie uprawiane do dzisiaj w często okrutny sposób.