Zajrzyjcie do styczniowego numeru „Miesięcznika społeczno-kulturalnego Śląsk”. Znajdziecie tam m.in. dwa znakomite opowiadania Joanny Stogi – absolwentki kursów Pasji Pisania – a także jej zjawiskowe fotografie.
Joanna Stoga – jedna z absolwentek kursów Pasji Pisania (uczestniczyła w Kursie Inspiracje oraz w Pracy nad Tekstem pod moim przewodnictwem) – kolejny raz publikuje! Tym razem na łamach najnowszego „Śląska” możecie znaleźć jej dwa wybitne opowiadania – Okruchy i Cztery pory czasu – Siedem rzek. Co więcej, w tym numerze znajdziecie także jej rentgenowskie fotografie. Również na okładce „Śląska” znalazła się praca Joanny Stogi. Fotografie te nie są ilustracją zamieszczonych opowiadań, równie dobrze pokazują jej talent, pomysłowość i wrażliwość. W tym wpisie zamieszczam kilka – z cyklu „Eden”.
Oba zamieszczone teksty dotykają spraw uniwersalnych. Okruchy to wstrząsające opowiadanie o dwóch kobietach – jedna z nich umiera na raka, a druga jej towarzyszy. Są wyczerpane fizycznie i psychicznie. Funkcjonują w świecie, w którym życie nieustannie spotyka się ze śmiercią. To króciutkie opowiadanie uderza psychologiczną wirtuozerią, bogactwem wspaniale dobranych szczegółów. To prawdziwa perła! Zerknijcie na początek:
„Ależ one potrafiły się kłócić! Przez lata obrosły wzajemnymi pretensjami jak zatopione statki koralowcem. Wystarczył im byle powód, a gdy już zaczynały na siebie krzyczeć, niemal nie było zdania bez: „bo ty zawsze…”, „bo ty nigdy…”. Teraz milczą zaskoczone, że to już, że to tak. Czasem wymieniają kilka zdań, ledwie na siebie patrząc.
– Strasznie dziś duszno.
– Na jutro zapowiadają deszcz.
– Tak, ale kwiaty podlej. Nie można im wierzyć.
– Tadek dzwonił. Pozdrawia. Ma dla ciebie książkę. Przynieść ci?
– Nie, tu i tak nie ma jak czytać. Hałas.
Na oddziale brakuje krzeseł, więc C. przysiada na krawędzi łóżka. By zabić ciszę, zagaduje sąsiadki z pokoju.
– Która to chemia?
– Dwunasta, ale ta będzie ostatnia.
– O, świetnie. Zdrowia życzę i proszę tu nie wracać.
– Ja dostanę jeszcze sześć – wtrąca druga. – Ale od teraz mam przychodzić rzadziej.
– To chyba dobrze?
– Pewnie! Po każdej chemii człowiek jest jak z krzyża zdjęty. Nic się nie chce, nic nie smakuje, miejsca nie można sobie znaleźć.
M. milczy. Nie lubi tych rozmów, ani tego oddziału. Chciała, by dali ją na wewnętrzny, bo tu wszyscy z rakiem. C. nie narzeka. Pokój jasny, za oknem drzewa. Inaczej niż na SOR-ze. Tam cały dzień przesiedziały w podziemiach. Wystarczy.
*
O dziesiątej zaczynają podawać chemię. Raz po raz ktoś wchodzi do zabiegowego i wraca przyczepiony do kroplówki. Stojaki skrzypią, pacjenci mijają się z dostojeństwem jak w renesansowej pawanie. Ten z telefonem przy uchu, tamta z książką.
Między nimi krążą pielęgniarki i niestrudzona salowa z mopem. Najrzadziej pojawiają się lekarze i zawsze się śpieszą. C. nawet nie wie, za którym miałaby biec. Wciąż do nikogo ich nie przydzielono. Siedzi na krawędzi łóżka i przez otwarte drzwi obserwuje korytarz. Ileż to życia potrafi być w takim miejscu! Las stojaków od kroplówek gęstnieje z każdą chwilą. Uwieszone do nich zielone worki wirują w powietrzu. Do obiadu jest ich tyle, że C. czuje się jak na paradzie.
