Minnesota (takie przezwisko nosi narratorka/bohaterka najnowszej powieści Siri Hustvedt) przyjeżdża na rok do Nowego Jorku. To będzie bardzo twórczy, może nawet przełomowy rok. O cztery dekady starsza S. H. (to inicjały bohaterki) znajduje dziennik prowadzony w tym czasie. Czy będzie umiała rozpoznać tamtą dziewczynę?
„Przed laty opuściłam rozległe, płaskie pola Minnesoty i udałam się na wyspę Manhattan, aby odnaleźć bohatera mojej pierwszej powieści. Gdy przyjechałam tam w sierpniu 1978 roku, był nie tyle postacią, ile pulsującym zalążkiem, embrionalnym tworem mojej wyobraźni, wyczuwalnym jako seria metrycznych uderzeń, które przyspieszały lub zwalniały w takt moich kroków, gdy przemierzałam ulice miasta. Miałam chyba nadzieję odkryć w nim siebie, udowodnić, że on i ja jesteśmy godni historii, które się nam przydarzą. Nie szukałam w Nowym Jorku szczęścia ani wygodnego życia. Szukałam przygody i wiedziałam, że poszukiwacz przygód musi wycierpieć swoje, zanim po niezliczonych perypetiach na lądzie i morzu wróci do domu lub zostanie ostatecznie zdmuchnięty przez bogów. Nie wiedziałam wtedy tego, co wiem teraz, że w czasie, gdy ja pisałam, pisano też mnie”.
Tak zaczyna się najnowsza powieść Siri Hustveldt (na zdj.), amerykańskiej pisarki norweskiego pochodzenia. Te pierwsze akapity nie tylko dobrze osadzają akcję, ale także zdradzają charakter całej powieści. To historia mocno nieoczywista, pełna dygresji, zanurzona w literackich inspiracjach i rozmaitych odniesieniach kulturowych, wymagająca, ale przede wszystkim – cudownie pisarska.
1978 rok. S.H. zwana Minnesotą przyjeżdża do Nowego Jorku. Przez wyznaczony sobie rok chce odnaleźć samą siebie, odkrywać, doświadczać, pisać. 2017 r. S.H., już uznana pisarka, porządkując mieszkanie matki, natrafia na dziennik, który prowadziła w tamtym pisarskim roku. Dwie narratorki – ta młodziutka, pełna ambicji, odkrywająca życie i ta sześćdziesięciodwuletnia konfrontują się ze sobą we Wspomnieniach przyszłości. Minnesota wspomina, koryguje, oddaje się refleksjom, a tymczasem jej młodsza odpowiedniczka wiele przeżywa. Nawiązuje pierwsze znajomości (niektóre z nich przerodzą się w przyjaźnie) i romanse. Znajduje obiecującą pracę. Próbuje pisać powieść (coś więcej niż kolejny kryminał), odkrywa fikcyjną historię, którą skrzętnie spisuje, poprawia, zmaga się także z bohaterami – a ta para nie zamierza jej słuchać (brzmi znajomo, prawda?). To dziewczyna, która żyje książkami, opowieściami, obserwuje świat i zamienia go w słowa. Szuka swojego głosu, choć ma świadomość, że nowe teksty zawsze stanowią odniesienie do tego, co już zostało napisane:
„Wewnętrzna narratorka, którą w sobie wtedy nosiłam, została uformowana przez setki książek, przez ich historie, przez ich historie i bohaterów, przez ich spory, pojęcia i kategorie, przez apodyktyczne głosy wypowiadające się na ten czy inny temat i przez mniej apodyktyczne głosy przerywające strumień świadomości, żeby wtrącić słówko to tu, to tam, a ze względu na niepodważalną prawdę, że niczyje słowa nie są »własne«, zawsze się zastanawiam, kto tam właściwie tokuje”.
Ważną postacią w jej ówczesnym świecie staje się Lucy Brite – sąsiadka, której natrętnych monologów Minnesota słucha (ze stetoskopem na uszach!) przez cienkie ściany mieszkania. Próbuje odkryć, co kryje się za tajemniczymi komunikatami, połączyć informacje w spójną historię przy pomocy wyobraźni. I ona, i jej znajomi snują różne opowieści na temat Lucy, układają jej życie w rozmaite fabuły. Niebawem Minnesota i jej sąsiadka poznają się w nader dramatycznych okolicznościach. Jaką tajemnicę skrywa Lucy? I jakie znaczenie ta znajomość będzie miała dla nich obu?
