Lektura na weekend – Dobry tyran

Horacy Lamb – skąpiec i despota – jest głową domu i trzyma rodzinę twardą ręką. Służący mają przed nim respekt, żona go nie znosi, a dzieci się go boją. Co się stanie, kiedy ten człowiek przejdzie swoistą przemianę? Rezultaty będą zaskakujące.

Brytyjska pisarka Ivy Compton-Burnett nie jest szerzej znana w Polsce. W latach siedemdziesiątych w słynnej serii Nike ukazały się dwie jej książki: Teraźniejszość i przeszłość oraz Więcej pań niż panów. W 2014 roku Wydawnictwo W.A.B. zaproponowało czytelnikom kapitalną powieść Compton-Burnett Dom i jego głowa (i szkoda, że na tym jednym tytule się skończyło). Sam trafiłem na twórczość tej autorki dzięki Jarosławowi Iwaszkiewiczowi. Wspomniał o niej w swoich dziennikach, przyrównując własną sytuację rodzinną do tej z powieści „Ivy”. Ciekawość czytelnicza zwyciężyła, a wkrótce – po lekturze Więcej pań niż panów – przekonałem się, że mam do czynienia z prozą nie tylko nietuzinkową, ale i zachwycającą. Żałowałem, że z dziewiętnastu powieści Compton-Burnett wydano u nas wówczas tylko dwie. Ogromna była moja radość, gdy w zapowiedziach PIW-u znalazłem Służącego i służącą.

„- Istnieje jeszcze coś takiego jak słowa (…). I są okazje, które proszą się o ich użycie.”

Akcja rozgrywa się w w 1892 roku (i wbrew nocie wydawniczej nie jest to epoka edwardiańska). Obrazek to raczej typowy dla Compton-Burnett. Oto wielki ziemiański dom, a w nim liczna rodzina ze wszystkimi skomplikowanymi zależnościami. Wśród dramatis personae można wyróżnić: Horacego Lamba, jego żonę Charlotte, kuzyna Mortimera, kilkoro dzieci, starą ciotkę Emilię. Innym światem – choć niekiedy zazębiającym się z tym „salonowym” jest rzeczywistość służby – oddanego lokaja Bullivanta, pani Selden, kucharki, a wreszcie George’a i Miriam, dzieci sierocińca (w poczet służby wliczają się jeszcze dwie pokojówki, które jednak nie pojawiają się na powieściowej scenie, niejako nieprzynależne do żadnej z grup – „z George’em i Miriam żadnych konszachtów mieć nie chciały, a z Bullivantem i kucharką nie mogły”). Realną władzę w domu dzierży Horacy – pomimo nazwiska budzącego łagodne skojarzenia (lamb – z angielskiego: owieczka. Ach, ta ironia Compton-Burnett!), to zapatrzony w siebie pełen pretensji despota i skąpiec. Tyranizuje najbliższych, samego siebie widząc raczej jako ofiarę. Użala się nad sobą:

„- Nie pojmuję, dlaczego lekceważy się mnie i ignoruje, jakbym był nikim we własnym domu (…). Jakie dzieci mają lepszego ojca? Czy ja kiedykolwiek o nich zapominam, choćby na jeden dzień? Czy trwonię czas i pieniądze na siebie? Czy myślę, jakie życie mógłbym prowadzić, gdyby nie rodzina? (…) Dlaczego nie uznaje się mojej pozycji? (…) Czym jest moje życie, jeśli nie ofiarą z samego siebie?”

A jednak w niepodważalnej strukturze rodzinnej zachodzą pewne „przetasowania”, gdy Charlotte musi wyjechać na jakiś czas. Zostaje zatrudniony guwerner, Lambowie nawiązują nowe znajomości. Horacy się zmienia. Staje się otwarty wobec dzieci, bardziej o nie dba (biedactwa, niemal wytresowane, nie umieją uwierzyć w tę zmianę). Wkrótce wyjdzie na jaw pewna rodzinna tajemnica skrywana przez lata. Tak jak w innych powieściach Ivy Compton-Burnett świat zadrży w posadach, choć nie jest pewne, czy runie.

