Jeszcze tylko przez tydzień możecie nadsyłać prace na aktualny blogowy konkurs. Kto chce zdobyć znakomity zbiór opowiadań Marie Aubert „Zabierz mnie do domu”? Nagrody ufundowało Wydawnictwo Pauza.
Do 25 kwietnia włącznie czekamy na wasze prace konkursowe. Słowem-kluczem jest „dom”. A przecież to słowo można rozumieć rozmaicie. Opowieść może być komediowa, dramatyczna, groteskowa – dajcie się ponieść wenie!
Opowiadanie – lub jego fragment – wklejcie w formie komentarza do wpisu konkursowego. Wasze prace nie powinny przekroczyć 1700 znaków ze spacjami. Najlepsze z nich nagrodzimy egzemplarzami książki Zabierz mnie do domu Marie Aubert.
Do dzieła!
Coś każe mi wejść do tego domu. On mnie przyzywa, woła. Otacza go wysoki płot z kutego żelaza, a w nim zardzewiała furtka. Naciskam klamkę i wchodzę do zapuszczonego ogrodu. Kiedyś musiał być piękny, teraz wygląda na zaniedbany i opuszczony. Otwieram drzwi z rzeźbieniami w kształcie drapieżnych ptaków. Skrzypią przeraźliwie, aż czuję ciarki na plecach. Wita mnie wielki, ponury hol. Z sufity zwisają, szare pajęczyny, tak gęste, że w pierwszej chwili biorę je za zasłony. Wzrok przykuwają ogromne, nowe schody prowadzące na górę, na korytarz, gdzie są tylko jedne drzwi. Jest coraz gorzej, myślę sobie. W głowie słyszę przejmujące wolanie „Pomóż mi”. Rozglądam się nerwowo, ale nikogo nie widzę. Wibracyjne wołanie dochodzi z pewnością z tego pokoju. Otwieram drzwi zdziwiona brakiem skrzypienia. Wszystko w tym domu trzeszczy, skrzypi, a tutaj taka cisza? Pokój był duży, zatopiony w półmroku, z jednym wielkim, okratowanym oknem. Nagle w prawym rogu widzę nieznaczny ruch. Ruszam w tamtą stronę i z ciemności wyłania się skulona postać małego chłopca. Ma może piec lat. Spod postrzępionej, pozlepianej czymś grzywki wpatrują się we mnie smutne, załzawione oczy. Sine usta wykrzywione w bolesnym grymasie. Poszarzałe policzki, wychudzone i zapadnięte wyrażają cierpienie.
– Cześć mały. – Zaczynam cicho. Chłopiec patrzy na mnie. Nie otwiera ust, ale w mojej głowie znów słychać wolanie „Pomóż mi proszę”.
– Jak mam ci pomoc? – Chłopiec odchyla gruby, wełniany sweterek i moim oczom ukazuje się wielka czerwona plama na jego piersi i już wiem czym posklejane są jego włosy …krwią!!!
– Jesteś ranny! – Krzyczę. – Musisz ze mną zejść na dół. Czy mogę wziąć cię na ręce? – Ale on nie odpowiada. Tylko z jego szarej twarzy patrzą na mnie przerażone oczy.
– Hej, hej gdzie jesteś? Mówiłem ci żebyś sama nie wchodziła do tego koszmarnego domu.
– Sebastian? – Wołam pełna nadziei, że jednak przyszedł za mną.
– Chodź szybko na górę, tu jest ranny chłopiec.
– Widziałaś te schody? Są całe spróchniałe, jak ty do cholery tam weszłaś?
Odwracam głowę w stronę chłopca, ale jego nie ma. Jak to nie ma? Nie mógł się przecież rozpłynąć tak po prostu.
– Hej mały nie uciekaj, pomogę ci, gdzie jesteś? – Pustka. Kiedy spoglądam na drzwi znowu widzę ruch w rogu pokoju. Chłopiec siedzi skulony, ale nie jest już taki wyraźny. Wygląda jak rozmyty obraz. Co tu się dzieje? Duchów przecież nie ma. Chłopiec jest coraz bardziej niewidoczny i po chwili znika całkowicie. Z przerażeniem wybiegam z pokoju. One same zatrzaskują się za mną z całej siły. Zbiegam po schodach i widzę, że są w opłakanym stanie, ale przecież kiedy na nie wchodziłam… nie mogę o tym nawet myśleć. Czuję się jak w przerażającym horrorze.
Na dole czeka na mnie równie przerażony Sebastian.
– Co za koszmarny dom, dosłownie ruina.
– To uciekajmy. – Mówię i wybiegam na zewnątrz.
– Co to za chłopiec? – Pyta Sebastian.
– Nie wiem, on…jego chyba tu nie było.
Kiedy jesteśmy przy furtce słyszę cichutkie „Pomóż mi”. Odwracam głowę i widzę w oknie na piętrze małego chłopca z wielkimi, błagalnymi oczami.