M. nie patrzy. Skupia się na sobie.
– Podać ci coś? – pyta C.
– Nie. Przyjdź później – mówi M. i zamyka oczy.
*
– Niech pani tędy nie idzie! – Kobieta z papierosem zastępuje jej drogę.
Z grupą palaczy stoi u wejścia do alejki za budynkiem. Jest w piżamie i kapciach, mimo to wygląda groźnie.
– Czemu? – pyta C.
– Tam jest kotka, czarna. Jeszcze nieszczęście jakie sprowadzi.
– Powinni ją przegnać – mówi druga w różowym szlafroku. – Szpital to nie miejsce na koty. W dodatku ta jest kotna. O, widzi pani? Chowa się w krzakach, a brzuch ma taki, że na pewno jest.
– Mi koty nie przeszkadzają – odpowiada C. i przechodzi obok nich.
– Pani sprawa. – Pierwsza wypuszcza z sykiem kłąb dymu.
– Tylko potem niech nie płacze! – dodaje Różowy Szlafrok.
C. idzie i już płacze.”
Z kolei Cztery pory czasu – Siedem rzek to opowieść fantasy mówiąca o poświęceniu. Eyne, główna bohaterka, zostaje naznaczona jako Dająca, przez co musi porzucić swoje dotychczasowe życie i wyruszyć w długą i pełną wyrzeczeń drogę. Co znajdzie na jej końcu?
„Siódma nie płynie już w okryciu zieleni. Brzegi odarte z roślin, są jak usta spękane w gorączce. Dająca potyka się o resztki drzew. Kikuty sterczą w niebo. Wokół ma pustkę i śmierć.
Pod wieczór znajduje trupa. Oczy zastygłe w strachu, usta rozwarte do krzyku. Ciało napuchłe i sine spływa posoką do Siódmej. Im dalej, tym widzi ich więcej. Na wpół strawionych ogniem, czarnych, skręconych w konwulsjach.
Kilka?
Dziesiątki?
Setki!
Powietrze dusi. Dym sunie nad wodą. Wlecze się znad ruin miast i wypalonych domów. Wiatr przepycha go tu i tam, ale on nie chce odejść. Osiada na wodzie, czernią znaczy Siódmą.
Wiatr tańczy wśród wisielców. Bawi, się, zsuwa z pokrytych krwią czerepów i uderza w obnażone szczęki. Ptaki skrzeczą nań. Odlatują, by po chwili wrócić i od nowa kuć w twarzach reliefy.
Psy podchodzą nad rzekę. Pyski ociekają im krwią. Warczą, patrzą – czekają. Teraz Dająca ma pieśń, ale gdy zaśnie, gdy się zapomni…
Myśl o tym rozżarza im ślepia.
Dająca widzi kaplicę. Biegnie. Drzwi wiszą w skrzypiących zawiasach. Wewnątrz nie ma już darów. Znajduje miskę wypełnioną brudnym deszczem. Pije i wraz z wodą poznaje smak nieszczęść. Każda kropla niesie ich tak wiele, a kropel są tysiące. Zalewają ją, pochłaniają. Dająca opada na ziemię.
Tęskni za lasem. Chciałaby oprzeć się o drzewa i pod palcami poczuć ich odwieczność. Wędrować z szumem, odpoczywać w cieniu, ale wokół nie rośnie nawet źdźbło.
Dająca nie śpi. Psy krążą. Słyszy ich dyszenie. Otula się pieśnią i odtąd śpiew będzie jej przetrwaniem”
Joanno, w imieniu całego zespołu Pasji Pisania po raz kolejny serdecznie ci gratuluję. Cieszę się, że mogliśmy się spotkać na kursach. Od początku zdawałem sobie sprawę, że jesteś bardzo utalentowana w piórze – teraz wszyscy mogą się o tym dowiedzieć. Czekamy na twoje kolejne sukcesy na polu sztuki!
