Warszawa, czasy przedwojenne. Pewna rodzina żyje czytaniem, żyje dla czytania, żyje wśród książek. Całe ich życie wydaje się podporządkowane literaturze. Perypetie, które ich spotykają, też są bardzo literackie. Poznajcie je!
„Są książki, które się czyta.
Są książki, które się pochłania.
Są książki, które pochłaniają czytającego”.
Słynna zaczytana rodzina w naszej rodzimej literaturze? Zapewne większość odpowiedziałaby: Borejkowie z wciąż popularnej poznańskiej serii Jeżycjada. To bodaj oni przychodzą na myśl jako pierwsi. Debiutowali w Kwiecie kalafiora w 1981 roku. Zastanawiam się, czy Małgorzata Musierowicz mogła kiedyś czytać Przyślę panu list i klucz Marii Pruszkowskiej (opublikowanej po raz pierwszy w 1959 roku, a więc prawie dwadzieścia lat przed pierwszym tomem Jeżycjady (Szóstą klepką, w której również wystąpiła czytająca bardzo dużo rodzina – Żakowie). Kiedy w pierwszym rozdziale Przyślę panu list i klucz, pojawia się charakterystyka Ojca, niezamożnego urzędnika, przez chwilę można odnieść wrażenie, że to opis odpowiednika Ignacego Borejki. A jednak te dwie rodziny bardzo się od siebie różnią. W każdym razie to właśnie Ojciec, nieco oderwany od rzeczywistości, uciekający przed nią w literaturę, nadaje kształt funkcjonowaniu rodziny. Jak pisze jego młodsza córka, narratorka powieści:
„Moja siostra i ja wzrosłyśmy w tej atmosferze, uznałyśmy, że jest urocza i nic nie zmieniając kwitłyśmy w niej ogromnie zadowolone i szczęśliwe. Ojciec też był szczęśliwy, ponieważ owinąwszy w watę spokoju siebie i nasz dom, mógł bez reszty oddać się swemu hobby, czyli zamiłowaniu, które nie wiadomo kiedy z marginesu życiowego stało się dla niego samą istotą życia. Istotą życia Ojca były książki. Ojciec czytał ciągle. Czytał przy jedzeniu, czytał w pociągu i w tramwaju, i na przystanku. Czytał po południu w fotelu, wieczorem w łóŜku. Najważniejsze obowiązki życiowe odwalał – można by powiedzieć – szybko, uczciwie i precyzyjnie, nie wkładając w nie serca ani zapału. Odwalał je też cierpliwie, nigdy się nie buntując, ażeby kupić sobie prawo do zatracania się w książkach podczas godzin należących do niego”.
Tak, życie tej rodziny – wyżej wspomnianego ojca, dwóch córek i matki, która długo broni się przed tym czytelniczym wariactwem, ale wreszcie kapituluje – toczy się wokół książek. Tu się czyta o każdej porze, przy jedzeniu, przerzuca się cytatami, przemyca książki. Ojciec tytułuje Matkę imionami heroin z aktualnych lektur. Zresztą i córki mają literackie imiona – do Aliny dołączyła Balladyna-narratorka (ksiądz nie chciał jej ochrzcić tym imieniem, więc została Zofią, choć mało kto w rodzinie używa tego imienia). Córki odgrywają scenki z ukochanych powieści. W domu znajdują się dwie biblioteczki: „Miesiąc Zatajony” (nazwa zaczerpnięta z Pana Wołodyjowskiego) z rzekomo zagubionym kluczem (to tam trafiały książki-skarby, które nie mogły opuścić domu jako pożyczone). Druga biblioteczka o równie wdzięcznej nazwie „Dary Księżycowe”, zawierająca książki przypadkowe, kupione bez namysłu, jest otwarta dla wszelkich czytelników.
