I kolejny konkurs – zawieszony gdzieś między piekłem a niebem – dobiegł końca. Kto otrzyma „Papierową miłość”, powieść Niny Bylickiej-Karczewskiej, absolwentki kursów Pasji Pisania?
I kolejny konkurs za nami! Tym razem hasło konkursowe było nieco bardziej rozbudowane niż zazwyczaj: „Piekło-niebo”. Mogliście wygrać Papierową miłość – debiutancką powieść kursantki Pasji Pisania – Niny Bylickiej-Karczewskiej (więcej pisała o niej Barbara Sęk w niedawnej „Lekturze na weekend”). Pora ogłosić wyniki.
Nina Bylicka-Karczewska postanowiła nagrodzić trzy osoby:
I miejsce – Sylwia
II miejsce – Cezary
III miejsce – Paweo
Wszystkie prace konkursowe możecie przeczytać tutaj. A oto te nagrodzone:
Sylwia napisała przejmującą historię z ciekawą metaforą:
Wtedy, była to najtrudniejsza decyzja w moim życiu. Szafka ojca i niewielka dębowa szkatuła, a w niej skrępowany recepturką rulonik, pieniądze, których nie pożarł jeszcze smok z butelki. Ojciec spał, a gad krążył nad nim i łypał na mnie swoim jedynym okiem. Tym razem nie dałam się schwytać w drapieżne spojrzenie, nie znieruchomiałam na jego widok, nie sparaliżował mnie obietnicą cierpienia, tylko realizowałam plan i wybiegłam, by nigdy nie wrócić.
Kiedy się obudził, to nawet mnie nie szukał, ubrał się i wyszedł, zupełnie jak ja, ale nie za mną.
Matka oszalała, zapewne straciła pamięć. Zalewała się łzami, dzwoniła na policję, zgłaszała jego zaginięcie i ponawiała co kilka dni. O mnie już nie pamiętała, o smoku również, i o tym co nam robił.
Powiedziałabym jej, że go pożarł, ale ona nie uwierzyłaby, była przekonana, że ojciec był nieśmiertelny. Rycerz w kurwa białej zbroi. Takich rycerzy spotkałam na swojej drodze jeszcze kilku. Każdy ujeżdżał innego smoka. Trzymałam się od nich z dala.
Tłukłam się pociągami, szalona, szukając drugiego końca kraju, gdzie byłoby wystarczająco daleko dla smoczych skrzydeł, brali mnie na stopa, albo do pekaesu, nocowali w schroniskach, pokojach na wynajem i na łąkach namiotowych. Poznawałam różnych ludzi, ale ty byłaś z nich najtrzeźwiejsza. Schwytałaś mnie w lot swym spojrzeniem i uwięziłaś za kratami drapieżnych rzęs. Bezlitośnie lepiłaś napięcie, z każdą chwilą znajomości. Płynął nam czas. W końcu pękła bańka nietykalności. W jednej chwili dotarłaś głębiej, niż ktokolwiek wcześniej, a to porwało mnie w górę i wirując nad całym światem wytknęłam głowę ponad atmosferę Ziemską. Zupełnie zapomniałam, że tam wyżej nie będzie czym oddychać.
Cezary zaproponował czytelnikowi podróż na Węgry:
Węgry to dla mnie kraj wytęskniony. Marzyłem o nim odkąd oczarowała mnie uroda języka, zamknięta w dźwiękach piosenek prezentowanych w radio. Chciałem słyszeć przestronność „e”, żeby czuć uśmiech, który wymusza, brzmiąc zdecydowanie szerzej niż w polskim, i móc nie dobijać do fundamentów polskiego „dź”, a pozostać w zawieszeniu miękkiego „gy”, i delektować się domyślnością węgierskiego „y”, które jest jak liczba urojona w matematyce, bo istnieje, ale nie każdy je dostrzeże, wulgaryzując toast do prymitywnego „egeszege”, a ono przecież niesie się tak pięknie, ciągnąc za sobą delikatne jot, które niczym pogłos nadaje mu głębi, barwy.
