Widzisz w lustrze królika? – nowe opowiadanie Michała Pawła Urbaniaka

W najnowszym numerze czasopisma „TY.TU.Ł” ukazało się opowiadanie Michała Pawła Urbaniaka „Prawda o królisiach”. To przewrotna historia o pozornie zwyczajnym wieczorze, który przełamuje pewne niecodzienne wyznanie.

Michał Paweł Urbaniak – pisarz, autor takich powieści, jak Lista nieobecności, Niestandardowi i Doll story, a także nauczyciel Pasji Pisania opublikował kolejne opowiadanie. Ukazało się w czasopiśmie „TY.TU.Ł”.

Główną bohaterką Prawdy o królisiach jest Ewa, która zaprasza na kolację najbliższych znajomych – Jurka zwanego Jerzem, Reginę oraz jej chłopaka Mariusza. Podczas kolacji Ewa pozwala sobie na nietypowe wyznanie. Zobaczcie początek opowiadania Prawda o królisiach:

„– Dzisiaj widziałam w lustrze królika.
Od jakiegoś czasu czuła, że wypowie właśnie te słowa, jeśli tylko starczy jej odwagi. Przyszykowała je tak samo starannie, jak kotlety z fasoli, ziemniaki, surówkę z sałaty pekińskiej i placek z domowymi konfiturami. Właściwie miały być daniem głównym.
Był piątkowy wieczór. Zaprosiła Jerza i Reginę (a jak Reginę, to razem z Mariuszem). Zajęli kanapę, a ona jak zwykle usiadła na krześle po drugiej stronie stołu, aby patrzeć trochę z góry. Zjedli kolację, spałaszowali ciasto, wyrazili uznanie. Może byli lepsi w pewnych kwestiach, ale wszyscy odczuwali głód – a u niej zamiast dań ze słoiczków i zamówionych pizz, dostawali prawdziwą ucztę.
– Pycha, zwłaszcza ciacho, jeśli wiesz, co mam na myśli – oznajmił Jerz.
– Taaa, dobre to było, dobre – powiedział Mariusz. Zawsze sądziła, że studenci filozofii są bardziej wygadani.
– Poezja, to się nie da inaczej opisać, Ewuś. I te kotlety, że z fasoli, zwykłej fasoli da się zrobić coś takiego, to człowiek sobie nawet nie zdaje sprawy! Przebogata jest kuchnia wegetariańska, przebogata, aż się wierzyć nie chce! – Regina jeszcze długo obracała te same zachwyty na języku.
Jeśli Ewa czuła się w czymś najlepiej, to zdecydowanie w kuchni. Nawet lubiła marzyć, że otworzy własną restaurację, oczywiście wegetariańską, że będzie karmić gości, organizować degustacje, że będą ją lajkować na fanpejdżu, pisać, że wszystko było pyszne, że polecają. Dobijała ledwo trzydziestki, w tym wieku ludzie dopiero rozumieją, czego chcą, podejmują wyzwania i… Nie! Znając życie, potem Magda Gessler musiałaby przyjechać i zrobiłaby z niej idiotkę na całą Polskę. Ewa dowiedziałaby się z TVN–u, że narobiła długów, że nie płaci personelowi tyle, ile powinna, że po szafkach chowa brudne gary, w zamrażarkach ma mięso, a w rogach między kanapami a ścianą zamieszkały pająki.
Co tam restauracja! Tłumaczenia też jej wychodziły, ale kto by naprawdę doceniał instrukcje obsługi, katalogi, procedury technologiczne i przetargowe – nudy. Gdyby znała jakiś egzotyczny język: wietnamski, bośniacki, gruziński czy macedoński, zarabiałaby więcej i byłaby jedną z niewielu specjalistek w kraju – ale tłumaczyła z angielskiego. Ludzie chyba sobie wyobrażali, że jak z angielskiego, to każdy może i to takie półzajęcie.


