Niedawno Wydawnictwo MG wznowiło najpopularniejszą książkę amerykańskiej pisarki Jean Webster – „Tajemniczy opiekun”. To powieść epistolarna. Składa się z listów Agaty Abbott, aspirującej pisarki, do tytułowego tajemniczego opiekuna. Warto przypomnieć tę bardzo pisarską książkę!
Znacie już Tajemniczego opiekuna Jean Webster? Wierzę, że ta książka zachwyciła wiele pokoleń czytelników. Ja czytałem ją już kilka razy. Gdy sięgnąłem po nią jako nastolatek, niezbyt mnie zachwyciła. Tajemnicę łatwo było przejrzeć, epistolarna forma wpłynęła na całość książki, historia wydawała mi się bardzo odległa, a love story i wtedy, i z dzisiejszego punktu widzenia, może budzić niemało zastrzeżeń. Na szczęście okazało się, że to jeden z tych przypadków, w których nie książka była przeciętna, a za to czytelnik był jeszcze zbyt smarkaty, żeby ją zrozumieć. Za każdą kolejną lekturą ogromnie sympatyzowałem z Agatą – dziewczyną inteligentną, złożoną psychologicznie. Taką, z którą chciałoby się zaprzyjaźnić. Agata wkroczyła na pisarską drogę – i te pisarskie perypetie są być może dziś najciekawsze. Teraz możecie wrócić do Tajemniczego opiekuna – Wydawnictwo MG wznowiło tę książkę i jest to piękne wydanie.
Siedemnastoletnia Agata Abbott jest sierotą wychowaną w Domu Wychowawczym im. Johna Griera. Ze względu na celujące stopnie (na marginesie – nie zawsze idące w parze z wzorowym zachowaniem) pozwolono jej ukończyć szkołę średnią – choć zarazem musiała odwdzięczyć się ciężką pracą na rzecz Ochrony. Obecnie Agata Abbott musi opuścić ten przybytek – jak się jednak okazuje, jeden z opiekunów placówki, zachwycony jej zdolnościami literackimi, decyduje się łożyć na jej dalszą naukę. Aga wyjeżdża do ekskluzywnego college’u. Stamtąd pisze listy do swojego anonimowego darczyńcy. On sam nie ma zamiaru się z nią kontaktować – dba tylko o stronę finansową przedsięwzięcia i czyta kolejne listy. Planuje wykształcić swoją podopieczną na pisarkę. Wydany po raz pierwszy w 1912 roku Tajemniczy opiekun dziś jest uznany za klasykę literatury dziecięcej, choć wydaje mi się, że mamy tu raczej do czynienia z literaturą YA z początków ubiegłego wieku. Aga dostaje szansę od losu – w nowych warunkach może dorosnąć, zrozumieć samą siebie. Oto co napisze w drugim liście do swojego dobroczyńcy:
„Mój pokój mieści się w północno-zachodnim rogu i ma dwa okna, z których jest śliczny widok. Kto jak ja spędził siedemnaście lat w jednej wielkiej sypialni Domu Wychowawczego razem z dwudziestoma współtowarzyszkami, czuje w całej pełni rozkosz zamieszkiwania w oddzielnym pokoju. Tutaj po raz pierwszy mam możność zapoznania się z Agatą Abbott. Zdaje mi się, że ją polubię. A pan jak sądzi, polubi ją pan?”.
Agata to dziewczyna wygadana, ciekawa świata i ludzi, a jednocześnie niepokorna, mocno niezależna (i z tego też wynika sporo humorystycznych sytuacji w powieści, jak na przykład w tym wypadku: „na trygonometrii posprzeczałam się z profesorem w sprawie logarytmów — zbadawszy jednak rzecz bliżej, przekonałam się, że słuszność była po jego stronie”). Niewątpliwie ma talent literacki, co widać w listach pisanych z pazurem i pomysłem. Relacjonuje, czego się uczy, jak układają jej się relacje z rówieśniczkami, jakie ma marzenia i plany. Książka wypełniona jest błyskotliwym humorem, a jednak nie do końca zabawna. Zza subtelnej ironii widać czasem dramat sieroty – przejmujące osamotnienie, kompleksy Agaty wynikające z braku bliskich (kupując sobie prezenty, bohaterka przypisuje je kolejnym nieistniejącym członkom rodziny), pojawiają się reminiscencje z sierocińca. Oczywiście, ta książka to w pewnym sensie przetworzenie baśni o Kopciuszku – tyle, że tutaj książę jest anonimowy, a Kopciuszek naszkicowany bardzo ciekawą kreską. W college’u Agata zdobywa wiedzę, rozwija zdolności pisarskie, staje się pewniejsza siebie i szczęśliwa (w jednym z listów stwierdzi: „Nie wierzę, abym mogła dostać się po śmierci do raju; taki mam raj tutaj na ziemi, że nie należy mi się już chyba nic na tamtym świecie”). Jednak Jean Webster unika ckliwości, która mogłaby się łatwo pojawić przy tak trudnym temacie. Aga przede wszystkim cieszy się życiem, bywa przenikliwa i ironiczna. Trudno nie wybuchać śmiechem, gdy czyta się jej kolejne listy. Tak jak w tej scenie, w której do Agi przychodzi nieco nadęta arystokratyczna przyjaciółka i niechcący uderza w czuły punkt:
„Julia Pendleton wpadła do mnie dzisiaj wieczorem z małą wizytką ceremonialną i pozostała całą godzinę. Weszła na temat rodziny i niepodobna było odciągnąć jej od niego. Chciała koniecznie wiedzieć, jak się nazywała moja matka z domu — jak się panu podoba ta impertynencja? Pytać o rodowód matki istotę wychowaną w ochronie dla podrzutków?! Nie miałam odwagi powiedzieć, że nie wiem, bąknęłam więc pierwsze lepsze nazwisko, jakie przyszło mi do głowy. Było to akurat: Montgomery. Nie zadowoliło jej to jednak; chciała jeszcze wiedzieć, z jakich Montgomerych, czy z tych ze stanu Massachusetts, czy z Wirginii? Jej matka była z domu Rutherford. Rodzina ta przybyła na naszą półkulę w arce i skuzynowana jest po kądzieli z Henrykiem VIII. Ze strony ojca rodowód jej sięga dalej jeszcze niż do Adama. Na szczytowej gałęzi jej drzewa rodowego gnieździ się wyższy gatunek małp ze specjalnie jedwabistym włosem i szczególnie długimi ogonami”.
Nie brakuje tu też wzmianek o literaturze – bohaterka sporo czyta, książki stają się dla niej najważniejsze. Ważniejsze na przykład od łaciny:
„Ago, zdobądź się na odwagę — musisz wyjawić straszną nowinę. Nie ma co zwlekać dłużej. Ale czy już na pewno udało mi się wprawić pana w dobry humor? Ścięłam się z matematyki i z prozy łacińskiej! Mam z obu tych przedmiotów poprawkę i przystąpię do następnego egzaminu za miesiąc. Bardzo mi przykro, że pan dozna rozczarowania; poza tym nic a nic mnie ta cała sprawa nie obchodzi, bo czuję, że nauczyłam się wielu rzeczy nie objętych wykazem. Przeczytałam siedemnaście powieści i całe korce poezji — naprawdę potrzebnych powieści, jak »Targowisko próżności« i »Alicja w Krainie Czarów«. Przeczytałam »Szkice« Emersona; Lockharta »Życie Scotta«, pierwszy tom Gibbona »Cesarstwo Rzymskie«, pół tomu biografii Benvenuta Celliniego — prawda, jaki zajmujący żywot? Wychodził na przechadzkę i po drodze zdążył zabić człowieka jeszcze przed śniadaniem. Widzisz więc, Ojczulku, że więcej rozwinęłam się umysłowo i jestem inteligentniejsza, niż byłabym, gdybym wyłącznie kuła łacinę”.
Aga przyznaje się też do osobliwej zabawy związanej z czytaniem – przed zaśnięciem wciela się w rolę głównego bohatera czy głównej bohaterki. Oto co wynikło z fascynacji Hamletem:
„Obecnie jestem Ofelią — ale jaką rozsądną Ofelią! Staram się zabawiać Hamleta, pieszczę go, łaję i każę mu obwiązywać szyję, jak ma katar. Zupełnie wyleczyłam go z melancholii. Król i królowa pomarli oboje — wypadek na morzu, zaoszczędza to kłopotu z pogrzebem — więc ja i Hamlet rządzimy Danią bez żadnych przeszkód. Wszystko idzie nam jak z płatka. On zajmuje się rządzeniem, a ja filantropią. Założyłam właśnie kilka pierwszorzędnych sierocińców. Gdyby pan lub któryś z Opiekunów mieli ochotę zwiedzić je, chętnie panów oprowadzę. Myślę, że znajdziecie niejedną pożyteczną wskazówkę i gotowy wzór do naśladowania. Pańska niezmiennie łaskawa OFELIA Królowa duńska”.
Warto wrócić do Tajemniczego opiekuna. To jedna z najbardziej pisarskich książek, jakie czytałem. Agata Abbott w jednym z pierwszych listów przyznaje, że chyba polubi samą siebie i pyta też z nadzieją swego tajemniczego opiekuna, czy i on ją polubi. Cóż, na pewno. Bo ona łatwo daje się lubić. I wy dajcie sobie szansę na tę przyjaźń.
A już niebawem będziecie mogli wygrać Tajemniczego opiekuna w konkursie!
Źródło cytatów: Jean Webster, Tajemniczy opiekun, tłum. Róża Centnerszwerowa, Wydawnictwo MG, Warszawa 2021.