W tym domu ciągle mowa o książkach. Właściwie dałoby się Przyślę panu list i klucz czytać pod kątem aktualnych lektur bohaterów. A że akcja rozgrywa się przed II wojną światową, nie są to oczywiste dla dzisiejszego czytelnika tytuły. Dużo miejsca zajmuje tu Sienkiewiczowska Trylogia (w jednym z rozdziałów organizowany jest wakacyjny konkurs z wiedzy o Trylogii). Są tu też wzmianki o dziełach Orzeszkowej, Konopnickiej, Żeromskiego, Mniszkówny, Zarzyckiej. Kolejne rozdziały rozgrywają się niejako w cieniu książek. Niemal na każdej stronie znajdziemy różne tytuły. Jak na przykład wtedy, gdy bohaterki w wakacje oficjalnie sięgają po inne lektury niż w rzeczywistości:
„Zabawiłyśmy się tych wakacji w doktora Jekylla i Mister Hyde’a Stevensona, czyli jedne książki czytałyśmy z Żaninką zaszyte w ogrodzie, gdzie najgęściej rosły maliny – inne oficjalnie na werandzie. To podwójne życie bardzo nam się podobało i dawało świetne rezultaty. Na przykład: w malinach czytałyśmy Kochanka Lady Chatterley Lawrence’a albo Kult ciała Srokowskiego, a na werandzie Pamiętnik Wacławy i Nad Niemnem Orzeszkowej. I wilk był syty, a kozie nic złego się nie przytrafiło.”
Choć fabuła dotyczy głównie dorastania Dyny i Aliny, to wszystko i tak obraca się wokół książek. Nawet wojna, która musiała wybuchnąć pod koniec powieści (polskie wydanie Przeminęło z wiatrem ukazało się w 1939 roku), tutaj właściwie nie istnieje. Za to poznamy różne książkowe perypetie. Dyna odwiedzi Kazimierza Wierzyńskiego, o którego twórczości pisarskiej stworzy referat. Wpadnie w kłopoty, gdy religijnej koleżance w ramach przygotowania do spowiedzi zaleci lekturę Dziejów grzechu. Dojdzie też do zabawnego nieporozumienia, gdy w podróży do Zakopanego po raz pierwszy będzie czytała Trędowatą i kolejnego – przy lekturze wspomnianego wyżej Przeminęło z wiatrem (czy można się dziwić, że tak wciągnęła ją historia Scarlett O’Hary?). Alina również nie będzie wolna od różnych literackich przygód. Zainspirowana Jaszczurem Balzaka, przygotuje sobie analogiczny magiczny przedmiot z kratkowanej kartki papieru – i będzie sobie wydzielać przyjemności. Jak skomentuje to Balladyna:
„Następnie opracowała »cennik na zrealizowane pragnienia«. Cennik ten był niesłychanie paskarski, bo: za ciastko kupione ze swojej tygodniówki odcinała jeden dzień, za ciastko, które dostała – trzy dni, za dobry film – dziesięć dni, za dobrą książkę – dwadzieścia dni, za spotkanie w tramwaju Jurka (brata mojej przyjaciółki Reni), w którym się wtedy kochała – aż pięćdziesiąt dni. Spacer i lody w wytwornej cukierni z ukochaną przez nas jak zawsze Mizią miał rachunek bardzo skomplikowany: sama Mizia – piętnaście dni, lody – pięć, cukiernia – pięć, Osterwa, który tam siedział – dziesięć dni, a spacer i wesołe gadanie – cztery. Z początku mając przed sobą prawie trzy ogromne arkusze kratek szafowała nimi na prawo i na lewo, oddając odważnie dwa dni życia nawet za naszą skromną niedzielną szarlotkę. Bawiło ją to niesłychanie, że jej jaszczur się zmniejsza”.
Ciekawie obserwuje się rozwój bohaterki, która nie ma zbyt wielkich ambicji, chce po prostu spędzić spokojne życie na czytaniu (mówi przyjaciółce: „jak się teraz zastanowiłam nad sobą, to doszłam do przekonania, że niczego nie chcę, do niczego nie dążę. Po prostu – tylko jestem. Może to dziwne, ale tak jest naprawdę i tak czuję. (…) Przyglądam się życiu. Nie czuję żadnego braku. Pracuję. Czytam książki i jestem bardzo szczęśliwa”). Oczywiście nadejdą też perypetie miłosne – i tu niepoślednią rolę odegrają panowie o dickensowosko-sienkiewiczowskich pseudonimach Barkins-Połaniecki oraz Micawber (zainteresowanych odsyłam do Davida Copperfielda).
Nietuzinkowa to książka, tak jak nietuzinkowa jest ta rodzina. To historia napisana z wdziękiem, ciepłem i błyskotliwym humorem. Chce się do niej wracać. Przyślę panu list i klucz Marii Pruszkowskiej to pozycja obowiązkowa dla wszelkich moli książkowych!
Źródło cytatów: Maria Pruszkowska, Przyślę panu list i klucz, Wydawnictwo Morskie, Gdynia 1959.