Jestem na Węgrzech, patrzę na dym, snujący się z kociołków ustawionych w kilkunastometrowym rzędzie, w których warzy się sedno dzisiejszego wieczoru. Konkret pörköltu, u nas zwanego mylnie gulaszem, z łatwością wygrywa z niebiańską magią językowych imponderabiliów. Warzywno-mięsny gęsty zapach obezwładnia. Miseczka, wypełniona czerwoną zawartością udekorowaną białym śmietanowym kleksem, już stoi na stoliku. Pierwsza łyżka. Zaskoczenie, że węgierska potrawa nie pali ogniem papryki. Miękkie warzywa rozpływają się w ustach, a kawałek wołowiny wymaga lekkiego przeżucia. I dopiero wtedy dociera ostrość papryki. Nie jest nachalna, jest jej tyle, by postawić akcent, dopełnić smak, by zachęcić do ponownego sięgnięcia do miseczki. Drugi raz sięgam więc głębiej, zagarniam pewniej i więcej. Znowu powoli żuję mięso i czuję błogosławiony smak śmietany, który nie pozwala memu słowiańskiemu podniebieniu pogrążyć się w paprykowym piekle. Z każdym kolejnym ruchem łyżki jestem coraz bardziej wdzięczny Miklosowi, Jánosowi lub Jenő za tę czerwoną kulinarną radość.
Paweo w opowiadaniu „Wódka z sokiem malinowym” przedstawia intrygującą historię:
W tym ostatnim szocie poczuła więcej malinki niż gorzkiej wódki.
– Ta piosenka, co to za gówno? – powiedziała Anka.
– Cardi B. Zostaw – Aśka nieśmiale bujała głową w monotonny rytm głębokiego basu i głosu pewnej siebie raperki. – Daj mu szansę.
Dziewczyny spojrzały na nią podejrzliwie, a ona podgłośniła. Potrząsając ramionami i głową wypowiadała cicho słowa, jakby to ona była Cardi B.
W odpowiednim momencie wstała i powtórzyła za artystką mierząc palcem w Ankę:
I don’t cook, I don’t clean
But let me tell you how I got this ring (Ayy, ayy)
Dalsza część wieczoru to było Livin la vida loca. Wirujący derwisz. W Łóżku, przemiana w helikopter i czarna dziura taka sama jak w jej kurtce, która leżała na kanapie. Zaraz obok rajstop.
– Ja pierdolę – wywołane przez dzwoniący budzik.
Znalazła telefon zakopany w pościeli. Pięć procent baterii. Dwanaście nieodebranych połączeń od dziewczyn i czterdzieści minut do wyjścia.
Musiała być jeszcze lekko pijana, inaczej wzięłaby na żądanie.
Aśka, jesteś Senior Accountant. Dwie kawki, kaloryczna kanapka z jajkiem i będziesz czarować w tym pieprzonym excelu, uśmiechnęła się do siebie w lustrze. Powinnam to wszystko spisać, dodała.
Taksówkarz, jechał jakby zbierał punkty za gwałtowne hamowanie i przyspieszanie. To był błąd, poczuła to w momencie kiedy z jej pustego brzucha próbowały się wydostać resztki wódki.
Na śniadaniu było tylko gorzej. Dziewczynom z księgowości zebrało się na gadanie – próbowała przetrwać przeglądając komentarze na pudelku.
– Asiu, coś się stało? – zagadała ją Monika, stażystka.
– Rozwód, młoda – nie oderwała wzroku od smartfona.
Stażystka spojrzała w dół i zaczęła niepewnie, powolnie nabierać płatki śniadaniowe na łyżkę.
Serdecznie gratulujemy zarówno laureatom, jak i wszystkim uczestnikom. A niedługo zaproszę was do kolejnego konkursu!
Źródło cytatów: https://blog.pasjapisania.pl/2021/09/19/papierowa-milosc-konkurs/