Czytając wiersze na spotkaniu autorskim

Roma Dąbrowska, jedna z bohaterek znakomitej powieści Zyty Rudzkiej „Krótka wymiana ognia”, jest poetką. „Moja jedyna wiara to rozpisywanie” – stwierdza. A jak radzi sobie na spotkaniach autorskich?

Krótka wymiana ognia Zyty Rudzkiej (na zdj.) to opowieść o trzech kobietach – matce, córce i wnuczce – które muszą sobie poradzić z własną historią, z traumami, niespełnieniem. Każda z nich na swój sposób ucieka. To kameralna proza psychologiczna traktująca poszukiwaniu siebie – zachwycająca głębią postaci, plastycznym, pomysłowym językiem. To wspaniała lektura.

Jedną z bohaterek jest Roma Dąbrowska – prawie siedemdziesięcioletnia poetka. Czasem tworzenie przychodzi z trudem („Częściej skreślam niż zapisuję. Backspace jest moją ojczyzną”). Dramatyczna historia rodzinna wywarła wpływ na jej pisanie. Roma mówi: „O miłości już tylko brzydko umiem pisać. A jak chcę o czym innym to i tak potykam się o siebie, o swoją prehistorię, otwartą, nieskończoną”. Może dlatego – ze względu na osobisty charakter twórczości – nie lubi jej prezentować na spotkaniach autorskich? Zobaczcie, jak wyglądało jedno z nich:

„Przetwórstwo poetyckie jako towar ciężko zbywalny. Ale dzielnie rozstawiam swój kramik w domach kultury. Jest w nich coś z płaczu cudzego dziecka w pociągu. Nie mogę się doczekać, kiedy wysiądę.
Tomik Książeczka do wycinania. Moje wiersze zawstydza głośne czytanie. Wydaje mi się, że nigdy nie piszę o sobie, nie wprost, zawsze z woalem, ale w czasie głośnej lektury pękają wszystkie szwy, wychodzą nici z faktury, obnaża się treść, śliska i wilgotna, bezwstydna, wypinająca się na cudze spojrzenie.
Może dlatego czytam niewyraźnie, mamroczę, seplenię. Wyuczona wada wymowy jest jedyną tarczą, która i tak obraca się przeciwko mnie. Kiedy kończę czytać, staję się bezbronna jak ślimak bez skorupy, a właśnie wtedy rozpoczynają się pytania.
Pan z wąsem. Małym, ale ruchliwym. Zgłasza się jak prymus, pierwszy, i zadaje mi pytanie z miną, jakby było podchwytliwe:
Jaki jest pani znak zodiaku?
Znacząca pauza. Nic na mych wargach się nie pojawia. W końcu głoszę:
Urodziłam się dziesiątego października roku niepamiętnego.
Waga!, krzyczy ktoś z sali. To Waga.
Nie wypada mi się nie zgodzić. Moi czytelnicy. Jezu, i to mają być jedyni ludzie, których śmiem kochać.
Następne pytanie. Kobieta musi być w moim wieku. Też tak bym wyglądała, jeżeli bym nie wyjechała. Gdybym nadal mieszkała w Piaskach, miałabym to zmęczenie na twarzy jak po przedzieraniu się przez ruchome piaski, i tak całe życie, codziennie.
Mam dwa pytania i może zacznę od pierwszego. Dlaczego pani łże?! Po co starym namiętność? Ja mam morze czułości od wnusi i nie muszę się rozglądać. Dlaczego pani pisze?, pyta na koniec tonem prokuratorskim. (…)
Siedzę w sali, tu i teraz chyba to są Sromowce Wyżne – albo Sromowce Niżne – i z powagą bredzę o przymusie notowania codzienności. O mierzeniu się ze światem, wadzeniu z Bogiem, o szukaniu własnej sygnatury.
Czas na podpisywanie książek. Dziś podpiszę dwie. Znakomity wynik, serio”.

A jak wy wyobrażacie sobie swoje spotkania autorskie?

Chcielibyście znaleźć się na miejscu Romy? Zapraszamy was na kursy Pasji Pisania. Będziecie mogli zaprezentować swoje prace bez stresu, poćwiczyć pióro w przyjaznej i kreatywnej atmosferze:

Internetowy Kurs Podstawowy rusza 10 maja – możecie zapisać się tutaj.

Internetowy Kurs Pasja Pisania I rozpocznie się 23 maja.

Najbliższa Praca nad Tekstem startuje 20 czerwca – już zbiera się grupa, szczegóły znajdziecie tutaj.

Marzycie o własnych spotkaniach autorskich? Zróbcie pierwszy krok, aby spełnić to marzenie!

Źródło cytatów: Zyta Rudzka, Krótka wymiana ognia, wyd. WAB, Warszawa 2017.
Źródło grafiki: http://opowiadanie.org/2012/04/zyta-rudzka/

6 Replies to “Czytając wiersze na spotkaniu autorskim”

  1. Chomik buszujący w zbożu says: Odpowiedz

    Wstrząsający opis spotkania autorskiego.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Na szczęście nie wszystkie tak wyglądają:)

  2. Nie wyobrażam sobie, Michał, nie wyobrażam. Autorskie! Z czytelnikami?
    Na tych czupurnych i myślowo wynaturzonych skręcałbym w tylnej kapsie kieszonkowego kałacha. Rozciągnięty wokół mnie elektryczny pastuch, powstrzymywałby z kolei rozhisteryzowane rzesze nożnych całuśnic. Ja na zydlu skromności sadzony, niczym trefniś kiwałbym na boki głową dzwoniąc w rozdziawione uszy rozdziałami jadowitej złudy.
    Jedni łkając skrwawialiby serca, inni wyklinając opluwali datę mego pisarskiego bierzmowania.
    Biała chusteczka przebaczenia i szczęk odbezpieczanej broni drżałyby na wietrze nieobojętności.
    To gorsze niż zgorzel, trudniejsze niźli interpunkcja.
    Spotkanie autorskie tylko tete a tete. Stopa w stopę, w rytm, w tan. Ścieżki czucia deptane klawiaturą w gęstwinie pręcików i czopków siatkówki czytelniczego oka i stentem treści cewnikujące napęczniałe złą krwią serce. To, jak w konfesjonale lub na psycho-kozetce, taka ustronna kanaliza. W większym gronie łatwo o rynsztok.

    A jednak wyobraziłem sobie. Na to pierwsze obym nie wdepnął. Na drugie gotowym po wieczność.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Tomek, co za obrazowa wizja! Chyba zakradnę się na takie spotkanie autorskie (w celu łapania inspiracji), ale do tylnego rzędu:)

  3. Jak się czyta wiersze, to wszystko może się zdarzyć. Jak się jest Remigiuszem Mrozem to ma się na targach książki (Warszawa w zeszłym roku) ogonek zawijany ciasno na sto metrów niewiast w wieku okołopoborowym. Trzeba znosić te sprawy jakoś. Twardym trzeba być. Kogo obchodzi o czym marzy autor? Z pewnością nie jest tym zainteresowane wydawnictwo, ani czytelnicy.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      🙂

Dodaj komentarz