Być może niektórzy z Was pamiętają „Czarne okna” Stanisława Kowalewskiego. Głównym bohaterem jest czternastoletni Krzysztof Zakrzewski. Przez kilka miesięcy opisuje kolejne dni. Dzięki pisaniu dojrzewa, zaczyna lepiej rozumieć siebie.
„Czarne okna” Stanisława Kowalewskiego to powieść dla młodzieży z 1961 roku. Swego czasu, jak sądzę, dość popularna, dziś jest już nieco zapomniana. To właściwie zapiski kilkunastoletniego Krzysztofa. Oto pierwsze zdania tej powieści:
„Zaczynam od dziś pisać pamiętnik. Dobrze nawet nie wiem, jak to się robi, ale jakoś sobie poradzę. Kiedyś czytałem książkę »Dziennik psotnego Jurka«; było tam opisane mnóstwo kawałów, niektóre nawet bardzo mi się podobały i zazdrościłem temu całemu Jurkowi. Potem mi wytłumaczyli, że książkę pisał ktoś dorosły i tylko się podszywał pod Jurka, aby się wydawało, że to prawdziwe. Więc ja nie chcę nikogo nabierać i w swoim pamiętniku nie będę układać żadnych zmyślonych historii. Wszystko będzie naprawdę, jak było”.
I Krzysztof opisuje swoją codzienność – trudności w funkcjonowaniu w rozbitej rodzinie, zabawy (ach te antagonizmy między grupą „czarnych” i „białych”!) i nieporozumienia w grupie rówieśniczej, pierwsze zauroczenie dziewczyną, małe radości dnia powszedniego, emocje, których jeszcze nie potrafi dokładnie nazwać, ale nosi je w sobie. W ciągu tych kilku miesięcy dorasta. Musi się zmierzyć z nieoczekiwanymi problemami, podjąć samodzielne decyzje. Literatura dla młodzieży szybko się starzeje – i to dotyczy też „Czarnych okien”. Dzisiejsze nastolatki nie przypominają swoich rówieśników z lat 60. ubiegłego wieku. Mają odmienne spojrzenie na świat, inne problemy – a jednak emocje głównego bohatera nadal pozostają czytelne. I dzisiejsi czytelnicy (i ci nastoletni, i ci dorośli), będą mogli go zrozumieć. Wszystkich, których ciekawią losy Krzysztofa, zapraszam do lektury.
W tym pamiętniku pojawiają się także uwagi czysto pisarskie. Taka aktywność – wspaniale rozwijająca pióro! – musi prowokować do rozmaitych rozważań. Krzysztof zastanawia się, jak pisać, po co pisać, co przekazać i czy możliwe jest spisanie wszystkiego. Zobaczcie:
„Usiadłem sobie przy oknie, otworzyłem pamiętnik i trochę pisałem. A później się zamyśliłem. Bo od czasu, kiedy zacząłem ten pamiętnik, nie daje mi spokoju: jak pisać? Jak się powinno pisać pamiętnik? »Dziennik psotnego Jurka« to były same draki. Ale ja przecież robię to wcale nie dla draki, tylko żeby opisać wszystko naprawdę. Więc o czym pisać? Co jest ważne, a co nieważne? Czy walka z Pędzimążem jest ważna, a to, że Zuchowi przyniosłem kawałek swojego kotleta, nieważne? Czy trzeba pisać o tym, jaka którego dnia jest pogoda, czy też, o czym mówiłem z mamą albo co mi się śniło w nocy? Co naprawdę jest najważniejsze i o czym przede wszystkim trzeba pisać? W sobotę lub w niedzielę przyjedzie tata i największym wydarzeniem będzie awantura z mamą. Czy o tym mam pisać, kiedy tak naprawdę to jak najprędzej chciałbym zapomnieć o awanturach. Czy nigdy już nic nie da się zmienić i tata zawsze, jak przyjedzie, musi się kłócić i mieć za złe, i krzyczeć? Ale już dosyć, dosyć o tym.
Dziś w nocy śniły mi się psy. Psy i koty. I że w naszej kuchni rozlało się mleko, i zaraz do niego przyskoczył biały kot i zaczął chłeptać. A kiedy ja chciałem go złapać i wyrzucić, kot przejechał mi pazurami przez rękę. Krzyknąłem i obudziłem się. Co może znaczyć taki sen? Pomyślałem, że biały kot to może być Pędzimąż, bo on teraz przystąpił do „białych” i z jego strony można się spodziewać każdego świństwa. Ale ten sen może też oznaczać coś zupełnie innego.
Napisałem o śnie, a w dalszym ciągu nie wiem, jak pisać ten pamiętnik. Gdyby człowiek miał dużo, bardzo dużo czasu, może należałoby notować wszystkie myśli i wszystkie zdarzenia. Ale przecież człowiek nigdy nie nadąży z notowaniem własnych myśli, chyba żeby mu ktoś podłączył jakiś taki specjalny magnetofon prosto do mózgu. Nie mam nawet zwykłego magnetofonu, więc spróbuję tylko notować.
Siedzę przed oknem. Lecą kawki od strony lasu. Chciałbym być ptakiem i móc latać. Ale pociągnęło od okna chłodem! Brrr, zimno! Jak musi być zimno takiej kawce na gałęzi w lesie. Już lepiej być człowiekiem i mieć piec i mieszkanie. A najlepiej w zimie pod kołdrą, tak na chwilę przed zaśnięciem. Choć dużo jest jeszcze różnych fajnych rzeczy. Lubię biec ulicą tak, żeby się zdawało, że same nogi mnie niosą, jeszcze chwila, a oderwę się i będę leciał nad ziemią. Swoją drogą ten Pędzimąż to wredny facet. Jeszcze my go kiedyś dopadniemy i dostanie manto. I niech nie myśli, że taki jest nieoceniony. Jak będzie chciał znów wrócić do „czarnych”, to go przepędzimy. No i co wyszło z notowania? Nie udaje się. Kiedy pisałem ostatnie zdanie, przyszła mi w międzyczasie cała masa różnych myśli do głowy i nie zdążyłem ich zanotować. (…) Myśli lecą strasznie szybko”.
Co o tym sądzicie? Czy Wy pisaliście pamiętnik? Czy mieliście podobne refleksje?
Źródło cytatów: Stanisław Kowalewski, „Czarne okna”, wyd. Siedmioróg, Wrocław, 2017