Źródło cytatu: Joanna Stoga, Okruchy i Cztery pory czasu – Siedem rzek, [w:] „Miesięcznik społeczno-kulturalny Śląsk”, nr. 01/2020.
Fotografie Joanny Stogi.
Wspaniale oddane szczegóły, świetnie naszkicowane postacie. Gratulacje!
Joanno, bardzo, ale to bardzo Ci gratuluję! ,,Śląsk” oczywiście kupię, bo nie przepuszczę okazji na przeczytanie tych świetnych opowiadań. Poprzednie bardzo mi się podobało, ale czuję, że tymi, zupełnie skradniesz moje serce. Pisz, bo już masz we mnie wierną fankę. Jeśli chodzi o fotografie. Poprzednim razem zrobiły na mnie wrażenie, teraz jest podobnie. Gratuluję Ci wielkiego talentu i rzetelnej pracy nad nim. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Dziękuję! Bardzo mi miło.
Wszystkie opublikowane w „Śląsku” opowiadania wiążą się, a może bardziej wynikają w pewnym stopniu z własnych doświadczeń. Nie jest to oczywiście kronikarski zapis, obracam się raczej wokół emocji niż faktów. Zastanawiam się natomiast, czy Wy również przepracowujecie pisaniem własne traumy? Czy może, będąc pisarzem, lepiej jest pozostać z boku i od początku do końca tworzyć wyimaginowany świat?
Pozdrawiam serdecznie,
Joanna
Joanna, rzeczywiście świetnie oddajesz emocje. To Twoja bardzo mocna strona.
A co do własnych przeżyć. Wręcz przeciwnie. O wszystkim mogę pisać, za to odrzuca mnie najmniejsza myśl o tym, by wracać do tego, czego nie chcę pamietać. I na pewno intuicja dobrze mi podpowiada. Bo przecież żeby napisać coś prawdziwie, trzeba się w tym mocno zanurzyć.
I myślę, że wykorzystywanie lub nie własnych traum to bardzo indywidualna sprawa. Każdy będzie odczuwał to inaczej.
Dziękuję Pani M. Do niedawna podobnie mnie odrzucało od kręcenia się wokół osobistych spraw. Na co dzień piszę fantasy 🙂 Dopiero niedawno zaczęłam się z tym mierzyć, przy czym od początku zależało mi, by własne doświadczenia pozostawały jedynie punktem wyjścia w stronę bardziej uniwersalnych prawd, a nie celem samym w sobie. Trudne wyzwanie i masz rację, każdy odczuwa to inaczej. Podobnie do Ciebie, kieruję się intuicją. Jeśli ta mówi: zostaw – zostawiam.
Dzięki, że się tym podzieliłaś!
Serdecznie gratuluję! Sukcesu, talentu, pomysłowości.
Na Śląsk czekam i wtedy przeczytam opowiadania. „Później” bardzo mi się podobało. Dość minimalistyczne, a jednak z olbrzymim ładunkiem emocjonalnym.
A fotografie są zjawiskowe. W życiu takich nie widziałem. Naprawdę robią wrażenie.
(Szczerze mówiąc, zachodzę w głowę, jak można zrobić zdjęcie rentgenowskie ptakowi siedzącemu na drzewie… Czy to kolaż?)
Dziękuję za te słowa! Cieszę się, że opowiadanie się podobało mimo ciężkiej tematyki. Co do zdjęć, to wykonuję je wyłącznie w pracowni. Nie dysponuję przenośnym sprzętem rentgenowskim. Korzystam z medycznych aparatów. Całą scenę trzeba więc zaimprowizować na kasecie. Ptaki i rośliny na zdjęciach do serii Eden były zebrane po huraganie, jaki przeszedł nad okolicą. Nie chcę pisać więcej, by nie było zbyt drastycznie. Reszty proszę się domyślić.
Pozdrawiam serdecznie, Joanna