Niedawno nakładem Wydawnictwa Literackie Białe Pióro ukazał się zbiór wierszyków dla dzieci autorstwa Hanny Romer – „Jak babcia listy pisała”. Te teksty powstały podczas stanu wojennego w 1982 roku jako wyraz tęsknoty za nieobecną wnuczką. Przeleżały w szufladzie blisko cztery dekady!
Dziś chciałbym się podzielić z wami czymś bardzo osobistym. Ostatnio mój księgozbiór wzbogacił się o pewną książkę. Chodzi o Jak babcia listy pisała Hanny Romer (1923-2000) z uroczymi ilustracjami Agi Kazały. To zbiór wierszy dla dzieci. Pierwotnie miały jedną adresatkę – Wandę, wnuczkę pani Romer. Zostały napisane w 1982 roku podczas stanu wojennego, który zastał trzyletnią wówczas Wandę i jej rodziców w Szwajcarii.
![](https://blog.pasjapisania.pl/wp-content/uploads/2020/06/2020.06.10_Publikacja-po-prawie-czterdziestu-latach3-702x1024.jpg)
Rymowanki składające się na tę książkę przeleżały w szufladzie blisko czterdzieści lat – dziś możecie je poznać. Są pomysłowe, emanują ciepłem, dowodzą wielkiego wyczucia słowa. To barwny, nieco ironiczny obraz codzienności – a zza humorystycznej warstwy przebija tęsknota i miłość do wnuczki. Zobaczcie, oto jeden z tych wierszy:
JAK BABCIA PRAŁA OKULARY
Tak jak każdy człowiek stary,
Babcia nosi okulary.
Kiedy wkłada je na uszka,
Są przypięte do łańcuszka.
I tak nosi przez dzień cały,
By jej z nosa nie spadały.
Ale wtedy, gdy gotuje
To najczęściej je zdejmuje.
No i kładzie gdzie popadnie,
Ale gdzie, tego nikt nie zgadnie.
Roztargniona jest okropnie,
Są na stole, są na oknie.
![](https://blog.pasjapisania.pl/wp-content/uploads/2020/06/2020.06.10_Publikacja-po-prawie-czterdziestu-latach.jpg)
Tak raz zamyślona była,
Że do garnka je włożyła.
Miała też raz moc kłopotu,
Gdy wrzuciła do kompotu.
To je w zupie utopiła,
Taka roztargniona była.
Dziś smażyła dwa kotlety,
Okulary też… niestety.
Tak się długo wysmażały,
Że aż tłuszczem ociekały.
Raz wrzuciła je do kotła,
No a kiedy ciasto gniotła,
Bo makaron zrobić chciała
To je wałkiem zwałkowała.
![](https://blog.pasjapisania.pl/wp-content/uploads/2020/06/2020.06.10_Publikacja-po-prawie-czterdziestu-latach6.jpg)
Raz wsypała na miseczkę
Taką śliczną marcheweczkę,
I kiedy ją obierała
Okulary też skrobała.
Położyła je na półkę,
Kiedy chciała wziąć z niej bułkę.
Czy to czary, czy nie czary
Wzięła w rękę okulary.
No i sprawa niebywała,
Bo je masłem smarowała.
Chociaż takie dzisiaj czasy,
Raz kupiła pół kiełbasy,
Wzięła nóż ogromnie wielki,
By pokroić ją w plasterki.
Muszę zdradzić to Wandeczce,
Że leżało na deseczce.
Rzecz okropna, nie do wiary,
Okularów aż dwie pary.
Włożyła je raz do miksera,
Gdy ucięła kawał sera.
I byłaby je zmieliła –
Taka roztargniona była.
Kiedy chciała uprać halkę,
To włożyła je też w pralkę,
No a potem w wyżymaczkę!
Taka macie Babcie praczkę.
Zgadniesz Wandziu, co na sznurku
Suszy się tam na podwórku?
Toż to Babci okulary
I do tego aż dwie pary,
Strasznie biedne, wymęczone,
Ale nie są obrażone,
Na Babcie się nie dąsają,
Dużo serca dla niej mają.
