Kim są żony pastorów i księży? Jak wygląda ich życie – na co dzień i od święta? Czy są szczęśliwe? Kilkanaście z nich poznacie w debiutanckiej książce Anny Radomskiej – absolwentki kursów Pasji Pisania.
Kilka dni temu do księgarń trafiła kolejna publikacja absolwentki kursów Pasji Pisania. Tym razem debiutuje Anna Radomska ze zbiorem interesujących wywiadów Żony pastorów czyli życie trudne, lecz nie nudne, opublikowanych nakładem Wydawnictwa Dobry Skarbiec. To poruszające i wciągające historie kilkunastu kobiet, żon pastorów i księży. Funkcjonują w cieniu swoich mężów, ale często to właśnie one stoją za ich siłą duchową. Rozmówczynie Anny Radomskiej opowiadają o niezwykłych przeżyciach, o trudnościach, zmaganiach z codziennością i o samotności. To pierwsza tego typu pozycja w Polsce!
Annę Radomską (na zdj.) poznałem w kwietniu 2020 roku. Wówczas brała udział w moim Kursie Inspiracje. Od razu zwróciłem uwagę na jej wielką wrażliwość. W tekstach udowadniała, że jest otwarta na drugiego człowieka i jego problemy. Później Ania brała udział w Pasji Pisania I (kurs prowadziła Basia Sęk), została także regularną uczestniczką blogowych konkursów. Obecnie szykuje się do kolejnego kursu – Pracy nad Tekstem pod moim przewodnictwem. Pracuje nad drugą książką – cieszę się, że jako pierwszy będę mógł czytać jej fragmenty.
A oto fragment jednego z wywiadów zamieszczonego w Żonach pastorów…. Jego bohaterką jest Marta Bukała, która działa w Kościele Ulicznym:
„Co czułaś, gdy dowiedziałaś się, że mąż zostanie pastorem?
Nie od początku to tak wyglądało, że Paweł zostanie pastorem. Gdy zamieszkaliśmy w Warszawie, wychodziliśmy czasem we dwoje albo w kilka osób na ulicę do bezdomnych, zabieraliśmy dla nich kanapki, jakąś herbatę. W tym czasie Paweł pracował najpierw w sklepie, potem przez krótki czas w wydawnictwie, a później w Fundacji Głos Ewangelii, gdzie robił różne reportaże. Gdy pojawił się człowiek, który zaproponował, że będzie sponsorował działania męża, ten mógł poświęcić się działalności kościelnej na cały etat. Dwa lata później z pomocą kilku osób założyliśmy Ośrodek dla Bezdomnych w Warszawie, a wkrótce w sercu Pawła pojawiło się pragnienie, żeby założyć nową placówkę kościelną. Byliśmy w tym czasie w zespole przywódczym w KBWCH Dom Boży, a mąż coraz częściej mówił otwarcie o tym, że chciałby stworzyć Kościół z DNA misyjnym, w którym bezdomni będą istotną jego częścią.
Jakie są twoje szczególne wspomnienia?
Drugie wspomnienie dotyczy sytuacji, gdy skontaktowała się z nami pewna kobieta, z prośbą o pochowanie jej córki, ponieważ każdy, do kogo się zwróciła, odmawiał jej pogrzebu. Przyczyną było to, że dziewczyna popełniła samobójstwo z powodu miłości do innej kobiety. Mąż poprowadził więc ceremonię pogrzebową, a ja pamiętam, że śpiewałam solo „Cudowną Bożą łaskę”. Na koniec kobieta nie dość, że była nam wdzięczna, to jeszcze mocno zaskoczona, że nie chcieliśmy od niej żadnych pieniędzy za poprowadzenie ceremonii pogrzebowej. Bywamy więc w miejscach, gdzie nikt nie chce służyć, bo to trudne.
Co jest najważniejsze?
Wzajemne zrozumienie w służbie i świadomość celu, po co to robimy. To wymaga pokory, bo cały czas uczymy się umierania dla swojego charakteru. Bez tego kształtowania się Chrystusa w nas, łatwo jest odepchnąć ludzi od siebie, bo z łatwością można podsunąć pomysł w rozwiązaniu problemu tak po ludzku, a nie zawsze jest on właściwy. Czasem trzeba zacisnąć zęby, zrezygnować z powiedzenia czy zrobienia czegoś, bo tylko w ten sposób można pomóc. Ważne jest więc, żeby pamiętać, że to jest Boży Kościół i to On może zmienić człowieka, a nie ja czy mąż. A w małżeństwie najważniejsze to miłość, szacunek i wzajemne dbanie o siebie. Jesteśmy swoimi sojusznikami i w walce, którą toczymy, chronimy nawzajem nasze plecy. Wiemy, że możemy ochronić siebie najlepiej, bo tylko my zdajemy sobie sprawę, jaki ciężar niesiemy. To jest dla ludzi w Kościele, nawet najbardziej kochających niezrozumiałe, bo dopiero wtedy, gdy Chrystus wkłada jakieś jarzmo na ciebie, to wiesz, co to jest. Czujesz to.
Co jest najlepsze?
Najlepsze to zawsze być w centrum Bożych działań. Kiedy widzimy, że relacje w rodzinach się naprawiają, albo gdy ludzie doświadczają uzdrowienia. Uwielbiamy oglądać, jak Boża moc się objawia, jak ludzie są przez Niego przemieniani i wyprowadzani z beznadziei. Oglądanie pięknie wyhodowanego ogrodu jest nagrodą za czas, który poświęciliśmy na jego pielęgnowanie. Wielką radość sprawia nam to, gdy możemy oglądać takich swoich małych „Tymoteuszy”, gdy widzimy, jak ludzie, którym głosiliśmy Dobrą Nowinę, teraz sami są ewangelistami. Nie przychodzimy do kościoła, żeby karmić siebie, tylko budować innych. Naszym zadaniem jest służyć. No i zawsze patrzymy na nagrodę, którą mamy w Niebie”.
Aniu, w imieniu całego zespołu Pasji Pisania serdecznie ci gratuluję. Jestem z ciebie bardzo dumny. Debiut książkowy to wielkie święto każdego pisarza. Trzymam kciuki za twoje kolejne pisarskie osiągnięcia!
Źródło cytatu: Anna Radomska, Żony pastorów czyli życie trudne, lecz nie nudne, Wydawnictwo Dobry Skarbiec, Stanisławów Pierwszy 2021.
Źródło grafiki: archiwum Autorki.
Z tego co pamiętam w Wyborczej były wywiady z kobietami księży katolickich.
Oni współżyli nieoficjalnie i w świetle doktryny kościoła nielegalnie.
Wiązało się z tym wiele komplikacji w ich życiu.
Ale książki chyba nie było.
Myślę, że to zupełnie co innego niż żony pastorów czy księży innych wyznań, które nie muszą się z tym kryć.
Mam ciocię, która jest panną i ma ponad 80.
Początkowo pracowała jako sprzedawczyni, ale w końcu została gospodynią księdza.
Trafiła pechowo, bo on był pedofilem i to z sadystycznymi skłonnościami.
Poranił narządy kilku chłopców.
Pod koniec lat 80-tych pisały o tym lokalne pisma, ale to nic nie dało. Przenieśli go.
Jestem pewien, że ciocia go nie potępiła i była mu wierna aż do śmierci.
No i oczywiście serdeczne gratulacje dla autorki i jej nauczyciela.