Jesteśmy na miejscu – ROZWIĄZANIE KONKURSU!

I zakończył się kolejny konkurs na blogu Pasji Pisania. Mogliście wygrać najnowszy kryminał Ireny Małysy – „Daleko od Babiej Góry”. Kto wybierze się do Mysłowic z Baśką Zajdą?

Maj się kończy, a razem z nim kończy się też majowy konkurs. Tym razem mogliście zdobyć Daleko od Babiej Góry Ireny Małysy – kolejną znakomitą powieść z kryminalnego cyklu z Baśką Zajdą. Więcej o tej książce pisałem w „Lekturze na weekend”. Słowem-kluczem było „daleko”. Egzemplarze konkursowe ufundowało Wydawnictwo MOVA.

Irena Małysa zdecydowała, że Daleko od Babiej Góry otrzymają: Michał, Joanna oraz Misia A. Oddaję głos Irenie:

„Dziękuję wam gorąco za udział w konkursie. Wasze prace były bardzo inspirujące. To niezwykłe jak działa wasza wyobraźnia. Gratuluję wszystkim! Każde z opowiadań było wyjątkowe. Życzę wszystkim powodzenia w dalszej pracy twórczej, a zwycięzcom, udanej lektury książki Daleko od Babiej Góry.
Ukłony dla Michała Pawła-Urbaniaka, organizatora konkursu”.

Wszystkie prace konkursowe przeczytacie tutaj.

Michał zaproponował taką historię:

„– Daleko jeszcze? – spytała Kari.
Doku spojrzał na jej spierzchnięte usta. Nie mieli wody od dwunastu godzin. Kari wypiła ostatni łyk. Otaczało ich morze piachu. Szli coraz wolniej, bo trzynastoletnie nogi Kari słabły z każdą godziną.
Co jej odpowiedzieć?! Prawdę? Doku wiedział, że nie dotrą dzisiaj do Obozu Fatara, a jutra nie będzie. Jutro jest za daleko. Dziecko nie zobaczy kolejnego wschodu słońca. On pewnie też nie. Padną na ziemię i ich ciała pochłoną sypkie gorące fale piasku.
Był silniejszy, pewnie będzie wstanie przejść kilka kilometrów więcej, ale jak miałby iść? Porzucić jej ciało? Nie! Nie zostawi jej, nawet jeśli będzie już martwa. Położy się razem z nią, obejmie, przytuli i da się zarazić chłodem ciała, w którym nie będzie biło już serce. Skąpani w gorączce pustyni, odejdą w zimną otchłań śmierci.
Szkoda. O ich odkryciu nikt się nie dowie. Śmierć pozostałych członków wyprawy pójdzie na marne. A przecież znaleźli nowe miejsce do życia, z wodą, z roślinami. Tam było tak pięknie. Co z tego. Za daleko by wrócić, za daleko by dotrzeć do Obozu. Wszędzie jest za daleko. Śmierć była blisko.
– Już blisko, kochanie – skłamał i pogłaskał Kari bo suchych włosach. – Już całkiem blisko.
– To dobrze – odpowiedziała z trudem. – Już całkiem opadłam z sił. Dam radę. Nie martw się.
Poczuł, że gdyby nie odwodnienie, łzy popłynęłyby mu po policzkach. Zawiódł wszystkich, a przede wszystkim ją – swoją małą podopieczną.
– Usiądziemy na chwilę? – zapytał, ale wiedział, że ta chwila może potrwać dla nich wieczność.
– Dobrze, Doku. Tylko na momencik.
Zamknął oczy. Czy powinien coś powiedzieć? Przygotować Kari na śmierć? Tylko jak to powiedzieć dziecku. Zacisnął mocniej powieki.
I właśnie wtedy usłyszał parsknięcie konia…”

Joanna napisała takie opowiadanie:

„Joanna pakuje walizkę powoli. Składa ulubione sukienki w miękkie, kolorowe kosteczki, jedna obok drugiej, pieczołowicie, jakby medytowała. Bawełniana, biała w słoneczniki. Lniana, malinowa, która na stronie sprzedawcy miała cieplejszy odcień, ale przyda się na duszne, włoskie lato. Wiskozowa, biała w pastelowe, akwarelowe plamy.
Nie, tej nie spakuje. W tej poleci. W tej zobaczy ją Gianni, gdy przyjedzie odebrać ją z lotniska w Bergamo.
Między kosteczkami sukienek ląduje słownik polsko-włoski, tak na wszelki wypadek. Nie jest jeszcze na tyle pewna swojego włoskiego, aby zostawić tutaj tę małą książeczkę. Tutaj, w swoim małym pokoiku na poddaszu dawnej fabryki futer. Zostawi za to ten mdły, słodkawy zapach garbowanej skóry, którego od początku tak nie znosiła, a który rozpanoszył się tutaj na zawsze.
Zostawi też inne śmieci, które odbierały smak jej krótkiego życia. Dzieciństwo spędzone w zimnych, kościelnych ławkach. Stosy puszek po piwie we wszystkich możliwych zakamarkach domu. Zapach moczu w korytarzu po przyjściu ze szkoły z nowymi koleżankami, o które tak długo zabiegała. Samotne popołudnia nad rzeką z pamiętnikiem w dłoni. Lodowaty czubek nosa po przebudzeniu się w nieogrzewanym pokoju w samym środku mroźnej zimy.
Nie, tego nie spakuje do walizki. Gianni nie zasługuje na to, by grzebać się w tych śmieciach. Ona też. W walizce, oprócz sukienek i słownika ląduje maleńkie zawiniątko wielkiej nadziei. Że już teraz będzie dobrze. Że zrobiła wszystko, by było dobrze. Że zasłużyła na to. I, że już zawsze będzie ciepło.
Wkrótce to, co tak daleko, wytęsknione i wyczekane, będzie na wyciągnięcie ręki”.

A oto co przesłała Misia A.:

„W zapomnianej wiosce, którą kaprys historii pozbawił statusu liczącego się na mapie dawnej Polski miasta, wszystkimi zmysłami uczę się świata. Patrzę, jak tarcza słońca tonie powoli w nadwiślańskich wiklinach; jak pod drżącą niczym półprzejrzysty muślin powierzchnią wody migocą roje srebrzystych przecinków, które za parę tygodni zmienią się w dorodne brzany; widzę, czym różni się żyto od jęczmienia, reneta od papierówki, zielononóżka od leghorna. Uszy chłoną terkotanie świerszcza za kominem, gulgot rozłoszczonego indora, wieczorną symfonię na kilkaset głosów żab, pasikoników i drobnego ptactwa. Nos wciąga miodową słodycz świeżo zakwitłej akacji, cierpkawą woń skoszonego siana, gorzki aromat suszonego tytoniu, kwaśny odór obornika. Smakuję na przemian nektar wysysany z rosnących za węgłem floksów i szczypiącą w język wodę spod ogórków; kremowe, jedwabiście gładkie zsiadłe mleko i konfiturę agrestową barwy najciemniejszego bursztynu; własnoręcznie ubite masło perlące się na przekroju kropelkami drobniejszymi niż rosa i ziarenka młodej kukurydzy tryskające mączystym sokiem… Dłonie uczą się aksamitnej puszystości kociego futerka, miękkiej elastyczności ugniatanych w kulkę kropel żywicy, ciepłej gładkości świeżo zniesionego jajka; stopy badają kłującą szorstkość ścierniska, gruboziarnistą sypkość rzecznego piachu i zdradliwą śliskość mułu na dnie bajora; twarz poznaje gorącą wilgoć psiego jęzora i pieszczotę chłodnego wiatru przesyconego zapachem tataraku.
Jeszcze nie wiem, że za kilka dekad przestanę tu wracać. Dwieście kilometrów to żadna odległość, ale ten czas – ten niepowtarzalny czas – będzie już tak strasznie daleko!”

I ja ze swej strony gratuluję laureatom, a także wszystkim uczestnikom konkursu! Pamiętajcie, że samo zmierzenie się z tematem już jest zwycięstwem. Szykujcie się do czerwcowego konkursu!

Źródło cytatów: https://blog.pasjapisania.pl/2023/05/14/daleko-od-babiej-gory-konkurs/

5 Replies to “Jesteśmy na miejscu – ROZWIĄZANIE KONKURSU!”

  1. Agnieszka Wienciorek says: Odpowiedz

    Gratuluję zwycięzcom 😉

  2. Dziękuję bardzo za wyróżnienie.
    Gratuluję Joannie i MIsi A.
    oraz wszystkim uczestnikom konkursu świetnych tekstów.
    Miłego tygodnia.

  3. Gratulacje i ciekawej lektury!

  4. Gratuluję wszystkim nagrodzonym!

Dodaj komentarz