Co wyróżnia pisarstwo Ivy Compton Burnett? Te powieści przypominają bardziej sztuki teatralne. Narracja jest ograniczona do minimum, służy niemal wyłącznie wprowadzeniu postaci na scenę (niekiedy zostają scharakteryzowane ironicznie, jak Gertruda: „choć była kobietą żarliwie religijną, to jej religią była niewiara”), uporządkowaniu długich konwersacji – aby było wiadomo, kto akurat zabrał głos. Fabuły bywają nieco rozbuchane (w Służącym i służącej toczą się trzy lub nawet cztery odrębne historie), przeskoki akcji bywają nagłe i ledwie zaznaczone. Wszystko sprowadza się do dialogów – i to nie byle jakich. Bohaterowie tych powieści za oręż mają słowo. Otwierają usta, aby toczyć między sobą boje na ironie, cięte riposty, półprawdy. „Mówić wolno każdemu”, stwierdza mały synek Horacego. I rzeczywiście – każdy dostaje tu prawo głosu. Szermierki słowne wypełniają kolejne strony i rozdziały. Wszyscy – czy to dorośli, czy dzieci, czy służba – mówią dosyć podobnie, piętrowo, nie szczędząc aforyzmów (pierwszy z brzegu: „Ludzie zwykle sądzą, że zasługujemy na to, co nas spotyka. Pewnie wiedzą, że sami zawsze na to zasługują”). Słowa rzadko sprowadzają się tu do podstawowych znaczeń, nadawca zazwyczaj chce coś ugrać, wypowiadając tę a nie inną kwestię. To wymaga wielkiego skupienia na lekturze – ale też przynosi niekłamaną satysfakcję. Narratorowi zdarza się wpadać w ironię, więc nie brakuje tu także błyskotliwego humoru.

Ivy Compton-Burnett

A o czym właściwie traktuje ta powieść? Tam, gdzie służba, tam jest i ktoś, komu podlega. Władza, (nie)uległość wydaje się podstawowym tematem Służącego i służącej. Istnieje w tym świecie hierarchia, której teoretycznie nie wolno naruszyć. Ci, którzy muszą się ugiąć pod czyjąś władzą, dzierżą jednocześnie władzę nad innymi. Dyskusje często mają na celu wyzwolenie się spod jarzma lub podkreślenie władzy. Znamienny jest dialog toczony w kuchni. Służący George, choć zna swoje miejsce, to go nie akceptuje:

„- Musi istnieć inne życie. nie cały świat jest służącym.
– Daruj, George – rzekł Bullivant na swoją najbardziej melodyjną nutę – ale cały. Od pierwszego do ostatniego z ludzi, nie ma nikogo, kto by w jakiś sposób nie służyłby czemuś, co jest ponad nim. Nawet Królowa służy Państwu.
– Tyle że nie przy zlewie – odparł George.
– Byłaby ostatnią osobą, która uznałaby tę pracę za mniej chwalebną od swojej. (…)
– Jeśli Królowa pracuje, to nie brudzi sobie rąk. W przeciwieństwie do mnie. Chętnie bym się z nią zamienił”.

Dopełnieniem tej powieści jest posłowie tłumacza – Marcina Szustera. Można tam odnaleźć bardzo ciekawe tropy lekturowe. Mimo wszystko przyznam, że trudno mi się zgodzić ze stwierdzeniem dyskredytującym omówienia Compton-Burnett autorstwa jej pierwszej tłumaczki – Bronisławy Bałutowej: „Poczucie, że krytyk przystąpił do dzieła z przesadnym namaszczeniem i chybionym zestawem pytań towarzyszy lekturze posłowia do pierwszej powieści Compton Burnett jaka ukazała się po polsku (…), a w mniejszym stopniu – także do drugiej (…). Nie chcąc nadwerężać cierpliwości czytelników, ograniczymy się zatem do kilku uwag”. Cóż za troska! Akurat starczyłoby mi cierpliwości do bardziej wnikliwego posłowia, na które moim zdaniem powieść Służący i służąca zasłużyła.

Mam nadzieję, że PIW wyda jeszcze wiele powieści Ivy Compton-Burnett. Czytajcie tę nieco zapomnianą autorkę – jest tego warta!

Źródło cytatów: Ivy Compton-Burnett, Służący i służąca, tłum. Marcin Szuster, Wydawnictwo PIW, Warszawa 2022.
Źródło grafiki: https://lubimyczytac.pl/autor/57407/ivy-compton-burnett

3 Replies to “Lektura na weekend – Dobry tyran”

  1. Od kiedy zaczelam czytac powiesci z tamtej epoki – II polowa XIX wieku w Anglii – rozsmakowalam sie w nich jak Michal. Nie jestem tak oczytana jak on, ale te stosunki miedzy sluzba a panstwem i miedzy poszczegolnymi czlonkami tych kast sa fascynujace i nigdy sie nie nudza. Takie powiesci sa swiadectwem tamtych czasow i pokazuja, jak ludzie skazani na drugoplanowa role w spoleczenstwie godzili sie na nia, z zapalem ja pelnili lub sie przeciwko niej buntowali.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Alkalin, a znasz Compton-Burnett? Ona akurat „stylizuje” swoje powieści na tamte czasy, ale jest warta lektury:)

  2. Wcale, a wcale! Zaciekawiles mnie ta ksiazka.

Dodaj komentarz