W sumie z kuchnią też tak jest – zje się, pochwali, a za tydzień nikt nie będzie pamiętał, co miał na talerzu.
Jej goście, rozleniwieni po kolacji, zapadali się w kanapę. Regina i Mariusz wtapiali się w siebie, przytuleni. Jerz, który nie miał się do kogo przytulać, przeglądał bez zainteresowania gazetkę promocyjną z supermarketu.
Wtedy wypaliła z tym królikiem.
Mariusz otaksował ją podejrzliwym spojrzeniem. Regina uśmiechnęła się niepewnie, jakby właśnie usłyszała żart, którego puenty nie zrozumiała. Tylko Jerz aż się poderwał. Robił się żywotny, jeśli temat go interesował. Wystrzelił serią pytań:
– Królika? Prawdziwego? Tutaj? W lustrze? Tym?
Spojrzeli w stronę lustra. Wisiało na ścianie i odbijało pokój, stół, brudne naczynia, zarzucone szpargałami biurko, ich pospolite twarze. Jak się tak patrzyło, to rzeczywiście wyglądało tak, jakby tam po drugiej stronie był inny pokój, tylko trochę podobny do tego.
– No tak, siedziałam na kanapie, tu mniej więcej, gdzie Jerz teraz. Patrzę, a tam przy biurku królik stoi i się na mnie gapi. Spojrzałam w stronę biurka, ale tam ani śladu królika! Przekicał do kuchni i… już nigdzie go nie było, ani tu, ani tam, ani w kuchni. Sprawdziłam też w łazience, w przedpokoju, pod łóżkiem, i nic.
Byli skonsternowani, ale zaciekawieni. Mariusz gapił się na nią, jak na idiotkę. Z twarzy Reginy jak zwykle biła dobroduszność, podobnie patrzyły na małą Ewę krowy na gospodarstwie babci. Jerz czekał na dalsze wyjaśnienia, ale wrócił do przerzucania stron w gazecie.
– Dmuchawce, latawce, żarł! – zanucił po raz czternasty tego wieczoru.
To właśnie cały problem z Jerzem: był sympatyczny, ale granica między wzbudzeniem sympatii, a irytacji w tym przypadku była bardzo cienka. Raczej przeciętny, nieszczególnie ciekawy, nadrabiał głupimi nawykami, którymi się popisywał. Jednym z nich było przekręcanie słów starych polskich piosenek. Potem uporczywie nucił taki uszkodzony wers. To zwracało uwagę. Człowiek zaczynał się zastanawiać, co mu nie pasuje Już skończyła się era nucenia: „Jurek, nie daruję ci tej nocy”, „Żałuję, że się pchałam”, „Widziałam osła cień”, „Kiedy powiem sobie coś”. Teraz obrywało się Urszuli.
– Jerz, bo mi to w głowę wejdzie! – zaprotestowała Regina. – Już mi zniszczyłeś Krawczyka, Budkę Suflera, Rodowiczkę! Dla mnie już zawsze będzie: „Niech żyje bar”! Teraz jeszcze to?
I lustrzany królik oczywiście odkicał z rozmowy. Mogła się w ogóle nie odzywać. Miało być inaczej, a było jak zawsze.”

Królik powróci jeszcze do rozmowy. Najnowszy numer „T Y.TU.Łu” przeczytacie tutaj.

Michał serdecznie gratulujemy kolejnej publikacji!

W najbliższym czasie Michał Paweł Urbaniak będzie prowadził następujące kursy:

Pasja Pisania I – od 6 grudnia;
Kurs Podstawowy – od 10 stycznia 2024;
Kurs Podstawy Pisania – na ZOOMIE – od 16 stycznia 2024;
Kurs Pasja Pisania II – na ZOOMIE – od 18 stycznia 2024;
Kurs Inspiracje – od 31 stycznia 2024.

Źródło tekstu: https://viewer.desygner.com/sSQfXgARGgx/?fbclid=IwAR2OY1HDxr-ZG5dyUmi-Q-fg5FfnU85RsMLbT3ouqSYEHTupxv-7CDnd_h0

Dodaj komentarz