Bracia Buryan, Alina i Marcelina – bohaterowie najnowszej powieści Anny Cieplak – dorastają w Rudzie Śląskiej. Obserwujemy ich na przestrzeni lat – od nastoletniości, aż po dorosłość. Czują się osamotnieni, nie mają dobrych perspektyw. Czy mogą odnaleźć szczęście?
„Dla dziecka nie ma odpowiedniego momentu na stratę. Tym się życie dzieci nie różni od życia dorosłych. Przecież to wiem od zniknięcia matki. Ci, którzy znikają, są najmocniej w środku.”
Bracia Robert, Janek oraz Alina i Marcelina zwana Marcą – bohaterowie najnowszej powieści Anny Cieplak – mieszkają i dorastają w Rudzie Śląskiej. Pierwsi dwaj stracili matkę, wychowuje ich babcia Iwona, czyli Omama (kapitalne słowotwórcze połączenie śląskiej „omy” oraz „mamy”). Z kolei matka Aliny wyjechała zagranicę, skąd przysyłała córce piękne ubrania i dobre kosmetyki – jaka szkoda, że w paczkach nie dało się upchnąć miłości, obecności! Tylko Marca wychowuje się w pełnej rodzinie – mimo to jest zagubiona i niepewna siebie, podobnie samotna jak jej przyjaciele. Na podobieństwo bluszczu oplata się wokół nich (jest zafascynowana Aliną, ciągnie ją do Roberta, a ostatecznie wyjdzie za mąż za Janka). Obserwujemy ich na trzech etapach życia – u progu XXI wieku, w pierwszych latach tegoż stulecia, a wreszcie w czasach nam bardzo już współczesnych, ale tuż przed wybuchem pandemii. Można powiedzieć, że tworzą niepisaną rodzinę – zresztą razem z mądrą Omamą, postacią niemal ikoniczną, która miała miłość i troskę nie tylko dla wnuków, ale i dla ich przyjaciółek (zezłoszczona Alina wypomni Marcelinie: „Omama jest kimś więcej niż rodziną Janka. Przecież ciebie też w jakiś sposób wychowała. Jak to w sąsiedztwie”). Stanowi swoiste centrum świata („Do Omamy nie pasowało słowo »gospodyni«, zbyt pretensjonalne i domowe, ona była gospodarką”). Jednak i ona porzuciła swoich podopiecznych, aby pracować w Niemczech.
Osobną bohaterką Rozpływaj się wydaje się Ruda Śląska. Nie jest to arkadia, na której tle można snuć marzenia, zakochiwać się, z powodzeniem budować własną szczęśliwą przyszłość. Wręcz przeciwnie – dla bohaterów to miejsce niedające perspektyw (jakże znamienny króluje tam napis: „Przyzwyczajaj się do nędzy”), naznaczające. Nic dziwnego, że młodzi ludzie – i nie tylko oni – próbują z niego uciec. Janek i Marcelina po ślubie przenoszą się do Ustronia. Alina chce samodzielnie wychować nieślubne dziecko (którego ojcem jest Robert) i przenosi się do Katowic. Wynajmuje mieszkanie w Superjednostce, spełniając jedno z marzeń młodych mieszkańców Rudy. W familoku zostaje tylko Robert, nadwrażliwy, wyniszczający się używkami wykolejeniec. W swoje uzależnienie wciąga innych – zwłaszcza opiekuńczego młodszego brata. Janek próbuje go usprawiedliwiać („Przecież u Roberta nie może chodzić o tylko o jakieś banalne uzależnienia, on musi być w środku już kimś myślącym inaczej niż my”), stara się mu pomóc. Tylko czy Robert sobie na to pozwoli? Warto zaznaczyć, że bohaterowie Cieplak dalecy są od jednoznaczności, nie pozwalają się łatwo szufladkować. Stopniowo poznajemy ich rozterki, bolączki i tajemnice.
Drogi tej zaprzyjaźnionej czwórki właściwie się rozeszły. Alina zamieszkała w Katowicach i prowadziła osobne życie, wychowując córkę i imając się dorywczych prac. Marca i Janek mieszkali i pracowali razem, choć się rozwiedli. Robert pozostał na miejscu i wręcz ostentacyjnie nie radził sobie z codziennością, z funkcjonowaniem w społeczeństwie, wśród innych (jedna z bohaterek będzie się zastanawiać: „Skąd mu się nagle wzięły te ludzkie odruchy? On zawsze miał raczej odruchy odludzkie. On w siebie ludzi wlewał, a potem ich z siebie wylewał. Ostatecznie nie byli mu jednak do niczego potrzebni”). Jednak dawna paczka spotka się raz jeszcze – przy okazji powrotu schorowanej Omamy. Teraz to nią trzeba będzie się zaopiekować.
