Lektura na weekend – Czy ten kraj taki straszny?

Amerykanin w Moskwie – tak dałoby się podsumować w jednym zdaniu książkę Keitha Gessena „Straszny kraj”. No właśnie – czy tytuł jest ironiczny? A może trzeba go brać poważnie? Jak prezentuje się współczesna Moskwa?

Trzydziestotrzyletni Andrew Kaplan – narrator powieści Keitha Gessena Straszny kraj – urodził się w ZSRR, skąd jako sześciolatek wyjechał z rodzicami i starszym bratem Dimą do USA. W Moskwie została tylko babcia Andrew ze swoim życiowym partnerem. Dima wrócił do Rosji po upadku ZSRR, gdzie z powodzeniem rozwijał własną działalność. Natomiast Andrew świetnie wtopił się w amerykański świat. Nie zapomniał jednak o swoich korzeniach – Rosja pozostała jego fascynacją. W Nowym Jorku jest adiunktem na rusycystyce (brzmi to może nobliwie, natomiast w praktyce bohater prowadzi słabo płatne kursy on-line dla studentów).

Nagle jego brat z ważnych, acz tajemniczych przyczyn musi opuścić Rosję. Nie może jednak zostawić niespełna dziewięćdziesięcioletniej babci, którą dotąd się opiekował. Prosi Andrew o pomoc (a może raczej: żąda pomocy). Dla Andrew – który od czasu emigracji w Rosji bywał sporadycznie – wyjazd do rodzinnego kraju jawi się jako świetna przygoda, a także szansa na zebranie ciekawego materiału do dalszej pracy naukowej. Szybko okaże się, że Moskwa z 2008 nie ma wiele wspólnego z tą, którą pamiętał…

Amerykanin w Moskwie – to mógłby być tytuł komedii i właściwie Straszny kraj nie jest tych komediowych akcentów pozbawiony. Zetknięcie się Andrieja – bo tak go w Rosji nazywają – z rozmaitymi trudami codzienności bywa tyleż uciążliwa, co zabawna (zaskoczenie wysokością cen, problemy ze stałym łączem internetowym, pierwsze trudne kontakty z Rosjanami, konieczność wykonania napraw domowych na własną rękę. Ogólnie następuje tu zderzenie dwóch absolutnie odmiennych rzeczywistości). Ten młody człowiek, trochę niesamodzielny, niedojrzały – mimo swego wieku – tu musi wykazać się odpowiedzialnością. Co więcej nie jest odpowiedzialny tylko za siebie, własną przyszłość, ale także za babcię, cierpiącą na demencję, zagubioną i właściwie wykluczoną z życia w różnych jego aspektach.

Konfrontacja z wyobrażeniem o Rosji okaże się bardzo trudna. Świat, do którego przywykł Andrew-Andrej, znacząco się różni od tego, w którym teraz się znalazł. Chodzi nawet o drobiazgi, które jednak wpływają na codzienne funkcjonowanie – Keith Gessen je wypunktowuje (przykładowo: „Zawsze, gdy wsiadaliśmy do pociągu, był tłok. A tłok znaczył tu coś innego niż w Nowym Jorku. W Nowym Jorku w godzinach szczytu pociągi mogły być ta napakowane, że ludzie nie mogli wsiąść i musieli czekać na następny pociąg. Gdy zdarzało się to w Moskwie, ludzie wsiadali tak czy siak”). Andriej/Andrew będzie pytał samego siebie: „To straszny kraj, po co w ogóle tu przyjeżdżałem?”. Podobnego zdania jest jego babcia – osoba, której Rosja dała wszystko i zabrała wszystko. Sewa Efraimowna to najbardziej złożona, najciekawsza postać w powieści. Wątek postępującej choroby, starości, nieuświadomionej depresji w poczuciu wykluczenia jest najlepiej poprowadzonym w całej powieści. Tworząc tę bohaterkę, najprawdopodobniej wzorowaną na własnej babci, której zadedykował Straszny kraj, Gessen ukazał losy całego pokolenia. Próby odnalezienia się i egzystowania w niełatwych, wymagających czasach, w cieniu reżimu politycznego.

Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, nie jest to jedna z tych pogodnych powieści o tym, jak bohater pomimo początkowego zdumienia i zniechęcenia, nieoczekiwanie odnajduje swoje prawdziwe miejsce na Ziemi, choć oczywiście, Andriej w toku akcji porzuca plany jak najszybszego wyjazdu. Z prawdziwym zaangażowaniem dba o ukochaną babcię, odnajduje przyjaciół, miłość, cel. Coraz lepiej rozumie Rosję z jej złożonością. Nic nie jest tak czarnobiałe, jak dotąd się jawiło. Między ślepym oddaniem narzuconemu systemowi a walką z nim jest jeszcze zwyczajne życie:

„Po raz pierwszy szedłem przez Moskwę i widziałem nie tylko drogie restauracje albo lochy, gdzie rozstrzeliwano ludzi. Przecież były jeszcze domy ludzi, których rozstrzelano w tych lochach. I były książki, które czytali, i książki, które napisali. A między tym wszystkim (…) były domy tych, którzy w taki czy inny sposób przetrwali”.

Mimo wszystko miewa wątpliwości co do własnych planów. Zdaje sobie sprawę, że tu chodzi o życie, a nie przygodę:

„Nie byłem pewien, czy naprawdę będę w stanie zostać w Moskwie na zawsze. Z jednej strony to piękna wizja. Mogłem się obejść bez dobrej kawy; jedzenie było smaczne, ale codzienny trud życia to inna kwestia. Żeby zrobić cokolwiek: naostrzyć łyżwy, wypożyczyć książkę z biblioteki, przedostać się z jednego miejsca do drugiego – wszystko to nastręczało ogromnych problemów. To, co w Nowym Jorku zabierało dwadzieścia minut, tu zabierało godzinę. Co w Nowym Jorku zabierało godzinę, tu zabierało cały dzień. Wszystko było męczące i stąd brało się zmartwienie na twarzach ludzi; słuchanie kłamstw w telewizji też po jakimś czasie wyczerpywało człowieka do cna”.

Zresztą, jak się okaże wraz z rozwojem fabuły (a im dalej, tym robi się ciekawiej i bardziej porywająco), miłość do Rosji bywa bardzo skomplikowana. Keith Gessen przekonująco ukazał pewne rozdarcie młodego pokolenia Rosjan – obarczonego historiami dziadków i rodziców, zapatrzonego w Zachód, kopiującego pewne wzorce, a jednocześnie oddanego własnej ojczyźnie. Andriej to pod tym względem ciekawa postać – Amerykanin i Rosjanin jednocześnie, ktoś niby-znający ten świat, ale zarazem przybywający z zewnątrz. To gwarantuje ciekawą perspektywę:

„Bycie Rosjaninem polegało w pewnym sensie na ciągłej konieczności wyboru (…) pomiędzy Rosją a Zachodem – w tym, co jadłeś, myślałeś, czego słuchałeś. I Misza, Julia, Siergiej, Borys, moi przyjaciele, postawili na atrakcyjną hybrydę: nikt, kogo spotkałem w Rosji, nie studiował kultury Zachodu tak głęboko jak oni i nikt nie wyciągnął z niej tylu dobrych rzeczy, jednocześnie pozostając w autentycznej relacji do swojego własnego kraju”.

Straszny kraj to nie jest książka z wielkimi ambicjami. Mamy tu do czynienia ze sprawnie napisanym czytadłem, z niewyróżniającą się, potoczną narracją, niezbyt dogłębnie zarysowanymi bohaterami (z wyjątkiem Sewy Efraimowny), ale zarazem z ciekawą problematyką i niejednoznacznymi odpowiedziami na fundamentalne pytania. Jeśli warto po nie sięgnąć, to przede wszystkim dla plastycznego obrazu współczesnej Rosji i dla naprawdę dramatycznego wątku choroby babci głównego bohatera. Wielkim minusem jednak jest coś niezależnego od autora książki – tłumaczenie pozostawia naprawdę wiele do życzenia („Wujek Wania” zamiast znanego w Polsce Wujaszka Wani czy „ręczny młynek do mięsa”, to tylko niektóre z wpadek tłumaczki). Szkoda że nie dopracowano lepiej tej strony tekstu.

Macie ochotę na literacką podróż do współczesnej Rosji? Możecie się tam wybrać z Andrew/Andriuszą Kaplanem!

Źródło cytatów: Keith Gessen, Straszny kraj, tłum. Agata Popęda, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2021.
Źródło grafiki: https://pl.wikipedia.org/wiki/Moskwa

2 Replies to “Lektura na weekend – Czy ten kraj taki straszny?”

  1. Tym tekstem Michał zadałeś mi pytanie jak ja odebrałbym współczesną Rosję, bo byłem w Moskwie w sumie miesiąc we wczesnych latach siedemdzisiątych, czyli za dyktatury Breżniewa. Ja to porównać ze współczesną dyktaturą Putina?

  2. Paradoksalnie kolejki za chlebem u nas też są, tyle, że w specjalistycznych sklepach lokalnych piekarni, o których się mówi, że mają pyszne i zdrowe pieczywo.

Dodaj komentarz