Wspomnienia przyszłości to bardzo ciekawa proza o tym, jak funkcjonuje pamięć ludzka (a jest „nie tylko zawodna, jest nieszczelna”), a także o szukaniu artystycznej drogi. To jednak przede wszystkim wyrafinowana literacka gra z bohaterem, z narracją, z czytelnikiem. Rzecz o opowiadaniu. Czytamy dziennik bohaterki, czytamy jej relację uzupełniającą jako starszej kobiety, wreszcie czytamy jej powstającą powieść (i to niejedną!). Intrygujące są fragmenty niejako autotematyczne, w których te płaszczyzny – realistyczna, wspomnieniowa, wyobrażona – przenikają się ze sobą:
„Czy teraz widzę ją wyraźnie? Widzę S. H., jak leży pod ścianą w pozycji embrionalnej ze stetoskopem i słucha historii, która odsłania się po kawałku. Nie, nie jest Naszym Standardowym Bohaterem. Nie jest Sherlockiem Holmesem. Nie, krępuje ją narracja, która poprzedza jej istnienie. Tworzę teraz jej obraz; tak naprawdę nie przywołuję jej z pamięci. Lektura dziennika odczarowała obraz postaci: Pisarka z czasów młodości ubrana w piżamę i zwinięta w kłębek na podłodze. To mogła być flanelowa piżama w różowe paski, którą dostała od matki, ta, która się zbiegła w praniu tak, że nogawki nie sięgały do kostek. Pamiętam tę piżamę.”
A obok funkcjonują najróżniejsze historie – samej S. H. i jej kolejnych znajomości, historie jej przyjaciół, historie jej matki, historie Lucy czy Eleny Bergthaler (kobieta, której wspomnienia spisuje S.H. w ramach swojej pierwszej pracy), historia artystki Baronowej, historia krwawiącej sąsiadki, ciężarnej dziewczyny, która się powiesiła, a wreszcie: historie bohaterów, których stworzyła młoda Minnesota. Przy okazji możemy podejrzeć, jak pisarz podchodzi do materiału, który przynosi życie – i jak przenika się ono razem z literaturą. Narratorka podsumowuje:
„Ta książka jest portretem artystki z czasów młodości, artystki, która przybyła do Nowego Jorku, żeby tam żyć, cierpieć i pisać swoją powieść kryminalną. Niczym wielki detektyw o tych samych inicjałach, S. H., pisarka widzi, słyszy i węszy tropy. Znaki są wszędzie – na twarzy, na niebie, w książce. Pod drzwi wsunięty zostaje list. Pocztą przychodzi nóż. Na ulicy i na korytarzu rozbrzmiewają kroki. W zamku obraca się klucz. Kobiety śpiewnie recytują w pokoju obok. Jednakowoż w przeciwieństwie do Holmesa Minnesota nie może liczyć na to, że Conan Doyle stworzy dla niej świat idealny, gdzie grudki czerwonawej ziemi nieuchronnie prowadzą do sprawcy, którego czytelnik nigdy by nie podejrzewał”.
Lektura Wspomnień przyszłości Siri Hustvedt jest pewnym wyzwaniem – ale przynosi mnóstwo satysfakcji. Warto zaufać autorce. Fabuła jest złożona, meandruje, mnóstwo tu interesujących odniesień, przemieszania perspektyw czasowych. Jednak, najkrócej mówiąc, to książka o tym, jak powstaje powieść, jak życie przemienia się w literaturę. Nie może jej zabraknąć na waszej liście pisarskich pozycji do przeczytania!
Źródło cytatów: Siri Hustvedt, Wspomnienia przyszłości, tłum. Jerzy Kozłowski, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2021.
Źródło grafiki: https://www.theguardian.com/books/2019/mar/03/siri-hustvedt-i-am-writing-for-my-life-memories-of-the-future-interview
Obawiam się, że tę pozycję trudno włożyć przeciętnej osobie pod choinkę np. dzieciom i partner(ce/owi) pisar(ki/za). Myślę, że okaże się zbyt trudna i hermetyczna. Z twoich wcześniejszych propozycji najlepszymi wydają się kryminały Agaty Christie. Ale to stare dzieje.
Ja włożę pod choinkę tegorocznego laureata NIKE Zbigniewa Rokity „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku”, a to ze względu na jej dzieciństwo. Jestem pewien, że da radę przeczytać.
Na portalu „Mądre ksiażki” polecam pozycje popularnonaukowe – książki i grę planszową – http://www.madreksiazki.uj.edu.pl/aktualnosci/blog/prezentownik-2021-gwiazdkowe-rekomendacje-w-obronie-ziemi-i-zdobywaniu-kosmosu/
Moje dzieci mają nawyk czytania literatury, ale jakoś ostatnio nie czytają ksiażek, które im kupuję. 🙁 Ale gdybym się zdecydował to synowi najnowszą pozycję Jakuba Żulczyka „Informacja zwrotna”(czytał „Wzgórze psów”), a córce Terry Pratchett(czytała kilka ksiażek), Stephen Baxter(ja czytałem jego ksiażki) „Długa Ziemia. Tom 1”.