A więc głośno zawołały:
„Noś nas, Babciu, przez dzień cały,
No i w nocy, nawet w łóżku,
Sypiaj z nami na łańcuszku,
A zobaczysz sny bajkowe,
Wyraźne i kolorowe.
Starszym ludziom przecież trzeba
W snach zobaczyć trochę nieba. ”
![](https://blog.pasjapisania.pl/wp-content/uploads/2020/06/2020.06.10_Publikacja-po-prawie-czterdziestu-latach4.jpg)
A co to ma ze mną wspólnego? Cóż, niektóre z tych wierszy usłyszałem jako mały chłopiec. Znałem panią Romerową, była najbliższą sąsiadką moich dziadków. Babcia często mnie do niej zabierała w odwiedziny. Kiedy przeglądałem ten piękny zbiorek, przypomniałem sobie, jak pani Romerowa czytała mi te wiersze. Zapisały się w zakamarkach pamięci. Ze zdumieniem odkryłem, że inspiracją dla pojedynczych z nich stały się perypetie mojej babci. Sąsiadki, które przez pół wieku dzieliły codzienność spotkały się raz jeszcze – w jednej książce, na gruncie literatury.
Pomijając już ten osobisty aspekt – bardzo mnie wzrusza inicjatywa córki pani Romer, która opracowała te teksty. Pani Hanna zapewne nigdy nawet nie śmiała marzyć o tym, że pisane z taką miłością wiersze dla wnuczki kiedykolwiek doczekają się wydania w formie książki. I że będą mogły trafić nie tylko do Wandy, ale także do innych dzieci, do innych babć.
A może i wy chowacie w szufladach takie twórcze pamiątki rodzinne? Czy chcielibyście je przełożyć na literaturę? A może opisać swoich bliskich, uczynić z nich bohaterów literackich? To możliwe. Chcecie się dowiedzieć więcej? Zapraszam na mój autorski Kurs Inspiracje, który rusza 15 lipca:
http://www.pasjapisania.pl/kurs-inspiracje.html
Czekam na was!
Źródło cytatu: Hanna Romer, Jak babcia listy pisała, Wydawnictwo Literackie Białe Pióro, Warszawa 2020.
Źródło grafiki: materiały prasowe i archiwum rodzinne.
🙂
Michale, Ty już w brzuchu mamy miałeś do czynienia z literaturą 🙂 Chyba już tam myślałeś o tym, co by tu przeczytać, kiedy już Twoje oczy otworzą się na światło. To niesamowite, ile miałeś wspaniałych inspirujących ludzi i sytuacji w swoim życiu. Po cichutku Ci zazdroszczę. Po części dlatego, że mnie strasznie ogranicza czas. Chcę tworzyć na gruncie malarskim i pisarskim – malować pędzlem i słowem, ale wciąż coś się dzieje i czas wymyka mi się z rąk. To mnie strasznie dołuje. Teraz nawet nie mam czasu czytać, choć siedzę w domu. Cały wolny czas zajmuje mi papierologia i pilnowanie chłopaków, by wywiązywali się ze swych obowiązków szkolnych. Myślałam też, że gdy będzie mąż na miejscu, będę mieć więcej czasu, ale niestety się myliłam – mam go jeszcze mniej. 🙁
Mam nadzieję, że ta sytuacja się dla Ciebie wkrótce zmieni – i z powodzeniem sięgniesz po pióro czy pędzel.
Wow! Ale świetna historia! Niesamowite, jak życie zatacza kręgi!
Kapitalny wiersz i niezwykła historia! 🙂
Dzięki wielkie Michał, gdyż twórczość dla dzieci jest nie mniej ważna jak dla dorosłych. Urocze jest to, że autorka układa wierszyk z tego na czym oko spocznie, o kaszce, o lusterku, nawet pędzelek jest bohaterem całego wierszyka. Okazuje się, że inspiracje leżą przed nosem, trzeba tylko po nie sięgnąć.