Widzę w postaci Roberta pewien powieściowy symbol, żywy obraz tego, co stałoby się ze wszystkimi bohaterami Rozpływaj się, gdyby nie próbowali sobie poradzić, walczyć z pochodzeniem, z traumami, walczyć o własne szczęście. Tylko czy innym powiodło się lepiej niż jemu? Janek nie jest szczęśliwy. Marca ucieka w pracoholizm. Alina dzięki ezoteryce osiągnęła być może wyższy stopień duchowego rozwoju, ale nadal pozostaje samotna, nękają ją dawne urazy, ból nieobecności matki (te fragmenty, w których bohaterowie się skarżą na nieobecność opiekunów należą do najbardziej przejmujących w powieści – znów oddam głos Alinie: „czas od wyjazdu mojej mamy zleciał bardzo szybko. Dzwoniła i pisała na zmianę. Za każdym razem, gdy dawała znak życia, było mi przez tydzień gorzej, później znowu wszystko wracało do normy i codzienność nie składała się z tęsknoty, tylko czytania, wyobrażania sobie różnych rzeczy i krążenia między chłodem lasku Halemby, który czułam przez ściany domu mojego dziadka, a ciepłem i pomarańczową energią familoka Omamy”). Oczywiście, jej udało się spełnić jedno z marzeń, ale czy to szczęście? Marca, która odwiedza Alinę, patrzy na Superjednostkę raczej krytycznie:
„Każdy dzieciak z Rudy w moim wieku marzył, żeby zamieszkać w samiutkim centrum Katowic, w Superjednostce, która nazywała się jak statek kosmiczny. Tak jak i każdy marzył, żeby pójść na koncert Kelly Family do Spodka, który doskonale widać z okien tego bloku. Alina zrealizowała jedno z naszych zbiorowych marzeń, ale wcale jej nie zazdroszczę. Mieszka w bloku idealnym z napisem »Agata Meble« w miejscu, gdzie wcześniej był wielki szyld. »Nasze serca, myśli, czyny tobie socjalistyczna ojczyzno«. To »magiczne coś« z dzieciństwa wygląda jak dom spokojnej starości, jakby ktoś nazrywał paproci w Jurassic Parku i ustawił je tutaj ku uciesze dzieciaków, które teraz są w wieku kredytowym lub czują się za stare, aby wierzyć w kredyty”.
Anna Cieplak w swojej powieści (którą można określić precyzyjniej: powieścią środowiskową) stworzyła przejmujący portret pewnego pokolenia: młodych ludzi opuszczonych, zaliczających niezawiniony życiowy i emocjonalny falstart, który ciągnie się przez kolejne dekady. Zagubienie, samotność, trudne związki, brak realnej stabilizacji, skłonność do autodestrukcji – to wszystko udało się oddać bardzo wiarygodnie. Powieść jest napisana z wyczuciem, pomysłem i głębią (jednak dorzucę łyżkę dziegciu – wyeliminowałbym wszelkie podmioty zastępcze, przez które pojedyncze zdania wyglądają sztucznie, stają się niezgrabne. To zamienniki w rodzaju: „Przyjaciółka mówi”, „Pukanie do drzwi zwalnia Alinę z konieczności odpowiedzi, choć przyjaciółka już otwierała usta” (za tą nieszczęsną „przyjaciółką” kryje się Alina – a zatem wyraz „przyjaciółka” w ogóle traci tu rację bytu)). Właściwie trudno spodziewać się tu wygranej, główni bohaterowie zdają się skazani na niepowodzenie – jak ten biedny mały gołąb, który wypadł z gniazda. Choć udzielono mu pierwszej pomocy, i tak czekała go śmierć.
Rozpływaj się to gorzka książka – i zarazem taka, którą naprawdę warto poznać.
Źródło cytatów: Anna Cieplak, Rozpływaj się, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021.
Źródło grafiki: https://pl.wikipedia.org/wiki/Ruda_%C5%9Al%C4%85ska i https://pl.wikipedia.org/wiki/Superjednostka
Ha, moje okolice! Klodnica plynie kolo mojego dawnego liceum, choc nie wyglada tak uroczo, a raczej cuchnie (cuchnela?).
A ja się dowiedziałem, skąd ulica Kłodnicka w Katowicach:)